Logo Tyfloświat
Słuchawki bezprzewodowe nauszne i douszne

Od lat uważni obserwatorzy, a przede wszystkim technologicznie świadomi użytkownicy technologii asystujących, będący jednocześnie zapalonymi czytelnikami e-książek czy e-prasy lub po prostu okazjonalnie zapoznający się z konieczności z urzędowym pismem przesłanym w formie elektronicznej zauważyć mogą ciekawy paradoks.

Z jednej strony w ciągu ostatniej dekady na krajowym rynku dramatycznie przybyło cyfrowych publikacji, od różnego rodzaju czasopism po ukazujące się praktycznie codziennie cyfrowe wersje wszelkiego rodzaju literatury, które możemy po prostu kupić w jednej z wielu eksięgarń i czytać na takich samych zasadach, jak robi to każdy inny czytelnik, co niegdyś było czymś niewyobrażalnym. Z drugiej jednak, przeciętny użytkownik czytnika ekranu, choć cyfrowe książki wydawane są bardzo często w przykładającym naprawdę sporą wagę do swojej dostępności formacie Epub, niekoniecznie chce i potrafi z nich korzystać. Tę obserwację zdają się potwierdzać pojawiające się od czasu do czasu na środowiskowych grupach i forach dyskusyjnych wątki takie jak np. „Co zrobić z plikiem epub”? rzadziej: „Co z tym pdf?” „Czym to odtworzyć?” których konkluzją najczęściej jest odpowiedź zawierająca się w jednym słowie. „skonwertować”, najlepiej do znanego i lubianego czystego tekstu, co pozwoli otworzyć plik w równie znanym i lubianym notatniku.

Stosowanie tej dość popularnej praktyki rozwiązuje problem tylko doraźnie. Po takiej operacji cała publikacja traci bowiem większość z elementów pozwalających na jej łatwiejsze przeglądanie i czytanie. O ile w wypadku niektórych pdf’ów przeprowadzanie podobnej kastracji ma jeszcze sens, zwłaszcza gdy dokument nie posiada „zaszytej” w sobie warstwy tekstowej i zapoznanie się z jego treścią jest możliwe w takim stopniu, w jakim pozwala na to rozpoznawanie metodą OCR, o tyle w przypadku dokumentu przygotowanego w standardzie epub krok ten po ponad dekadzie rozwoju formatu powinien być już dawno szeroko uznawany za zbędny, a w miejsce odpowiedzi „skonwertuj” i zaproponowania mniej lub bardziej nadających się do tego narzędzi, dziś w tego rodzaju dyskusjach powinna po prostu padać nazwa dowolnego z czytników e-książek.

Gdy jednak przeanalizujemy tę sprawę głębiej, łatwo dojdziemy niestety do wniosku, że pomimo, iż elektroniczne publikacje są z nami od naprawdę wielu lat, wyznaczając nowy standard na rynku wydawniczym, pośród dostępnych dla czytników ekranu programowych narzędzi do ich odbioru, choć jak śpiewał klasyk „sytuacja jednak nie jest zupełnie beznadziejna”, to w zasadzie panuje stagnacja. W systemie Windows mamy co prawda do wyboru aż dwa, bardzo funkcjonalne czytniki eksiążek, w tym jeden z nich, darmowy i otwarto źródłowy Bookworm, który od kilku lat ma interfejs częściowo przetłumaczony na język polski, jednak spora część czytelniczej aktywności przeniosła się w obecnych czasach na urządzenia mobilne.

A jak jest z dostępnością publikacji cyfrowych na tych platformach? Pomijając rozpychające się co raz bardziej na rynku usługi abonamentowe, (nawiasem mówiąc dostępność tych ostatnich sama w sobie mogłaby stanowić dobry temat na artykuł), należy stwierdzić, że w tym środowisku od samego początku zdaje się obowiązywać jedynie słuszna kierująca tworzeniem interesujących nas rozwiązań filozofia, która sprawia, że zdecydowana większość odbiorców nie ma możliwości skorzystania z funkcji oferowanych przez nowoczesne formaty publikacji cyfrowych. Zazwyczaj deweloperzy aplikacji do czytania takich publikacji uznają, że dostępność została zaimplementowana jeśli aplikacja posiada funkcję czytania na głos, czyli skorzystania z jakiegoś lepszej lub gorszej jakości, własnego lub dostępnego w systemie operacyjnym, mechanizmu syntezy mowy, oferując przy tej okazji użytkownikowi doświadczenie mniej lub bardziej zbliżone do tego, jakie występuje w wypadku zwykłego standardowego odtwarzacza muzyki.

Ma to naturalnie swoje, niekoniecznie pożądane, konsekwencje. Taka konstrukcja czytników komplikuje np. uważny i świadomy odbiór publikacji zawierających przypisy czy odsyłacze kierujące czytelnika do treści zewnętrznych i stworzona została raczej z myślą o tym, że użytkownik będzie korzystał z tekstu w sposób zbliżony do tego, jak korzysta się z audiobooka, z myślą, by kliknąć start, po czym obudzić się kilka godzin później. Tam, gdzie pojawiają się cytaty, przypisy, odsyłacze, czy po prostu potrzeba głębszego skupienia uwagi, tam w przypadku w taki sposób skonstruowanych czytników zaczynają się problemy. I choć użytkownicy systemu IOS mają do dyspozycji znany i lubiany VoiceDream Reader, umożliwiający po odpowiedniej konfiguracji interakcję bezpośrednio z tekstem, choć podobne możliwości (zwłaszcza w wersji płatnej), oferuje użytkownikom Androida EasyReader, to jednak w obu przypadkach sposób obsługi ciągle wydaje się dość toporny, a całe doświadczenie użytkownika w przypadku czytania tekstów wydaje się dość niestabilne, by osoba nie chcąca zamęczać się szczegółami interfejsu bez żalu zrezygnowała z tego rozwiązania. Czasem zrenderowany tekst zawiera dziwne, jednowyrazowe linie, których nie formatują w taki sposób inne czytniki, innym razem nawali nawigacja.

Za jednym razem kliknięty odsyłacz zadziała, za innym nie. Skoro więc tak czy inaczej z zaawansowanej nawigacji po dokumencie raczej się nie korzysta, bo twórca aplikacji uważa, że „odrobił pracę domową” dając nam możliwość ciągłego czytania na głos, powiększenia czcionki i ewentualnie scrollowania tekstu równolegle z czytaniem go mową syntetyczną, tego typu rzeczy tracą naturalnie na znaczeniu na rzecz samej tylko możliwości jego przyswojenia. A z punktu widzenia wygodnego czytania to po prostu błąd.

W tej niezbyt zachęcającej rzeczywistości trafić można niekiedy na rozwiązania naprawdę odświerzające. Jednym z nich jest z pewnością szerzej nie znana nad Wisłą, choć rozwijana już od lat aplikacja dla systemu Android o nazwie Colibrio Reader, dostępna do pobrania za darmo ze sklepu Play. Jej producentem jest mała, szwedzka firma z Göteborga, która wcześniej przez bardzo wiele lat znana była przede wszystkim z frameworka dla programistów oraz wydawców, skoncentrowanego na obsłudze najnowszych standardów cyfrowych książek oraz na dostępności dla wszystkich grup czytelników, włączając w to także tych używających czytników ekranowych choć już pierwszy kontakt z aplikacją sugeruje nacisk przede wszystkim na Talkback, o czym za moment.

Program wspiera publikacje w formatach EPUB, PDF, a także jeszcze szerzej u nas nie spotykany standaryzowany przez w3c format audiobooków, przy czym wsparcie dla EPUB opiera się tu na najnowszej specyfikacji tego formatu, pozwalającej wydawcom na osadzanie interaktywnych prezentacji, multimediów czy quizów, a nawet na tworzenie czegoś w rodzaju książek z fabułą rozwijającą się w zależności od wyboru podejmowanego przez użytkownika czy narrację głosową umieszczoną bezpośrednio w książce.

Choć czytnik ten jak do tej pory wydaje się być najbardziej dostępnym rozwiązaniem tego typu na rynku, posiada jednak pewne ograniczenia, szczęśliwie możliwe do zaakceptowania w obliczu oferowanych możliwości.

Po pierwsze, interfejs aplikacji nie został przetłumaczony na język Polski. Tu może przydać się funkcja automatycznego tłumaczenia wbudowana w czytnik ekranu, o ile używamy rozwiązania, które ją zapewnia.

Po drugie zaś, i jest to jednocześnie ogromna zaleta, znaczna część kontrolek programu ukryta została pod akcjami, co może niesłychanie ułatwiać życie, a nie zdarza się jeszcze w Androidowym świadku zbyt często, choć ich zastosowanie zauważalnie ostatnio rośnie. Warto jest więc sprawdzić, które z nich rozpozna nasz czytnik ekranowy.

Wygląd aplikacji

Po pobraniu i uruchomieniu Colibrio Readera w oczy rzuca się jego minimalistyczny interfejs (pierwszy ekran składa się w zasadzie ze standardowego powitania i dwóch przycisków, z czego najbardziej interesującym wydaje się „add book”, służący do dodawania książek do naszej biblioteki). Samo jej okno, które pokaże się w momencie dodania pierwszej publikacji po ponownym uruchomieniu czytnika, jest dość standardowe, z możliwością przeszukiwania jej zawartości, znanym z wielu podobnych rozwiązań.

Na obrazku widoczny jest ekran powitalny aplikacji "Colibrio Reader". Na górze ekranu znajduje się logo aplikacji, które przedstawia sylwetkę kolibra. Pod logo znajduje się napis "Welcome to Colibrio Reader". Poniżej jest instrukcja: "Go ahead and add your first book by using the TalkBack actions menu". Następnie jest notatka: "Note for people testing accessibility features, please start TalkBack before starting the app. After switching off TalkBack, restart the app." Na dole ekranu znajduje się fioletowy przycisk z białym plusem. Na dole ekranu znajdują się trzy przyciski nawigacyjne: strzałka wstecz, kółko (przycisk główny) i kwadrat (przycisk przeglądu). W prawym dolnym rogu jest fioletowy okrągły przycisk z symbolem plusa, prawdopodobnie do dodawania nowej książki.

Po kliknięciu „add Books” pojawi się okno, w którym bez problemu odnajdziemy przycisk importu, umożliwiający otwarcie katalogu w pamięci naszego urządzenia i wskazanie odpowiedniego pliku z publikacją. Gdy będziemy połączeni z Internetem w tym oknie pojawi się również zestaw przykładowych książek, niestety wyłącznie w języku angielskim.

Colibrio dodawanie e-booka. Na górze napis Add books, następnie niżej from your device a następnie w zielonej ramce sample catalog. Pod napisaemi sześć okładek e-bookow do wyboru

Po pomyślnym zaimportowaniu książki ekran wypełni jej zawartość, najczęściej okładka lub strona tytułowa oraz przycisk, którego etykietą jest postęp czytania aktualnej książki, jednocześnie przenoszący nas o stronę naprzód. I tu zaczyna się pierwsza z nowości wprowadzonych przez producentów. Colibrio to bowiem bodaj jedyna aplikacja tego rodzaju, która otwiera i prezentuje nam ebooki tak, jak zostały wydane, w formacie używanym przez twórców stron internetowych. Jeśli więc w tekście natrafimy na odsyłacz do przypisu znajdującego się na końcu książki, zostanie on niezawodnie wyświetlony jako link, po kliknięciu którego zostaniemy od razu przeniesieni w odpowiednie miejsce. Kiedy klikniemy jeszcze raz w nr przypisu, program przeniesie nas do miejsca, z którego będziemy mogli czytać dalej. A gdy natrafimy na odpowiednio sformatowany utwór poetycki, zostanie nam odpowiednio zaprezentowany. Cały zaś tekst możemy po prostu przeczytać wykorzystując nasz screenreader, umożliwiając sobie świadomy odbiór, bez zbędnych w danym momencie elementów interfejsu czy innych rozpraszaczy. Tak właśnie to powinno wyglądać już od dawna.

Jak wspomniano powyżej, sterowanie programem odbywa się za pomocą akcji dostępności. O ile korzystając z talkbacka poczujemy się niczym ryba w wodzie, o tyle w przypadku Jeshuo jeszcze nie dawno nie były one odczytywane w całości. Wraz z aktualizacją Colibrio sytuacja znacznie się [polepszyła.

Na obrazku widoczny jest ekran aplikacji do czytania książek. Na górze ekranu znajduje się tytuł "Rozdroże Kruków" oraz informacja o autorze "Andrzej Sapkowski". Pod tytułem widnieje napis "Progress 0%" oraz przycisk "READ BOOK". Poniżej znajduje się pole wyszukiwania z napisem "Search bookshelf". Pod polem wyszukiwania jest sekcja "All books", w której znajduje się miniatura okładki książki "Rozdroże Kruków" z imieniem autora "Andrzej Sapkowski". Na dole ekranu są trzy ikony nawigacyjne oraz fioletowy przycisk z symbolem plusa.

Chcąc więc dotrzeć do serca programu, jakim jest jego menu, należy stuknąć dwukrotnie dowolny fragment tekstu lub w część ekranu oznaczoną przez nasz screenreader jako publication webview lub widok webowy. Teraz, gdy menu z akcjami stanęło przed nami otworem, możemy przechodzić między stronami, wywołać spis treści (show table of content), przeszukać całą książkę, wstawić zakładkę w aktualnej pozycji w książce, wyświetlić ich listę, z poziomu której można je edytować i przechodzić do każdej z osobna, dodać notatkę w aktualnym miejscu książki czy zarządzać już wstawionymi notatkami. Można też, oczywiście, wyświetlić dobrze nam znane kontrolki głosowe, pozwalające nam czytać dłuższy tekst starym dobrym poczciwym głosem systemowym bez potrzeby przewracania stron.

To, co jest najlepszą cechą Colibrio, to jego zwinność. Cały interface aplikacji pracuje bardzo płynnie. Nie ma tu, jak w wypadku rozwiązań konkurencyjnych, wrażenia pewnej toporności, wielu rzeczy komplikujących wygląd aplikacji, a często po prostu zbędnych. Wszystko jest przemyślane. Nawet płynne przełączanie się między widokiem standardowym i głosowym nie sprawia żadnego problemu. Wystarczy kliknąć przycisk wstecz, a przeniesieni zostaniemy tam, gdzie skończyła czytanie domyślna synteza.

Colibrio Reader być może dla niektórych wyda się po prostu kolejnym, jednym z wielu czytników ebooków. Jego przemyślany, w pełni dostępny sposób obsługi oraz brak zbędnych rozpraszaczy sprawiają jednak, że jest to narzędzie z pewnością godne przynajmniej wypróbowania.

Hubert Meyer

 

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top