Od redakcji
Tekst poniższy ukazał się pierwotnie w wersji angielskiej na stronie Silktide.com. Za zgodą portalu udostępniamy go czytelnikom Tyfloświata.
Uznaliśmy, że jest on interesujący, ponieważ pokazuje jak osoba pełnosprawna postrzega nasz sposób korzystania z treści cyfrowych. Z drugiej strony mamy nadzieję, że tekst ten, przybliżając wiedzę o naszych problemach pełnosprawnym czytelnikom, przyczyni się do uwrażliwienia ich na potrzeby osób z dysfunkcją wzroku.
Damian Przybyła
Jestem normalnie widzącym użytkownikiem komputera i bardzo lubię oglądać strony internetowe. Jednakże wiem, iż nie każdemu dane jest oglądanie ich w ten sposób.
Przeglądanie stron internetowych na wyświetlaczach różnych rozmiarów to obecnie gorący temat, ale nie zapominajmy, że chodzi nie tylko o różny wygląd stron na urządzeniach mobilnych. Niewidomi korzystają z Internetu w sposób tak odmienny, że wprost trudno sobie to uświadomić.
Zacząłem więc używać czytnika ekranu, żeby zobaczyć, (lepiej chyba byłoby powiedzieć „doświadczyć”), w jaki sposób niewidomi użytkownicy poruszają się po stronach internetowych.
W tym miejscu muszę powiedzieć, że problematyka dostępności nie jest dla mnie czymś nieznanym. Od lat tworzę strony zgodne ze standardami dostępności, dbam, by umieszczone na nich elementy graficzne miały opisy dla czytników ekranu, a zawartość tworzona z użyciem flasha miała stosowną alternatywę tekstową.
Jednakże sporo się nauczyłem, gdy sam zacząłem używać czytnika ekranu.
Czytnik ekranu obsługuje cały pulpit, nie tylko przeglądarkę
W swej ignorancji z jakiegoś powodu założyłem sobie, że czytnik ekranu ogranicza się do przeglądarki internetowej. Tymczasem korzystanie z czytnika ekranu oznacza całkowicie odmienny sposób posługiwania się całym systemem operacyjnym. Od momentu włączenia komputera do otwarcia przeglądarki wszystkie kroki trzeba wykonać posługując się poleceniami wydawanymi za pomocą klawiatury.
Jeśli ktoś powie wam, że dobrym sposobem na korzystanie z internetu po niewidomemu jest używanie przestarzałych przeglądarek np. lynx lub w3m, taką radę ktoś zamieścił na naszym profilu na Facebooku, to musicie zdać sobie sprawę z tego, że większość niewidomych ogląda strony internetowe zupełnie inaczej.
To jest trudne.
Bardzo dużo trzeba się nauczyć!
Poznanie tych wszystkich skrótów klawiszowych po to tylko, żeby móc poruszać się po stronie internetowej jest trudne. Równie trudne, gdy ma się zasłonięte oczy, jest zapamiętanie gdzie na klawiaturze naszego komputera są te wszystkie klawisze! No tak, zasłoniłem sobie oczy po to, by w pełni doświadczyć jak to jest.
Nie zasłaniałem oczu od razu, lecz stopniowo, w miarę jak wiedziałem coraz lepiej, co robię. Jednak mimo to często dochodziłem do takiego miejsca lub opcji, które były mi nie znane i musiałem spojrzeć, że by zorientować się co poszło nie tak.
A oto próbka tego, co dzieje się, gdy nawigujesz do strony internetowej korzystając z czytnika ekranu. Czytnik zaczyna czytać wszystko, co znajduje się na stronie, mam na myśli naprawdę wszystko, co tam jest i nie przestanie aż zagotuje ci się mózg a słowa zleją się w jednolity szum elektronicznego głosu. Jeśli chcesz, możesz wysłuchać całej strony, ale nauczyłem się z filmu udostępnionego przez Roberta Wiliama, że znacznie lepiej jest zmusić czytnik ekranu do zamilknięcia a potem spróbować nawigacji po stronie w kontrolowany sposób na własną rękę. Uwaga! Przygotujcie się na to, że przytłoczy was bezmiar odnośników i nagłówków zanim w ogóle uda wam się dotrzeć na stronie do tego, co chcieliście tam przeczytać.
To zależy od przeglądarki
Według badań preferencji niewidomych użytkowników Internetu zrobionych w roku 2012 najpopularniejszymi przeglądarkami były InternetExplorer 8, InternetExplorer 9 i Firefox. Moja ulubiona przeglądarka to Chrome. Zacząłem więc próby z Internetem od tej przeglądarki, ale wkrótce uświadomiłem sobie, że w ten sposób daleko nie zajdę. Przeszedłem więc na Firefoxa, który jak się przekonałem, sprawdza się bardzo dobrze jeśli chodzi o dostępną nawigację.
Gdy oglądałem stronę, którą stworzył Sina Bahram, jeden z badaczy zagadnień dostępności, by pokazać, jak wygląda dobrze dostępna strona internetowa, odkryłem, że Firefox automatycznie dodaje znacznik HTML5 <nav> elements I nie wymaga przy tym definiowania roli ARIA. Zapytałem go dlaczego nie dodał do kodu źródłowego strony role=”navigation” to the element. Myślałem, że takie postępowanie jest standardową praktyką. Odpowiedział, że jeśli już istnieje element HTML5, który spełnia to samo zadanie, to on woli używać tego elementu. Takie rozwiązanie jest lepsze semantycznie. Oczywiście miał rację, ale tak napisana strona spowodowała stworzenie punktu orientacyjnego tylko w Firefoxie.
Musisz nauczyć się słuchać szybko
Pewnego razu oglądając film na mojej Play Station 3 uświadomiłem sobie, że bez szkody dla rozumienia oglądanego filmu można ustawić prędkość odtwarzania na 1.5x, co w praktyce oznacza, że obejrzenie dwugodzinnego filmu zajmie tylko godzinę i trzydzieści minut. To było bardzo ekscytujące odkrycie. Pomyślałem sobie, że taki sposób oglądania filmu pozwala mi zaoszczędzić pół godziny i zacząłem katować mój mózg słuchając nagrań tak szybko, że głosy brzmiały jak wiewiórki z filmów Disneya. Oczywiście nie umiałem nadążyć za tak nienaturalnie szybkimi głosami i wkrótce wróciłem do słuchania z normalną szybkością, ale taka szybkość jest niczym w porównaniu z tym, co na filmie, do którego odnośnik poniżej, robi ze swoim czytnikiem ekranu Sina Bahram. Nawet słuchając stosunkowo wolno stwierdzałem, że ilość informacji, które trzeba było jednorazowo przyswoić jest tak duża, że często muszę wracać i słuchać od nowa opcji przeglądanej strony internetowej.
Z niektórych popularnych stron internetowych bardzo trudno skorzystać
Próbowałem używając czytnika ekranu korzystać ze stron internetowych, których używam na co dzień. Facebook, bez szans. Wbrew teoretycznym rozważaniom o dostępności serwisu, które można znaleźć w różnych artykułach, skrypty Java i trwające bez końca przewijanie strony powodowały, że mój komputer zwalniał tak bardzo, iż nie dało się z niego korzystać. Dowiedziałem się, że doświadczeni niewidomi użytkownicy komputerów mają także problemy z Facebookiem i dlatego korzystają ze znacznie lepiej dostępnej strony mobilnej. Próbowałem też skorzystać ze strony Amazon.co.uk, ale strona główna, na której jest – nawet o tym pewnie nie pomyśleliście – jakieś 1000 linków, nie mogła mi się załadować. Poszukanie czegokolwiek w serwisie było bardzo trudne, bo bardzo trudno było dotrzeć do głównego okna wyszukiwania (prawdę mówiąc, po pierwszych kilku próbach pomyślałem, że jest to niemożliwe, aż wreszcie słuchając uważnie strony znalazłem pole wyszukiwania schowane między dwoma innymi opcjami), nawiasem mówiąc nie było tam żadnego znacznika ARIA. Cóż za nieprzyjemne zdziwienie. Rozmawiałem o tym z jednym z moich niewidomych znajomych, który doradził mi, żebym spróbował skorzystać ze znacznie lepiej dostępnej strony mobilnej. Tak czy inaczej, to bardzo denerwujące, że nie można normalnie skorzystać z serwisu i trzeba używać strony mobilnej. Na takie rozwiązanie problemu nigdy bym nie wpadł, gdyby nie wiedza innych doświadczonych użytkowników.
Tytuły nie pomagają
To chyba najbardziej zaskakujące odkrycie. Prawdę mówiąc zawsze zakładałem, że jeśli do odnośnika dodamy tekst wykorzystując do tego atrybut title, to czytnik ekranu przeczyta ten tekst zamiast normalnej etykiety odnośnika, co dawałoby możliwość poinformowania czytelnika o tym, dokąd odnośnik prowadzi. Tym czasem okazało się, że tekst przypisany do odnośnika z użyciem title prawie nigdy nie jest odczytywany przez czytniki ekranu a wyjątek stanowi sytuacja, gdy pole etykiety odnośnika jest puste. Okazuje się więc, że ten jakby mogło się wydawać pożyteczny z punktu widzenia dostępności tekst wprowadzony z użyciem atrybutu title, jest dla czytników ekranu niedostępny. Nie należy zatem zakładać, że odnośniki zaetykietowane „kliknij tutaj” lub „czytaj więcej”, a następnie opatrzone dodatkową informacją z wykorzystaniem atrybutu title będą pomocne dla użytkowników czytników ekranu, ponieważ dla nich tego tekstu po prostu na stronie nie ma. Zapytałem nawet o to Jeffrey’a Zeldmana pracującego dla Twittera specjalistę od języka HTML. Odpowiedział mi, żebym tego atrybutu w ogóle nie używał.
Automatyczne przenoszenie punktu uwagi jest denerwujące
Każda strona, na której punkt uwagi jest automatycznie przenoszony do jakiegoś pola przeznaczonego do wprowadzania informacji może u użytkownika z dysfunkcją wzroku wywołać dezorientację. Wyobraźcie sobie, że przeglądacie jakąś stronę i nagle skrypt JAVA powoduje, że czytnik ekranu przeskakuje w jakieś inne miejsce i tam zaczyna coś czytać. Człowiek nagle nie wie czy jest u góry, czy na dole strony. Taka sytuacja powoduje dezorientację sprawiając, że można nie zauważyć jakiegoś ważnego dla nas elementu treści.
Zgodność z W3C oznacza, że ten punkt odhaczyłeś
Zawsze dbałem o to, żeby tworzone przeze mnie strony internetowe przechodziły pomyślnie test zgodności z W3C. Jednakże, nawet jeśli strona przejdzie pomyślnie ten test, to oznacza to tyle, że widać, iż zrobiono z tą stroną cokolwiek, by poprawić jej dostępność. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że przepuszczenie strony przez automatyczny walidator dostępności umożliwia jedynie poprawienie pewnych niedociągnięć w tym aspekcie. Można jednak zrobić Bardzo wiele w kierunku zwiększenia komfortu korzystania ze strony dla osób z dysfunkcją wzroku, jeśli zaprosi się do współpracy osoby, które na co dzień korzystają z czytników ekranu.
Najłatwiej jest nawigować po nagłówkach
Tyle się ostatnio mówi o znacznikach ARIA, a elementy semantyczne HTML5 wywołują wręcz entuzjazm, iż spodziewałem się, że za pomocą tych wszystkich udogodnień będzie się tworzyć strony, na których użytkownik szybko i łatwo przeskoczy w potrzebne mu miejsce. Największe nadzieje wiązałem przede wszystkim z elementami takimi jak: <header>, <nav>, <aside> oraz <footer>. Myślałem o tych elementach jako o czymś, co pozwala na szybkie przeskoczenie do odnośnych miejsc na stronie. I owsem, to tak działa, ale pod warunkiem, że powyższe elementy zastosowano na stronie internetowej, ale ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że na bardzo wielu stronach nie stosuje się ani elementów HTML5, ani ról znaczników ARIA np. takich, jak role=”main” dla głównej treści lub role=”navigation” dla grupy linków służących do nawigacji po serwisie.
Stwierdziłem, że najczęściej czytam uważnie cały tekst strony, albo, zamiast szukać niezaimplementowanych ról punktów orientacyjnych przeskakuję po nagłówkach, co okazuje się być stosunkowo najskuteczniejszym sposobem korzystania ze stron internetowych, ponieważ nagłówki, to bodaj jedyny mechanizm, który twórcy stron nauczyli się stosować poprawnie.
Niewidomi bardzo dobrze panują nad wściekłością
Co chcę przez to powiedzieć?
To jest frustrujące. Słuchanie jak mnóstwo odnośników przelatuje ci koło uszu wymaga wielkiej koncentracji a przy tym jest nieprawdopodobnie wkurzające jeśli wiele z nich jest niepotrzebnych. To oczywiste, że w większości przypadków serwisy internetowe nie biorą pod uwagę potrzeb użytkowników z dysfunkcją wzroku. Najprawdopodobniej jest tak dlatego, że strony nie są testowane pod tym kątem lub po prostu dlatego, że zwyczajnie nie mają czasu, żeby zajmować się potrzebami tak niewielkiej grupy odbiorców. Ja ze swej strony uważam, że pomoc osobom z dysfunkcją wzroku w dostępie do stron internetowych jest naszym moralnym obowiązkiem. A skoro już wypróbowałem na sobie jak to jest, sądzę, że trzeba się postarać, by korzystanie z sieci w ten sposób nie było tak parszywym doświadczeniem.
David Ball
Źródło: Czego nauczyłem się udając przez tydzień niewidomego