[fot. sundstron, Zdjęcie przedstawia spadochroniarza]
Niesamowite wrażenia – powiedział niewidomy Tomasz Koźmiński zaraz po wylądowaniu na ziemi – Jestem trochę w szoku, ale warto było – dodał. Skok tandemowy na spadochronie dla osób niepełnosprawnych z wysokości trzech tysięcy metrów był jedną z atrakcji V-tego Integracyjnego Studenckiego Pikniku Lotniczego, który odbył się 29 maja w Krakowie.
Komu skok, komu lot?
Słoneczna i ciepła niedziela, błękitne niebo oraz wiele atrakcji sprawiło, że na krakowskich Błoniach zjawiło się mnóstwo osób. Nikt nie mógł narzekać na nudę.
Organizatorzy zaproponowali każdemu możliwość włączenia się do udziału w konkursie. Żeby coś wygrać, należało wykonać zadania związane z różnymi niepełnosprawnościami przy każdym stoisku, na którym prezentowały się organizacje pozarządowe i firmy. A stawka była wysoka. Nagrodami były: skok spadochronowy, lot śmigłowcem lub coś smacznego z polowej kuchni.
OSTRY PĘD W DÓŁ
– Skacz w samej bieliźnie, będziesz wszystko lepiej czuł pod kombinezonem – zasugerowała Tomkowi jedna z instruktorek sekcji spadochronowej WKS Wawel. Na dole trwało właśnie dobieranie sprzętu i zakładanie uprzęży, pozwalającej na oddanie skoku w parze z doświadczonym skoczkiem. Każdy ruch nagrywała kamera. Towarzyszyła Tomkowi również na górze, gdy podchodził ze swoim instruktorem do otwartego luku helikoptera.
[fot. Piotr Pawłowski, Zdjęcie przedstawia śmigłowiec MI-8, lądujący na krakowskich Błoniach, podpis: Jedną z głównych nagród w konkurskie był lot słowackim MI-8]
– Pan Robert świetnie to rozegrał. Miałem duże obawy przed skakaniem w nieznaną mi przestrzeń. A tu było tylko kilka kroków do przodu. Krótkie bujanie. Raz, dwa, trzy i… w jednej chwili zdałem sobie sprawę, że helikoptera już nie ma. Żadnego punktu oparcia. Czułem tylko pęd powietrza. Ledwo łapałem oddech. A w głowie jedna myśl, że spadam w dół z ogromną prędkością i nie mam żadnych możliwości manewru – powiedział Tomek.
LINKI I PRZEŚCIERADŁO
Każde stoisko przygotowało dla odwiedzających różne zadania i kusiło dodatkowymi upominkami. W kolejce, dzierżąc karty konkursowe, stały obok siebie całe rodziny, osoby niepełnosprawne, młodzież i przypadkowi spacerowicze, zwabieni radosną atmosferą miejsca, którą tworzyła grającą muzyka, zabawny konferansjer oraz potężny, co chwila unoszący się w powietrze, słowacki śmigłowiec MI-8. Stoisko Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego przeżywało momentami prawdziwe oblężenie.
– Pan Robert w pewnym momencie powiedział, że lecimy 199 km/h. Poczułem, jak ktoś mnie dotyka. To kamerzysta na chwilę złapał mnie za rękę i kazał się uśmiechać. Po chwili puścił mnie i gdzieś przepadł. Jeszcze kilka, kilkanaście sekund lotu i trzask, otworzył się spadochron. Wysokość ok. 1500 metrów nad ziemią. Ogromny nacisk pasów zabezpieczających na pachwiny. Ostro hamujemy. W momencie zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę jesteśmy zależni od tego, czy kilka sznurków i prześcieradło wytrzymają – opowiada Tomek.
TOR PRZESZKÓD
Żeby otrzymać upragnioną pieczątkę, niezbędną do wygrania w konkursie ogólnym, na stanowisku FIRR należało m.in. rozpoznać z opaską na oczach, co przedstawia wypukły rysunek, odczytać słowo zapisane w brajlu oraz przejść tor przeszkód z zasłoniętymi oczami, mając do pomocy białą laskę. Niektóre osoby radziły sobie świetnie, inne bez pomocy utknęłyby w labiryncie na dobre.
[for. Piotr Pawłowski, Zdjęcie przedstawia kobietę i mężczyznę z zawiązanymi oczami i białymi laskami w dłoniach, pokonujących tor przeszkód, o którym mowa w artykule, podpis: Jednym z zadań przygotowanych przez FIRR btł tor przeszkód z zawiązanymi oczami]
– Nie zdawałam sobie sprawy, jakie to trudne chodzić z białą laską. Pomimo, że widziałam wcześniej ten tor przeszkód, miałam problemy z jego przejściem. Na własnej skórze poczułam, jak to jest być osobą niewidomą, z jakimi trudnościami się one zmagają wychodząc z domu i jak sobie z nimi radzą – powiedziała jedna z Pań, gdy udało jej się ukończyć tor.
Inne organizację również przygotowały na swoich stoiskach ciekawe zadania. Należało m.in. zaprezentować na fantomie metody udzielania pierwszej pomocy, złożyć samodzielnie wózek inwalidzki, powiedzieć coś w języku migowym, zapoznać się z działaniem specjalistycznego sprzętu, itp.
Każdy, kto chciał mieć szansę na jedną z głównych nagród, musiał wykonać zadania na wszystkich dwunastu stoiskach. Najtrudniej było wygrać skok spadochronowy, bo zwycięzca miał nie tylko ukończyć wszystkie ćwiczenia, ale namówić do tego jak największą liczbę osób. Dla mniej energicznych lub spóźnialskich pozostała trzecia opcja. Za każde zadanie punkt, a za punkty coś z bufetu lub grilla. A zapachy unoszące się stamtąd niejednego leniucha zmobilizowały do większej aktywności.
EMOCJE ZOSTAJĄ NA DŁUGO
– Moment opadania był najprzyjemniejszy. Robert opowiadał mi o tym, jak wygląda Kraków z lotu ptaka. W pewnym momencie dał mi do ręki taśmy sterujące czaszą i mogłem poczuć niesamowitą zwrotność, jaką posiada spadochron. Lądowanie, wbrew moim przeczuciom, okazało się mięciutkie. Na dole emocje długo trzymały. Musiałem sobie chwilę poleżeć i dojść do siebie, zanim wstałem – opowiadał Tomek.
Na koniec pikniku odbyło się losowanie drobnych gadżetów, aby każdy, oprócz głowy pełnej wiedzy na temat osób niepełnosprawnych, mógł wyjść z pamiątką. Było to prawdziwe święto, podczas którego oprócz wrażeń i miłych wspomnień udało się zbliżyć do siebie dwa światy ludzi żyjących na co dzień obok siebie. Nie brakowało ciekawych rozmów, zdumienia, słów podziwu i inspirujących spotkań. Pomimo, że piknik zakończył się o godz. 19.00, nie skłamie pisząc, iż w wielu głowach trwał jeszcze długo.
[fot. Piotr Pawłowski, Zdjęcie przedstawia Tomka – bohatera artykuły, zakładającego kombinezon do skoków, podpis: Tomek przygotowuje się do skoku]
KTO NASTĘPNY?
– Gdyby przyszło Ci drugi raz stanąć na krawędzi pokładu helikoptera, skoczyłbyś jeszcze raz? – zapytałem Tomka. – Na pewno drugi raz nie dałbym się tak szybko wypchnąć – odpowiedział z uśmiechem. – To są ogromne emocje i wysiłek dla organizmu. Następnym razem długo się zastanowię, zanim na coś takiego się porwę. Ale warto było. Zapamiętam to do końca życia. Polecam wszystkim piknik i skoki za rok – po chwili dodał szczerze.
Tomasz Koźmiński został oddelegowany do skoku przez FIRR. Za rok, także kogoś zaprosimy do oddania skoku. Również naszą wolontariuszkę Malwinę, za dzielną pomoc przy organizacji i obsłudze stoiska nagrodziliśmy, przysługującym nam podczas lotu widokowego nad Krakowem, miejscem w helikopterze. Obydwie ekstremalne atrakcje otrzymaliśmy do dyspozycji dzięki uprzejmości Biura ds. Osób Niepełnosprawnych Akademii Górniczo-Hutniczej – jednego z organizatorów Pikniku.
*Autor pracuje w Fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego jako Specjalista ds. Public Relations. Ukończył politologię na Uniwersytecie Jagielloński. W wolnych chwilach zajmuje się fotografią.