Według ostatnio zebranych statystyk, Windows 11 jest obecnie zainstalowany na 23% urządzeń, pracujących pod kontrolą któregokolwiek systemu Microsoftu, natomiast Windows 10 – na 75%. To niewielka liczba, ale w grę mogą wchodzić zarówno konkretne przyczyny, jak i zwyczajnie obawy o problemy techniczne, szczególnie w okolicznościach, które nie zakładają braku dostępu do danych, np. infrastruktura firmowa. Ja zaś obserwowałam rozwój tego systemu począwszy od obrazów ISO testowanych wewnętrznie przez Microsoft pozyskanych z osławionego w mediach technologicznych wycieku, aż do chwili obecnej, kiedy na moim głównym komputerze zainstalowana jest deweloperska wersja Windows 11 Insider Preview w wersji 25188, opublikowana 24.08.2022. W związku z tym mam pełny ogląd na rozwój tego systemu, jedyna rozbieżność może wynikać z tego, że mam dostęp do funkcji, których jeszcze nie ma w wersji stabilnej. Postaram się wspominać o nich tylko w kontekście potencjału na nowe wersje.
Zmiany w interfejsie
Podejrzewam, że pierwszą zauważalną zmianą będą okolice pulpitu i menu Start. W Windows 11 zmieniono kolejność pewnych elementów. Przeniesiono przycisk „Pokaż pulpit” do obszaru powiadomień, zamiast „Mów do Cortany” mamy przycisk tworzenia spotkania w Microsoft Teams.
Samo menu Start również uległo zmianom. Zamiast wszystkich aplikacji pod strzałką w dół znajdują się przypięte aplikacje, których listę można swobodnie konfigurować. Oczywiście pod tabulatorem możemy znaleźć też przycisk otwierający panel wszystkich aplikacji.
Zmienił się również widok ustawień wywoływanych skrótem Windows+I, w Windows 10 po wejściu w główną kategorię ustawień jest tylko lista z podkategoriami, zaś w Windows 11 tworzy się na nie osobna lista, dzięki czemu nie musimy przechodzić wstecz, aby zmienić przeglądaną główną kategorię. Pojawiły się również przyciski nawigacyjne, dzięki którym możemy łatwo dowiedzieć się, w jakiej podkategorii ustawień aktualnie jesteśmy, przy nawigacji tabulatorem są one w następnej kolejności po liście głównych kategorii ustawień.
Centrum akcji zostało podzielone na dwa pomniejsze aplety. Skrót Windows+a, który w Windowsie 10 umożliwiał dostęp zarówno do powiadomień, jak i szybkich ustawień obecnie otwiera szybkie ustawienia. Sekcję tę można edytować, osobiście zalecam pozostawienie sobie tylko takich, które się często przełącza. Jeśli chodzi o powiadomienia, to można się do nich dostać skrótem Windows+N.
Cóż, Na pierwszy rzut oka mamy tu więcej skrótów do zapamiętania, ale osobiście uważam to za wygodniejsze rozwiązanie.
Nowe i usunięte funkcje
Skoro już jesteśmy przy nowych skrótach, warto tu wymienić Windows+w, który nie otwiera, jak kiedyś, mało nam przydatnego Windows INK Workspace, a za to przenosi nas do okna z Widgetami, które możemy również swobodnie konfigurować. Możemy z poziomu tego okna śledzić informacje sportowe, pogodę, wiadomości, akcje, sprawdzać zadania do wykonania i tak dalej, ale niestety, obecnie mamy do dyspozycji tylko widgety stworzone przez Microsoft.
Kolejna nowość, w porównaniu do poprzedniej wersji „Okienek”, to możliwość dyktowania w języku polskim, funkcję tę wywołujemy kombinacją Windows+h. W Jedenastce możemy używać jej w rodzimym języku bez ograniczeń, a oto próba jej wykorzystania.
Dyktować należy jak na urządzeniach mobilnych, to jest nazywając każdy znak interpunkcyjny oraz mówiąc bardzo wyraźnie. Ta funkcja ma również jeden znakomity przymiot, mianowicie nie wyłącza się bez naszego polecenia, dzięki czemu możemy swobodnie zastanowić się nad tym, co po kolei chcielibyśmy napisać. Ważne jest tylko, by nie mówić dopełnia czy. Chociaż na teraz wydaje mi się, że całkiem dobrze to działa również wtedy, kiedy nie udaje nam się tego uniknąć.
Poza nasuwającym się od razu wnioskiem, że mój język mówiony jest dużo uboższy od pisanego, można również zwrócić uwagę na to, że całe zdanie zostało zinterpretowane i zapisane bezbłędnie. Użytkownicy poprzednich wersji Windows, jeśli tylko posiadają pakiet Office w wersji 365, znajdą analogiczne rozwiązanie w postaci dyktafonu, wywoływanego skrótem alt+akcent. Różni się on pewnymi drobnostkami od funkcji dyktowania, ponieważ po chwili ciszy automatycznie się wyłącza, ale za to nie robi tego, kiedy na bieżąco edytujemy wpisywaną przez funkcję treść. Dyktafon możemy również skonfigurować tak, aby automatycznie wykrywał interpunkcję, ale według mnie dużo sprawniej i niezawodniej działa tryb wymagający wymawiania nazw znaków interpunkcyjnych.
W Windows 10 nie uświadczymy również wsparcia wirtualizowania aplikacji stworzonych dla systemu Android. Słowo „wirtualizacja” pewnie kojarzy się Wam z tym, że to nic bardzo wygodnego, bardziej przeznaczonego do testów, a może i nawet niedostępnego. Nic bardziej mylnego, w Windowsie podsystem dla Androida (WSA) został przygotowany w mojej opinii nadspodziewanie dobrze. Możemy mieszać aplikacje z Windowsa i Androida, więc kiedy będziemy się przełączać pomiędzy programami, możemy mieć aktywne okna np. Microsoft Word, Reaper i Pyszne.pl (to ostatnie wprost z Androida).
Ponadto zostały stworzone mostki, które pozwalają na używanie syntezatorów działających za pomocą sterownika OneCore, co oczywiście nie wyklucza zainstalowania własnych syntezatorów. Instalacja Jieshuo Screenreader również nie była problemem, ale aby móc instalować aplikacje spoza sklepu Amazona, należy skonfigurować ADB tak, aby można było łączyć się z nim po lokalnej sieci. Nie będę jednak tej procedury opisywać, ponieważ podsystem Androida jest tak zaawansowaną funkcją, że aby rzetelnie ją zrecenzować i omówić, trzeba by było przeznaczyć na to osobny artykuł.
Z Windowsa 11 definitywnie został usunięty Internet Explorer oraz tryb tabletu.
Małe, a cieszy
Pierwszym rzucającym się w uszy punktem na tej liście jest dźwięk uruchamiania systemu, który co prawda występuje wyłącznie po pełnym uruchomieniu, czyli na przykład uruchomieniu ponownym, uruchomieniu po twardym resecie albo z wyłączonym uruchamianiem hybrydowym, ale i tak potrafi być dla nas wyznacznikiem szczególnie pomocnym w przypadku braku mowy podczas logowania. Możemy dzięki temu zorientować się, czy problem leży po stronie czytnika ekranu, czy po stronie urządzeń dźwiękowych lub w ostateczności wpisać dane logowania bez informacji zwrotnej.
Innym miłym akcentem jest również preinstalowany program Winget, czyli konsolowy manager pakietów. Jego obecność w systemie oznacza, że zamiast wchodzić z przeglądarki na stronę twórcy programu, pobierać, szukać w pobranych i przechodzić przez cały instalator, możemy otworzyć konsolę z prawami administracyjnymi i napisać w niej na przykład:
Winget install 7zip
i po kilkudziesięciu sekundach oczekiwania cieszyć się zainstalowanym programem.
Wymagania systemowe
Nie zapomnijmy też o wymaganiach sprzętowych, które musi spełnić komputer, aby dało się na nim zainstalować system. Poza największymi w tym względzie zmianami, czyli wymuszeniem posiadania TPM (specjalnego sprzętowego modułu odpowiedzialnego za szyfrowanie danych, montowanego na płycie głównej w nowych komputerach, lub w przypadku starszego sprzętu – możliwego do kupienia również jako urządzenie peryferyjne) oraz wymogiem dostępu do Internetu podczas instalacji Windows 11 Home, dwukrotnie podniesiono również wymagania dotyczące procesora, pamięci RAM i dysku.
Podczas gdy 32-bitowy system Windows 10 można zainstalować na komputerze z 1GB RAM lub 64-bitowy na komputerze z dwoma gigabajtami, Windows 11 wymaga bezwzględnie czterech. Minimalne 32GB pamięci dyskowej podniesiono do sześćdziesięciu czterech, a minimalny zgodny procesor pozostaje co prawda z taktowaniem 1GHZ, ale musi posiadać dwa rdzenie. Od razu
uspokajam osoby, które nie wiedzą, jak sprawdzić te informacje, w Windows Update przemieszczając się tabulatorem powinien znaleźć się link do pobrania aplikacji Sprawdzanie kondycji komputera, jest ona dostępna, wystarczy użyć przycisku „Sprawdź teraz” i poczekać na stosowne dane.
Najważniejsze obecnie testowane funkcje
Na koniec opowiem jeszcze po krótce o potencjale, jaki ma ten system w kontekście dalszego rozwoju.
Dla mnie najważniejszą zmianą są karty w eksploratorze plików, które działają podobnie jak w przeglądarce. Korzystając z eksploratora plików, możemy zatrzymać się na konkretnym folderze i z menu kontekstowego wybrać opcję „otwórz na nowej karcie”. Dzięki temu możemy pracować w eksploratorze podobnie, jak w menedżerach plików podobnych do kultowego Total Commander.
Na łamach Tyflopodcastu opowiadałam też jakiś czas temu o funkcji nazwanej Voice Access, jest to na razie działająca jedynie po angielsku funkcja ułatwień dostępu, której założeniem jest, aby asystent dokonywał operacji na oknach, aplikacjach, plikach, folderach i tekście kierowany jedynie naszym głosem. Na razie jednak jest to powolny i niezbyt dopracowany system, choć należy zdawać sobie sprawę z jego eksperymentalnego charakteru.
Podsumowanie
Chociaż osobiście nie przypominam sobie większych problemów czy niedogodności spowodowanych aktualizacją, większość specjalistów nadal odradza ten krok. Zmiany zaoferowane przez system w przeważnie nie będą na tyle znaczące dla przeciętnego użytkownika komputera, aby ryzykować niestabilność, szczególnie że testy wykazały obniżoną przepływność dysków. Ponadto Windows 10 pozostanie wspierany jeszcze przez długie lata, więc poza pewnymi wyjątkami, czy prywatną chęcią eksplorowania nowych rozwiązań, nie ma potrzeby się z tym spieszyć, jeśli nie jesteśmy do tego przekonani.
Paulina Gajoch