Jest lipiec roku 2006. Ja, świeżo upieczony maturzysta, na egzaminie na kierunku Reżyserii dźwięku Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przede mną jeden z wykładowców uczelni. Za chwilę usłyszę tekst, który bardzo często będę przytaczał przy różnych okazjach jako prawdziwą niestety anegdotę – „Wie pan, w dzisiejszych czasach bardziej wyobrażam sobie realizatora głuchego niż ślepego”. Wbrew pozorom scenariusz ten nie jest tak niemożliwy, jakby się z początku mogło wydawać. Przede wszystkim warto powiedzieć, że dzisiejszy przemysł nagraniowy charakteryzuje się kilkoma ciekawymi właściwościami. Po pierwsze, większość poważnych wytwórni muzycznych przy ocenie nowo nadesłanego dzieła przede wszystkim zwraca uwagę na jego subiektywną głośność. W niektórych przypadkach zbyt niska wartość tego parametru może spowodować, że mimo wysokich walorów artystycznych, utwór zostanie odrzucony. Dlatego jedną z najważniejszych rzeczy w dzisiejszym procesie miksu i masteringu jest wpatrywanie się we wskaźniki i podejmowanie kolejnych prób zwiększenia głośności nagrań, oczywiście bez przesterowania materiału. Nie trudno zgadnąć, że zdecydowana większość narzędzi temu służących jest, z uwagi na graficzny charakter przedstawianych za ich pomocą informacji, całkowicie niedostępna dla osób niewidomych.
Po drugie, algorytmy używane w dzisiejszych procesorach dźwięku coraz bardziej wyręczają użytkownika. Można zaryzykować twierdzenie, że możliwe jest w miarę poprawne zmiksowanie materiału, bez konieczności posługiwania się słuchem, jedynie w oparciu o odpowiednie wskaźniki i ogromną ilość tutoriali zamieszczonych w Internecie. Oczywiście nie znaczy to wcale, że kolumny studyjne i cały sprzęt odsłuchowy wędrują do lamusa. Czym innym jest w miarę poprawne zmiksowanie utworu, a zupełnie inną rzeczą jest uzyskanie dobrze brzmiącego nagrania. Jeśli chcemy osiągnąć ten drugi efekt, z niemal wszystkich podręczników, filmów instruktarzowych, że nie wspomnę o szkołach realizacji czy też reżyserii dźwięku, dowiemy się, że najważniejsze jest posługiwanie się wyłącznie słuchem, a patrzenie na wskaźniki pomóc ma np. w uniknięciu przesterowania sygnału.
Kolejną kwestią jest coraz większa popularność ekranów dotykowych w urządzeniach również muzycznych. Widziałem już mikser, który miał dwa ekrany dotykowe, możliwość podpięcia klawiatury komputerowej i myszki oraz parę pokręteł i suwaków. Dodawszy do tego słabą dostępność większości programów typu DAW (digital audio workstation), trzeba przyznać, że nie jest łatwo. Na szczęście, mimo boomu interfejsów 3D, ogromnych, dotykowych wyświetlaczy itp., nadal istnieją miksery, których obsługa nie odbiega zbytnio od tych z lat 70-tych, z dziesiątkami pokręteł, przycisków, suwaków itd, które wbrew pozorom można ogarnąć pamięciowo. Dostępne dla niewidomych programy do edycji dźwięku oraz ludzie, którzy chcieliby nagrywać „po staremu” i zwracać uwagę na to, co w muzyce najważniejsze, również żyją i mają się dobrze.
Na koniec tego, może nieco przydługiego wstępu, muszę wspomnieć, że z uwagi na fakt, iż prócz nagrywania muzyki student może spotkać się z zadaniami, które wymagają posługiwania się lutownicą, schematami itp., trudno jest osobie całkowicie niewidomej ukończyć studia na kierunku reżyserii dźwięku. Ponadto niektóre uczelnie w programie mają również realizację dźwięku w filmie, co pociąga za sobą np. montaż dźwięku z obrazem. Szczęście w nieszczęściu, istnieje co najmniej jedna szkoła realizacji dźwięku przygotowana do nauczania osób niewidomych. Mowa o Policealnym Studium realizacji dźwięku w przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym przy ul. Tynieckiej w Krakowie.
Gdzie w tym wszystkim osoby niewidome?
Widzę kilka scenariuszy, w których osoby niewidome mogą pracować z dźwiękiem, zarabiając tym na chleb. W grę wchodzi działalność własna, czyli założenie studia nagrań lub sali prób do wynajęcia, ewentualnie tworzenie muzyki samemu w domowych warunkach. Praca na etat najlepiej pójdzie nam w nowotworzonym studio, gdzie możemy mieć wpływ na wybór sprzętu i oprogramowania, z którym będzie można komfortowo pracować. Wreszcie, ostatnio coraz bardziej modny freelancing, tj. praca, głównie zdalna, w tym przypadku polegająca np. na zmontowaniu jakiegoś materiału, nagraniu ścieżki lektorskiej, jeśli dysponujemy odpowiednim głosem, stworzenie podkładu muzycznego, digitalizacja archiwalnych nagrań itd. We wszystkich tych sytuacjach najważniejsza jest asertywność oraz co najmniej bardzo dobra znajomość tematu. Wynika to stąd, że prawie nikt ze środowiska realizatorów oraz muzyków nie zdaje sobie sprawy z problemów, ale również i z udogodnień, które towarzyszą osobie niewidomej w pracy przy komputerze. Niezależnie od tego, jaką działalność wybierzemy, znajdziemy się nie raz i nie dwa w nieznanej sytuacji, bez gotowych rozwiązań, instrukcji obsługi, pomocy kogoś, kto dany problem rozwiązał itd.
Obserwując kilka osób opuszczających mury szkoły realizacji dźwięku na Tynieckiej w Krakowie, zauważyłem, iż z tą asertywnością oraz innymi wspomnianymi umiejętnościami nie jest najlepiej.
Chciałbym teraz omówić po kolei zalety, wady i problemy wymienionych wyżej rodzajów działalności.
Własne studio
Na początku trzeba zastanowić się, co będziemy nagrywać. Inaczej będzie wyglądało studio, w którym początkujące zespoły będą nagrywały swoje demo, jeszcze inaczej profesjonalne studio, w którym realizowane są płyty dużych, znanych zespołów, a zupełnie innych warunków będzie wymagało nagrywanie audiobooków. Nie chcę tutaj mówić o tym, jakie materiały i sprzęt są najlepsze, gdyż osoby zainteresowane z pewnością znajdą w sieci bogatą literaturę dotyczącą tego tematu. Warto jednak pamiętać o kilku rzeczach. Na tę chwilę istnieje dosłownie kilka programów do wielośladowej obróbki audio, które dla osób niewidomych są w pełni dostępne. Dla systemu Windows mamy Reaper-a, do którego potrzebna jest nam dodatkowa wtyczka udźwiękawiająca, oraz Sonar (najlepiej w wersji 8,5), z którym dobrze współpracuje wyłącznie Jaws. W przypadku systemu OsX najbardziej dostępny jest Protools w wersji 11. W obu systemach w miarę dostępny jest darmowy program Audacity, jednak nie bardzo nadaje się on do profesjonalnej pracy z dźwiękiem.
Kolejnym problemem są interfejsy profesjonalnych kart dźwiękowych. Jakkolwiek rzadko kiedy są one dostępne w stu procentach, jednak często można poradzić sobie z podstawowymi ustawieniami, ewentualnie poprosić kogoś o pomoc i ustawić wszystko w jak najbardziej uniwersalny sposób. Przy tworzeniu własnej muzyki, o ile korzystamy ze sprzętowych syntezatorów, warto upewnić się, czy urządzenie, które chcielibyśmy kupić nie posiada ekranu dotykowego. Jeśli tak jest, należy sprawdzić, czy mimo wszystko urządzenie takie nie będzie dla nas użyteczne, ponieważ bywa, że obsługa urządzenia bez korzystania z ekranu dotykowego jest możliwa.
Ja swojego studia nie mam, znam natomiast całkowicie niewidomego właściciela takiego obiektu i, o ile wiem, działalność przynosi zyski.
Tworzyłem natomiast muzykę na zamówienie (reklamy, jingle, podkład na stronę) i z mojego doświadczenia wynika, że programowe instrumenty, zwłaszcza typu „wszystko w jednym”, są raczej nie bardzo dostępne i trzeba się trochę nagłowić, żeby pracować na nich z efektywną szybkością.
Praca na etacie
Obecnie utrzymuję się głównie z nagrywania audiobooków. Zanim zacząłem pracę, przyszedłem do studia, aby zobaczyć, czy w ogóle mogę cokolwiek tam zrobić. Okazało się, że mam pracować na Macach. Systemu OsX prawie w ogóle nie znałem i musiałem się nauczyć jego obsługi w dosłownie kilka dni choćby na tyle, aby móc nagrywać lektorów. Potem okazało się, że studio korzysta z programu, którego również prawie nie znałem. Co prawda, kilka lat temu próbowałem tego rozwiązania na Windowsie, jednak pewne rzeczy robi się na tym systemie operacyjnym nieco inaczej, nawet w obrębie tego samego programu. Oczywiście usłyszałem, że w sprawach udźwiękowienia raczej nikt z pracowników mi nie pomoże, po prostu dlatego, że byłem tam jedynym niewidomym. Na szczęście udało się, ale na początku trema była ogromna. Lektor wymagał ode mnie sprawności i szybkości działania, klient końcowy chciał, aby lektor był głośno i wyraźnie słyszalny, wydawnictwo chciało, aby pliki były odpowiednio przycięte, otagowane itd. Wszystko musiało pójść sprawnie, bez większych zacięć, bo książek do nagrania jest sporo, a czasu jak zwykle nie ma. Pewnie, że odpowiedzi na sporo pytań można znaleźć a to w Internecie, a to pytając znajomych, którzy coś takiego robili, nie mniej znajomość, przynajmniej w stopniu podstawowym, angielskiego z zakresu informatyki czy w ogóle technologii była raczej niezbędna. To jest oczywiście jedynie przykład, którego celem jest zobrazowanie możliwych problemów, które trzeba pokonać, najczęściej we własnym zakresie.
Freelancing
Wspomniałem już, że tworzyłem muzykę na zamówienie. Nie były to oczywiście żadne wielkie firmy ani poważne zlecenia, jednak mimo to poznałem kilka dość uniwersalnych problemów. Przede wszystkim, jak zwykle liczy się umiejętność wyszukiwania informacji oraz rozwiązywania problemów i szybkość działania. Często można trafić na jakieś zlecenia na wczoraj, które trzeba zrobić nie tylko szybko, ale i dobrze. Pewnym pomysłem na dodatkowe pieniądze może być digitalizacja nagrań, np. z kaset lub płyt winylowych. Narzędzia do poprawy jakości tego typu nagrań są już na tyle dostępne, że można się pokusić o zakup dobrej jakości odpowiedniego sprzętu i wystartowanie. Jednak nawet tutaj nie wszystko jest do zrobienia bez wzroku, ponieważ co bardziej zaawansowane programy umożliwiają również graficzną obróbkę sygnału audio, dzięki czemu można np. usunąć z nagrania dźwięk dzwonka telefonicznego.
Słowo na koniec
Realizacja nagrań na pewno nie jest zajęciem dla każdego. Istnieje spora szansa, że nie znajdziemy nikogo, kto mógłby wspomóc doświadczeniem na podobnym stanowisku, gdyż niewidomych realizatorów dźwięku jest niewielu , po za tym różne typy działalności będą wymagały od nas nieco innych umiejętności, różnych metod pracy itd. Nie jest to dobry zawód dla ludzi, którzy chcą poruszać się w życiu utartymi szlakami oraz mieć w zasięgu ręki gotowe rozwiązania problemów. To raczej sposób na życie dla hobbystów lub idealistów, którzy chcą robić dokładnie to, co lubią, lub tych, których nie odstrasza samodzielne rozwiązywanie coraz to nowych problemów. Nie jest również łatwo znaleźć prace w tym zawodzie, za to istnieje spora szansa na obcowanie z ciekawymi ludźmi, brak monotonii no i, co tu ukrywać, więcej niż tzw. najniższa krajowa w kieszeni.