Krótkofalarstwo
Zapewne każdy zetknął się kiedyś z tym słowem, jednak co ono znaczy przede wszystkim dla niewidomych? Słysząc słowo ?krótkofalarstwo?, w pierwszej kolejności pomyślimy o kimś, kto biega gdzieś z walkie-talkie, wypowiada do niego jakieś dziwne, trudne do zrozumienia głoski i do końca nie wiemy, o co chodzi. Czym więc jest, po co jest i komu w zasadzie służy krótkofalarstwo?
Krótkofalarstwo (z j. ang. ham radio, Amateur Radio – radiowa służba amatorska) to hobby polegające na nawiązywaniu łączności na wielu pasmach radiowych – od fal długich, średnich, krótkich, przez ultrakrótkie, aż po mikrofale. Łączność tę nawiązuje się z innymi krótkofalowcami, rozsianymi dosłownie po całym świecie, oczywiście za pomocą radiostacji.
Kontakt potwierdzany jest kartami QSL, dokumentującymi, z kim mieliśmy łączność, kiedy ona nastąpiła i gdzie znajdował się dany krótkofalowiec. Oczywiście krótkofalarstwo to nie tylko prowadzenie łączności ?od tak?. Każdy krótkofalowiec powinien rozumieć, że ten “sport” to nie tylko rozmowa przez radio, ale cały szereg obowiązków i niemała odpowiedzialność.
Jak wiadomo, za wynalazcę radia uważa się Guglielmo Marconiego, który w roku 1899 jako pierwszy wysłał drogą radiową wiadomość na drugą stronę kanału La Manche, a następnie na przeciwległy brzeg Atlantyku. Dziś łączność radiowa wygląda zupełnie inaczej niż w czasach, gdy wynaleziono odbiornik radiowy.
Ewolucja technologii komputerowych w latach osiemdziesiątych diametralnie zmieniła oblicze służby radioamatorskiej. Krótkofalarstwo rozwijało się równie dynamicznie, jak pozostałe gałęzie komunikacji, dając i nam ? niewidomym – szanse na to, aby spełnić się w tej szalenie interesującej formie spędzania czasu.
Jak już wspomniałem, krótkofalarstwo to nie tylko, kolokwialnie mówiąc, gadanie przez radio. To propagowanie wolności, równości, braterstwa, uczenie historii, a także odskocznia od, często przytłaczającej, codzienności, okno na świat i możliwość poznania wielu ciekawych ludzi z różnych środowisk i regionów, przynależących do, często bardzo egzotycznych, kręgów kulturowych. Bycie krótkofalowcem pozwala również na uczestnictwo w wielu ciekawych spotkaniach, wyprawach krótkofalarskich, podnoszenie swoich umiejętności językowych itp. W dobie tak ogromnego postępu technicznego, osoby niewidome, na równi z osobami widzącymi, mogą cieszyć się tym znakomitym hobby. Bo czyż nie jest ciekawie porozmawiać z załogą stacji orbitalnej Alfa?
Krótkofalowcy lubią osobistą, dwukierunkową komunikację z przyjaciółmi, członkami rodzin i zupełnie obcymi ludźmi, będącymi również licencjonowanymi nadawcami. To zwykli ludzie, rozmawiający o swoich problemach, dzielący się radościami czy po prostu spędzający czas przy radiostacji, podczas wspólnych wypraw, spotkań, nie jest to jednak jedyna forma ich działalności. Wspierają społeczeństwo, zapewniając łączność w nagłych wypadkach, np. podczas katastrof, jak miało to miejsce w roku 1997 – podczas powodzi stulecia, gdy krótkofalowcy ze Śląska i Opolszczyzny pomagali służbom ratowniczym, a docelowo także poszkodowanym w trakcie tej tragedii ludziom.
W roku 1995 przy Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Krakowie powstał radio-klub ?Wisła?, którego piszący te słowa miał przyjemność być członkiem przez cały okres jego istnienia. Klub ten to jedyna taka organizacja w tej części Europy, w której skład wchodzili głównie niewidomi. W czasie swego funkcjonowania – około 7 lat – przeszkolił kilkunastu krótkofalowców, między innymi autora niniejszego artykułu, który w roku 1998 uzyskał licencje pierwszej kategorii oraz znak ?sq9hht?. W okresie funkcjonowania klubu, jego członkowie przeprowadzili kilkadziesiąt tysięcy łączności z prawie stupięćdziesięcioma krajami i brali udział w nieoficjalnych, uznawanych za najbardziej prestiżowe zawody mistrzostwach świata CQ World Wide DX Contest. Propagowali idee krótkofalarstwa, a przy tym każdego dnia reprezentowali kraj na pasmach, udowadniając w ten sposób, iż osoby niewidome mogą doskonale odnaleźć się w tym świecie, dużo do niego wnieść i wiele z niego czerpać.
W wielu krajach, m.in. w Polsce, z okazji wszelkiego rodzaju wydarzeń religijnych, historycznych czy też po prostu w celu promowania działalności przedsiębiorstw, instytucji i fundacji, nagminnie organizuje się tzw. “stacje okolicznościowe”, nierzadko finansowane przez licznych sponsorów.
Brałem udział w niejednym zlocie, a w listopadzie roku 2008, wraz z widzącymi radioamatorami, zorganizowałem wyjazd na jeden z najwyższych szczytów Beskidu Śląsko-Morawskiego, który miał służyć prowadzeniu z tego ciekawego miejsca łączności o dużo większym zasięgu, niż ode mnie z domu. Oczywiście wyjazdy takie mają przeważnie charakter pikniku, gdzie dużo się dzieje i zawsze jest wesoło.
Tego typu wyprawy mają różną rangę i często organizowane są w celu umożliwienia radioamatorom tzw. “zaliczenia” kraju, z którym nie nawiązano dotąd łączności, gdyż są na Ziemi miejsca, gdzie nikt nie mieszka, a które w krótkofalarskim świecie mogą być uznane za odrębny kraj, posiadający własny prefix. Odwiedzenie takich miejsc, np. Clipperton, samotnego atolu, zagubionego gdzieś na Pacyfiku, i nadanie im przez to nowego statusu, jest jednym z najważniejszych marzeń radiowców.
Równie ciekawym wydarzeniem i spełnieniem marzenia było dla mnie przeprowadzenie łączności, jeszcze pod znakiem klubu ?Wisła?, ze stacją zlokalizowaną w polskiej bazie polarnej na Szpicbergenie.
Im większy zlot, tym jest ciekawiej, tym więcej ludzi można poznać, tym więcej się dowiedzieć i tym lepiej się bawić. W tym roku po raz pierwszy zamierzam “zaliczyć” największy zlot krótkofalowców w Europie, który organizowany jest nad Jeziorem Bodeńskim na pograniczu Niemiec i Szwajcarii. Jak co roku spodziewanych jest kilkadziesiąt tysięcy radioamatorów, nie tylko z Europy, więc spodziewam się ogromnej ilości wrażeń. Z pewnością pośród tak licznej grupy wpadnę, może nawet dosłownie, na jakiegoś niewidomego krótkofalowca z Portugalii czy Chorwacji, więc tym bardziej cieszę się na wymianę doświadczeń i poglądów. W trakcie mojej, już ponad dziesięcioletniej, przygody z tym hobby spotkałem na falach eteru wielu niewidomych radioamatorów, przede wszystkim z USA i Wielkiej Brytanii, a takie łączności zawsze były dobrą okazją do wymieniania poglądów, informacji i po prostu porozmawiania o problemach, których i w tym ponoć lepszym, zachodnim świecie nie brakuje. W czasach, gdy gry komputerowe i same komputery nie były tak rozpowszechnione, krótkofalarstwo było dla nich często jedyną, w miarę dostępną formą rozrywki.
Rozwój Internetu, daje nam możliwość nawiązania łączności z krótkofalowcami na całym świecie, a także z przyjaciółmi w rodzinnych stronach, gdy sami jesteśmy daleko od domu, przy niewielkim nakładzie środków finansowych.
Oczywiście, jak każde hobby, krótkofalarstwo w zależności od naszego zaangażowania może okazać się “sportem” tanim lub nieprawdopodobnie drogim, gdyż sprzęt naprawdę dobrej klasy kosztuje często tyle, co średniej klasy używany samochód.
Jako niewidomy krótkofalowiec, staram się być aktywny na wielu pasmach. Podobnie jak w czasach, gdy należałem do nieistniejącego już krakowskiego klubu, staram się podkreślać, iż osoby niewidome mogą być pełnowartościowymi członkami społeczeństwa. Często muszę udowadniać, iż będąc osobą niewidomą w pełni korzystam z tego, co daje mi to fascynujące hobby, czerpiąc z niego radość pełnymi garściami.
Praca osoby niewidomej przy radiostacji nie odbiega w żaden sposób od tego, jak korzysta z niej widzący radioamator. Z powodzeniem można porównać ją do pracy przy komputerze, który sam w sobie nie jest przecież dedykowany osobie niewidomej, a jedynie przystosowany do jej potrzeb poprzez odpowiednie oprogramowanie. Analogicznie jest w służbie radioamatorskiej, gdzie dzięki postępowi technicznemu możemy albo korzystać z udźwiękowionego poprzez syntezę mowy radia, albo obsługiwać je z przy pomocy komputera i screenreader?a. Oczywiście i bez tego, posiadając odrobinę technicznego zacięcia, można się posługiwać sprzętem krótkofalarskim niejako na wyczucie i pamięć.
W światku niewidomych krótkofalowców są ludzie, którzy osiągnęli ogromne sukcesy, jak na przykład Łukasz Żelechowski SQ9BZ, jeden z uczestników niedawnej wyprawy na Kilimandżaro.
Łukasz jest wybitnym, wręcz znakomitym telegrafistą i wygrał niejedne zawody krajowe, udowadniając w ten sposób, iż krótkofalarstwo stoi dla niewidomych otworem i mogą w nim oni osiągnąć spore sukcesy.
Myślę, że nawet dziś, w dobie Internetu, ogromnej ilości komunikatorów, w czasach, gdy dzięki nowoczesnym technologiom świat skurczył się niesamowicie, warto jest zostać krótkofalowcem. W końcu czy przez Skype’a możemy porozmawiać sobie z Premierem Hiszpanii bądź królem Jordanii??? Z pewnością nie. Jest takie powiedzenie, iż można się różnić, tylko trzeba się różnić pięknie. Myślę, że bycie krótkofalowcem to taki właśnie piękny wyróżnik, pozwalający nam na zachowanie indywidualizmu. Sposobność propagowania faktu, iż osoby niewidome potrafią być równorzędnymi członkami społeczeństwa, a przede wszystkim możliwość obcowania z drugim człowiekiem na nieco innej płaszczyźnie niż ma to miejsce na codzień, to coś niepowtarzalnego. Z pewnością każdy, kto wpisze w popularnej wyszukiwarce hasło ?klub krótkofalarski? i nazwę większej miejscowości w swoim pobliżu, znajdzie szereg informacji o tym, jak dostać się do klubu, gdzie z pewnością spotka wielu życzliwych, chętnych do pomocy ludzi, takich którzy pomogą mu zostać prawdziwym krótkofalowcem.
Paweł Pluszczyk*
* Autor jest absolwentem SOSW w Krakowie. Obecnie współpracuje, jako konsultant” przy projekcie “Widzialni”, mającym propagować tworzenie dostępnych dla osób niewidomych stron internetowych.