Przez wiele lat w kontekście systemu Windows jako przykłady przeglądarek dostępnych dla niewidomych podawano ciągle dwie aplikacje: Internet Explorer i Firefox. Sam przez wiele lat korzystałem z tego drugiego rozwiązania, nie ukrywam jednak, że ostatnie zmiany w silniku przeglądarki Fundacji Mozilla, a co za tym idzie jej znaczne spowolnienie oraz pozbycie się części rozszerzeń, skłoniło mnie do poszukiwania alternatywnych rozwiązań. W tym miejscu muszę przyznać, że już od wielu lat miałem na „celowniku” jako swoją domyślną przeglądarkę tę, której, według wszelkich statystyk, na komputerach stacjonarnych i laptopach ufa obecnie najwięcej internautów, czyli Chrome. Okazuje się, że to już właśnie ten czas, czas na zmiany.
Co takiego ma Chrome?
Przede wszystkim ta przeglądarka jest po prostu szybka i lekka. Korzystam z Internetu w sposób, który z pewnością część z czytelników może przyprawić o zawrót głowy. U mnie standard to 50 otwartych w jednym oknie przeglądarki kart, a bywa, że samych okien jest kilkanaście. Wszystko to powinno oczywiście działać szybko, responsywnie i zwyczajnie pozwalać mi wygodnie pracować. Podstawowym zarzutem, jaki Internauci mają wobec przeglądarki Google, jest duża konsumpcja pamięci operacyjnej. To prawda, Chrome ma ogromny apetyt na nasz RAM, ale to wszystko jest po coś. Umieszczając dane w pamięci operacyjnej naszego komputera, przeglądarka zapewnia sobie najszybszy możliwy dostęp do nich. Gdyby Chrome korzystał z pamięci tymczasowej, odczytywanej z naszego twardego dysku, z pewnością część operacji działałaby znacznie wolniej. Dzięki „pożeraniu” naszego RAM’u, strony, w porównaniu z Firefoxem, wczytują się szybko, a my w nawigacji nie czujemy zbyt dużego opóźnienia, nawet wtedy, gdy witryna, którą oglądamy, jest mocno rozbudowana. Jako przykład proponuję pewien eksperyment: otwórzmy stronę www.facebook.com w przeglądarce Mozilla Firefox i tę samą, dla czystości testu zawierającą te same treści stronę w przeglądarce Chrome. Gwarantuję, różnica będzie bardzo zauważalna.
Kolejnym plusem Chrome jest konto Google jako narzędzie synchronizacji naszych urządzeń. Dawno już minęły czasy, kiedy korzystaliśmy tylko z jednego komputera, dziś komputer w domu, komputer w pracy, służbowy laptop i telefon, taki zestaw obecnie nikogo nie dziwi. Dzięki synchronizacji z kontem Google wszystkie nasze zakładki, otwarte karty czy dane logowania powędrują z nami, gdzie tylko chcemy i na jakie tylko chcemy urządzenie. Wprawdzie Mozilla Firefox ma również stworzoną w tym celu usługę o nazwie Sync, jednak wymaga ona od nas odrębnej rejestracji, a umówmy się, konto Google posiada zasadnicza większość z nas.
Co istotne, jeśli tylko jest to możliwe, Chrome, oprócz naszych danych, synchronizuje także nasze rozszerzenia, o ile tylko instalujemy je z zaufanego źródła, jakim jest sklep Google.
Jeśli często korzystamy ze stron obcojęzycznych, z pewnością docenimy fakt integracji Chrome z tłumaczem Google. Dzięki temu, z użyciem zaledwie jednej opcji, dostępnej w menu kontekstowym, możemy przetłumaczyć aktualnie odwiedzaną witrynę na język polski. Myślę, że nikogo nie zdziwi fakt, że najlepsze wyniki uzyskujemy dokonując przekładu z j. angielskiego, ale ostatnio udało mi się również bez większych problemów skorzystać ze strony w języku japońskim.
Jaką wersję wybrać?
Ja korzystam z aktualizowanej na bieżąco, rozwojowej wersji Chrome o kodowej nazwie Canary. Jest to w prawdzie edycja testowa, która może być mniej stabilna, jednak na podstawie moich obserwacji mogę stwierdzić, że dostępność jej jest nieco lepsza niż wersji tradycyjnej. Zarówno stabilną, jak i rozwojową wersję Chrome wydaje Google. Nie jest to zatem żadna modyfikacja tej przeglądarki, tylko po prostu wersja dla wszystkich chętnych, którzy nie boją się testów. A czy faktycznie Chrome Canary jest mniej stabilne? Raczej nie, przeglądarka z reguły nie zgłasza błędów, a nawet jeśli jakieś się pojawią, to są bardzo szybko usuwane, bo program aktualizowany jest w cyklu dziennym.
Różnice między Chrome a Firefoxem
Jeśli zdecydujemy się na korzystanie z przeglądarki Google, warto zdawać sobie sprawę, że interfejs tego programu wygląda nieco inaczej od tego, który już znamy. Jeśli przyzwyczailiśmy się do menu wywoływanego spod klawisza ALT, to owszem, również i tu je odnajdziemy, jednak będzie ono znacznie uboższe i ułożone w nieco inny sposób. Zamiast standardowych pozycji: Plik, Edycja, Widok itp. odnajdziemy przycisk opisany jako Chrome. To nieco mylna informacja, bo przycisk ten to nic innego, jak wejście do menu przeglądarki. Możemy go wcisnąć, ale równie dobrze po prostu użyć strzałki w dół, aby menu to rozwinąć. Jeśli zdarzy się tak, że po naciśnięciu lewego klawisza ALT nie pojawi się menu, wystarczy użyć kombinacji ALT+S, aby je wywołać.
Menu przeglądarki Chrome jest pionowe, z kilkoma rozgałęzieniami w prawą stronę. Te rozgałęzienia to: Historia, Zakładki, Więcej Narzędzi i Pomoc. Pozostałe opcje dostępne są w głównym menu.
Nie wiem jak szanownych czytelników, ale mnie w przypadku Firefoxa zawsze bardzo irytowała kwestia dostępu do wszelkiego rodzaju rozszerzeń. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że od pewnego czasu ta sytuacja uległa poprawie, ale kiedyś każde rozszerzenie umieszczało swoje ikony gdzie chciało, łącznie z różnego rodzaju specjalnymi paskami, które były pozbawione dostępu z klawiatury. W Google Chrome wygląda to zupełnie inaczej. Kiedy naciśniemy ALT i wywołamy przycisk Chrome, wystarczy, że naciśniemy strzałkę w lewo, a od razu przejdziemy do paska rozszerzeń, o ile oczywiście jakieś będą zainstalowane w naszej przeglądarce. Sama dostępność paneli konfiguracyjnych różnego rodzaju dodatków też bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. To prawda, że niekiedy trzeba zmierzyć się z mało dostępnie wykonaną stroną WWW, stanowiącą rdzeń takiego panelu, ale większość czynności da się wykonać szybko i sprawnie.
W tym miejscu ważna uwaga. Większość elementów konfiguracyjnych Chroma to okna w postaci stron internetowych. Wiem dobrze, że nie wszyscy lubią tego typu rozwiązania, ale niestety, tak obecnie tworzy się nowoczesne interfejsy użytkownika. Stare, dobre okna z wieloma zakładkami odchodzą już powoli do lamusa.
Ale tu jest tak mało do skonfigurowania!
To, że menu przeglądarki zawiera tylko najistotniejsze opcje nie oznacza wcale, że Chrome nie jest przeglądarką konfigurowalną. Po pierwsze, posiada bardzo wiele ciekawych, aktywnie rozwijanych rozszerzeń, zarówno dostępnych w oficjalnym repozytorium Google, jak i do pobrania po prostu z sieci, w tej drugiej sytuacji zalecam jednak bardzo dużą ostrożność, bowiem dodatki tego typu mogą być z gatunku tych złośliwych, których głównym celem jest kradzież naszych prywatnych danych, z hasłami włącznie. Po drugie, miejscem, gdzie możemy skonfigurować bardzo wiele parametrów Chrome jest strona chrome:flags, którą wystarczy po prostu otworzyć w jednej z kart przeglądarki. Wszyscy, którzy znają about:config w przeglądarce Firefox, będą się tu czuli jak u siebie w domu. Warto jednak zwrócić uwagę, że programiści Google inaczej niż ma to miejsce w przypadku deweloperów z Mozilli, zdecydowanie zadbali o to, aby użytkownik wiedział, jakich zmian dokonuje. Każda opcja wyposażona jest w opis, czasem nieco zbyt lakoniczny, ale zawsze.
Jeśli komuś mało i ma ochotę przejrzeć wszystkie miejsca, gdzie dostępne są różnego rodzaju raporty i ustawienia Chrome, wystarczy odwiedzić stronę about:about.
A z czym możemy mieć jakieś problemy?
Przede wszystkim należy pamiętać, że przeglądarka Google jest stosunkowo nowym graczem na rynku tego typu aplikacji, jej pierwsza wersja światło dzienne ujrzała w 2008 r. Efektem takiej sytuacji mogą być problemy z interpretacją starszych stron WWW, np. sprzed kilkunastu lat. Z własnych obserwacji zauważam również, że w porównaniu do Firefoxa czy Internet Explorera źródło strony wczytuje się nieco wolniej, dla odmiany zawartość stron ładuje się znacznie żwawiej. Nie znalazłem również dobrej wtyczki do śledzenia nagłówków http, nie ustaję jednak w poszukiwaniach.
Skąd pobrać i co dodać?
Google Chrome w wersji stabilnej dostępny jest na oficjalnej stronie projektu, zainteresowani wersją Canary powinni pobrać ją z tego miejsca. Przeglądarka w wersjach mobilnych dostępna jest również dla systemów Android i iOS, można ją wyszukać w odpowiednich sklepach dedykowanych tym systemom operacyjnym.
Czytelnikom zainteresowanym uzbrojeniem swojej przeglądarki w zestaw interesujących rozszerzeń proponuję moją subiektywną listę:
AdBlock – narzędzie do blokowania uciążliwych reklam
AddToAny – udostępnianie treści w mediach społecznościowych
CAPTCHA Be Gone – kliencka wtyczka płatnego serwisu do rozwiązywanie graficznych kodów CAPTCHA
Mute Tab Shortcuts – wyciszanie odtwarzających muzykę kart przy użyciu skrótów klawiszowych
User-Agent Switcher for Chrome – możliwość podawania się za inną przeglądarkę
Na koniec życzę przyjemnego korzystania z przeglądarki Google. Bardzo się cieszę, że mamy coraz większy wybór, dzięki temu wszyscy, którym nie podoba się jedno rozwiązanie, mogą śmiało skorzystać z innego. Co ważne, przeglądarka od Google staje się także coraz bardziej użyteczna w systemie MacOS i może w niektórych przypadkach z powodzeniem zastępować Safari.
Michał Dziwisz