Logo Tyfloświat

Jakiś czas temu ukazał się na łamach Tyfloświata tekst na temat oprogramowania wspomagającego tłumaczy w pracy, a mianowicie narzędzia Fluency.

Jako tłumacz z wykształcenia, praktykujący w swoim wyuczonym zawodzie od czasu do czasu, wiem, jak praca tłumacza bywa żmudna i czasochłonna. A gdyby tak udało się chociaż trochę ją udoskonalić i przyspieszyć?

Podczas studiów, już jakiś czas temu, uczyłam się o tak zwanym tłumaczeniu maszynowym, które jednak nie zastąpi nigdy człowieka, ale może go znacznie wspomóc.

Słyszałam, że są takie programy, ale nie wiedziałam, czy współpracują z programami odczytu ekranu i czy będę mogła z nich korzystać. Szukałam, pytałam, zapisałam się w końcu na międzynarodową listę dyskusyjną dla niewidomych i słabowidzących tłumaczy i tam dowiedziałam się, że moi koledzy w zawodzie korzystają z takich narzędzi i że znacznie ułatwia i przyśpiesza to ich pracę. Skoro oni mogą, to dlaczego nie ja? Cóż szkodziło spróbować?

Wiedziałam, że program jest płatny. Ale po wejściu na stronę producenta, okazało się, że mogę sobie pobrać bezpłatnie wersję testową, a gdy zdecyduję się na zakup, to przysługuje mi darmowa sesja szkoleniowa z pracownikiem firmy. Brzmiało nieźle.

Czy to możliwe, może to jakiś chwyt marketingowy? Trzeba było sprawdzić. Pobrałam więc próbną, darmową wersję programu, zainstalowałam i zaczęłam się przyglądać.

Po krótkim czasie okazało się, że menu programu jest czytelne, co najważniejsze współpracuje z programem odczytu ekranu, w moim przypadku z NVDA, posiada specjalne ustawienia dostępności, dzięki którym można korzystać z odpowiednich skrótów klawiszowych do sterowania programem.

Najpierw próbowałam ustawić program samodzielnie, ale ponieważ nie wszystko jeszcze dokładnie wiedziałam, postanowiłam skorzystać z darmowego szkolenia, które odbywa się przez Skype’a i TeamViewera. Jeden program służył nam do komunikacji głosowej, a drugi do komunikacji pomiędzy komputerami, a dokładniej rzecz biorąc, pomagał osobie szkolącej mnie zobaczyć, co dzieje się u mnie na ekranie. Szkolenie odbywało się w języku angielskim, co nie stanowiło żadnego problemu.

Podczas godzinnych zajęć zostały mi objaśnione wszystkie podstawowe funkcje programu takie jak: funkcja dostępności, tłumaczenie automatyczne, przeszukiwanie terminologii oraz słowników internetowych. Po szkoleniu zaczęłam podejmować próby samodzielnej pracy z programem.

Jak się zorientowałam, praca nad tekstem przy jego pomocy przebiega szybciej i jest bardziej czytelna, a to dzięki temu, że program, po wczytaniu do niego pliku z tekstem, który chcemy tłumaczyć, ustawieniu języka źródłowego i docelowego, dzieli tekst na tak zwane segmenty i podaje do tłumaczenia po kolei, jeden po drugim.

Gdy zaczynamy pracę z programem i wczytamy do niego tekst, nad którym chcemy pracować, na ekranie pojawiają się trzy okna, znajdujące się jedno obok drugiego. W pierwszym jest nasz tekst źródłowy, w drugim – środkowym tekst, który powstaje w wyniku naszej pracy, a w trzecim – po prawej okno z miejscem do tłumaczenia.

Bardzo wygodne jest to, że pomiędzy oknami można poruszać się skrótami klawiaturowymi, ale nie ma takiej potrzeby, ponieważ, znajdując się w oknie do tłumaczenia tekstu, możemy przy pomocy skrótów dostępności przeczytać sobie fragment do tłumaczenia, bez konieczności przemieszczania tam kursora. Tak więc odsłuchujemy fragmencik tekstu odczytany mową syntetyczną, tłumaczymy w głowie, wpisujemy wynik do okienka tłumaczenia i gdy jesteśmy usatysfakcjonowani naszym dziełem, naciskamy Enter. W ten sposób program przenosi nas do następnego fragmentu tekstu do tłumaczenia. I tak w kółko, aż nie skończy się nam tekst. Gdy tak naciskamy Enter, po przetłumaczeniu każdego fragmentu, tak zwanego segmentu, to w naszym środkowym oknie program sam zamienia tekst w języku źródłowym, na tekst w języku docelowym.

W oknie tłumaczenia mamy możliwość poruszania się pomiędzy kolejnymi segmentami tekstu i ich ewentualnego poprawienia, a po naciśnięciu klawisza Enter nasza poprawka lub jakaś inna zmiana od razu wskakuje do środkowego okna.

Po segmentach możemy wędrować również w oknie, w którym znajduje się tekst źródłowy, aby odnaleźć interesujący nas fragment tekstu, przeskoczyć do okna tłumaczenia i nanieść ewentualne poprawki w tłumaczeniu.

Ta funkcja i układ bardzo mi się podoba, bo jest czytelny i nie trzeba skakać pomiędzy dokumentami. Powiecie, że to żmudna robota, można poprosić program, aby sam przetłumaczył automatycznie cały tekst, a potem poprawiać efekty jego pracy. Zgadza się, ale czasem bywa to jeszcze bardziej pracochłonne niż tłumaczenie własne.

W programie znajduje się również okno, w którym aplikacja podaje propozycję tłumaczenia tekstu słowo w słowo i czasem można je prześledzić, aby sprawdzić, co program proponuje. Ponieważ zwykle korzysta on z tłumaczy internetowych, propozycje należy zawsze weryfikować. Nasz program może przeszukiwać również wyznaczone mu przez nas ulubione słowniki internetowe. Ponadto, gdy sami jesteśmy ekspertami w jakiejś dziedzinie i znamy dobrze terminologię, po zakończeniu tłumaczenia, możemy wstawione przez nas do tekstu terminy, zapisać w programie. Gdy następnym razem program napotka jakiś znany sobie termin, automatycznie wstawi go do tłumaczenia. A to, trzeba przyznać, już jest coś – wielka pomoc.

Gorąco polecam to narzędzie wszystkim tłumaczom, zarówno tym, którzy zajmują się tłumaczeniami zawodowo, jak i tak zwanym wolnym strzelcom. Praca z tym programem jest przyjemna i szybka, choć należy pamiętać o tym, że nic nie zastąpi naszego myślenia ani profesjonalizmu. Program ten sprawi, że tłumacz o wiele szybciej upora się z kilkustronicowym tekstem, a zleceniodawca ma ogromne szanse na rychłe otrzymanie wykonanego zlecenia. Terminowe oraz fachowe wykonywanie przez tłumacza zleceń sprawi, że wyrobi on sobie markę i będzie miał stałe wpływy na swoim koncie bankowym.

Agnieszka Pelczarska

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top