Od kilku lat zaobserwować można powolne wyhamowywanie rozwoju technologii wspierających, z których korzystają osoby niewidome. Wbrew pozorom nie jest to w sumie zła informacja. Coraz więcej smartfonów, systemów operacyjnych i aplikacji już na etapie projektowania wyposaża się w lepsze lub gorsze opcje dostępności, dzięki czemu coraz więcej osób wybiera korzystanie z darmowych lub dostępnych za niewielką dopłatą rozwiązań tego rodzaju. Można przy tym odnieść wrażenie, że czołowi producenci sprzętu i oprogramowania specjalistycznego zaczynają sobie dopiero powoli zdawać sprawę z zachodzących zmian. Czas pokaże, co wymyślą i czy to nie za późno. Mimo entuzjazmu dla projektowania uniwersalnego, daleki jestem od wieszczenia upadku firm specjalistycznych. To na pewno jeszcze nie ten czas, choć sporo w najbliższych latach będzie się musiało zmienić. Póki co innowacji nie ma, za to ciekawie ewoluują rozmaite rozwiązania brajlowskie. W większości dalej są drogie, ale i to w jakiejś mierze ulega zmianie. Dlatego to właśnie od nich, a nie opisu zmian w dostępności systemów mobilnych, rozpocznę przegląd tegorocznych nowości.
BrailleNote Touch, czyli notatnik i tablet z wyświetlaczem brajlowskim
BrailleNote to od lat synonim bardzo stabilnego, dobrze wykonanego i długo wspieranego notatnika brajlowskiego. Jego wcześniejsze wersje nie były dostępne w Polsce, za to zaprezentowana wiosną tego roku podczas konferencji CSUN nowość dostępna jest już w naszym kraju. Jest to mniej więcej 10-calowy tablet z systemem Android, procesorem 1.2 GHz, pamięcią wewnętrzną 16 GB i aparatem 8 Mpx. BrailleNote kontynuuje najlepsze wzorce poprzedniej serii notatników Apex, a zarazem twórcy tego urządzenia próbują stworzyć nowy sposób pracy niewidomego użytkownika. Najogólniej rzecz ujmując, 18 albo 32-znakowa linijka brajlowska oczywiście pozostaje, ale w podstawowym wariancie, zamiast brajlowskiej, bądź normalnej klawiatury, mamy do czynienia z gładką powierzchnią tabletu. Pełni ona dwojaką rolę. Osobie widzącej pozwala na interakcję z tabletem przy wyłączonym screenreaderze, osobie niewidomej na jego normalne używanie, przy czym główną nowością jest tutaj możliwość pełnego sterowania urządzeniem, za pomocą pisania na ekranie dotykowym. Na uwagę zasługuje, że ekran dotykowy umożliwia obsługę gestów nawet dziesięciopalcowych. Jeśli z jakiegoś powodu nie chcemy korzystać z ekranu dotykowego, możemy używać bardzo dobrej sprzętowej klawiatury brajlowskiej, która jest częścią etui i stanowi nakładkę na tablet. Nie sprawdziły się przy tym pogłoski, że będzie to dodatkowo płatne akcesorium. Nawigacja odbywa się w typowy dla notatników brajlowskich sposób: klawisze przywoływania kursora, akordy ze spacją, Enter i BackSpace.
Urządzenie jest zaopatrzone w starą wersję Androida – 4.4 KitKat, syntezę Acapela, a do tego zestaw specjalnych aplikacji, takich jak zbudowana na silniku Mozilli przeglądarka (KeyWeb), klient E-mail (KeyMail), edytor tekstów (KeyWord) i odtwarzacz DAISY/mP3 (programowy Victor Reader). Wszystko zostało tak przygotowane, by można było korzystać z dobrodziejstw notatnika również za pomocą szeregu skrótów klawiszowych, znanych już z wcześniejszej serii notatników. Ponadto standardowo korzystać można z zewnętrznych aplikacji, które znajdują się w sklepie Google Play.
Już teraz notatnik dostępny jest w polskiej wersji językowej i można go kupić w firmie Harpo. Tańsza 18-znakowa wersja kosztuje 15 199 zł, a 32-znakowa 25 199 zł.
ElBraille, czyli brajlowski netbook Freedomu
W tym samym czasie, co nowy BrailleNote, Freedom Scientific w porozumieniu z rosyjską firmą EliteGroup, postanowił zaoferować komputer brajlowski, jednakże pomyślany inaczej, niż kiedyś opisywany w Tyfloświecie i Tyflopodcascie, francuski EsyTime. Tym razem znany i popularny mały monitor brajlowski Focus 14 Blue, został przyłączony do niewielkiego netbooka bez ekranu, który jest czymś na kształt „bazy” – stacji dokującej. W ten sposób powstał ElBraille. Aż szkoda, że podczas projektowania Focusa 14, nie przewidziano dla niego specjalnego złącza dokującego do komunikacji z innymi urządzeniami. Na szczęście Producent ElBraille’a wybrnął z tego całkiem dobrze i gdy Focus 14, w raz ze stacją dokującą, zamocowany jest w specjalnym futerale, to połączenia w ogóle nie widać, a wszystko robi wrażenie stabilnego i przemyślanego rozwiązania.
Specyfikacja techniczna ElBraille’a nie jest zachęcająca, ale podobno Windows 10 32-bit, który zarządza netbookiem, sprawuje się jak na jego parametry, całkiem nie najgorzej.
ElBraille może się przydać uczniom, studentom, pracownikom umysłowym czy wreszcie osobom z dysfunkcją słuchu. Zadowoli z pewnością tych, dla których mobilny monitor brajlowski połączony przez BlueTooth z iPhone’em to jednak za mało, a normalny, nawet niewielki laptop, jest zbyt duży. Trudno stwierdzić, jak wygodnie będzie się pracować, korzystając z ElBraille’a. Nie należy zapominać, że korzystanie z tego urządzenia to pisanie za pomocą klawiatury brajlowskiej Focusa 14, a co za tym idzie umiejętność szybkiego pisania i znajomość wielu akordów (kombinacji brajlowskich punktów ze spacją) będzie wręcz niezbędna do prawidłowej i efektywnej pracy. Oczywiście można dokupić sobie i używać osobnej standardowej, choćby niewielkiej klawiatury łączonej z urządzeniem przez BlueTooth, ale czy wtedy jest sens zaopatrywać się w ElBraille’a?
JAWS z całą pewnością pozwala na efektywną pracę w systemie Windows przy użyciu tylko monitora brajlowskiego, ale to nie oznacza, że taki sposób pracy jest bardzo wygodny, a przede wszystkim typowy dla przeważającej większości użytkowników. Czas pokaże, jak ElBraille będzie się sprzedawał i na ile zyska uznanie niewidomych na świecie.
Orbit Reader – wreszcie tani monitor brajlowski
Od kilku lat mówi się coraz głośniej o ponownej potrzebie upowszechniania zapisu brajlowskiego. Poza smartfonami, z których w pewnych sytuacjach korzysta się lepiej za pomocą monitorów brajlowskich, do promocji elektronicznego zapisu brajlowskiego przyczynić się ma obecność coraz tańszych wyświetlaczy brajlowskich. Prace te są prowadzone na kilku polach, a jeden z ich efektów właśnie poznaliśmy.
Pod auspicjami APH zaprojektowany został 20-znakowy monitor brajlowski, nazwany Orbit Reader. Odznacza się niską ceną, wbudowanym prostym notatnikiem i niestety brakiem klawiszy przywoływania kursora, co może znacznie zniechęcić potencjalnych nabywców tego urządzenia. Do tego dochodzi wolne odświeżanie komórek brajlowskich oraz niemożność współpracy Orbit Readera z czytnikami ekranu,. Niby ma to wynikać z prostszego procesu produkcji, a jednocześnie znacznie tańszej, niż w przypadku innych modeli, ceny urządzenia. Nowo powstały monitor nie jest więc zaawansowany technicznie i raczej dedykowany początkującym adeptom brajla, uczniom i osobom, którym zależy tylko i wyłącznie na czytaniu i ewentualnie przygotowywaniu prostych notatek.
O notatniku za wiele nie wiemy. Wspomniano jedynie o wielkości pliku tekstowego, odpowiadającej kilkunastu stronom w pliku MS-Word jako maksymalnie optymalnej. Nie należy więc oczekiwać, że w tym urządzeniu będzie można czytać duże teksty, raczej drobne notatki, artykuły, czy pojedyncze rozdziały. Tak czy inaczej dobrze się stało, że powstał taki monitor. Jeszcze jedna dobra wiadomość dla polskiego rynku. Orbit Reader, dzięki temu, że dystrybucją w Europie zajmuje się RNIB, będzie dostępny w Polsce, za pośrednictwem firmy Altix. Ceny jeszcze nie znamy, ale przyjmijmy, że będzie on kosztował maksymalnie 5 000 zł.
Screenreadery dla systemu Windows w 2016 r.
Od pewnego czasu czytniki ekranu nie rozwijają się już tak mocno, jak kiedyś. Raczej starają się sprawnie nadążać za nowymi możliwościami systemu Windows 10 i innych aplikacji Microsoftu. Deweloperzy w pracy nad tymi aplikacjami skupiają się głównie na poprawianiu współdziałania z najnowszym Windowsem, obsłudze przeglądarki Edge czy wbudowanego w system klienta Poczty, oraz większych możliwości interakcji w dokumentach Word i Excel i wreszcie lepszej obsługi iTunes. Powyższemu opisowi doskonale odpowiada tegoroczny rozwój darmowego czytnika ekranu NVDA. W końcu pojawiła się polska tablica wprowadzania (tzw. wejścia), dzięki której za pomocą monitora brajlowskiego można standardowo wprowadzać polskie znaki. W podobnym kierunku, rozwija się program JAWS. Jego najnowsza wersja, oznaczona numerem 18, nie przynosi jakiś rewolucyjnych, ani nawet bardzo ciekawych i istotnych zmian. To pierwsza wersja programu, która ma tak krótką listę nowości. Można powiedzieć, że to dobrze. Nie tylko ja narzekałem na przeładowanie programu nowymi – niekoniecznie dobrze pomyślanymi i istotnymi funkcjami. Problem jednak w tym, że te stosunkowo niewielkie nowości, to trochę mało. Kto wie, czy nie dochodzimy do sytuacji, w której trudno coś nowego wymyślić w dziedzinie rozwoju screenreaderów, nie rezygnując z uprzednio przyjętych założeń obsługi programu. Mimo to pewne ciekawe funkcje zostały poprawione, a inne znacznie zmienione. JAWS ma teraz jeszcze lepiej pracować z ekranami dotykowymi i wspierać różne elementy Windows 10. Zyskuje teraz lepszą obsługę znaczników ARIA w aplikacjach internetowych. Ograniczenie wirtualnego kursora do obszaru okna dialogowego w aplikacjach WWW ma pomóc w ich łatwiejszej obsłudze. Do tego wprowadzone zostało tzw. „Echo myszy”, czyli możliwość automatycznego odczytywania tekstu w miarę przesuwania myszy (funkcja dla nauczycieli i osób choć trochę widzących). Poprawie uległy wbudowane głosy, których jest więcej i są szybsze. Wreszcie użytkownicy JAWS’a doczekali się funkcji, dzięki której możliwy stał się eksport oraz import wszystkich, albo części ustawień użytkownika, do jednego pliku, który stanowi kopię zapasową ustawień. Warto odnotować, że tym razem bodaj po raz pierwszy w historii polonizacji JAWS’a, otrzymaliśmy jego polską wersję językową, jeszcze w stadium testowym Beta.
Trzeci z „wielkiej trójki” screenreaderów – Window-Eyes, wciąż jest obecny na rynku, ale jego znaczenie z każdym rokiem spada. Jego nowa wersja 9.5 to tak naprawdę duża aktualizacja, która wnosi szereg koniecznych do normalnej pracy, ale jednak tylko poprawek. Dzięki nim, programu można używać w miarę sensownie, również w Windows 10 i nowym pakiecie MS Office.
Na koniec informacja, która na razie nie znaczy jeszcze nic, ale za czas jakiś pewnie zaowocuje pewnymi przetasowaniami na rynku urządzeń i oprogramowania dla osób z wadami wzroku. By móc lepiej sobie radzić na coraz trudniejszym specjalistycznym rynku, firmy: Ai Squared, Freedom Scientific i Optelec utworzyły konsorcjum VFO Group. W założeniach zadaniem grupy jest tworzenie możliwie najefektywniejszych, tak pod względem użytkowym, jak i ekonomicznym, rozwiązań w dziedzinie technologii asystujących. Co to oznacza w praktyce? Do końca nie wiadomo. Zapewne część urządzeń i aplikacji będzie się rozwijać, podczas gdy inne być może za czas jakiś znikną z oferty. Nie wiem oczywiście, czy tak będzie na pewno, ale nie trudno sobie wyobrazić sytuację, w której na rynku zostaje screenreader JAWS dla niewidomych i ZoomText Fusion dla osób słabowidzących i szczątkowo widzących, zaś Window-Eyes oraz MAGIC – programy nie aż tak popularne i nierokujące, zostaną zepchnięte w niebyt. Abstrahuję w tym momencie od rozwiązań darmowych, choć myślę, że zarówno Narrator Microsoftu, jak i NVDA dalej będą się rozwijać.
Systemy mobilne Apple iOS i Mac OS Sierra
Systemy mobilne Apple’a nie rozwijają się już tak mocno w zakresie dostępności, co nie zmienia faktu, że nowa – dziesiąta wersja systemu iOS to mimo wszystko szereg zmian i nowości. Podobnie, jak to ma miejsce w Androidzie, wprowadzone zostały dwa nowe głosy dla języka polskiego: Krzysztof i Ewa. Użytkownicy nie są już zatem zmuszeni do używania tylko jednego głosu i mają większy wybór. Doczekaliśmy się wreszcie wprowadzenia Słownika Wymowy, tablicy, w której można zapisywać błędnie wypowiadane przez syntezę wyrazy oraz ich prawidłowe odpowiedniki. Cieszy z pewnością wprowadzona właśnie możliwość bezkolizyjnego odtwarzania muzyki poprzez głośniki BlueTooth, niezależnie od standardowego sterowania VoiceOverem, słyszalnym tylko z głośniczka telefonu czy iPada. Pojawiła się też niezależna od VoiceOvera funkcja czytania tekstu, zawarta w opcjach dostępności, która pozwala teraz dodatkowo na lepsze wzrokowe śledzenie odsłuchiwanego tekstu, dzięki podkreśleniu aktualnie czytanego zdania. Pojawiło się też kilka nowości dla osób słabowidzących. Pierwsza z nich – „lupa”. Dzięki aparatowi iPhone’a czy iPada, aplikacja ta pozwala, używając lampy błyskowej, powiększyć obraz, skorzystać z jego zamrożenia, zablokowania ostrości i zwiększenia kontrastu dla lepszej widoczności tekstu. Ponadto pojawiły się nowe ustawienia kolorów dla różnych wad wzroku, w tym możliwość zmiany barwy całego wyświetlanego tekstu. Niezależna od VoiceOvera funkcja czytania tekstu, zawarta w opcjach dostępności, pozwala teraz dodatkowo na lepsze wzrokowe śledzenie odsłuchiwanego tekstu, dzięki podkreśleniu aktualnie czytanego zdania.
W dalszym ciągu rozwija się Seeing Assistant i inne wyspecjalizowane aplikacje. Istotną nowością było pojawienie się długo oczekiwanej wersji 4.0 czytnika książek Voice Dream Reader. Niestety pokładane w niej nadzieje nie do końca się spełniły. Aplikacja zyskała szereg nowych funkcji, z których nie wszystkie działają, albo początkowo działały, tak jak to było zapowiedziane. Z istotnych nowości wymienię synchronizację poprzez iCloud (spowalnia działanie programu, szczególnie na starszych urządzeniach), możliwość sortowania książek w Bibliotece (wg źródła pobierania, folderu, z flagą itp.), prawidłowy wygląd plików PDF (funkcja podglądu dla osób korzystających ze wzroku), odczyt plików RTF, rozszerzenie, które umożliwia zapisanie do Biblioteki VDR strony z Safari.
System Mac OS Sierra nie zyskał jakiś spektakularnych nowości, jeżeli chodzi o VoiceOver, przy czym trzeba podkreślić, że postawiono na niwelowanie różnych drobnych błędów i na stabilność pracy. Czy to się powiodło, trudno do końca powiedzieć. Sporo usprawnień rzeczywiście zostało zauważonych, niestety inne – już wieloletnie problemy, wciąż nie zostały rozwiązane.
System Android
To nie był przełomowy rok dla dostępności Androida. Jeszcze nie, choć wszystko zdaje się iść w dobrą stronę. TalkBack lepiej obsługuje przeglądarkę internetową oraz klawiatury sprzętowe, za pomocą których można zrobić naprawdę dużo. W stadium testów są nowe wersje TalkBacka, które mają działać o wiele lżej i być zbliżone do jakości obsługi, znanej z iOS. Ma na to wpływ dostępność, jeszcze głębiej wbudowana w cały system, ale to dopiero od najnowszej wersji 7.0.
Na zakończenie
Rok 2016 w dziedzinie rozwiązań tyfloinformatycznych z pewnością nie był przełomowy. Do optymizmu może nas jednak skłaniać pojawienie się rozwiązań brajlowskich, które po raz pierwszy czerpią z potencjału systemów otwartych: BrailleNote Touch z Androida oraz ElBraille z Windowsa 10. To dobra prognoza. Co więcej, po raz pierwszy, tegoroczne nowości w przeważającej mierze pojawiły się w Polsce i dostępne są już w języku polskim.
Dostępność, choć wciąż nieobecna w wielu aplikacjach, coraz bardziej istotna staje się w tych najczęściej używanych. Za przykład niech posłuży nam Microsoft, którego aplikacje dla systemów mobilnych są ulepszane, jeżeli chodzi o wsparcie dla klawiatur, opisywanie graficznych etykiet czy zwrotne informacje dodatkowe. Nie gorzej jest w systemie Windows 10 i co więcej, zapowiedzi aktualizacji na kolejny rok zwiastują znaczny postęp w rozwoju i przydatności systemowego Narratora. Kto wie – może za rok, pisząc o czytnikach ekranu, poświęcę i Narratorowi osobny akapit. Oby nacisk na zapewnienie dostępności się utrzymał, a jeszcze lepiej, by wzrastał z każdym rokiem.