Logo Tyfloświat

I. Cyfroświat na wyciągnięcie ręki.

Nie spotkałem jeszcze osoby niewidomej, która twierdziłaby, że nowe technologie nie są dla nas prawdziwym zbawieniem. Mam wrażenie, iż nowinek technologicznych wyczekujemy z zapartym tchem. Każda konferencja Apple jest śledzona niemalże z wypiekami na twarzy. Podobnie rzecz się ma z prezentującą nowinki firmą Google czy targami sprzętu specjalistycznego. Na temat nowych funkcji systemu ios w kontekście dostępności dyskutuje się na listach mailingowych, w social mediach oraz na komunikatorach głosowych. Temat dominacji androida nad systemem giganta z Cupertino urasta do rangi popularnych niegdyś rozważań o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Grono entuzjastów aplikacji do nawigacji stale rośnie, a popularność mobilnych programów ocr bije wszelkie rekordy.
Niedługo pewnie będzie można zaryzykować stwierdzenie, że niewidomi to najlepiej scyfryzowana grupa polskiego społeczeństwa. Z dumą nosimy w kieszeni nie tylko cały atlas świata, czytaj: mapy google, zaklęte w apple pay lub google pay pieniądze, ale także dyskografie ulubionych zespołów i cały arsenał książek. I to wszystko w płaskim urządzeniu o niewielkich wymiarach. Idealnie płaskim niemalże. My, którzy jeszcze do niedawna nie wyobrażaliśmy sobie życia bez pisma wypukłego, a jego wynalazcę gotowi bylibyśmy, gdyby to było tylko możliwe, nominować do nagrody Nobla!
Kiedy już wrócimy do domu i wyjmiemy z kieszeni całą swoją cyfrową egzystencję, oczywiście umieszczając ją na poczesnym miejscu, a nie gdziekolwiek, bo wszak się nie godzi, to aby umilić sobie czas, wydajemy głosową komendę, a bezprzewodowy głośnik, sprzężony z kolumnami hi fi, uruchamia ulubioną muzykę. W gadającym komputerze lub laptopie możemy bez trudu zaistnieć w social mediach, bo jesteśmy pełnoprawnymi, niewykluczonymi obywatelami kontynentu Internet, a facebook to nam nawet zdjęcia opisze![1] Paroma klepnięciami w klawisze zrobimy zakupy w Tesco, zdobędziemy powieść ulubionego autora i skorzystamy z wirtualnej książki kucharskiej.
Przed snem wypada jeszcze sprawdzić na smartwatchu, czy dzienny limit kroków został wykonany, a rzucone przez znajomych wyzwanie zrealizowane z nawiązką, a potem już tylko do łóżka, gdzie czekają najzwyklejsze niestety kołdra i poduszka. Żeby jednak nie było tak prozaicznie to nasz sen będzie stale monitorowany przez opaskę lub zegarek, abyśmy nie daj Boże nie opuścili cyfroświata.[2] Jeszcze tylko krótkie: „dobranoc siri” lub „dobranoc google”, a potem można już zamknąć system.
Enter.

II. Przeistoczyć archaizmy.

Na tę białą laskę to się już patrzeć nie da! Proste toto, zwykłe, banalne, prozaiczne. Żadnego systemu operacyjnego, żadnego udźwiękowienia, zwykły kij, aż wstyd.
A gdyby tak ją udoskonalić? Może wibrująca rączka, ostrzegająca o przeszkodach? To byłoby coś! Może jakiś czujniczek na blue tooth? No, pomysł super! Jak już to zadziała, to stąd tylko jeden krok do sparowania ze smartfonem! Tu zaś możliwości wydają się być nieograniczone! Może dałoby się sprzęgnąć ją z mapami google? Jeśli nie, to niech ktoś stworzy dedykowaną aplikację! Nie mówcie, że się nie da! W XXI wieku się nie da? Nie takie rzeczy wymyślano! Raz dwa biała laska zaprowadzi do sklepu, na dworzec PKP czy przystanek autobusowy. Jak ktoś się tam dobrze postara, to i da się tak sprawę rozwiązać, że w Biedronce, Lidlu czy Auchan dzięki białej lasce dotrzemy do odpowiednich półek. Proszę bardzo, tu środki czystości, tu alkohole, tu cukier i mąka, a tu owoce. Wystarczy tylko pogadać o dostępności z odpowiednimi organami, a potem przepchnąć sprawę. Parę jakichś czujników na blue tooth i załatwione! Dylemat „Muszynianka” to czy „Kinga pienińska” rozwiąże za nas asystent głosowy.
Melodia przyszłości? Nie, wiele z powyższych pomysłów doczekało się już prototypów. To ostatnie to słowo klucz. Zwykłych typów nie ma. Same proto.[3]
Niby czemu?
Lepsze jest wrogiem dobrego?
A miało być tak pięknie…

III. Nieuk Siri.

Od jakiegoś czasu posiadacze urządzeń z systemem android mogą z wyższością spoglądać na fanów sprzętu z nadgryzionym jabłkiem w logo. Głosowy asystent google włada już językiem polskim. Można go poprosić o zapisanie czegoś w kalendarzu, zapytać o godzinę lub pogodę, polecić wytyczenie trasy z punktu A do punktu B, a nawet pośmiać się z opowiedzianego przez niego dowcipu. Siri wciąż jest niedouczona. Może i poliglotka, ale po naszemu ni w ząb? Posiadacze urządzeń marki Apple wyłuskują z sieci strzępki informacji na temat spolszczenia siri. Gdzieś odkryto jakieś sugestie, w jakichś bibliotekach systemowych zauważono pliki z językiem polskim, ktoś znalazł ślady świadczące o tym, że to tuż tuż, ale pewności nie ma. Gruchnęła facebookowa wieść, rozniosło się po twitterze, parę filmików na you tube może świadczyć o wielkich przygotowaniach, a więc święty Graal niebawem zostanie odnaleziony! Cóż, Google wyprzedziło Apple, ale co tam! Najważniejsze, że wkrótce będzie można z Siri pogaworzyć w cywilizowanym języku! Prawdziwy przełom, epokowa data, wiekopomna chwila![4]

IV. Wirus w systemie.

Smartfonowe szaleństwo to nie lada problem! Ludzie zamiast patrzeć przed siebie, wbijają nosy w ekrany. Epidemia wirusa wywołującego chorobę, która przekształca homo sapiens w homo smartfonus rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie! Zjawisko zostało dostrzeżone. W niektórych miastach, np. w Warszawie, powstały specjalne ścieżki, podobne do rowerowych, po których poruszać się mogą jedynie smartzoombie.[5] Gdzieś pracuje się nad specjalną aplikacją na telefony. Ma ona ostrzegać zapatrzonych w ekrany telefonów ludzi ze słuchawkami w uszach, że na przejściu dla pieszych świeci się czerwone światło. System ma wychwytywać szum nadjeżdżających pojazdów i przekazywać go do słuchawek. Ktoś wpadł na pomysł sygnalizacji świetlnej zawieszonej bliżej poziomu chodnika. Miałaby być lepiej widoczna przez ludzi z głowami pochylonymi nad smartfonami.[6]
Że niby to nie o niewidomych? Że my nie patrzymy w ekrany idąc ulicą?

V. Prehistoria.

Dawno, dawno temu nie było ani screenreaderów, ani smartfonów, ani orionów, ani braille sensów. Książki można było czytać brajlem lub wypożyczać na kasetach magnetofonowych. Kaseta to taki archaiczny nośnik, gdyby ktoś z Czytelników nie wiedział. Protoplasta dyskietek, które też już pochłonęła przeszłość. Do biblioteki PZN najlepiej było udać się z plecakiem. Oczywiście na jedną książkę wystarczała reklamówka, ale wytrawni bibliofile nie zadowalali się pojedynczymi tytułami. Internet w owym czasie stanowił tajemniczą wyspę, do której dostęp mieli tylko nieliczni. Tramwaje ani autobusy nie zapowiadały przystanków. GPS był wykorzystywany wyłącznie przez wojsko, więc siłą rzeczy cywile mogli o nim tylko poczytać. Szczytem marzeń był udźwiękowiony DOS. Windows to jeszcze za wysokie progi dla czytników ekranu.
Że niby lepiej nie wspominać?

VI. Apokalipsa.

Czasami mam wrażenie, że postęp techniczny oznacza regres ludzki. Oczywiście, że nie na każdej płaszczyźnie. Ktoś puka… Oj, może to nowa funkcja ios lub androida? Ech, nie, to tylko sąsiad przyszedł pogadać. Szkoda. Człowiek staje się więźniem technologii. Orwell nie miał racji. Jego „Rok 1984” był nietrafioną wizją, a przynajmniej nie co do relacji międzyludzkich. Nikt nas nie musi inwigilować. Wystarczy, że poczyta się social media. Temu urodziło się dziecko, tamten był w Tajlandii, ten ma takie przekonania polityczne, a ów takie religijne, ten kupił sobie nowy samochód, a tamten psa. Każdy ma w smartfonie kamerę. Można kręcić wszystko i wszystkich. Po co Wielki Brat? Sami siebie wystawiamy na pokaz. Pochłania nas nie orwellowski Big Brother, lecz stevejobowski lub billgatesowski cyfroworld.
Wystarczy odciąć prąd i wszystko runie.

VII. Samowystarczalni.

Znam osoby ociemniałe, które nie nauczyły się alfabetu Braille’a. Po co? Jest smartfon, aplikacja ocr, komputerowy screenreader, asystent głosowy, audiobooki i ebooki. Po co komu wypukły alfabet? Nazwę leku przeczytam telefonem.
Kto by teraz kląskał? To bez sensu. Tym bardziej, że w jednym uchu słuchawka od nawigacji. Aplikacja prawdę ci powie. Na co komu audiolokacja? Nie ma co się wysilać. Głos google prowadzi jak po sznurku!
Czy nie umyka nam gdzieś drugi człowiek? Czy w szumie cyfrowych bajtów potrafimy jeszcze zbudować jakieś międzyludzkie relacje? Kiedyś prosiło się w sklepie o podanie jakiegoś towaru, dziś klika się w link „do koszyka”. Może nadchodzą czasy, gdy na ulicy, kiedy niestety wyczerpie się bateria w smartfonie, a asystent głosowy nie przypomniał przy wyjściu  o zabraniu power banka, zamiast zapytać przechodnia: „przepraszam, jak dojść na ulicę Kaszubską?”, zaczniemy wydawać polecenia: „ok, przechodniu, wyznacz trasę na Kaszubska 25”. Ileż to razy, gdy ktoś nagrywa wiadomość na głosowym komunikatorze mówi z rozpędu na koniec: „kropka” lub „znak zapytania”, bo tak już przywykł do dyktowania SMS-ów, że nie ogarnia rzeczywistości?
Tylko patrzeć, jak w sklepie niewidomy klient odezwie się do ekspedientki:
– Hej siri, dwie bułki i masło poproszę, kropka.
Tak bardzo chcemy być samodzielni i samowystarczalni, że nie zauważamy, gdy stajemy się wyalienowani. Nowy gatunek homo appleus, względnie homo googlus, nadchodzi! Wysoko stechnicyzowany, ale jednak jakoś upośledzony.

VIII. Enter czyli koniec.

Co spowoduje koniec świata? Meteoryt uderzający w Ziemię, wygaśnięcie Słońca, ocieplenie klimatu, wojna atomowa, a może zerwanie kontaktów międzyludzkich? Zasklepimy się we własnych smartdomach, gdzie smartserca podatne będą nie na uczucia, ale na impulsy elektroniczne. Przestaniemy ze sobą rozmawiać, bo wystarczy nam polskojęzyczna siri.
Że wyolbrzymiam problem?
Tak, wyolbrzymiam. Na razie jeszcze wyolbrzymiam, ale nawet niewidomy, gdy tylko nadstawi ucha, zorientuje się, że pierwsze symptomy smartwirusa można już powoli dostrzec.
Postęp techniczny nie jest temu winien. Jak zwykle winien jest człowiek. Pościg za łatwiejszym życiem zubaża. Zubaża nie tylko ścigającego się, ale i społeczeństwo. Technologia będąca celem samym w sobie może wiele zniszczyć. Ona ma być pomocą, wsparciem, a nie fundamentem. Robot wykona bezbłędnie zaprogramowaną czynność, a jednak mylący się człowiek jest czymś więcej. Świat przed erą facebooka był równie piękny, co dziś, naprawdę.

[1] https://noizz.pl/nauka-i-technologia/facebook-dla-niewidomych-pozwoli-zobaczyc-im-zdjecia/p29j5vm
[2] https://running.trigar.pl/monitorowanie-snu-garmin/
[3] http://help.szansadlaniewidomych.org/artykuly/aktualnosci-2/
[4] https://www.spidersweb.pl/2020/02/siri-po-polsku-ploteczki.html
[5] https://warszawa.naszemiasto.pl/sciezka-dla-ludzi-ze-smartfonami-w-warszawie-zagapieni-w/ar/c11-5155847
[6] https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-12-19/przejscie-dla-pieszych-zapatrzonych-w-telefony-powstalo-tuz-obok-szkoly/

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top