Logo Tyfloświat

Rocznicowe gadanie

Gdyby z każdego gadania w naszym kraju wynikało tyle, ile z tego, które zaczęło się w Polsce w czerwcu 1989 roku i trwa do dziś w różnych wariantach, to żylibyśmy w kraju mlekiem i miodem płynącym.

Jak to napisać?

W jaki sposób napisać artykuł porównujący dwa produkty? I to tak, aby się nikomu nie narazić. Podobno reklama porównawcza jest zabroniona. A ja mam porównać dwa urządzenia dla niewidomych i do tego jestem przekonany, że ?moje? rozwiązanie jest lepsze! Jak to napisać? Zestawię kilka faktów, wnioski będą oczywiste. No tak to dobry pomysł, do pracy. No proszę, pomysł chyba dobry, bo zestawiając same nazwy Readboard i Apollo, korzystniej wypada ta druga. Chwalą się, że sprzedają własny syntetyzator mowy, polski produkt, a nazwa tak dziwacznie angielska. No i jeszcze to, mój Apollo mówi ?podkreślenie?, a ich syntetyzator, podobno polski, mówi ?anderrrlajn?. I to ich ?r?. No tak, ale Apollo też nie całkiem radzi sobie z ?r?.

Tylko, co mam zrobić, gdy dojdzie do omawiania ceny, ?ich? produkt jest dostępny za kilkaset złotych, a za ?mój? trzeba wyłożyć kilkaset funtów brytyjskich i do tego sprawa jeszcze nie jest załatwiona, bo należy kupić program HAL za prawie drugie tyle. No, ale przecież ?mój? syntetyzator jest lepszy. Tylko jak to zgrabnie napisać?

Takie pytanie i dylematy pojawiły się na początku lat 90-tych, dziś już trzeba dopisać minionego wieku, gdy otrzymałem zamówienie na napisanie artykułu do wydawanego przez PZN miesięcznika Pochodnia. Tekst wówczas nie powstał. Wir spraw codziennych jakoś nie pozwolił na umiejętne przelanie na papier porównania dwóch urządzeń dla niewidomych. A chodziło wówczas o program ReadBoard produkowany przez firmę Altix z Warszawy i brytyjski produkt firmy Dolphin, dystrybuowany przez poznańską firmę Harpo, w której wówczas pracowałem.

Zaczęło się na spływie kajakowym

To był może rok 1985, a może rok później, gdy zadzwonił do mnie Kuba spod Rzeszowa. ?Jest spływ kajakowy. Super ekipa z Gdańska. Płyniemy Krutynią. Płyniesz z nami?? Popłynąłem wówczas z nimi. I była to pierwsza wspólna wyprawa. Potem miały miejsce jeszcze inne. Na spływach tych poznałem dr inż. Ryszarda Kowalika, elektronika pracującego na Politechnice Gdańskiej. Kuba był po informatyce na UJ. Niewiele widział, ale akurat w nieco inny sposób niż ja, ze względu na rodzaj wady wzroku. Zmagałem się wówczas ze studiami na fizyce na UAM w Poznaniu. Wszystkim marzyła się wówczas praca przy komputerach. Dywagowaliśmy raczej o niej niż mogliśmy jej w pełni zasmakować samodzielnie, bez pomocy widzącego lektora. Ryszard nie widział nic. Miał największe życiowe, a przede wszystkim zawodowe, doświadczenie. Byliśmy wówczas na wakacjach, więc niechętnie odpowiadał na nasze pytania. Naciskaliśmy, zachęcany opowiedział o rozwiązaniu technicznym umożliwiającym niewidomym samodzielną pracę na pojawiających się wówczas na rynku komputerach osobistych, jak to się wówczas mówiło kompatybilnych z IBM PC, o syntezie mowy. Technika interesowała mnie od zawsze, a od kilku lat w szczególny sposób chłonąłem wszystko to, co mogło pomóc niedowidzącemu studentowi fizyki. Syntetyzator mowy – to było coś nowego, w praktyce jeszcze nieznanego w naszym kraju?

Pionierskie czasy

Trzeba pamiętać, że w owych czasach Pecet też był nie do końca znanym, a tym bardziej powszechnie używanym sprzętem. Dziś trudno uwierzyć, że tak kiedyś było. Pod strzechy zaczęły już trafiać, tak zwane, komputery domowe, jak Atarii, ZX Spectrum czy Commodore. Były one jednak całkowicie niedostępne dla niewidomych, a słabowidzący męczyli się i, jeśli cokolwiek oczywiście mogli dojrzeć na migoczącym ekranie to to, na co pozwalały im jeszcze resztki wzroku, gdyż maszyny te podłączano do zwykłych telewizorów. Bursztynowy monitor ze stabilnym obrazem, bardzo droga gratka dla profesjonalistów, nie mógł zaspokoić potrzeb wszystkich. No i nie były to prawdziwe pecety.

W 1988 roku trafiłem do firmy Harpo. Ponieważ czasy były pionierskie, firma rozwijała się nadspodziewanie szybko. Nie była to firma garażowa, choć każdy z nas marzył wówczas, aby zacząć wzorem światowego giganta branży informatycznej właśnie w garażu! Mieściła się w mieszkaniach szefa i pracowników.

Chciałem stworzyć sobie naprawdę profesjonalne stanowisko pracy. Firma, w której można to było zrobić już była. I udało się. W 1989 roku, po jednym z takich spływów z ekipą z Gdańska, trafił do mnie, poprzez Ryszarda Kowalika, brytyjski syntetyzator mowy Apollo. Dzięki staraniom Kowalika, mówił on już wówczas, po polsku. I zaczęło się! Zaczęło się moje profesjonalne zainteresowanie sprzętem dla niewidomych i słabowidzących. Firma Harpo także zainteresowała się sprzedażą tego urządzenia. Z wielką pasją zabrałem się do pracy. Oferta ciągle się powiększała, ale pierwszym był syntetyzator mowy Apollo.

Pokaz w Warszawie

W dniach 23 i 24 czerwca 1989 roku, w siedzibie Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych przy ulicy Konwiktorskiej odbyło się spotkanie niewidomych informatyków, w którym miałem przyjemność uczestniczyć. W relacji z tamtego spotkania, opublikowanej na łamach Pochodni [fn] Zygmunt Swędrzyński, ?Kolejny krok ku informatyzacji?, Pochodnia miesięcznik społeczny Polskiego Związku Niewidomych nr 10/1989, s.20-22.[/fn] można przeczytać, że zebranie poprowadził dr Stanisław Jakubowski, którego ówczesny prezes Związku określił jako głównego specjalistę PZN do spraw informatyki. Odbyło się, wzbudzające wielkie zainteresowanie zwiedzanie drukarni brajlowskiej Zakładu Wydawnictw i Nagrań, gdzie najpierw goście zapoznali się z tradycyjną technologią produkcji książek i czasopism brajlowskich, następnie Igor Busłowicz zaznajomił ich z technikami nowoczesnego druku komputerowego. Z relacji wynika, że zebrani byli pod wrażeniem ogromnego skoku technologicznego. Z drukarni zwiedzający przenieśli się do pracowni informatycznej ZWiN, gdzie można było zapoznać się ze stanowiskami komputerowymi dla niewidomych i nawet próbowano na nich pracować. Jednak prawdziwy zachwyt wzbudzał skaner wraz z węgierskim programem Recognita. Przeprowadzona próba rozpoznania tekstu czarnodrukowego i wydrukowania go w wersji brajlowskiej wypadła bardzo dobrze. To nie były jednak wszystkie atrakcje kończącego się już pomału pierwszego dnia spotkania. W tym miejscu pozwolę sobie zacytować wspominaną relację, gdyż miało miejsce wówczas wydarzenie niezwykle istotne. Otóż ?na tym jednak nie zakończono pobytu w pracowni, bo dr Ryszard Kowalik z Gdańska przywiózł niewielką skrzyneczkę, przypominającą radio tranzystorowe, które po podłączeniu do mikrokomputera okazało się końcówką mówiącą i to w języku polskim. Opracowała je zaledwie w ciągu miesiąca angielska firma Dolphin System na podstawie materiałów nadesłanych z Polski. Język polski nie jest jeszcze doskonały, brzmi nieco z angielska, ale końcówka w czasie prób poradziła sobie bardzo dobrze z tak trudnym polskim zdaniem jak: chrząszcz brzmi w trzcinie. Okazało się jednak, że nie jakość polskiej mowy syntetycznej, lecz rewelacyjne możliwości operacyjne angielskiej końcówki spotykają się z pełnym uznaniem informatyków.?. Następuje wymienienie jeszcze kilku zalet prezentowanego urządzenia, zwanego końcówką z podkreśleniem faktu, że jest ona dwujęzyczna. To jednak nie koniec atrakcji tego dnia. Dalej można przeczytać: ?Kolejnym punktem spotkania była autorska prezentacja polskiej końcówki mówiącej, opracowanej przez niewidomego informatyka mgr Marka Kalbarczyka i widzącego elektronika mgr inż. Jana Grębeckiego. Jakością mowy przewyższa ona znacznie końcówkę angielską, ustępując jej jednak pod względem walorów operacyjnych. Z wyjaśnień twórcy wynikało, że praca nad polską końcówką mówiącą trwała zaledwie kilka miesięcy i po sprzedaniu jej Fundacji Pomocy Niewidomym w Polsce autorzy przestali się nią zajmować. Gdyby prace trwały nadal, możliwości operacyjne tej końcówki były by znacznie większe. Udoskonalona wersja końcówki znajdzie się wkrótce w produkcji w firmie Interglobal Zamówiona przez Fundację i PZN seria 20 końcówek znajdzie się wkrótce w rękach niewidomych informatyków?. Na tym kończy się relacja z pierwszego dnia spotkania. W drugim dniu zebrani dyskutowali nad planami informatyzacji środowiska niewidomych w Polsce.

Było trudno

W kilka miesięcy później syntetyzatory mowy trafiły do sprzedaży. Jednak niezwykle trudno było wówczas przekonać niewidomych do zakupu pomagającego im sprzętu ze względu na dwa powody: niezwykle wysoką cenę urządzenia oraz niewiedzę na temat możliwości wykorzystania komputera. Niewidomych, wiedzących, do czego może być przydatny komputer osobisty było w owym czasie zaledwie kilku. Z pewnością jedną z takich osób był wspominany już dr inż. Ryszard Kowalik, a także Marek Kalbarczyk.

W Poznaniu była w owym czasie spora grupa niewidomych pracujących na otwartym runku pracy. Zrzeszyli się oni w działającej przy Polskim Związku Niewidomych Sekcji Zatrudnionych na Otwartym Rynku Pracy. Miałem kontakty z tą sekcją, czyli z ludźmi, dla których nowoczesna technika była wielką nadzieją na utrzymanie się na, właśnie uwolnionym z pomysłów socjalizmu, rynku pracy. Działacze Sekcji już od kilku lat uczestniczyli w szkoleniach i pisali kolejne wersje ?projektu programu informatyzacji środowiska niewidomych?. W prasie brajlowskiej pojawiały się teksty zatytułowane ?Informatyzacja ? rzecz nieunikniona?. Jednak ciągle brakowało dostępnego sprzętu. I to do tego stopnia, że powołany w lutym 1988 roku przy Okręgu Warszawskim PZN klub mikrokomputerowy nie rozpoczął swojej działalności. [fn] Zbigniew Niesiołowski, ?Komputeryzacja – rzecz nieunikniona?, Pochodnia miesięcznik społeczny Polskiego Związku Niewidomych nr 6/1989, s.21-22[/fn] Wszystko wskazywało, że uda się odnieść sukces biznesowy.

Nie tylko te dwa czynniki, cena i niewiedza, ograniczały sprzedaż sprawdzonego przez wielu niewidomych na świecie produktu, jakim był Apollo. Przeszkadzała też konkurencja w postaci założonej w 1989 roku i prowadzonej przez Marka Kalbarczyka firmy Altix z Warszawy. Po roku czy dwóch, pojawiła się kolejna firma – E.C.E. ze swoim syntetyzatorem mowy polskiej, czyli SMP.

Po latach

W tej chwili patrzę na pewne rozwiązania techniczne z punktu widzenia niezależnego uniwersyteckiego specjalisty. Nie muszę przejmować się interesami żadnej z firm, tylko dobrem niewidomych studentów. Chcąc napisać to, co w tym wszystkim jest najistotniejsze, nie mogłem się jednak obejść bez wspomnień tamtych chwil i wydarzeń, w których miałem przyjemność uczestniczyć.

Gdy dziś wspominam tamte pionierskie czasy, gdy królował system operacyjny DOS, a synteza mowy zwana ?końcówką mówiącą? lepiej sprawdzała się, gdy była generowana przez specjalizowane układy elektroniczne zamknięte w osobnym pudełku, jak Apollo czy SMP, bo komputery pracujące z częstotliwością zegara taktującego 12 MHz nie dawały sobie z nią rady, pewne sprawy przestają być istotne. Nie ważne, kto w istocie był pierwszy. Być może było tak, że Readbord Marka Kalbarczyka był pierwszym komercyjnie dostępnym systemem mowy polskiej, zapewniającym niewidomym samodzielną obsługę komputera. Być może Apollo powstał znacznie wcześniej w brytyjskiej firmie Dolphin, a po polsku zaczął mówić nieco później. Być może SMP powstał znacznie przed nimi, gdzieś w laboratoriach Instytutu Biocybernetyki, z których został wydobyty na świat troszkę później. Być może dałoby się to ustalić, spotykając się z dawnymi konkurentami. Być może opowieści byłyby długie i niejedną beczułkę trzeba by opróżnić. Być może? To wszystko nie jest ważne.

Ważna jest jedna sprawa. Niewidomi w Polsce mają dostęp do nowoczesnej techniki komputerowej ułatwiającej im życie pracę i zabawą już od dwudziestu lat.

Na zakończenie

Jednej jedynej sprawy, moim zdaniem, przez te dwadzieścia lat nie udało się rozstrzygnąć w sposób zadowalający, mianowicie nazwy urządzenia, które jest tak pomocne niewidomym. Dochodząca z niego mowa jest mową syntetyczną, więc moim zdaniem, powinien to być syntetyzator mowy a nie tak jak jest to w powszechnym użyciu syntezator mowy. A może warto wrócić do określenia ?końcówka mówiąca??

Być może tym zdaniem wywołam ożywioną dyskusje. Może na jej finał trzeba będzie poczekać do kolejnej rocznicy. Dziś jest istotne, że mowa syntetyczna pomagająca niewidomym ma 20 lat, a pierwsza publiczna prezentacja polskiej syntezy mowy odbyła się w dniu 23 czerwca 1989 roku.

Henryk Lubawy

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top