Logo Tyfloświat

Największy problem z niewidzeniem jest taki, że gdy coś wypuścimy z dłoni, to ta rzecz znika.

Powyższe zdanie usłyszałem od pewnej niewidomej od urodzenia, młodej kobiety, gdy oboje czegoś szukaliśmy. Zdanie to idealnie trafia w sedno, a przy okazji świetnie pasuje jako motto artykułu o lokalizatorach akustycznych, które przynajmniej częściowo zapobiegają znikaniu obiektów.

Rafał Charłampowicz*

Lokalizatory akustyczne to urządzenia ułatwiające odnajdywanie przedmiotów czy miejsc. Wszystkie działają w podobny sposób. Do dyspozycji mamy nadajnik (nie zawsze jest on niezbędny) i odbiornik zintegrowany z głośnikiem. Odbiornik umieszczamy w miejscu, które chcemy oznaczyć. Gdy wyślemy sygnał do odbiornika, ten emituje dźwięk, naprowadzając nas tym samym na siebie i szukane miejsce. Mamy zatem do czynienia ze swoistą latarnią morską lub boją sygnalizacyjną i dlatego tego typu urządzenia bywają też nazywane angielskim terminem „beacon”. Powszechnie znanym lokalizatorem jest elektroniczny gadżet mocowany przy kluczach, który hałasuje, gdy klaśniemy lub wydamy inny głośny dźwięk.

Lokalizatory może nie są pomocami codziennego użytku, ale przydają się w wielu różnych sytuacjach. Czasem trzeba odnaleźć rzucony gdzieś w pośpiechu plecak, przedział, gdy wracamy z wagonu restauracyjnego, pokój w hotelu, domek letniskowy znajomych, w którym nie zmieściła się toaleta, brzeg jeziora i pozostawione na nim przed kąpielą rzeczy itp. W takich sytuacjach lokalizatory bywają bardzo pomocne, a czasem wręcz niezastąpione.

Na europejskim rynku mamy kilka urządzeń sprzedawanych jako pomoce dla niewidomych. Jedno z nich, lokalizator – Smart Finder zaprezentował w Tyflopodcaście Piotr Witek. Ja chciałbym opisać dwa bardzo odmienne od siebie urządzenia, z których użytkowaniem mam najwięcej doświadczeń. Oba uważam za bardzo interesujące.
Piepsy

Piepsy jest produkowane przez niemiecką firmę Vistac (www.vistac.de) i można je kupić w Polsce. Słuchacze Tyflopodcastu mogą pamiętać starszą wersję tego urządzenia z prezentacji mojego autorstwa. Odbiornik to czarne, plastikowe pudełko o rozmiarach 100 x 55 x 24 mm. Na spodniej ściance odnajdziemy suwak włącznika. Pozycja „włączony” jest wyraźnie oznaczona wystającym elementem obudowy, więc nie musimy zapamiętywać, w którą stronę włączamy, a w którą wyłączamy. To drobiazg, ale bardzo przydatny, gdy chcemy szybko upewnić się, że urządzenie jest w trybie gotowości. Odbiornik jest zasilany dwiema bateriami AAA. Zwykle wystarczają one na ponad miesiąc pracy.

Nadajnik ma kształt zbliżony do stożka przeciętego od wierzchołka do podstawy, czyli płaski spód i jedna ścianka, a reszta półokrągła, zwężająca się ku górze. Jego rozmiary to mniej więcej 75 x 25 – 37 x 20 – 27 mm. Na samym szczycie stożka znajduje się maleńkie metalowe kółko (jak w wisiorku), a na płaskiej ściance gumowy, okrągły przycisk. Warstwa gumy znajduje się też między dwoma plastikowymi częściami stanowiącymi obudowę nadajnika i komorę baterii (CR2032), chroniąc elektronikę przed działaniem czynników zewnętrznych. Nadajnik jest wodoszczelny, co czyni Piepsy jedynym znanym mi lokalizatorem, z którym można wejść do wody. Od producentów urządzenia wiem, że to właśnie m.in. niewidomi pływacy zainspirowali ich do zaprojektowania Piepsy.

Nadajnik ma zasięg trochę ponad 40 m. Należy jednak pamiętać, że to maksymalna odległość, uzyskiwana w otwartej przestrzeni, gdy między nadajnikiem i odbiornikiem nie znajdują się żadne obiekty stanowiące utrudnienie dla rozchodzenia się fal radiowych. W budynku, gdzie są ściany, i np. w lesie zasięg nadajnika będzie mniejszy. Ta wrażliwość na warunki terenowe jest cechą nie tylko Piepsy, ale wszystkich klasycznych lokalizatorów. Myśląc o mniej standardowych rozwiązaniach, łatwo wyobrazić sobie zestaw składający się z dwóch telefonów komórkowych, którego zasięg byłby ograniczony wyłącznie dostępem do sieci i oczywiście słuchem użytkownika.

Jeśli krótko naciśniemy przycisk na nadajniku, z głośnika Piepsy usłyszymy cztery dość wysokie, średnio głośne dźwięki. Przytrzymywanie przycisku powoduje narastanie głośności sygnału. Co cztery dźwięki głośność rośnie, aż uzyska poziom maksymalny. Urządzenie nie cichnie natychmiast po puszczeniu przycisku, ale dopiero po wybrzmieniu całej czterodźwiękowej grupy. Maksymalna głośność Piepsy jest wysoka (niestety nie udało mi się ustalić dokładnej wartości), ale w pewnych warunkach przydałaby się jeszcze większa. W dużym hałasie trzeba się wsłuchiwać, aby usłyszeć sygnał lokalizatora. Na szczęście dźwięk jest tak dobrany, że łatwo go odróżnić spośród innych dźwięków otoczenia. W olbrzymiej większości sytuacji, w których korzystałem z Piepsy, jego głośność była wystarczająca.

Standardowo Piepsy to zestaw – jeden nadajnik i jeden odbiornik. Każdy nadajnik wysyła inny kod, więc nie ma problemu, gdy w tej samej przestrzeni znajduje się kilku użytkowników Piepsy. Do zestawu możemy dokupić kolejne odbiorniki. Wszystkie będą wrażliwe na ten sam sygnał nadajnika, jednak ma to sens, gdy potrzebujemy Piepsy w kilku miejscach, np. w plecaku i do oznaczenia drzwi pokoju w hotelu – wracając do pokoju, odbiornik w plecaku można po prostu chwilowo wyłączyć.

Co można osiągnąć z lokalizatorem?

Piepsy używam od kilku lat, dlatego posłużę się jego przykładem do przedstawienia możliwości, jakie dają lokalizatory. Z innymi urządzeniami można uzyskać podobne efekty, choć oczywiście wiele zależy od parametrów technicznych, takich jak moc nadajnika, długość pracy na baterii, głośność oraz zwykła poręczność. Wszystkie poniższe przykłady są autentyczne:
– podczas zabawy z psem w lesie, zostawiałem uprząż i plecak pod drzewem, nie martwiąc się, że ich potem nie znajdę,
lokalizowałem plecak, nie pamiętając, gdzie go położyłem,
– odnajdywałem przedział, wracając z wagonu restauracyjnego (uprzedzałem współpasażerów, by nie obawiali się dźwięków dochodzących z plecaka – zawsze na sygnał Piepsy sami otwierali mi drzwi, więc tak naprawdę
nawet nie musiałem ich specjalnie szukać),
– podczas pewnego mroźnego i śnieżnego Sylwestra, tylko dzięki lokalizatorowi odnajdywałem drogę z toalety do domku znajomych,
– na lotnisku wiedziałem, że mój bagaż jest już na taśmie i mogłem zwrócić na to uwagę przewodniczce,
łatwiej odnajdywałem kurtkę w szatni samoobsługowej,
– szybciej odnajdywałem salę i swoje krzesło podczas konferencji,
– lokalizowałem drzwi swojego pokoju w hotelu (odbiornik zostawiałem w pokoju w pobliżu drzwi),
– wychodząc z psem na krótki spacer w obcym terenie, wieszałem lokalizator na furtce, tak by potem łatwo móc trafić do wejścia (było to bardzo przydatne w skomplikowanej przestrzeni, gdzie dokładność GPSu i psia pamięć nie wystarczały),
– szybko sprawdzałem, czy mój plecak został wyjęty z luku bagażowego autobusu,
– bawiłem się w chowanego z moją widzącą, pięcioletnią siostrzenicą (chowając się miała odbiornik – o dziwo, domagała się, bym ja też chował się z Piepsy).

Powyższe przykłady to oczywiście nie wszystkie zastosowania lokalizatorów. Wybrałem te, które uważam za najciekawsze i takie, w których najbardziej odczułem przydatność Piepsy. Dużo zależy od indywidualnych potrzeb i wyobraźni.

Pisząc o Piepsy, na koniec należy wspomnieć o ograniczeniach lokalizacji obiektu za pomocą słuchu. Jeśli głośnik jest blisko nas i leży na podłodze, jego odnalezienie wcale nie musi być łatwe. Piepsy radzi sobie lepiej, gdy źródło dźwięku znajduje się wyżej.

Loc8tor

Loc8tor, a dokładnie Loc8tor Lite jest produkowany przez firmę o tej samej nazwie, mającą siedzibę w Wielkiej Brytanii (www.loc8tor.co.uk) i, jak już była mowa, bardzo różni się od Piepsy. Nie jest to urządzenie stworzone specjalnie dla niewidomych – firma funkcjonuje na zwykłym rynku – ale jego design jest tak uniwersalny, że bezwzrokowa obsługa nie sprawia żadnych kłopotów.

Podstawowy zestaw to nadajnik i dwa odbiorniki. Określenia „nadajnik” i „odbiornik” są w tym przypadku umowne, bo nadajnik jest jednocześnie odbiornikiem, a odbiorniki to aktywne znaczniki RFID.

Wszystko jest małe, czarne i ładnie zaprojektowane. Nadajnik ma wielkość karty kredytowej i jest tylko nieco od niej grubszy. Urządzenie trzymamy płasko, węższą ścianką do przodu. Przód nadajnika wyznacza linia lampek wyczuwalnych jako punkty biegnące od środka jednej z węższych ścianek aż do przycisków przy drugiej ściance. Linia ta wyznacza kierunek wyszukiwania obiektu. Przyciski są cztery, każdy przypisany do innego odbiornika. Ilość wypukłych kropek na przycisku oznacza jego numer. Na bocznych ściankach nadajnika znajduje się przycisk włącznika/wyłącznika (po prawej) i przycisk przełączania głośności (po lewej). Do dyspozycji mamy dwa poziomy głośności i wyłączenie dźwięku. Włącznik niestety nie jest umieszczony we właściwym miejscu. Noszony w kieszeni spodni, nadajnik potrafi sam się włączyć. Po minucie braku aktywności sam się wyłącza, ale zużywa to baterię i generuje niepotrzebne dźwięki. Nadajnik jest zasilany baterią CR2032.

Odbiornik, również czarny, ma podłużny, lekko owalny kształt. Dolna powierzchnia jest płaska, na górnej znajduje się dioda i głośnik. W obudowie zrobiona jest dziurka, przez którą można przewlec nitkę lub żyłkę i np. zamocować odbiornik na obroży psa. Rozmiary odbiornika to mniej więcej 30 x 19 x 5 mm. Zasilany jest baterią SR54.

W przeciwieństwie do Piepsy, w Loc8torze, źródłem dźwięku jest nadajnik. Po włączeniu urządzenia, naciskamy przycisk przypisany do odbiornika, który chcemy odnaleźć. Przyciski są cztery, gdyż taką liczbę odbiorników Loc8tor jest w stanie obsłużyć. Dodatkowe odbiorniki kupuje się u producenta. Słyszymy krótki sygnał, a Loc8tor rozpoczyna wyszukiwanie. Gdy odbiornik zostanie znaleziony, usłyszymy przerywany sygnał. Obracamy się, trzymając urządzenie płasko, prostopadle do ziemi. Kierunek wyszukiwania wyznacza linia diod na nadajniku. Rosnąca częstość sygnałów i wysokość dźwięku oznacza właściwy kierunek i zbliżanie się do obiektu. Oprócz informacji audio, mamy też sygnalizację za pomocą diod – im więcej zielonego, tym lepiej. Producent podaje, że nadajnik doprowadzi nas do odbiornika na odległość 2,5 cm. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest aż tak precyzyjny, ale rzeczywiście obiekt można namierzyć bardzo dokładnie. Odbiornik generuje też dźwięk, ale jest to niezbyt głośny sygnał w przerwach co około sekundę. Dźwiękowi towarzyszy błysk diody. Zasięg Loc8tora robi wrażenie, bo, jak podaje producent, to aż 122 metry. Oczywiście należy mieć na uwadze, że jest to zasięg w optymalnych warunkach.

Piepsy czy Loc8tor?

Na to pytanie oczywiście nie odpowiem, bo wiele zależy od indywidualnych potrzeb użytkowników. Ja z powodzeniem korzystam z obu urządzeń.

Nadajnik Piepsy jest bardzo solidny, można go swobodnie nosić w kieszeni wraz z innymi rzeczami, nie bojąc się, że go złamiemy, gdy usiądziemy, przemoczymy na deszczu lub w kąpieli, nosić na szyi lub przypiąć do ubrania.

Nadajnik Loc8tora jest bardziej delikatny, ale za to płaski, więc dobrze leży w kieszeni. Można go też schować np. do portfela. Sygnał dźwiękowy pokazujący kierunek ma plusy i minusy. Z jednej strony mamy dużą precyzję i nie dotyczy nas problem hałasu, z drugiej strony jesteśmy kierowani na wprost, a więc przez ściany – oznacza to, że np. w korytarzach hotelowych odnalezienie pokoju może nam zająć trochę czasu. Należy jednak pamiętać, że Loc8tor powstał raczej z myślą o odnajdywaniu obiektów w domu i najbliższej okolicy: kluczy, pilota, kota, dziecka itp. Na marginesie, niewidomych rodziców zainteresować może inny lokalizator produkowany przez tę firmę – urządzenie alarmujące, gdy obiekt oddali się na ustaloną przez użytkownika odległość.

Czynnik ludzki zawodzi

Na koniec historia, która przydarzyła mi się podczas pewnej konferencji. Miałem przy sobie Piepsy. Wracałem z przerwy kawowej do sali, zadowolony, że łatwo znajdę nie tylko wejście, ale i krzesło. Naciskam przycisk i słyszę sygnał gdzieś z tyłu. Kieruję tam psa, otwieram drzwi i wychodzę… na dwór. Zdziwiony wracam, i znów naciskam przycisk nadajnika. Obracam się za sygnałem, kolejne drzwi i wychodzę. na klatkę schodową. Wracam do korytarza, naciskam przycisk i wtedy do mnie dotarło. Piepsy mam w plecaku na plecach i chodzę w kółko.

* Autor jest pracownikiem Uniwersytetu Gdańskiego i współpracownikiem firmy IVONA Software. Zajmuje się tyflotechniczną obsługą studentów z dysfunkcją wzroku. Od pewnego czasu do jego szczególnych zainteresowań należą urządzenia wspomagające orientację przestrzenną niewidomych.

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top