Logo Tyfloświat

Od przynajmniej kilkunastu lat praca osoby niewidomej przestała oznaczać funkcjonowanie jej wyłącznie na chronionym rynku pracy, bowiem wraz z rozwojem ogólnej wiedzy społecznej na temat niepełnosprawności, jak również powszechnej dostępności technologicznej – głównie w zakresie informatyki, choć nie tylko – osoba nie posiadająca wzroku jest w stanie uzyskać pracę na otwartym rynku. Popularność wśród osób niewidomych zyskują sobie takie stanowiska pracy, jak informatyk, dziennikarz, tłumacz, radca prawny, nauczyciel, itp. I właśnie pracę nauczyciela mam zamiar przedstawić w niniejszym artykule, w odniesieniu do szkolnictwa artystycznego, ściślej mówiąc, opiszę tutaj specyfikę nauczania przedmiotów zawodowych w ogólnodostępnej szkole muzycznej.

O zawodzie nauczyciela ogólnie można by sporo opowiedzieć, lecz z pewnością nie wystarczyłby w tym celu wyłącznie jeden artykuł. Dlatego w swoich rozważaniach postanowiłem ograniczyć się do trzech głównych aspektów, w których – mam nadzieję – zostaną zawarte najważniejsze zagadnienia opisujące funkcjonowanie niewidomego pedagoga w ogólnokształcącej szkole muzycznej. Postaram się mianowicie opisać poniżej problematykę tego zawodu przez pryzmat społeczny, a zatem opisujący wzajemne relacje, merytoryczny – przedstawiający sposób nauczania przedmiotów muzycznych oraz technologiczny – w zakresie sposobów prowadzenia dokumentacji szkolnej, będącego równoważnym obowiązkiem obok samego nauczania.

Wymiar społeczny

Jak już wspomniałem, na dostępność pracy niewidomych na otwartym rynku, ma wpływ wciąż rozszerzająca się wiedza ogólna społeczeństwa na temat niepełnosprawności wzroku. Zdobywana jest ona już przez dzieci w szkołach podstawowych, w ramach nauczania początkowego, o czym osobiście miałem okazję się przekonać. Stąd łatwo jest wysnuć słuszny wniosek, że sytuacja w zakresie naszego funkcjonowania w społeczeństwie przedstawia się coraz bardziej optymistycznie, o ile oczywiście sami tego chcemy i pozwalamy na to.

Instytucja, w której pracuję, mieści w sobie tak naprawdę dwie równolegle funkcjonujące szkoły muzyczne, zarządzane przez różne podmioty: podstawową szkołę muzyczną, oraz ogólnokształcącą szkołę średnią o profilu muzycznym, w której jestem zatrudniony. Sytuacja ta jednak powoduje, że na co dzień w pełni możliwy jest wzajemny kontakt zarówno nauczycieli, jak i uczniów z obydwu szkół, a zajęcia lekcyjne niejednokrotnie odbywają się wymiennie w tych samych salach. Sytuacja ta jest przyczyną moich licznych kontaktów z dziećmi i młodzieżą, począwszy od pierwszej klasy podstawowej, aż po maturalną.

Mając tak szeroki zakres wiekowy w zasięgu ręki, łatwo jest ocenić generalną postawę uczniów względem osoby niewidomej. Podczas gdy jeszcze przed kilkunastu laty w podejściu otoczenia dominowała ostrożność, niepewność, zdziwienie i zaszokowanie obserwacją niewidzącego nauczyciela, dziś coraz częściej cechy te zastępuje ogólna ciekawość, przychylność, chęć pomocy, a w przypadku młodszych dzieci – ich naturalna sympatia. Czym bowiem wytłumaczyć sytuację, w której idąc środkiem szkolnego korytarza, przechodzę pomiędzy dwuszeregiem stojących po bokach dzieci, z których każde z osobna mówi „dzień dobry”, wyraźnie oczekując na odpowiedź skierowaną pod adresem jego samego?

W przypadku starszych uczniów sytuacja przedstawia się niemniej przyjemnie. Kontakt na zajęciach przebiega w sposób naturalny, z którego na pierwszy plan wysuwa się zasadnicza relacja nauczyciel-uczeń, a dopiero potem cała reszta wzajemnych cech komunikatywności i ewentualnych różnic. I owszem, w zachowaniu młodzieży różnice są wyraźne. Uczniowie szkół muzycznych to wciąż jeszcze z natury osoby o podwyższonym poziomie wrażliwości, dla których wszelkie defekty innych ludzi nie pozostają obojętne. Nietrudno więc uzyskać wśród nich potrzebną pomoc, począwszy od kwestii typowo technicznych i logistycznych, a skończywszy na typowej pomocy asystenckiej, o której powiem szerzej w następnej części. Stawiane przez młodzież liczne pytania na temat dolegliwości braku wzroku i radzenia sobie z nim to również przejaw jej troski i zainteresowania.

Jednakże wspomniany typ komunikacji zdaje się działać w obie strony. Uczniowie instynktownie czują, że ich nauczyciel, który sam zmierza się z mimo wszystko poważnym ograniczeniem w funkcjonowaniu, nie pozostanie obojętny na ich własne kłopoty i zmartwienia. I w konsekwencji częściej, niż mogłoby się wydawać, mają miejsce sytuacje, w których uczeń w pierwszej kolejności woli przyjść zwierzyć się do mnie, aniżeli do wychowawcy, szkolnego pedagoga czy psychologa. I mówiąc szczerze, dopiero niedawno udało mi się odkryć przyczynę tego stanu rzeczy, a odpowiedź przyszła niemalże bezpośrednio, zupełnie niespodziewanie, od jednego z uczniów. Gdy podczas jednej z rozmów znaleźliśmy rozwiązanie jego problemu, który dotyczył zarówno nauki, jak i ogólnego samopoczucia, usłyszałem z jego ust wypowiedź, której fragment pozwolę sobie zacytować.

Bo kiedy rozmawiam z kimkolwiek, to zazwyczaj intensywnie wpatruję się w oczy tej osoby. I proszę mi wierzyć, dotąd dosłownie odnosiłem wrażenie, że każda osoba, z którą rozmawiałem, oceniała mnie swoim spojrzeniem, jeszcze zanim wysłuchała mnie do końca. Z panem jest inaczej, pan mnie nie ocenia, tylko właśnie najpierw wysłucha, a dopiero potem powie mi, co jest w porządku, a co nie. I po panu widać to wyraźnie, przez to z panem czuję się bezpieczny.

W ten oto sposób doszedłem do wniosku, iż jest tak rzeczywiście, a brak wzroku tylko utwierdza młodzież w tym, że nie od razu zostaną ocenieni, zgodnie z moim charakterem.

W tym miejscu na pewno nie jeden z czytelników postawi sobie pytanie, czy na pewno relacje z młodzieżą zawsze są tak sielankowe, czy nie zdarzają się momenty, w których uczniowie dyskretnie starają się wykorzystać sytuację niewidzącego profesora, aby lepiej wypaść i otrzymać wyższą ocenę, kombinując i oszukując na różne sposoby?

Owszem, skłamałbym, gdybym oświadczył, że się to nie zdarza. Jednakże specyfika nauczanych przeze mnie przedmiotów, w których czynnikiem dominującym musi być słuch, pozwala na bardzo łatwe wykrycie takich incydentów. Kilka takich przypadków miało miejsce w mojej karierze zawodowej, ale gdy uczniowie otrzymali dowód, że takie zabiegi się nie opłacają, zważywszy na ponoszone konsekwencje, ilość takich zdarzeń ograniczyła się do naprawdę sporadycznych. Z drugiej jednak strony, nie należy zakładać, że młodzież jest z gruntu nieuczciwa. Jeśli ktoś kieruje się przesłankami, że wszyscy jak jeden mąż będą nas oszukiwać, to już wówczas powinien zrezygnować z bycia nauczycielem. Należy pamiętać, że nie powinno się wysuwać żadnych podejrzeń i oskarżeń względem młodzieży, jeśli nie ma się ku temu najmniejszych poszlak i dowodów, bo wówczas samemu można postąpić nieuczciwie. Wzajemne zaufanie w relacjach z uczniami naprawdę nietrudno jest osiągnąć, ale równie łatwo jest je stracić, a odzyskanie go później jest o wiele bardziej skomplikowane.

Stosunki z gronem pedagogicznym niewidomych i widzących chyba nie wymagają szczególnego omawiania. Nauczyciele bowiem są osobami dorosłymi, wykształconymi i posiadającymi doświadczenie, zatem wszelkie relacje w dzisiejszych czasach kształtują się na zasadzie swoistego automatyzmu i nie ma tu większych różnic, dokładnie jak w przypadku pozostałego otoczenia. Wszelkie pojedyncze relacje i wnioski weryfikuje ewentualnie nasza wzajemna postawa wobec siebie i bieg codziennych wydarzeń. Gdybym natomiast miał sformułować ogólną receptę na funkcjonowanie w środowisku widzących współpracowników, byłaby ona naprawdę nieskomplikowana. Wystarczy pamiętać, by dać z siebie innym dokładnie tyle, ile sami chcemy otrzymać. Bycie otwartym spowoduje analogiczną reakcję zwrotną. Nie należy bać się prosić o pomoc, ponieważ społeczeństwo generalnie lubi jej udzielać. Ale jednocześnie dobrze jest skorzystać z każdej okazji, w której sami możemy komuś pomóc. Chcąc natomiast być dobrym nauczycielem, należy zestawić z sobą dwie płaszczyzny. Mianowicie: z jednej strony być przyjacielem młodzieży, z drugiej mieć tzw. Żelazne zasady i nie starać się odstępować od nich zbyt często, lub nawet wcale. Czasem jednak należy spojrzeć na to w odwrotnej kolejności, a zatem praktykować swoje zasady, lecz pozostawać wyrozumiałym dla wychowanków, pokazując im jednocześnie, jak wytrwale dążyć do celu. Równowaga obydwu płaszczyzn pozwoli nam osiągnąć mnóstwo osobistych sukcesów.

Sfera merytoryczna

Przedmioty nauczane w ogólnokształcącej szkole muzycznej podzielić można na dwa odrębne typy:

  1. zajęcia grupowe, czyli tzw. Przedmioty ogólnomuzyczne, obejmujące zagadnienia z zakresu teorii muzyki, wchodzące w plan lekcji dopołudniowych, obok innych zajęć ogólnokształcących nie muzycznych. W ich skład wchodzą: kształcenie słuchu, historia muzyki, harmonia, formy muzyczne;
  2. zajęcia indywidualne, dotyczące ściśle gry na instrumencie oraz przedmiotów stanowiących jej pochodną.

Moja praca mieści w sobie obydwa typy nauczanych przedmiotów, toteż w kilku zdaniach postaram się opisać różnice w sposobie edukacji młodzieży przez nauczyciela widzącego oraz niewidomego.

Pamięciowa melodia jednogłosowa

Zajęcia kształcenia słuchu polegają na rozpoznawaniu, analizie oraz zapisie zasłyszanych zjawisk muzycznych, a ich zasadniczym celem jest zdobycie przez ucznia umiejętności szybkiego przyswajania i przetwarzania w zapisie nutowym utworów muzycznych lub ich fragmentów. Przebieg lekcji w tym przypadku nie różni się w zasadzie od innych zajęć ogólnokształcących, ich konspekty obejmują więc tradycyjnie sprawdzanie frekwencji, egzekwowanie wiedzy w postaci odpytywania, sprawdzania zadań domowych, a skończywszy na podaniu stosownych notatek, wreszcie ćwiczeniach praktycznych. Elementem podsumowującym dany obszar zagadnień są tradycyjne kartkówki lub sprawdziany.

Sprawdzanie wiedzy z kształcenia słuchu nie jest rzeczą trudną, ponieważ odpowiedź ustna, bądź też zadanie domowe, najczęściej polega na intonacji głosem, łatwo jest więc znaleźć i ocenić konkretne błędy. W szkole średniej uzmysławianie zapisu nutowego zwykle nie jest potrzebne, gdyż uczniowie mają już jego pełną świadomość. Jeśli jednak zajdzie potrzeba wprowadzenia zapisu nowego zjawiska muzycznego, wówczas staram się objaśnić je możliwie najbardziej szczegółowo, a w razie konieczności wyznaczam spośród uczniów osobę asystującą, która wedle mojej wskazówki naniesie omawianą rzecz na tablicy. Nieco inaczej przedstawia się sprawa pisania dyktand muzycznych. Procedury grania lub odtwarzania fragmentów muzycznych z płyty są wprawdzie te same, lecz konieczne jest przy tym sprawdzanie pracy na lekcji i toku myślenia uczniów. Nauczyciel widzący zwykle przechadza się wśród uczniów, zaglądając do zeszytów i udzielając ewentualnych wskazówek odnośnie poprawy błędów. W moim przypadku najbardziej sprawdzoną metodą jest poproszenie jednego z uczniów – najczęściej ochotników – do tablicy, aby napisał i głośno przeczytał stosowny fragment ćwiczenia, a na tej podstawie, wraz z resztą klasy, dokonujemy weryfikacji i korekty błędów. W przypadku ćwiczeń trudniejszych, jeśli okaże się, iż uczeń wspaniale radzi sobie ze skomplikowanym ćwiczeniem, rodzi to niewątpliwy pretekst do wystawienia oceny za pracę na lekcji, co wbrew pozorom, nierzadko się zdarza.

Ćwiczenie do czytania nut głosem

Znacznie poważniej wygląda sytuacja sprawdzianów, ponieważ z racji konieczności uniknięcia nadmiernego ściągania, ich przeprowadzenie wymaga obecności na lekcji nauczyciela widzącego, którego zadaniem jest wyłącznie monitorowanie i ewentualne wychwytywanie prób odpisywania. Nie musi być to koniecznie nauczyciel przedmiotu muzycznego, chodzi bowiem tylko o pomoc wzrokową. Zdarzały się jednak sytuacje, w których znalezienie nauczyciela asystującego nie było możliwe, gdyż w danej godzinie wszyscy prowadzili lekcje. Wówczas postanowiłem nie rezygnować z przeprowadzenia klasówki, świadomy dużego ryzyka odpisywania przez uczniów. Z początkiem zajęć uświadomiłem więc klasę na temat uczciwości i moralności, oraz konsekwencji, jakie będę musiał wyciągnąć w razie wykrycia „współpracy”. Po sprawdzianie natomiast okazało się, że wyniki prac uczniów posiadały dużą rozpiętość, a uzyskane oceny całkowicie odpowiadały ich umiejętnościom, co jednoznacznie dowiodło poważnego potraktowania moich słów przez młodzież. Inna sprawa, że dotyczyło to grupy, wobec której moje obawy nieuczciwej pracy nie były tak wielkie.

Kolejną rzeczą jest weryfikacja sprawdzianów, która niestety również na dzień dzisiejszy nie jest możliwa do samodzielnego przeprowadzenia. W przypadku, gdy sprawdzian obejmuje wyłącznie zjawiska muzyczne pisane symbolami cyfrowymi, literowymi, bez udziału zapisu nutowego, wystarczy wówczas zaangażować każdą osobę widzącą, która odczyta pracę ucznia porównując z wydrukowanym kluczem odpowiedzi. Sprawdzian z dyktand muzycznych wymaga natomiast bezpośredniego przedstawienia zapisu nutowego, toteż konieczna jest tu pomoc osoby znającej nuty, a najlepszym sposobem odczytu pracy ucznia jest zagranie jej na fortepianie. Jednakże procedury weryfikacji prac przy udziale osoby widzącej nie nastręczają większych komplikacji, trzeba tylko wygospodarować i poświęcić w tym celu przynajmniej kilkadziesiąt minut, a idealnym wyjściem jest zaangażować do tego osobę zaufaną. Oczywiście warto nadmienić, że to nie osoba sprawdzająca prace młodzieży dokonuje ich oceny, tym zajmuję się już osobiście.

Drugim nauczanym przeze mnie przedmiotem jest improwizacja fortepianowa na wydziale rytmiki. Są to zajęcia indywidualne, których celem jest przygotowanie uczennic rytmiki do prowadzenia w przyszłości zajęć z dziećmi w przedszkolu. Jednakże w przypadku owych lekcji nie istnieje już tak wiele różnic, o jakich wspomniałem wyżej, bo zasadniczo odbywają się one w całości przy fortepianie i to właśnie gra na instrumencie jest ich podstawą, przy czym nie wchodzi tu zwykle w grę szczegółowe doskonalenie techniki pianistycznej, jak ma to miejsce w przypadku klasycznych zajęć fortepianu. Jedyną odmienność stanowi tutaj analiza i ćwiczenia z tekstem muzycznym zapisanym w nutach. Otóż widzący nauczyciel będzie czytał nuty wraz z uczniem i na tej podstawie zadawał mu zadania do wykonania na fortepianie. Ja osobiście zapoznaję się z tekstem muzycznym podczas uprzedniego zagrania go przez uczennicę na fortepianie oraz odczytania tekstu poetyckiego, jeśli mamy do czynienia z piosenką dziecięcą. Jest to jednak na tyle prosty materiał, że zapoznanie się z nim to najczęściej kwestia jednej minuty. W dalszej części lekcje improwizacji przebiegają już w sposób standardowy.

Metodologia pracy

W tej ostatniej części zamierzam w kilku zdaniach opowiedzieć o pracy z dokumentami, nierozłącznie towarzyszącymi codzienności nauczycielskiej. Przedmiotem niniejszych rozważań będą dwa najistotniejsze zagadnienia z tego zakresu.

Polifoniczne Dyktando trójgłosowe

Jednym z ważniejszych punktów w pracy z uczniami jest sporządzanie dla nich materiałów edukacyjnych oraz pomocy naukowych. Tak się składa, że będąc kompozytorem mam możliwość samodzielnego przygotowywania autorskich ćwiczeń do czytania nut głosem, jak również dyktand muzycznych. Oczywiście nie ograniczam się wyłącznie do stosowania na lekcjach autorskich pozycji, aczkolwiek nie ukrywam, że korzystam z nich nader chętnie. Przygotowanie tego typu materiału dla osoby niewidomej nie stanowi już dzisiaj większej komplikacji. Są to bowiem ćwiczenia na tyle proste w swej budowie formalnej – a przede wszystkim graficznej – że na dzień dzisiejszy można w tej kwestii niemal całkowicie zaufać programowi komputerowemu Sibelius służącemu do edycji nut, który w swym domyślnym trybie w 99% zadba o estetykę wydruku.

Interface programu nutowego za zwyczaj nie stanowi również problemu dla współpracującego z nim screenreadera NVDA, który bezbłędnie odnajdzie i odczyta miejsce wprowadzenia potrzebnego oznaczenia, materiał nutowy zaś intonowany jest już bezpośrednio przez edytor nutowy w postaci odtwarzania melodii przez syntezator MIDI, w który dziś zaopatrzone jest każde tego typu urządzenie. Rozczytanie materiału nie jest dla młodzieży problemem, a w sporadycznych wypadkach wszelkie nieścisłości wyjaśniamy sobie ustnie i w razie konieczności młodzież nanosi poprawki własnoręcznie, co jednak zwykle się nie zdarza. Tak niedawno jeszcze owe metody sprawdziły się zwłaszcza w okresie nauczania zdalnego, któremu najchętniej poświęciłbym znacznie większą część rozważań, obawiam się jednak, że nie zamknęłyby się one w jednym artykule. Dlatego wspomnę tylko, że ów okres rozwinął i usprawnił moją współpracę z uczniami w niewyobrażalnie pozytywny sposób, a wypracowane w nim rozwiązania stosujemy niejednokrotnie po dziś dzień. Nieocenioną rolę zarówno w komunikacji z uczniami, wraz z równoległą transmisją przykładów dźwiękowych oraz nutowych w formie zdjęć, odegrał na tym etapie zyskujący sobie coraz większą popularność komunikator Zoom, który na szczęście okazał się bardzo dostępny.

Drugim istotnym aspektem pracy nauczyciela, obok samego procesu nauczania, jest prowadzenie dokumentacji szkolnej, a zatem dzienników lekcyjnych. Do momentu przejścia przez szkołę na system dziennika elektronicznego w 2013 r. jako nauczyciele przedmiotów muzycznych prowadziliśmy tzw. dzienniki przedmiotowe. Wynikało to z faktu, iż nawet w przypadku zbiorowych zajęć ogólnomuzycznych, po dziś dzień klasy dzielone są na pomniejsze grupy edukacyjne, najczęściej w zależności od poziomu zaawansowania młodzieży. Trudno, by więc było w jednym momencie odnotowywać wszelkie informacje w jednym ogólnym dzienniku konkretnej klasy. W moim przypadku prowadzenie dziennika przedmiotowego wprawdzie nie było procesem skomplikowanym, lecz nie należało również do najbardziej komfortowych. Polegało ono bowiem na comiesięcznym drukowaniu sformułowanych systemowo notatek, zawierających raport o frekwencji uczniów, ich ocenach oraz tematach przeprowadzanych lekcji. Owe notatki gromadzone były w odrębnych teczkach, stanowiących dzienniki konkretnych klas, opatrzonych opisem czarnodrukowym oraz brajlowskim. Teczki przechowywane były w miejscu ogólnie dostępnym dla kierowników poszczególnych sekcji, dyrekcji szkoły oraz wychowawców klas, którzy w każdej chwili mieli możliwość wglądu, oraz kontroli dzienników, jak w przypadku pozostałych pedagogów. Procedura prowadzenia tego typu dziennika była o tyle możliwa, że „Karta Nauczyciela” nigdy nie formułowała wytycznych na temat prowadzenia dziennika papierowego, toteż mogłem przyjąć najbardziej odpowiedni dla mnie tryb pracy, mimo że i tak nieco uciążliwy.

Sytuacja diametralnie zmieniła się we wspomnianym roku 2013, kiedy podstawą dokumentacji szkolnej stał się dziennik elektroniczny Librus. Okazało się wówczas, że nastąpił dla mnie przełom nie tylko upraszczający pracę z samym dziennikiem, ale w ten sposób zyskałem możliwość całkowicie samodzielnego dostępu do pozostałych informacji, zdarzeń z życia szkoły, statystyk, oraz potrzebnych uwag i ewidencji uczniów. Interface strony internetowej dziennika elektronicznego jest w zasadzie w pełni dostępny dla programu odczytującego zarówno na komputerze, jak i na smartfonie. Twórcy strony być może nie tyle zdają sobie sprawę z niedogodności, z jakimi spotykają się osoby niewidome, ile z faktu, że wciąż jeszcze sporo nauczycieli nie posiada wysoce zaawansowanej wiedzy z zakresu obsługi komputera, toteż troszczą się o prostotę w posługiwaniu się dziennikiem. Całkowicie dostępna dla niewidomych jest również aplikacja Librus na urządzenie iPhone, choć tutaj mogą się zdarzyć nieścisłości wynikające z nie w pełni opisanych przycisków graficznych.

Przyznaję jednak, iż osobiście nie zrezygnowałem z prowadzenia własnych notatek, gwarantuje to bowiem dostęp do potrzebnych informacji w każdej chwili, bez konieczności każdorazowego łączenia się z siecią online. Ponadto jest to powszechnie stosowana metoda pracy większości nauczycieli, adekwatnie prowadzących własne, odrębne zeszyty, osobiste dzienniczki. Do niedawna służył mi w tym celu notatnik BraillePen, który wiernie sprawdzał się w przypadku sporządzania wspomnianych dzienników przedmiotowych. Jednakże w miarę upływu lat, starzenia się i w końcu wyeksploatowania urządzenia, a także rozwoju systemu Windows, który przestał gwarantować możliwość automatycznej synchronizacji plików z przestarzałym sprzętem, umożliwiając jedynie ręczną, jego funkcję zastąpił IPhone. To jednak tylko jeszcze bardziej usprawniło zarówno pracę z elektronicznym dziennikiem szkolnym, jak również podręcznymi notatkami, do tego występuje możliwość wymiany informacji między nimi. Synchronizacja ich „w chmurze” daje mi dostęp do nich z poziomu każdego urządzenia, bez konieczności ich ręcznego kopiowania, gwarantując w ten sposób pełną mobilność i dyspozycyjność.

Na zakończenie niniejszego artykułu, tym z Państwa, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się na temat mojej pracy, polecam Reportaż filmowy z moim udziałem, zrealizowany przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Z Muzyką Do Ludzi, w ramach projektu „Słucham więc jestem”.

 

 

Jarosław Kozłowski

 

 

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top