Logo Tyfloświat

Moja przygoda ze światem urządzeń Apple rozpoczęła się blisko dwa lata temu. Choć swoją Nokię E66 miałem zaledwie ponad pół roku, wieści o rewolucyjnych aplikacjach dla iOS oraz legendy o ich niewiarygodnej dostępności sprawiły, że zacząłem myśleć o ponownym zakupie telefonu. Słyszałem o prostocie używania dotykowego ekranu ze screenreaderem już w roku 2009, gdy Apple wypuściło pierwszego iPhone’a z VoiceOver em– 3 GS. Widziałem nawet telefon w katowickim iSpocie, ale jako że mogłem go tylko potrzymać i nie wiedziałem, jak się z nim obchodzić, pierwszy, dotykowy screenreader wcale mnie nie zachwycił. Kolejny rok spędziłem, zbierając opinie znajomych, jednak moim kolejnym, po dość dobrym 6120 Classic, telefonem stał się E66. Pewnego dnia postanowiłem się przesiąść. Głównym powodem było pojawienie się aplikacji Heytell, która od czasu kosztownej usługi ‘Naciśnij i Mów’, a także rosnącej popularności wtedy tylko i wyłącznie PC-towej aplikacji Loudtalks (dziś Zello) była moim marzeniem. Do tego dołączyły jeszcze funkcje takie jak rozpoznawanie kolorów, darmowy OCR czy mnogość gier audio. Wybrałem się do koleżanki – posiadaczki iPhone, by na własne oczy ujrzeć VoiceOver w akcji. Okazało się, że system gestów opanowałem dość szybko, trochę gorzej było z pisaniem. Pamiętam, że poprzestawiałem pozycję kursora w natywnej aplikacji notatek, w której doskonaliłem tę sztukę. Zdanie, jakie uzyskałem brzmiało mniej więcej tak „Piciok to mistrz gyrod”.

Po zabawie z kilkoma aplikacjami takimi jak Monkeys czy Voice Changer +, do której śpiewałem „Fireflies” Owl City, utwierdziłem się w przekonaniu, że obsługa tego urządzenia jest bajecznie prosta. Niecały miesiąc później mój iPhone przybył do mnie.

Od tamtego dnia minęły już prawie dwa lata i z pełnym spokojem mogę stwierdzić, że jest to pierwszy telefon, którego bym nie zamienił na żaden inny. Mnogość aplikacji oraz możliwości personalizacji sprawiają, że ciężko się nim znudzić. Po ustawieniu odpowiednich dźwięków może stać się każdym urządzeniem, jakie tylko możemy sobie wyobrazić, a dzięki aplikacjom nieustannie nabywa nowe funkcje. To już nie tylko telefon, a również urządzenie do komunikacji internetowej, osobisty notatnik, nawigacja GPS itp.

Czy to urządzenie pozbawione wad? Oczywiście nie, bo nic na tym świecie takie nie jest. Do wad iPhone’a możemy z pewnością zaliczyć jego cenę. Ceny iPhonów zaczynają się od mniej więcej dwóch tysięcy złotych. Nie jest to kwota, którą zapłacić może każdy, to zaś zawęża krąg potencjalnych nabywców iPhone’a, czyniąc z niego telefon dla użytkowników o zasobnych kieszeniach. Kolejną, dość szeroko pojmowaną wadą wszystkich urządzeń Apple jest chęć firmy do kontrolowania tego, co użytkownik może robić ze swoim urządzeniem. Jedynym źródłem aplikacji jest App Store, to zaś oznacza, że jeżeli aplikacja nie spełnia wymagań postawionych przez firmę Apple nikt oficjalnie nie będzie w stanie jej zainstalować. iPhone nie posiada też natywnego dostępu do swojego systemu plików. Oznacza to, że nie możemy przejrzeć wszystkich folderów naszego iPhone tak jak zrobilibyśmy to menedżerem plików w Nokii. Odtwarzacz muzyki musi synchronizować się z iTunes tak samo jak innego rodzaju zawartość, tak więc umieszczanie plików w naszym telefonie wymaga instalacji tego programu, którego interfejs nie wszystkim przypada do gustu. Opcja wysyłania plików przez Bluetooth również nie jest dostępna. Programy zaś nie mają dostępu do zbyt wielkiego obszaru systemu to zaś oznacza, że np. wybór własnych dźwięków dla zdarzeń nie jest możliwy, chyba, że umieścimy je w bibliotece muzycznej wraz z naszą kolekcją utworów lub developer aplikacji  pozwoli na umieszczanie dodatkowych dźwięków w samej aplikacji, co musi odbywać się przez iTunes, tak więc wracamy do punktu wyjścia. Przeglądarki internetowe są ograniczone do tego stopnia, że pobieranie plików nie jest możliwe. Wiele z tych funkcji odblokować możemy po wykonaniu Jailbreaka – tzw. łamania zabezpieczeń systemu, co otwiera nam nieoficjalnie nieograniczony dostęp do systemu plików. Proces można porównać do hackowania Symbiana. Jest to jednak obejście, obejście jak zaś wiadomo nie jest rozwiązaniem. Telefonowi brakuje także wielu podstawowych funkcji takich jak raporty doręczeń SMS, wyświetlanie nazwy miejscowości na podstawie nadajnika GSM operatora lub ograniczona karta Wi-Fi, niepracująca z niektórymi kanałami lub domyślnie niewykrywająca sieci o sygnale słabszym niż 20%. Jeżeli zaś chodzi o sam interface dotykowy, to pomimo swej niezwykłej wygody, bez wspomagających gadżetów takich jak brajlowska folia na ekran czy klawiatura Bluetooth, jest trochę problematyczny. Nawigacja jest jak najbardziej wygodna, jednak nie jest już tak kolorowo, kiedy przyjdzie nam napisać długi tekst. Nie zawsze uda się trafić we właściwą literę, a palce szybko się męczą. Wielu ludzi pyta mnie, czy po przesiadce na iOS nie tęsknię za fizyczną klawiaturą. Gdyby iPhone oferował takową, stanąłby o krok bliżej od mojego osobistego ideału telefonu. Osobom, które boją się iPhone z powodu jej braku, mogę spokojnie przytoczyć stare, polskie przysłowie „nie taki diabeł straszny, jak go malują”

Podsumowując, mimo swoich wad iPhone jest urządzeniem przyszłości. Prostota używania i mnogość aplikacji wspomagających osoby niepełnosprawne czynią z niego poważnego konkurenta rozwiązań dostępnych dla telefonów Nokia. Zagrożeniem dla urządzeń spod znaku nadgryzionego jabłka jest Android. Istnieją modele telefonów z tym systemem operacyjnym zarówno z fizyczną klawiaturą, jak i dotykowym ekranem, jednak firma Google musi jeszcze trochę popracować nad swoim screenreaderem, by dostępność tego systemu operacyjnego zrównała się z tą znaną z iPhone’a, iPoda i iPada.

Paweł Masarczyk

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top