Ostatnio dużą popularnością cieszy się uprawianie różnego rodzaju sportów i zdrowy styl życia. Jak za tym trendem podążają niewidomi? Oczywiście, są sporty, których uprawianie jest dla nich, a także dla społeczeństwa, sprawą naturalną. Nikogo już nie dziwi, że niewidomi pływają, biegają, jeżdżą na tandemach czy żeglują po morzach lub jeziorach.
Inaczej wygląda spojrzenie na jazdę konną. Tutaj zarówno osoby widzące, jak i niewidome często uważają, że przygoda może zakończyć się jedynie na hipoterapii. Wtedy to osoba niepełnosprawna ma kontakt z koniem i wykonuje proste ćwiczenia pod okiem wykwalifikowanego instruktora jazdy konnej. Tymczasem życie weryfikuje ten błędny pogląd. Wielu niewidomych może jeździć konno prawie tak samo, jak osoby sprawne. Prawie, bo potrzebują przewodnika. Wówczas spokojnie mogą jeździć konno na lonży, padoku, a w końcu w terenie. Jest to niesamowite przeżycie, które daje poczucie niezależności, kontaktu z naturą i spełnienia swoich, często uznawanych za nierealne, marzeń. Z dostępności nauki jazdy konnej dla niewidomych zaczyna sobie zdawać sprawę coraz więcej osób. Powstają obozy konne, podczas których można nabyć niezbędne umiejętności. To jednak nie koniec. Na nauczanie niewidomych często decydują się instruktorzy jazdy konnej, którzy codziennie uczą ludzi sprawnych, nie mając zbytniego doświadczenia z niepełnosprawnymi czy niewidomymi jeźdźcami.
Okiem instruktora
O to, jak jazda konna osób niewidomych wygląda od strony instruktora, zapytałam Panią Aleksandrę Głowacką.
Magdalena Kozłowska: Od jak dawna pracuje Pani jako instruktor jazdy konnej?
Aleksandra Głowacka: Instruktorem jestem od trzech lat, jednak zanim sama zaczęłam uczyć, już wcześniej pomagałam przy prowadzeniu jazd na koloniach i obozach jako pomocnik instruktora. Dlatego mogę powiedzieć, że mam pięcioletnie doświadczenie w uczeniu jazdy konnej.
M. K.: Czy i jakie doświadczenia miała Pani z uczeniem osób niepełnosprawnych?
A. G.: Pierwszy kontakt z osobami niepełnosprawnymi miałam jeszcze nie będąc instruktorem. W stajni, w której jeździłam i pomagałam, prowadzona była hipoterapia dla dzieci z porażeniem mózgowym i osób z Zespołem Downa. Już wtedy zrozumiałam że prowadzenie hipoterapii to ciężkie i odpowiedzialne zajęcie. Nie tylko instruktor musi być przygotowany na nietypowe sytuacje, ale i konie. Dlatego do pracy z osobami niepełnosprawnymi dobiera się odpowiednio wyszkolone zwierzęta.
M. K.: Jakie rezultaty osiągały osoby niepełnosprawne? Ile zdołała Pani je nauczyć?
A. G.: To, jakie rezultaty osiągnie się z takimi ludźmi, zależy od rodzaju i stopnia ich niepełnosprawności. Czasem to, że dziecko po zajęciach hipoterapii jest zrelaksowane, spokojne i szczęśliwe jest największym osiągnięciem. Oczywiście, z osobami sprawnymi intelektualnie z niepełnosprawnością fizyczną można osiągnąć dużo więcej. Wtedy to, podobnie jak w pracy z ludźmi w pełni sprawnymi, uzależnione jest od indywidualnych predyspozycji jeźdźca.
M. K.: Czy uczyła Pani osoby niewidome?
A. G.: Tak, już jako instruktor prowadziłam zajęcia z osobą niewidomą. Była to młoda kobieta, która miała wcześniej doświadczenia z jazdą konną, ale raczej sporadyczne.
M. K.: Jakich trudności obawiała się Pani najbardziej?
A. G.: Chyba najbardziej bałam się tego, że nie zdążę zareagować na czas, gdyby koń zrobił jakiś nieoczekiwany ruch i np. nadepnął na jeźdźca lub popchnął go. Kolejną trudnością było wytłumaczenie pewnych elementów jazdy, jak prawidłowa postawa czy ćwiczenia, które w przypadku osób widzących po prostu pokazuję.
M. K.: Jak Pani obawy sprawdziły się w praktyce?
A. G.: Okazało się, że nawet, jeśli nie widzimy tego, co koń robi, możemy to poczuć. A odpowiednio dobranymi słowami jesteśmy w stanie wytłumaczyć każdy ruch .
M. K.: Czy miała Pani obawy przed uczeniem jazdy konnej osoby niewidomej?
A.G: Tak, ogromne. Dlatego, że podjęłam się tego z minimalnym doświadczeniem w pracy z osobami niepełnosprawnymi i żadnym związanym z nauczaniem osoby niewidomej. . Zastanawiałam się, jakie ćwiczenia będzie w stanie wykonać, czy powinnam pozwolić jej samej wsiąść na konia czy pomagać, jak poradzi sobie z czyszczeniem, siodłaniem. Największym dylematem było: czy wyręczać osobę niewidomą w pewnych czynnościach czy tylko asystować.
M. K.: Jakie spostrzeżenia miała Pani po tego rodzaju zajęciach?
A. G.: Przede wszystkim okazało się, że wiele moich obaw było bezpodstawnych. Osoba, z którą pracowałam była pewna siebie, zdeterminowana i myślę, że nie tylko ona się czegoś nauczyła, ale ja także. Wzrok nie jest barierą w jeździe konnej. Oczywiście, taka osoba nie będzie mogła sama pracować z koniem czy samodzielnie udać się na wycieczkę konną. Jednak z przewodnikiem nie powinno to stanowić dla niej problemu. ważne jest, żeby nie próbować robić wszystkiego za taką osobę. Ludzie niewidomi fantastycznie sobie radzą. Ważna jest jednak asysta i pomoc w razie potrzeby.
M. K.: Dziękuję za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
A. G.: Dziękuję.
Wszystko jest możliwe
Jak pokazuje powyższa rozmowa, dla chcącego, nic trudnego. Oczywiście, są bariery, których z powodu braku wzroku mimo najszczerszych chęci osoby niewidome nie będą w stanie przeskoczyć, znacznie więcej tego typu barier budujemy sobie jednak sami, a także niekiedy, niestety nasze otoczenie. Okazuje się, że jazda konna nie jest niczym trudnym, wymaga jedynie chęci i zaangażowania zarówno ze strony instruktora, jak i ucznia. Jeśli zatem ktoś chce spróbować swoich sił w tym sporcie, może z powodzeniem pojechać nawet na konną przejażdżkę w terenie. Wystarczy tylko chcieć i poświęcić na to trochę swojego czasu.
Magdalena Kozłowska