Jednym z dyżurnych tematów, podejmowanych przy różnych okazjach w środowisku niewidomych, korzystających ze zdobyczy najnowszej techniki, jest zagadnienie wyższości specjalistycznych notatników nad przenośnymi komputerami bądź na odwrót. Ostatnio dyskusja wzbogaciła się o kwestię mobilnych urządzeń firmy Apple, dzięki czemu temat stał się jeszcze bardziej aktualny. Wydaje się oczywiste, że dla każdego z nas najlepszym rozwiązaniem jest to, które spełnia nasze oczekiwania i odpowiada naszym potrzebom. Chciałbym w tym miejscu podzielić się z Państwem moim doświadczeniem w poszukiwaniu ideału.
Braille Sense U2
fot. Braille Sense U2, autor: Hims
Wymagania
Urządzenie ma być przenośne – to jasne. Powinno mieć interfejs brajlowski i najlepiej również syntezę mowy. Musi też być niezależne od komputera, tzn. mieć przynajmniej jakąś minimalną pamięć własną, z możliwością zapisywania w niej dokumentów tekstowych. Powinno być wygodne w użytkowaniu i na tyle ergonomiczne, żebym mógł z niego korzystać również publicznie, odczytując na głos (czyli możliwie płynnie) teksty zapisane w jego pamięci. I jeszcze „drobiazg”: musi obsługiwać przynajmniej cztery języki obce. Jak się Państwu podoba taka lista życzeń?
Poszukiwanie rozwiązania
Od razu powiem, że szukając odpowiedniego rozwiązania mobilnego, trafiłem na poważny problem: nasze notatniki są w większości systemami zamkniętymi, opartymi wprawdzie na jądrze którejś z mobilnych wersji systemu Windows, ale w praktyce ograniczającymi się do korzystania z dedykowanych aplikacji. Wyjątkiem jest Pac Mate, którego producent, Freedom Scientific, zapewnia, że urządzenie ma charakter otwarty i że można w nim instalować aplikacje firm trzecich.
Pierwszym moim sprzętem specjalistycznym, który od biedy można nazwać notatnikiem, był niewielki wyświetlacz brajlowski o dwudziestu polach, Braillino, produkcji firmy Handy Tech. Urządzenie jest produkowane do dziś i współpracuje zarówno z systemami Microsoftu, jak i Apple’a. Braillino występuje w kategorii notatników dzięki prostym funkcjom edycyjnym, książce adresowej, kalkulatorowi i paru innym drobiazgom, dzisiaj implementowanym często w monitorach brajlowskich w charakterze dodatkowego ficzera. Urządzenie nie posiada syntezy, a jego pamięć Flash zamyka się „zawrotną” przestrzenią 4 MB. Jako linijka jest więcej niż komfortowe, zważywszy na wyprofilowane pola brajlowskie, jakie spotkałem dotąd tylko w produktach Handy Techa. Miałem jednak pecha, bo moje Braillino, mimo wielu napraw, wciąż zaskakiwało mnie, wyłączając się w najmniej odpowiednim momencie. Ciekawostką jest, że egzemplarz zastępczy, który otrzymywałem od polskiego sprzedawcy, podczas gdy moja linijka przebywała w serwisie, działał bez zarzutu, dlatego jestem daleki od krytykowania tego modelu w ogóle.
Będąc jednak zmęczonym nieustannymi naprawami i niepewnością, czy tym razem sprzęt będzie działał, jak należy, oddałem urządzenie, zgodnie z warunkami gwarancji, i przesiadłem się na Pronto.
Braillino
fot. Braillino, autor: Handy Tech
Była to okazja, ponieważ ktoś sprzedawał używany egzemplarz. Pronto ma wielojęzyczną tablicę brajlowską, ale tylko dwa głosy, a co za tym idzie dwa języki syntezy. Do tego posiadana przeze mnie wersja urządzenia to poprzednie jego pokolenie, jest więc dość powolne w działaniu i nie daje możliwości rozszerzenia swojej funkcjonalności, o ile nie chce się inwestować w wymianę płyty głównej. Ten notatnik zostawiał mnie na lodzie kilkakrotnie i to w najmniej przyjemnych okolicznościach. Było to np. wtedy, kiedy, występując publicznie, wygłaszałem lub odczytywałem jakiś tekst w słabo znanym języku. Chyba nie trzeba nikomu mówić, co oznacza awaria sprzętu w takich okolicznościach. Czasami urządzenie wyłączało się tylko na chwilę, ale ta chwila wystarczała, aby zupełnie wybić mnie z rytmu.
Przy okazji niezbędnych napraw, jakich w związku z tym musiałem dokonywać, mogłem zastępczo korzystać z Braille Sense Classic, który właściwie nawet mi się podobał, ale podobnie jak jego młodszy brat, dysponował tylko dwoma głosami syntetycznymi, a zmiana języka wiązała się praktycznie z reinstalacją systemu. Warto zauważyć, że najnowszy brajlowski notatnik firmy Hims, Braille Sense U2, potrafi pracować z dokumentami w pięciu językach.
Jakoś w tym samym czasie, coraz bardziej zdeterminowany i – szczerze mówiąc – przyciśnięty potrzebą, przyjrzałem się także Pac Mate’owi Omni, który, choć nie zachwycał mnie swoimi rozmiarami, obiecywał bezproblemowe przełączanie się pomiędzy kilkoma językami, a ponadto sprawiał wrażenie dość szybkiego w działaniu. Wybrałem się więc do polskiego dystrybutora i… nic. Mimo fachowej pomocy personelu firmy, nie udało mi się skorzystać z jakiegokolwiek innego języka poza polskim. Może byłem mało uparty, a może po prostu akurat ten konkretny egzemplarz miał jakieś problemy z sobą, dość, że przestałem się interesować tym rozwiązaniem.
W międzyczasie, pod koniec 2008 roku, nastąpiła znacząca zmiana w moim „parku maszynowym”. Stałem się szczęśliwym posiadaczem MacBooka. Pół roku później Apple pokazało pierwszy udźwiękowiony iPhone (model 3GS). I powoli coś zaczęło mi świtać w głowie. iPhone, a potem także iPod Touch, choć niewielkie i do tego wyposażone jedynie w dotykowe ekrany, okazały się bardzo sprawnymi mikrokomputerami, które można było wyposażyć w oprogramowanie zaspokajające praktycznie wszystkie potrzeby mobilnego użytkownika. Rozwijający się, mobilny system Apple, zwany iOS, stopniowo dojrzał, a rozwiązania dostępnościowe, a zwłaszcza czytnik ekranu VoiceOver, który debiutował w 2009 roku, wkrótce stały się konkurencyjne wobec rozwiązań istniejących na rynku znacznie dłużej. iPhone zyskał interfejs brajlowski, a potem także wsparcie dla bezprzewodowych klawiatur BlueTooth, tak że trudność, jaką odczuwali niektórzy użytkownicy w związku z dotykową obsługą tego urządzenia również została zminimalizowana. I jeszcze jedno: każde urządzenie pracujące w oparciu o iOS obsługiwało, jeśli dobrze pamiętam, dwadzieścia dwa języki, zarówno w odniesieniu do syntezy, jak i tablic brajlowskich. Zaopatrzyłem się więc w osiemnastoznakowy wyświetlacz brajlowski RefreshaBraille i tak rozpocząłem przygodę z zestawem iPhone – linijka BlueTooth.
Wielojęzyczność mobilnych urządzeń Apple
Obecnie bezproblemowo można wprowadzać tekst za pomocą klawiatury brajlowskiej. Wszystko zaczęło działać poprawnie wraz z pojawieniem się wersji 6. systemu iOS. Zmiany języka dokumentu (SMS-a, e-maila czy jakiegokolwiek tekstu wprowadzanego przez użytkownika) dokonuje się dwoma stuknięciami w ekran. Równie łatwo zmienia się jeden z kilkudziesięciu obcojęzycznych syntezatorów mowy na inny, a w ustawieniach telefonu znajduje się opcja umożliwiająca zmianę języka całego systemu i wszystkich jego aplikacji.
Dlaczego to ma sens?
W tym roku w mojej mobilnej pracy zastąpiłem iPhone’a, a po części także MacBooka, iPadem 2 z klawiaturą BlueTooth. W ten sposób nie tylko odciążyłem telefon, którego bateria i procesor powoli sygnalizowały, że wymagam od nich zbyt wiele, ale także niektóre zadania mojego MacBooka przeniosłem do iPada. Dzięki temu zabieranie komputera w podróż przestało być konieczne. Teraz wożę z sobą jedynie lekką, 12-calową torbę z iPadem, klawiaturą i brajlowską linijką, ważącą notabene niespełna 300 gramów.
iPhone’y, iPady i inne iPody mają tę zaletę, że ilość napisanych dla nich programów mierzy się w setkach tysięcy, a większość z nich jest dostępna lub w miarę dostępna dla VoiceOvera. Instalacja sprowadza się do wybrania aplikacji i stuknięcia w przycisk ‘Instaluj’. Potem trzeba tylko podać hasło użytkownika (związane z tzw. Apple ID, o którym pisał swego czasu Mikołaj Rotnicki) i już. W serwisie App Store znajdziemy mnóstwo darmowych programów, a te, które darmowe nie są, mają zazwyczaj bardzo rozsądne ceny, zaczynające się od kilkudziesięciu eurocentów, a kończące się na kilkudziesięciu euro. Aby zasięgnąć opinii na temat dostępności i przydatności jakiegoś programu, warto zajrzeć na stronę www.applevis.com, gdzie publikowane są recenzje oprogramowania z uwzględnieniem oceny jego współpracy z VoiceOverem, odpowiedniego zaetykietowania przycisków i ogólnej łatwości użytkowania.
Wiele programów dla urządzeń z systemem iOS ma swoje odpowiedniki dla systemu OS X, a istnienie iCloud oraz innych rozwiązań chmurowych takich jak Dropbox, Dysk Google czy SkyDrive umożliwia płynne przechodzenie od pracy na komputerze do urządzenia mobilnego i odwrotnie. W najnowszym systemie OS X 10.8 Mountain Lion integracja ta została wprowadzona na nowy poziom. Np. program Notatki, oddzielony teraz od aplikacji Mail, dokonuje natychmiastowej synchronizacji danych z urządzeniem mobilnym, tak że treść notatki, zapisanej w komputerze, prawie natychmiast widoczna jest w naszym iPhonie. Przypomnienia, Kalendarz i Kontakty również synchronizują się automatycznie. A to tylko nieliczne przykłady ilustrujące możliwości, jakie daje konwergencja obu systemów.
Pisząc o programach przydatnych osobom niewidomym, należy wspomnieć o wszelkiego rodzaju czytnikach i „rozpoznawaczach”, począwszy od detektorów światła i programów rozpoznających kolory, a na czytnikach kodów kreskowych i kodów QR skończywszy. Istnieją również programy OCR, przy czym najlepiej obsługiwane są przez nowsze, dysponujące większą rozdzielczością kamer, urządzenia.
Inna grupa aplikacji to edytory tekstu (również darmowe). Niektóre z nich współpracują z Dropboxem lub usługą Google Docs. Kolejny zbiór to programy multimedialne, a wśród nich odtwarzacze plików, agregatory rozgłośni radiowych, aplikacje do zarządzania podcastami i ich odtwarzania, a nawet edytory dźwięku (w tym wielościeżkowe) jak Hokusay albo GarageBand.
To, co może nas szczególnie interesować, to z pewnością wszelkiego rodzaju nawigatory i programy umożliwiające orientację w terenie albo odszukanie interesującego nas miejsca. Jest ich całe mnóstwo – zarówno darmowych, jak i płatnych. Niektóre z nich dostępne są dla VoiceOvera, inne nie. Istnieją i takie, które powstały specjalnie z myślą o osobach niewidomych, jak np. MyWay, stworzony przez Szwajcarski Związek Niewidomych.
Właściwie nie ma sensu wyliczać całego bogactwa, jakie mamy do naszej dyspozycji w serwisie App Store. Myślę, że konkretne rozwiązania i aplikacje znajdą jeszcze swoje miejsce na łamach „Tyfloświata”. Dziś tylko sygnalizuję ich obecność.
PAC Mate Omni
fot. PAC Mate Omni, autor: Freedom Scientifics
Nie ma ideału (na razie)
Naturalnie moje zadowolenie z mobilnego sprzętu, jaki posiadam, nie świadczy o tym, że jest to rozwiązanie idealne. Fakt, że mój przenośny notatnik składa się z dwóch „kawałków”, wpływa oczywiście na komfort jego użytkowania, a czasem stwarza nieprzewidziane trudności, przede wszystkim w związku z połączeniem BlueTooth, które bywa kapryśne. Na ogół nie dochodzi do zerwania łączności, ale zdarza się, że aby ją ustanowić, trzeba poświęcić chwilę, bo nie od razu chce „zaskoczyć”. Mając to na uwadze, zawczasu staram się być przygotowanym do pracy, zwłaszcza kiedy nie mogę sobie pozwolić na publiczne manipulowanie przy iPadzie lub iPhonie. Nawiasem mówiąc, starsze urządzenia z iOS „zatykają się” trochę przy pracy przez BlueTooth, co prowadzi do powolnego przełączania kolejnych ekranów monitora i spowalnia czytanie. Osobom zainteresowanym obsługą notatnika dla niewidomych z użyciem urządzeń Apple odradzam więc kupowanie starszego, tańszego sprzętu. Im szybszy procesor, tym bardziej płynna praca monitora brajlowskiego.
Na koniec jeszcze o pieniądzach. Nie mam zamiaru przekonywać Państwa, że mój sprzęt nic nie kosztuje, ale sądzę, że kosztuje znacznie mniej niż typowe brajlowskie notatniki, za które trzeba zapłacić od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. iPad z klawiaturą i brajlowską linijką to wydatek rzędu około 8 000 PLN. Rachunek jest prosty. Oczywiście zestaw może być tańszy, jeśli komuś zamiast iPada wystarczy 8-gigowy iPod Touch. Cena spada wówczas o prawie 1000 PLN.
Wyobrażam sobie, że zarówno niniejszy tekst, jak i dyskusje o przydatności rozwiązań Apple dla osób niewidomych i słabowidzących, jakie toczą się na naszych środowiskowych grupach dyskusyjnych w Internecie, nie są najlepszą podstawą do podejmowania tak ważnej decyzji, jaką jest wybór sprzętu, który ma nam otwierać dostęp do świata informacji i rozrywki. Warto więc nie tylko zapoznać się z dostępnymi materiałami, ale przede wszystkim postarać się o możliwość wypróbowania tych urządzeń. To najpewniejszy sposób zorientowania się, co tak naprawdę nam pasuje.
* Robert Hetzyg jest księdzem i dziennikarzem. Redaguje mały środowiskowy kwartalnik o tematyce religijnej, publikuje w miesięczniku „Nasz Głos”.