Logo Tyfloświat

[fot. Adam Brokes, Zdjęcie przedstawia nietoperza]
13 grudnia 2008 roku w Szkole Integracyjnej przy Nowym Świecie w Warszawie odbył się organizowany przez Fundację Vis Maior pokaz sprzętu rehabilitacyjnego dla osób niewidomych. Goście z Wielkiej Brytanii przedstawili przywieziony przez siebie K-Sonar. Jest to urządzenie pozwalające osobie niewidomej na rozpoznawanie przestrzeni i identyfikowanie przeszkód, o których urządzenie informuje użytkownika za pomocą sygnałów dźwiękowych.
Według starożytnych Rzymian nietoperz odpędzał nieszczęścia. W Grecji i niektórych częściach Afryki symbolizował czujność, a według Homera wchodziła w niego po śmierci dusza ludzka. To są wierzenia różnych ludów i różnych czasów związane z tymi latającymi ssakami. Trudno o weryfikowalne wierzenia. Jedno, co nie ulega dziś kwestii, choć stwierdzono to dopiero w 1941 roku, nietoperze wykorzystują echolokację. Echolokacja, której używają te ssaki, polega na wysyłaniu przez nie ultradźwięków, które odbite od przeszkód czy zdobyczy, wracają jako echo do ucha, informując je o świecie zewnętrznym. Zakres emitowanych przez nietoperze sygnałów echolokacyjnych to 11 kHz do 212 kHz.
DLACZEGO „K”
Konstruktorem urządzenia jest dr Leslie Kay, który ma już za sobą kilkudziesięcioletnie doświadczenie w dziedzinie badań nad echolokacją. W latach 50-tych XX wieku, a był to okres Zimnej Wojny, pracował jako naukowiec dla Marynarki Brytyjskiej. Zajmował się w owym czasie podwodną technologią sonarową wykorzystującą fale dźwiękowe oraz procesy nerwowe w celu odszukiwania zanurzonych obiektów takich, jak okręty podwodne, torpedy i miny.
Przełom w jego pracach nastąpił w 1959 roku, gdy, w jednej z większych szkół dla niewidomych, Królowa Matka uroczyście otworzyła basen pływacki. Dr Kay zaczął się wówczas zastanawiać, w jaki sposób niewidome dzieci będą mogły znaleźć drogę w dużym basenie. Wykorzystując swoje militarne doświadczenia, postanowił zbudować dźwiękowe urządzenie, umożliwiające niewidomym dzieciom orientację w basenie pływackim. Od tego czasu zajmuje się umożliwianiem niewidomym „widzenie dźwiękiem”.
Potem przyszło zainteresowanie i badania nad echolokacją u nietoperzy. Stwierdził, że wykorzystują one raczej szerokie pasmo ultradźwięków niż pojedyncze impulsy dźwiękowe. Doktor Kay porzucił badania nad urządzeniami podwodnymi i skupił się na konstruowaniu urządzenia, które niczym latarka rozświetlałoby drogę poprzez analizowanie dźwięków odbitych od różnych przedmiotów. Jego praca zaowocowała, w 1965 roku, budową urządzenia o nazwie Sonic Torch. Było to pierwsze komercyjne zastosowanie ultradźwiękowej echolokacji w powietrzu i pierwsze elektroniczne tego typu urządzenie przeznaczone dla osób niewidomych.
Następną konstrukcją było ultradźwiękowe urządzenie dla niewidomych dzieci przypominające wyglądem okulary, które dostarczało informacje do obu uszu użytkownika. Pracując na Wydziale Elektrycznym Uniwersytetu Canterbury w Nowej Zelandii, ustalił szerokość wykorzystywanego pasma częstotliwości ultradźwięków oraz zakres kąta, jaki miały omiatać. Skojarzył to z badaniami nad dostarczaniem informacji dźwiękowej do obu uszu i w ten sposób zrealizował swoje, wydawałoby się niemożliwe odkrycie – obuuszny przewodnik dźwiękowy Sonicguide. Sonicguide był z powodzeniem produkowany i wykorzystywany do lat 90-tych. Wielu niewidomych posługiwało się nim przez ponad 30 lat. Technologia jednak poszła na przód i w roku 1993 dalsza produkcja tego urządzenia przestała być opłacalna.
[fot. Jack Horst, Zdjęcie przedstawia nietoperza wiszącego na drzewie. Podpis: Zmysł echolokacji, którym posługują się nietoperze, zainspirował konstruktora K-Sonara]
Wykorzystując wieloletnie doświadczenia oraz nowoczesną niskokosztową technologię, w 2003 roku Leslie Kay opracowuje swoje najnowsze urządzenie K-Sonar. Dzięki miniaturyzacji w urządzeniu zastosowano, sugerowane już w latach 70-tych, połączenie białej laski i dźwiękowej latarki. Producentem aparatu jest nowozelandzka firma Bay Advanced Technologies, w skrócie BAT (z języka angielskiego – nietoperz).
JAK DZIAŁA K-SONAR
Jak działa K-Sonar częściowo już wiemy, przyglądając się historii jego powstania. Teraz przyjrzyjmy się dokładniej samemu urządzeniu.
Urządzenie jest niewielkie, rozmiarami przypomina nieco większy telefon komórkowy. Jeden koniec urządzenia posiada wyraźnie wyróżniony ekran z drobnej siateczki. To tutaj znajduje się czujnik ultradźwiękowy. Na przeciwległym końcu urządzenia umieszczono gniazdo słuchawkowe typu Jack. Słuchawki są oczywiście obuuszne, na delikatnym pałąku, bez jakichkolwiek muszli zakrywających małżowiny uszne. Producent zapewnia, że takie właśnie słuchawki nie powodują odcięcia użytkownika od naturalnych dźwięków otoczenia. Co więcej, zdaniem wielu użytkowników, dźwięki z sonaru nawet polepszają interpretację dźwięków otoczenia, gdyż zmuszają użytkownika do bardziej uważnego analizowania docierających do niego sygnałów. Podczas pokazu, w to samo gniazdo, zamiast słuchawek, został wpięty niewielki głośniczek zawieszony na szyi testującej urządzenie osoby. K-Sonar nie posiada żadnego specjalnego włącznika. Urządzenie zaczyna działać zaraz po podłączeniu słuchawek i przestaje być aktywne po wyciągnięciu ich wtyczki z gniazda. W dolnej części urządzenia znajduje się gniazdo do podłączenia, wchodzącego w skład zestawu, zasilacza do ładowania wewnętrznych akumulatorów. Określenie, gdzie jest „góra”, a gdzie „dół” urządzenia, jest o tyle, łatwe, że wyposażone jest ono w uchwyt do mocowania na białej lasce. Uchwyt ten wygląda jak rozcięta rurka, obręcz, którą nasuwa się na laskę i przesuwa w kierunku rączki do momentu, w którym urządzenie zaciśnie się i ustabilizuje. Podłączenie zasilacza sygnalizowane jest specjalnym dźwiękiem. Producent zaleca, aby ładowanie odbywało się przez całą noc tak, aby przyrząd nadawał się do całodziennej pracy. Wewnętrzne akumulatorki powinny wystarczyć na blisko dwa lata pracy. Po tym czasie wymagają wymiany w serwisie.
[fot. Henryk Lubawy, Zdjęcie przedstawia użytkownika z zawieszonym na szyi głośniczkiem, trzymającego w reku K-Sonara. Podpis: K-Sonar jest wielkości telefonu komórkowego i można go używać po prostu trzymając urządzenie w dłoni]
Po lewej stronie obudowy, tuż przy czujniku sonaru, znajduje się przycisk, którym określamy zasięg jego działania. Jego przyciśnięcie powoduje przełączenie ze standardowego, zalecanego dla bardziej wprawnych użytkowników, dystansu około 5 metrów na dystans zalecany dla początkujących, czyli około 2 metry.
Po włączeniu urządzenia i ewentualnym ustaleniu dystansu, na jaki będzie penetrowana przez sonar przestrzeń, pozostaje jeszcze wyregulowanie poziomu głośności, dochodzących ze słuchawek, dźwięków. Służą do tego dwa przyciski.
K-Sonar może być używany na białej lasce lub jako samodzielne urządzenie przenośne, trzymane w ręce przez niewidomego.
PODCZAS POKAZU
[fot. Henryk Lubawy, Zdjęcie przedstawia Debie Platt i Rafała Charłampowicza podczas pokazu. Podpis: Debie Platt i Rafał Charłampowicz, w charakterze tłumacza, rozpoczynają pokaz K-Sonara]
Urządzenie zaprezentowała p. Debie Platt z brytyjskiej firmy DDaware Ltd., która zajmuje się dystrybucją K-Sonara.
Po krótkim wykładzie wprowadzającym, podczas którego dowiedzieliśmy się, że niewidomi wykorzystują urządzenie nawet do samodzielnej jazdy rowerem, o czym oczywiście nikt nie mógł się przekonać, bo, chyba ze względu na porę roku, rowerzystów, w tym gronie, zabrakło, zebrani goście mogli osobiście zapoznać się z funkcjonalnością aparatu. Otrzymywali Sonar do ręki, a na szyi zawieszano im głośniczek, z którego były emitowane dźwięki, tak, aby pozostali zebrani mogli śledzić w ten sposób przeprowadzane eksperymenty. Należy jednak zaznaczyć, że bez słuchawek nie można uzyskać pełnej informacji o strukturze przestrzeni. Szczególnie trudne jest określenie kierunku lewo – prawo. Z głośnika dobywały się charakterystyczne dla urządzenia dźwięki wysokie, gdy przeszkoda znajdowała się daleko, i coraz niższe, gdy testujący zbliżał się do analizowanego obiektu. Ponadto dźwięk był zróżnicowany z powodu struktury obiektów, od których się odbijał, co pozwalało dokładniej określić, z jakiego typu obiektem mieliśmy do czynienia. Dźwięk czysty to obiekt twardy i zwarty, natomiast dźwięk „chropowaty” świadczy, że nie wszystkie fale są odbijane, a badany obiekt w większym lub mniejszym stopniu pochłania je, czyli jest miękki, puszysty bądź krzaczasty. Testujący podejmowali również próby ustalenia, jak daleko jest do sufitu czy odnalezienia długiej, acz stosunkowo cienkiej, w tym przypadku była to biała laska, przeszkody na wysokości twarzy.
Pokaz dostarczał również możliwości wymiany doświadczeń z osobami, które miały już wcześniej możliwość korzystania z tego urządzenia. Szczególnie ciekawe były relacje Rafała Charłampowicza, który testował K-Sonar na terenie kampusu Uniwersytetu Gdańskiego.
WRAŻENIA PO POKAZIE
Po pokazie znalazłem na liście dyskusyjnej różne opinie: od entuzjastycznych do stwierdzenia, że jest to zabawka, na którą nie warto wydawać pieniędzy, że słuch całkowicie wystarczy.
Z pewnością osoba wyrażająca się w ten sposób ma racje choćby ze względu na to, że słuchem posługuje się przez kilkadziesiąt lat swojego życia, natomiast z urządzeniem miała do czynienia przez kilkanaście minut. Czy w takim czasie można w pełni zapoznać się z jego walorami? Jest to temat na zupełnie inną dyskusję poświęconą prezentowaniu urządzeń rehabilitacyjnych niepełnosprawnym. Temat z pewnością bardzo szeroki; ograniczę się jednak do kilku uwag dotyczących jedynie K-Sonara.
Z jednej strony mamy nie całkiem zadowolonego niewidomego z jego kilkudziesięcioletnim doświadczeniem życiowym, bez jakichkolwiek urządzeń technicznych wspierających poruszanie się, a z drugiej strony już kilkudziesięcioletnie doświadczenie konstruktora i wielu niewidomych użytkowników.
[fot. Henryk Lubawy, Zdjęcie przestawia K-Sonar trzymany w ręce. Podpis: Urządzenie jest wyposażone w uchwyt do mocowania go na lasce]
Po dokładniejszym zapoznaniu się z informacjami na temat K –Sonara, zawartymi w dokumentacji, okazuje się, że producent proponuje specjalną metodykę nauki posługiwania się tym urządzeniem. Kilkadziesiąt zaproponowanych ćwiczeń rozpoczyna się od sonarowej penetracji pustego stołu, przy którym siedzi ćwiczący. Nie jest on wówczas w żaden sposób narażony na stres spowodowany przemieszczaniem się, a na stole stopniowo pojawiają się kolejne przedmioty, które trzeba zlokalizować. Takim przedmiotem może być np. butelka. Początkowo, ćwiczący ma za zadanie, trzymając ją, a więc wiedząc, gdzie jest, lokalizować ją kierując sonar z różnych kierunków. W kolejnym ćwiczeniu, K-Sonar ma być skierowany w jeden punkt, natomiast trzymana w ręce butelka ma być przesuwana po stole. W ten sposób powstają u ćwiczącego skojarzenia słyszanego dźwięku z przestrzenią, którą jest w stanie sam doświadczyć. Potem na stole może się pojawić np. pięć butelek, które należy policzyć. Następnie butelki zostają zastąpione walcami o podobnych do nich wymiarach, lecz wykonanych z różnych materiałów. Na tyle różnych, że w różny sposób odbijają ultradźwięki, co jest słyszane jako zróżnicowanie dźwięku w słuchawkach K-Sonara. Gdy ćwicząca osoba zrozumie, jak doświadcza takich pojęć przestrzennych, jak „blisko”, „daleko”, „z prawej strony”, „z lewej strony”, „góra”, „dół” oraz będzie potrafiła rozróżnić strukturę analizowanych obiektów, przechodzi się do ćwiczeń terenowych w większej przestrzeni. Przestrzeń ta jest stopniowo zapełniana różnymi obiektami, a ćwiczenia, na końcowym etapie, przeprowadza się w hałasie miejskim. Uwieńczeniem szkolenia jest odnajdywanie włącznika do świateł na słupku sygnalizatora na przejściu dla pieszych.
Takie stopniowe wprowadzanie w świat przestrzeni, której można dotknąć przy pomocy dźwięków K-Sonara, ma za zadanie wytworzyć w umyśle użytkownika przestrzenną mapę, kształtowaną przez słyszane dźwięki.
Wady i zalety K- Sonara będziemy mogli ocenić, gdy to, mogące kosztować około trzy tysiące złotych, urządzenie pojawi się w dystrybucji w naszym kraju. Czy jednak użytkownicy będą mogli skorzystać z odpowiedniego szkolenia?
[fot. Lawrence Euteneier, Zdjęcie przestawia Lawrence’a w łódce. Podpis: K-Sonar jest jednym z urządzeń wspomagających niewidomego Lawrenca Euteneiera w łowieniu ryb]
*Autor jest samodzielnym specjalistą ds. sprzętu i oprogramowania wspomagającego dla osób niepełnosprawnych z uszkodzeniem narządu wzroku na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, konsultantem wielu działań w zakresie technologii dostępowych dla osób niewidomych.

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top