Logo Tyfloświat
  • Strona główna
  • Muzyka w całym domu, czyli multiroom w praktyce – Radosław Morawski

Jak ważne są dźwięk i muzyka w życiu osób niewidomych, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Od zawsze radio, płyty CD czy obecnie serwisy streamingowe stanowiły ważną część życia osób pozbawionych zmysłu wzroku. Są one zarówno źródłem informacji, jak w przypadku radia czy podcastów, ale i najzwyklejszej przyjemności, płynącej ze słuchania ulubionej muzyki. Każdy jednak nieco inaczej podchodzi do tego aspektu i słucha na swój sposób, jedni celebrując te chwile słuchają całych albumów na audiofilskim sprzęcie, inni są fanami radia grającego w tle, niejako przy okazji. Jeszcze inni śledzą ramówkę stacji radiowych, wyczekując na zapowiedziane audycje, a kolejni pieczołowicie układają playlisty ulubionych hitów na komputerze. Jedni słuchają dyskretnie w słuchawkach, inni lubią słuchać bardzo głośno, a są też tacy jak ja, lubiący, gdy muzyka gra w całym domu i starający się jakoś połączyć te wszystkie sposoby.

W niniejszym wydaniu Tyfloświata, w dużej mierze poświęconemu radiu, postaram się przedstawić moje podejście do słuchania muzyki i pokazać, w jaki sposób wykorzystuję posiadane urządzenia audio.

Moja ocena jakości poszczególnych głośników i komponentów Hi-Fi jest czysto subiektywna i nie stanowi w żadnym razie rekomendacji, bo nie mam doświadczenia z wieloma rozwiązaniami konkurencyjnych firm. Opisywanych poniżej urządzeń po prostu miałem okazję używać i dlatego zdecydowałem się napisać o ich walorach użytkowych z perspektywy osoby z dysfunkcją wzroku.

Co to jest multiroom?

Multiroom to najzwyczajniej w świecie możliwość odtwarzania jednocześnie tego samego źródła dźwięku na wielu urządzeniach, a co za tym idzie w wielu – multi pokojach – room. Po raz pierwszy zetknąłem się z taką możliwością 15 lat temu, wybierając swój pierwszy poważny amplituner kina domowego marki Denon. Posiadał on bowiem w swojej specyfikacji funkcję ZONE2, umożliwiającą wysłanie dźwięku bezpośrednio do kolumn w sąsiednim pomieszczeniu. W pierwszej chwili uznałem, że opcja taka, zwana też niekiedy trybem imprezowym Party Mode, jest mi zupełnie zbędna, bo przecież słuchać będę tylko na dużych kolumnach w salonie. Szybko jednak okazało się, że gdy wychodzę po herbatę do kuchni, to chciałbym słyszeć, co dzieje się w oglądanym filmie bez konieczności zatrzymywania. Ponieważ kuchnia sąsiaduje z salonem przez ścianę, postanowiłem poprowadzić odpowiednie okablowanie i zainstalować w niej nieduże głośniki ścienne, odtwarzające to samo, co wzmacniacz w głównej strefie. Od razu nadmienię, że z amplitunera wielokanałowego można zazwyczaj wysłać w ten sposób zarówno wzmocniony sygnał prosto do głośników, jak i niskopoziomowy, a w drugim pomieszczeniu zainstalować oddzielny wzmacniacz.

Możliwość taka bardzo mi się spodobała i zacząłem myśleć, jak sprawić, żeby muzyka zaczęła rozbrzmiewać również w pozostałych pokojach, wypełniając dźwiękiem cały dom. Rozwiązanie pojawiło się po kilku latach wraz z rozwojem systemów bezprzewodowych i głośników sieciowych, o których piszę poniżej. Dziś za sprawą małego głośnika przenośnego Sonos Roam muzyka gra u mnie nawet w łazience.

AirPlay. Propozycja z Cupertino

Ponieważ o najpopularniejszym na świecie systemie multiroom marki Sonos wspominaliśmy na łamach Tyfloświata już kilka razy, postanowiłem zacząć od rozwiązań firmy Apple i ich protokołu AirPlay w wersji drugiej.

AirPlay 2 to technologia, którą Apple zapowiedziało w trakcie konferencji WWDC 2017, a jej pierwsze implementacje pojawiły się w systemie iOS w wersji 11. To pierwsza tak duża aktualizacja funkcji AirPlay, którą Apple wprowadziło już dawno, bo wraz z iOS 4 w 2010 roku. W ten sposób możemy przesyłać do Apple TV i innych zgodnych urządzeń dźwięk, wideo czy obraz z ekranu. Odbywa się to drogą bezprzewodową. W tym celu wykorzystywane jest Wi-Fi, a nie Bluetooth. AirPlay 2 to właśnie przede wszystkim multiroom dla audio. To rozwiązanie, które zaprojektowano z myślą o dźwięku. W ten sposób Apple umożliwiło przesyłanie audio z jednego sprzętu na głośniki w różnych pomieszczeniach. Kolejna nowość to możliwość kontrolowania wielu źródeł dźwięku jednocześnie. AirPlay 2 ma także zapewnić lepsze buforowanie, o czym Apple również wspominało na WWDC 2017. Miało to pozwolić na uniknięcie opóźnień w przesyłaniu dźwięku czy przerw w odtwarzaniu.

Z doświadczenia jednak wiem, że technologia ta wymaga wydajnego routera i stabilnej sieci bezprzewodowej, a w przypadku słuchania z usługi Apple Music również szybkiego łącza internetowego, bo w przeciwnym razie zdarzają się przerwy w odtwarzaniu i drobne zakłócenia. AirPlay 2 musi być także obsługiwane przez głośniki. Dopiero wtedy ma to sens. W trakcie WWDC 2017 Apple zapowiedziało wielu partnerów, którzy zadeklarowali się zapewnić wsparcie dla nowej technologii. Obecnie AirPlay 2 wspierają zarówno telewizory największych producentów jak Samsung czy LG, jak i komponenty hi-fi gigantów branży audio pokroju Denona czy Yamahy oraz dedykowane głośniki bezprzewodowe. Należy jednak ciągle uważać i sprawdzać w specyfikacji, czy dany produkt, szczególnie wypuszczony na rynek kilka lat temu dostał stosowną aktualizację. LG dopiero w 2020 r. zapewniło wsteczną kompatybilność dla modeli z 2018, a Samsung oferuje drugą wersję AirPlay tylko w modelach od 2019. Nie wszystkie komponenty i głośniki zaktualizowała też Yamaha, a niektórzy producenci, zapewne nie chcąc płacić Apple odpowiednich licencji, w ogóle nie wdrażają u siebie tej technologii.

Głośniki z obsługą AirPlay 2 zaprojektowało również samo Apple, a są to inteligentny głośnik z obsługą SIRI – HomePod oraz jego mniejszy brat HomePod Mini. Oficjalnie nigdy nie trafiły one do sprzedaży w Polsce, ale można je kupić u wielu niezależnych sprzedawców. Niestety nie miałem okazji posłuchać, jak gra większy z głośników, ale zdecydowałem się na zakup znacznie tańszego, bo kosztującego około 500 zł HomePoda Mini. Głośnik ten ma formę niewielkiej, obszytej materiałem kulki o średnicy 9,79 cm z płaską metalową podstawą i podobnie spłaszczoną górną częścią, na której w niewielkim zagłębieniu znajduje się szklany dotykowy panel sterujący. Od zeszłego roku można wybrać HomePoda Mini w jednym z pięciu kolorów, co z pewnością zwiększa jego atrakcyjność i pozwala dopasować do aranżacji wnętrza. Głośnik jest naprawdę mały, dzięki czemu łatwo znaleźć dla niego miejsce na półce, a 1,5 metrowy materiałowy kabel w kolorze głośnika zakończony jest wtykiem USB C podłączanym do takiego samego 20W zasilacza jak nowe iPhone’y.

Zapytacie zapewne jak gra tak mały głośnik, a gra zaskakująco dobrze, szczególnie gdy sparujemy go z drugim takim samym w stereo. Pojedynczy głośnik w domyślnej konfiguracji ma jak dla mnie zbyt dużo basu, który przy stosunkowo łagodnym, pastelowym brzmieniu w stylu firmy Apple nadmiernie dominuje. W zestawie stereo zupełnie inaczej rozkładają się częstotliwości i znacznie bardziej selektywnie brzmi muzyka, stając się bardzo przyjemnym wypełniaczem tła. Zaletą głośnika jest też dźwięk 360 stopni, który fajnie poszerza obraz stereo. Gdy podczas dodawania głośnika wybierzemy pomieszczenie, w którym znajduje się już inny skonfigurowany głośnik system, sam zapyta nas o chęć sparowania w stereo. Wywołując dźwięk testowy na jednym z głośników, wybieramy, czy jest to prawy, czy lewy i od tej chwili oba głośniki będą widziane jako jeden stereofoniczny.

Nie należy jednak mieć złudzeń, jeżeli chodzi o rozmiary HomePoda Mini, bo to nie jest głośnik, który nagłośni salon i nawet w zestawie stereo najlepiej spisze się przy kameralnym graniu w biurze czy sypialni. Ponadto można go zintegrować z inteligentnym domem, uwzględniając w automatyzacjach HomeKit, a znający angielski mogą sobie porozmawiać ze znaną z iPhone’ów asystentką SIRI, o której inteligencji krążą skrajnie różne opinie. Co nie zmienia faktu, że umożliwia nam ona nawiązanie połączenia na zestawie głośnomówiącym bez użycia rąk, a jedynie podyktowanie SMS-a czy notatki po polsku nie będzie możliwe.

Pierwsza konfiguracja HomePoda jest niezwykle intuicyjna, a podłączony do zasilania nowy głośnik sam wywoła alert na pobliskim iPhonie z pytaniem o chęć skonfigurowania i przeprowadzi nas przez kreator ustawień. Jak w każdym produkcie Apple również na głośniku działa VoiceOver, ale w mojej opinii przy tak mały panelu do sterowania jest on zupełnie zbędny, a wszystkich niezbędnych ustawień dokonamy z poziomu telefonu. Jakby ktoś szukał, gdzie znaleźć owe ustawienia, to śpieszę z wyjaśnieniem, że przypisany do konta iCloud nowy głośnik pojawia się w aplikacji Dom i to tam zmienimy jego nazwę czy pomieszczenie, do którego został przypisany, dokonamy regulacji tonów niskich i wysokich, ustawimy alarm czy skonfigurujemy SIRI i zainicjujemy aktualizację oprogramowania głośnika.

Osoby, którym nie wystarczy taki mały głośnik, mogą zaopatrzyć się w jedno z poniższych urządzeń firmy Apple, wspierających AirPlay 2, które można zintegrować z posiadanym już sprzętem grającym.

Apple TV to niewielkich rozmiarów przystawka do telewizora, dodająca do niego liczne funkcje Smart TV i pozwalająca na odtwarzanie muzyki. Więcej o jej zaletach i funkcjach multimedialnych możecie przeczytać w poprzednim wydaniu Tyfloświata. Ja skupię się jedynie na tej ostatniej możliwości, czyli użytkowaniu tego urządzenia jako odbiornik AirPlay w zastosowaniach multiroom. Ponieważ w bieżącej sprzedaży mamy już bodajże siódmą generację tego urządzenia, warto poznać różnice w stosunku do starszych modeli.

Niestety 3 generacja Apple TV nie otrzymała nigdy obiecanej przez producenta aktualizacji do drugiej wersji protokołu przesyłania dźwięku AirPlay. Odnotuję zatem ten model jedynie z kronikarskiego obowiązku, a szkoda, bo późniejsze generacje zostały pozbawione wyjścia optycznego na rzecz HDMI, co przy niskiej cenie na rynku wtórnym mogłoby uczynić ten model świetnym źródłem dla AirPlay 2. Oczywiście nadal możemy odtwarzać muzykę na tym urządzeniu, ale starsza wersja protokołu nie pozwala na używanie go jednocześnie z innymi odbiornikami.

Polecić jako źródła dźwięku mogę natomiast wszystkie kolejne generacje Apple TV, czyli Apple TV 4 zwane HD, oraz trzy generacje Apple TV 4k. Wszystkie one posiadają wyjścia HDMI, umożliwiające przesyłanie obrazu wysokiej rozdzielczości wraz z dźwiękiem, również kodowanym w Dolby Atmos. Różni je przede wszystkim wydajność procesora i dodawany w zestawie pilot, który w dwóch ostatnich wersjach urządzenia jest moim zdaniem najwygodniejszy.

Najnowsza odsłona Apple TV, wprowadzona w 2022 r., posiada szybki procesor A15 pochodzący z iPhone 13, pilota ładowanego po USB-C i w droższej wersji 128GB pamięci wewnętrznej. To właśnie tym modelem najlepiej się zainteresować, bo posiada on ponadto wsparcie protokołu Thread dla urządzeń inteligentnego domu i złącze Ethernet, którego brakuje w tańszej wersji. Urządzenie to w sklepie Apple Store możemy nabyć za 949 zł i na dzień dzisiejszy to właśnie je bym polecił.

AirPort Express to równie małe urządzenie przypominające swoim wyglądem Apple TV 2 i 3 generacji, a odróżnia je jedynie biały kolor obudowy i zestaw złączy z tyłu oczywiście pozbawiony HDMI. Mamy za to oprócz portu zasilania, dwa gniazda Ethernet, port USB oraz złącze mini Jack. Pierwszy port Ethernet służy do podłączenia Internetu, a do drugiego możemy podłączyć dowolne urządzenie na przykład odbiornik TV. Urządzenie pełni przede wszystkim rolę małego routera lub Access Pointa i rozsiewa doprowadzony sygnał za pośrednictwem fal Wi-Fi. USB umożliwia podłączenie kompatybilnej drukarki, czego jednak nie udało mi się nigdy skonfigurować z moim modelem, a dysków niestety nie obsługuje. Najciekawsze w tym urządzeniu jest jednak złącze mini jack, które potrafi wysyłać zarówno analogowy, jak i cyfrowy sygnał audio. W przeciwieństwie do Apple TV 3 generacji AirPort dostał aktualizację do AirPlay 2, dzięki czemu możemy go podłączyć do dowolnego wzmacniacza lub miksera, wzbogacając je niejako w tę funkcjonalność. Zatrzymam się na moment przy tym cyfrowym wyjściu za pośrednictwem złącza mini jack, bo nie jest to rozwiązanie często spotykane. Umożliwia ono bowiem obsługę typowego sygnału analogowego o całkiem niezłej jakości, dzięki wbudowanemu wysokiej klasy przetwornikowi DAC, ale gdy dokupimy odpowiedni kabel lub przejściówkę to możemy skorzystać z dobrodziejstw sygnału cyfrowego i przesłać go do wzmacniacza za pomocą optycznego kabla z wtykiem TosLink. Zapewni to najwyższą możliwą jakość z wykorzystaniem przetworników naszego sprzętu audio.

Po aktualizacji do macOS Monterey komputery Mac również współpracują z AirPlay. W systemie operacyjnym Apple umieściło serwer tej usługi. Pozwala on wykorzystać wyświetlacz oraz głośniki wbudowane w komputer Mac do odtwarzania piosenek oraz filmów. Aby skorzystać z tej funkcji należy ją włączyć, wykonując kolejno poniższe kroki::

  • Wybierz na Macu polecenie menu Apple, Ustawienia systemowe, kliknij w Ogólne na pasku bocznym, a następnie kliknij w AirDrop i Handoffpo prawej.
  • Włącz Odbiornik AirPlay. Kliknij w menu podręczne AirPlay może używać, a następnie wybierz, czyje urządzenia mogą przesyłać strumieniowo zawartość na tego Maca przy użyciu AirPlay.
  • Włącz “Wymagaj hasła”, wprowadź hasło w polu tekstowym, a następnie kliknij w OK.

Niestety rozwiązanie to działa jedynie z wybranymi komputerami Mac, które otrzymały aktualizację do macOS Monterey, a listę wspieranych modeli można również znaleźć na stronach supportu Apple.

Nadajnikiem muzyki bezprzewodowo poprzez AirPlay może być już każde urządzenie z systemem iOS, iPadOS, TVOS i oczywiście MacOS. Wystarczy wywołać centrum sterowania i wybrać, gdzie ma zostać wysłany dźwięk z urządzenia. Klikamy w tym celu „Dźwięk AirPlay” i zaznaczamy na liście pożądane głośniki. W podobny sposób możemy tego dokonać na zablokowanym ekranie. Regulacja głośności dotyczy wówczas całej grupy i wszystkich zaznaczonych głośników, zaś jeżeli chcemy regulować głośność oddzielnie dla każdego pomieszczenia, to ponownie w centrum sterowania musimy kliknąć tym razem w nazwę przypisaną tej grupie i, po jej rozwinięciu, regulować każdy głośnik z osobna.

Wybrane aplikacje posiadają również wbudowaną dedykowaną kontrolkę. Najlepiej działa to oczywiście z systemową aplikacją muzyka i usługą Apple Music. Dawniej na komputerach Mac funkcja ta była zaimplementowana w programie ITunes.

O Sonos raz jeszcze

Jak już wspomniałem o głośnikach Sonos pisaliśmy i rozmawialiśmy nie raz. Dlatego tym razem skupię się na dwóch mniej popularnych produktach tej firmy i niedawno uruchomionej usłudze Sonos Voice Control. Pominę też omawianie zalet systemu Sonos w postaci świetnie dostępnej dla niewidomych aplikacji mobilnej i dużego wyboru głośników. Przemilczę też ich największą wadę, jaką pozostaje cena, która w czasach inflacji i wysokiego kursu dolara nie zachęca do wyposażenia się w pełen zestaw do nagłośnienia całego domu.

Warto jednakże przypomnieć, że jeżeli chodzi o multiroom, firma Sonos to światowy potentat. Posiada ona w swojej ofercie aż trzy różnej wielkości soundbary, dwa subwoofery, dwa głośniki sieciowe One i Five oraz dwa fantastyczne głośniki przenośne Roam i Move. Oprócz tego współpracuje z Ikeą, oferując wspólnie głośniki Symfonisk. Celowo nie wymieniłem wersji SL głośników Roam i One, bo multiroom to również sterowanie głosowe, a modele te pozbawione są mikrofonów. Te zaś są niezbędne do korzystania z niedawno zaprezentowanego asystenta o nazwie Sonos Voice Control.

Nie jest to wprawdzie klasyczny inteligentny asystent jak SIRI czy Google Assistant i nie odpowie nam na pytanie, kto jest prezydentem USA, ani ile lat ma Oprah Winfrey, ale za to oferuje nam całkiem komfortowe sterowanie odtwarzaniem na głośnikach Sonos. Pewnie od razu zapytacie, czy po polsku, ale niestety podobnie jak w przypadku wcześniej wymienionych asystentów, odpowiedź brzmi nie i pozostaje nam język angielski. Komendy są jednak na tyle proste, że każdy może się ich nauczyć i skorzystać z oferowanych możliwości.

Najczęściej wykorzystywanym poleceniem będzie zapewne “Play music”, rozpoczynające odtwarzanie ostatnio słuchanej muzyki. Możemy też wykorzystać jego modyfikacje jak “Play something else” czy “Play playlist” z nazwą playlisty, którą najlepiej nadać sobie po angielsku. Świetnie działa również sterowanie odtwarzaniem poleceniami “Skip forward” czy “Next song”.

Niezwykle przydatne bywają “Volume Up” i “Volume Down”, ale moimi ulubionymi stały się polecenia służące do grupowania głośników i sterowania odtwarzaniem w poszczególnych strefach. Wystarczy powiedzieć “Join to” i podać nazwę innego z głośników odtwarzającego właśnie dźwięk, by oba zaczęły grać to samo. Uniwersalne “Play everywhere”, jak nie trudno się domyślić, rozpocznie odtwarzanie na wszystkich głośnikach Sonos w domu, a komenda “Stop” zatrzyma odtwarzanie w bieżącej grupie. Zestawienie wszystkich komend można znaleźć na stronie producenta. Każde polecenie, podobnie jak w przypadku innych asystentów należy poprzedzić frazą wywołującą nasłuchiwanie i jak nietrudno się domyśleć tym razem jest to “Hey Sonos”. Być może ktoś powie, ale po co mówić do głośnika, jeśli można podejść i go po prostu włączyć. Dla mnie to jednak niesłychana wygoda, gdy podczas porannej obsługi ekspresu do kawy mogę bez odrywania rąk powiedzieć “Hey Sonos join to Sonos beam”, by mój Sonos Move w kuchni zaczął grać wraz z soundbarem w sypialni ustawionym na automatyczne odtwarzanie radia o 7 rano.

Pierwszym z produktów, o których wspomniałem na wstępie jest Sonos Port, pełniący podobną rolę co w ekosystemie od Apple AirPort Express. Jest to bowiem niewielkie prostokątne urządzenie w kolorze czarnym, wykonane z matowego plastiku. Służy ono przede wszystkim do rozbudowania posiadanego wzmacniacza o funkcje sieciowe od Sonos. Można go podłączyć do posiadanego sprzętu zarówno analogowo za pomocą interkonektu cinch-cinch, jak i za pomocą cyfrowego przewodu koncentrycznego, tzw. coaxial. Urządzenie posiada ponadto gniazda wejściowe, umożliwiające podłączenie na przykład odtwarzacza CD i puszczanie z niego muzyki w obrębie systemu Sonos, a także wyjście wyzwalające trigger 12V, pozwalające na zdalne włączenie niektórych wzmacniaczy. Port widziany jest w aplikacji Sonos tak samo jak każdy inny głośnik, nie posiada jedynie mikrofonu i obsługi za pomocą asystenta, ale można nim sterować za pośrednictwem pozostałych głośników.

Drugi ciekawy produkt to Sonos AMP, będący nieco większą skrzynką niż Port i wyposażony tym razem w wzmacniacz, mogący zasilić całkiem duże kolumny pasywne. Posiada on końcówki mocy w klasie D, będące w stanie napędzić jednocześnie nawet dwie pary głośników, co daje jeszcze większe możliwości, jeżeli chodzi o budowę systemu wielopokojowego. Na jego tylnym panelu znajdziemy również wejście analogowe na wtykach cinch, jak i złącze HDMI, dzięki czemu możemy wykorzystać Sonos AMP do poprawy dźwięku z telewizora, a z głośnikami tylnymi One stworzyć namiastkę kina domowego.

Oba urządzenia nie posiadają na obudowach żadnych przycisków ani pokręteł do sterowania ich pracą. Wszystko odbywa się za pośrednictwem aplikacji. Nie są to również raczej urządzenia, które chcielibyśmy eksponować w salonie i najczęściej zostaną ukryte, by dyskretnie zaopatrywać nasz wzmacniacz lub bezpośrednio głośniki w dźwięk, a my będziemy mieli styczność jedynie ze świetną aplikacją.

To właśnie niezawodne działanie urządzeń Sonos bez kabli i dobrze zaprojektowana aplikacja sprawiły, że produkty te stały się tak popularne na całym świecie. Zapewniają one zgodność z najpopularniejszymi serwisami muzycznymi jak Spotify czy Tidal i opisywanym wyżej protokołem od Apple AirPlay 2.

HEOS i inni

Po sukcesie marki Sonos inni producenci z branży audio również postanowili rozwijać swoje systemy multiroom w wersji bezprzewodowej. Najbardziej znane rozwiązania tego typu to HEOS od Denona, MusicCast od Yamahy czy autorski system firmy Audio Pro. Z tymi dwoma ostatnimi nie miałem dotychczas do czynienia, więc trudno mi powiedzieć, jak działają, ale opinie o MusicCast w aspekcie jego użyteczności z technologiami asystującymi wyrażane przez niewidomych użytkowników są raczej pozytywne.

Ja natomiast od niedawna za sprawą wymiany amplitunera kina domowego na nowszy model stałem się użytkownikiem systemu HEOS. Niestety mam co do niego bardzo mieszane uczucia za sprawą aplikacji na system iOS, która wprawdzie jest dostępna, ale ma nieco ograniczoną funkcjonalność. Zdarzają też się w niej przyciski zaetykietowane po angielsku jak “Now playing control” czy “Navbar Icon Info”, o “Setttings” zamiast ustawień, nie wspominając. Nie są to jednak niedogodności uniemożliwiające korzystanie z aplikacji. Bez problemu udało mi się założyć w niej konto HEOS i aplikacja od razu wykryła mój amplituner oraz dokonała automatycznej aktualizacji jego oprogramowania wewnętrznego HEOS. Jej menu jest stosunkowo proste i składa się jedynie z trzech zakładek w dolnym pasku: “Pomieszczenia”, “Muzyka” i “Teraz odtwarzane”, które logicznie grupują najczęściej wykorzystywane funkcje.

Umożliwia ona podstawowe sterowanie urządzeniem, takie jak wybór źródła, włączenie strefy ZONE, czy regulacja głośności w poszczególnych pomieszczeniach. Bardzo przyjemnie dodaje się też stacje radiowe z katalogu Tune-In do ulubionych HEOS, gdzie możemy je posortować i sprawnie się pomiędzy nimi przełączać. Gdy odpalimy playlistę, możemy przechodzić po utworach również pilotem zdalnego sterowania od amplitunera.

Łyżką dziegciu w tej beczce miodu stała się usługa Apple Music, której jestem subskrybentem. Niestety nie można z niej korzystać tak wygodnie jak w przypadku Sonosa z uwagi na zabezpieczenia DRM. Pozostaje nam odtwarzanie za pomocą AirPlay, bo z poziomu aplikacji HEOS w sekcji “Ten iPhone”, mimo widzianej całej biblioteki odtworzymy tylko pliki wgrane do telefonu po kablu. Brakuje mi też możliwości ustawienia alarmów i wyłącznika czasowego jak w aplikacji Sonosa.

 

 

Zdaję sobie sprawę, że temat odtwarzania wielostrefowego muzyki multiroom to temat bardzo niszowy. Nie każdy dysponuje odpowiednią przestrzenią w domu, by w ogóle takiego systemu potrzebował, a gdy chcielibyśmy za jednym zamachem nagłośnić kilka pomieszczeń to ceny urządzeń też nie zachęcają. Zarówno Denon, jak i Yamaha to marki audio klasy premium, których urządzenia do tanich nie należą. Sprzęt Apple i Sonos to z kolei mocno zamknięte ekosystemy, z których ciężko się wycofać, gdy kupimy już kilka urządzeń.

Ja nagłośnienie w swoim mieszkaniu budowałem przez kilka lat w wielu etapach i stanowi ono wypadkową trzech różnych systemów multiroom oraz połączeń pomiędzy nimi. Wszystkie te urządzenia łączy AirPlay, z którego mi, jako użytkownikowi urządzeń Apple, najwygodniej jest skorzystać, wybierając w centrum sterowania, gdzie ma być odtwarzana muzyka. Działa to zarówno na iPhone, Macu czy Apple TV, a głośniki mogą być wybierane pojedynczo lub łączone w grupy.

Z kolei Sonos to w moim przypadku system niemal bez obsługowy. Sam rozpoczyna i kończy odtwarzanie moich ulubionych stacji radiowych, zależnie od pory dnia, a ja w zależności od potrzeb steruję nim za pomocą głosu, wybierając pomieszczenia i sterując głośnością w wybranej strefie. Z zestawem kina domowego zgodnego z HEOS integrują te dwa ekosystemy urządzenia takie jak AirPort Express i Sonos Port. W moim domowym biurze grają sobie w tle HomePody Mini, w sypialni budzi mnie Sonos, a w salonie wysokiej jakości dźwiękiem zawiaduje amplituner Denon. Wszystkimi nimi mogę sterować głosem, z poziomu telefonu, a nawet zegarka i łączyć je ze sobą nawzajem.

To wszystko sprawia, że mogę wypełnić cały dom dźwiękiem i niezależnie, co robię, słuchać muzyki i stacji radiowych w każdym pomieszczeniu. Bardzo mi taki sposób słuchania w ostatnim czasie przypadł do gustu. Wszystkich entuzjastów dobrego dźwięku zachęcam do zainteresowania się systemami multiroom, bo sprawiają one, że zmieniamy nasze nawyki w słuchaniu, a otoczeni zewsząd ulubioną muzyką czujemy się po prostu lepiej.

Radosław Morawski

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top