Uśmiechacie się pewnie drodzy Czytelnicy, bo o Kamasutrze każdy przecież kiedyś coś słyszał, a im mniej słyszał tym bardziej czerwieni się i uśmiecha. Wielkiej miary satyrycy polscy od zawsze żartowali sobie z nieumiejętności mówienia o TYCH sprawach. Prezentacja aplikacji, o której mowa, także pełna była pokrywających zmieszanie czy, jak kto woli, uczucie dyskomfortu, uśmiechów. Podcast oznaczono etykietą „dla odbiorców powyżej szesnastego roku życia”.
Czym jest kamasutra?
Powszechnie uważa się, że kamasutra to traktat o technikach, sposobach postępowania sprzyjających uzyskaniu możliwie jak największej satysfakcji seksualnej. Bardziej dociekliwi powiedzą, że to także traktat o sztuce uwodzenia czy utrzymywania przy sobie zainteresowania partnera. Wszystkie te elementy czytelnik znajdzie w staroindyjskim traktacie Kamasutra, ale termin „kamasutra” (pisany nieco wcześniej z małej litery należy tak naprawdę rozumieć trochę tak jak rozumiemy terminy „matematyka”, „astronomia” czy „muzyka”. Jest zatem kamasutra nauką badającą przyjemność, jej znaczenie w życiu człowieka oraz sposoby jej osiągania. Tak rozumiana kamasutra obejmuje swoim zainteresowaniem obszar od erotyki poprzez estetykę do zagadnień związanych z życiem duchowym człowieka. W obszarze kultury zachodniej przyjęło się jednak powszechnie uważać kamasutrę za dziedzinę ograniczoną do ars amandi. Autorzy omawianej aplikacji wprost mówią, że jakkolwiek zdają sobie sprawę z tego, iż katalog technik i pozycji seksualnych nie wyczerpuje tego wszystkiego, czym jest kamasutra, uznali jednak, że ich zadaniem jest udostępnienie odbiorcom z dysfunkcją wzroku także treści, które mogą wpłynąć na poprawę jakości ich życia w dziedzinie kontaktów erotycznych.
Jak się to robi?
Na początek musimy rozczarować tych wszystkich, którzy spodziewali się kolekcji pikantnych obrazków. Materiał udostępniany w aplikacji nie zawiera zdjęć ani rysunków. Autorzy zebrali około 500 różnych pozycji seksualnych i opracowali krótkie, sformułowane w sposób jednoznaczny i łatwo zrozumiały opisy umożliwiające użytkownikowi, lepiej chyba w tym wypadku powiedzieć użytkownikom, zastosowanie opisywanej pozycji. Źródła, które posłużyły do opracowania treści, to hinduskie i chińskie traktaty z dziedziny kamasutry oraz dzieła ezoteryczne.
Jak to działa?
Interfejs omawianej aplikacji mógłby, z wyjątkiem być może elementów specyficznych dla obsługiwanej treści, doskonale posłużyć do stworzenia książki kucharskiej, słownika, encyklopedii czy innego opracowania, z którego chcemy korzystać dlatego, że łatwo je przeszukiwać i znaleźć dokładnie ten fragment, który nas interesuje.
Mamy więc możliwość przeglądania pozycji według traktatu, z którego pochodzą, stopnia trudności czy kategorii. Przez kategorię rozumie się tutaj opis ogólny pozycji, np. leżąca, stojąca itd. Mamy ponadto możliwość przygotowania listy ulubionych pozycji, odtwarzania z poziomu aplikacji muzyki tworzącej stosowny nastrój – autorzy mają dla nas przygotowane odpowiednie kompozycje, ale dają także możliwość odtwarzania w aplikacji nagrań z własnej kolekcji – oraz udźwiękowienie wewnętrzne aplikacji. Ten mechanizm umożliwia wysłuchanie całego opisu pozycji po wykonaniu jednego gestu uruchamiającego czytanie. Potrząśnięcie telefonem spowoduje wybranie losowej pozycji i odtworzenie jej opisu.
Treści udostępniane w omawianej aplikacji dostępne są w języku rosyjskim i angielskim. Zainteresowani mogą ją kupić w sklepie Google Play za około 26 PLN. Aplikacja znajduje się pod adresem:
https://play.google.com/store/apps/details?id=com.mirwebsistem.kamasutra&hl=pl
Dlaczego piszę o tej aplikacji?
Zagadnienie udostępniania treści erotycznych osobom z dysfunkcją wzroku jest tyleż trudne, co z różnych przyczyn pomijane, a próby, z którymi mogliśmy się spotkać do tej pory zwykle kończyły się niepowodzeniem. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze istnieje głęboko zakorzeniony stereotyp, zgodnie z którym osoby z niepełnosprawnościami są, a w każdym razie powinny być aseksualne. Stąd opór przed udostępnianiem tego rodzaju treści powyższej grupie odbiorców. Drugą, chyba jeszcze ważniejszą przyczyną jest to, co autorzy prezentującego aplikację podcastu nazywają ograniczeniami kulturowymi tyflokomentarza. Tu ciekawostka językowa: po polsku, lecz także i w innych językach europejskich, mówimy o audiodeskrypcji. Taki termin wskazuje na medium, „audio”. Rosjanie natomiast mówią o tyflokomentarzu. Termin ten wskazuje na odbiorcę, „tyflo”. Twórcy aplikacji podkreślają, że celem ich było przygotowanie treści w taki sposób, by stanowiły one dobry z technicznego punktu widzenia instruktarz, a jednocześnie nie naruszały powszechnie obowiązujących w gronie potencjalnych odbiorców norm kulturowych. Wydaje się, że z tak postawionego zadania wywiązali się dobrze.
Damian Przybyła