Logo Tyfloświat

Każdy, kto mnie zna, doskonale wie, że muzyka i dźwięk to sfery, bez których po prostu nie potrafię funkcjonować. Towarzyszą mi od lat młodości, przenikając się z moim życiem w wielu momentach i sytuacjach. Czasami stoję na scenie jako muzyk i basista, kiedy indziej siedzę wśród publiczności na wielkiej hali koncertowej. Niekiedy chłonę dźwięki w sali kinowej, a innym razem w małym, kameralnym klubie, gdzie muzyka wypełnia każdy zakamarek przestrzeni. W każdym z tych miejsc moje uszy odbierają otaczające mnie brzmienia, a mózg skrupulatnie je analizuje, przetwarzając na określone wrażenia i emocje. Zdarza się, że są to tak intensywne przeżycia, iż całe ciało reaguje dreszczem, a serce przyspiesza. Innym razem, mimo że muzyka jest dobrze przygotowana, czuję, że „coś mi tu nie gra” i nie potrafię cieszyć się nią w pełni.

Dlatego w 2019 roku, gdy zapadła decyzja o kupnie nowego systemu grającego do mieszkania, rozpocząłem wielomiesięczny proces poszukiwań. Przeglądałem produkty, które od dawna miałem na liście marzeń, i sprawdzałem, co faktycznie będzie mi odpowiadać. Mój budżet był dość ograniczony, więc wiedziałem, że raczej muszę szukać rozwiązań mniejszych gabarytowo, które jednak zapewnią przyjemne i satysfakcjonujące wrażenia odsłuchowe, a jednocześnie nie sprawią, że przez miesiąc będę musiał drastycznie ciąć wydatki na codzienne życie.

Po wielu godzinach spędzonych na czytaniu recenzji, oglądaniu testów i odwiedzaniu różnych sklepów HiFi, trafiłem na stronę firmy Sonos. Przywitał mnie tam ogromny baner z hasłem „Przetestuj nasze głośniki przez 100 dni”. To właśnie od tego momentu zaczęła się moja przygoda z tym producentem.

Pierwszy zakup to inteligentny głośnik Sonos One – jednak już po 15 minutach odsłuchu poczułem, że coś mi w nim nie pasuje. Postanowiłem jednak dać Sonosowi szansę i dokupiłem drugi egzemplarz One, aby stworzyć pełnoprawny system stereo. I tu wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem – po podłączeniu „kopara mi opadła”. Jak to możliwe, że tak niewielkie urządzenie potrafi wygenerować tak potężny dźwięk i tak wyraźny bas?

Z czasem pojawiły się też komentarze od znajomych, którzy odwiedzali mnie w domu. Zachwycali się nie tylko jakością brzmienia, ale też samym wyglądem głośników. To ostatecznie przesądziło, że Sonos One zostaje u mnie na dłużej.

Przenieśmy się teraz do roku 2022. Mieszkanie wykończone, w moim codziennym życiu na dobre zagościły serwisy VOD. Pomyślałem wtedy: „OK, może filmów nie widzę, ale chcę mieć najlepsze możliwe wrażenia dźwiękowe, jakie mogę osiągnąć”. Wiedziałem, że łączenie kolejnych produktów Sonos pozwala na tworzenie systemów wielokanałowych, więc ponownie zajrzałem do sklepu internetowego producenta. Tam trafiłem na opis soundbara Sonos Arc – urządzenia, które zachwyciło mnie już samą specyfikacją. Niestety, zachwyt opadł, gdy zobaczyłem cenę – wtedy nie mogłem pozwolić sobie na taki wydatek.

Na szczęście w ofercie była też mniejsza belka grająca – Sonos Beam 2, w dodatku za połowę ceny większej siostry. Kiedy dołożyłem do tego promocję na Black Friday, decyzja o zakupie zapadła natychmiast.

Po podłączeniu Beam 2 do telewizora i ustawieniu dwóch Sonos One jako głośników tylnych, efekt był niesamowity. Czyste, wyraźne dialogi, świetne rozchodzenie się efektów przestrzennych, solidny bas – oglądanie filmów nabrało nowego wymiaru.

Ale jak to bywa, apetyt rośnie w miarę jedzenia. W 2025 roku Sonos kusił kolejnymi promocjami i ofertami specjalnymi. Powtarzałem wszystkim, że kupowanie subwoofera do mojego 35-metrowego mieszkania jest zbędne – tym bardziej, że obecny zestaw gra znakomicie. Jedyne, co brałem pod uwagę, to wymiana tylnych głośników na nowszy model Era100, a dotychczasowe Sonos One przeniesienie do łazienki i kuchni.

I wtedy dostałem wiadomość na WhatsAppie od Michała – Redaktora Tyfloświata. Agencja Sarota pozwala wypożyczyć na testy właściwie dowolny sprzęt Sonos, pod warunkiem, że napiszę o nim artykuł. Zgodziłem się… co szybko okazało się kosztownym błędem. Kilka dni później w moim salonie pojawiły się Sonos Sub Mini oraz Era 100.

Jak to się dalej potoczyło? Opowiem w kolejnych rozdziałach, prezentując pełny system kina domowego: Sonos Beam II, tylne Era100 oraz Sub Mini.

Zawartość przesyłek

Sprzęt wypożyczony do testów dotarł do mnie w dwóch paczkach. Pierwsze pudło było sporych rozmiarów, prawie w kształcie sześcianu, i kryło w sobie głośnik niskotonowy Sonos Sub Mini. Drugie – znacznie mniejsze, mniej więcej cztery razy – mieściło w sobie dwa głośniki Era100. Wszystkie produkty przyjechały w wersji kolorystycznej białej, co w pierwszej chwili mnie rozczarowało, bo w mojej dość ograniczonej „palecie” preferencji sprzętowych królują czarny, srebrny oraz połączenia czerni ze srebrem. Szybko jednak okazało się, że biały w przypadku Era100 wpasował się świetnie w wystrój, a w Sub Mini wręcz ułatwił mi później konfigurację.

Po rozpakowaniu pudełek od razu rzuciło mi się w oczy, że Sonos stosuje bardzo charakterystyczny, dopracowany sposób zabezpieczania sprzętu. Każdy produkt jest umieszczony w specjalnie profilowanych kartonowych elementach, które trzymają głośnik w miejscu od góry i od dołu. Na wieczku znajduje się wycięty otwór, w którym umieszczona jest tekturowa koperta z dokumentacją. Oczywiście – jak to często bywa – instrukcja poszła na bok, bo przecież „prawdziwy Polak” i tak jej nie czyta od razu.

Same głośniki spakowane były w materiałowe pokrowce – to rozwiązanie, które Sonos stosuje od lat, nadając produktom pewien „premium” charakter już na etapie rozpakowywania. Sub Mini w opakowaniu miał dodatkowe elementy plastikowe – na przykład foliowe opaski spinające kable – podczas gdy Era100 praktycznie w całości opakowano w papier.

Na samym dnie każdego pudełka znalazły się kable zasilające, starannie zwinięte i przygotowane do natychmiastowego podłączenia. W przypadku Sub Mini w zagłębieniu obudowy, obok gniazda zasilania i portu Ethernet, umieszczono też numer PIN potrzebny do parowania urządzenia. To drobiazg, ale jak się później okazało – miał on spore znaczenie w procesie konfiguracji.

Pierwsze wrażenie po otwarciu obu pudeł? Solidność wykonania, przemyślane detale i ten specyficzny moment, kiedy człowiek czuje, że trzyma w rękach sprzęt z wyższej półki – nawet zanim w ogóle usłyszy, jak gra.

Całość, zarówno Sub Mini, jak i Era100, od razu daje poczucie obcowania ze sprzętem przemyślanym pod względem konstrukcji, wykonania i estetyki. To produkty, które nie tylko grają, ale też dobrze wyglądają w przestrzeni mieszkania – i to niezależnie od tego, czy stoją na widoku, czy zostały wkomponowane w aranżację wnętrza.

Wygląd i parametry techniczne

Zanim przejdę do wrażeń z odsłuchu, warto szczegółowo przyjrzeć się temu, co faktycznie znalazło się w moim salonie. Sonos w materiałach producenta zawsze podaje dane w sposób dość skrótowy, często uzupełniony marketingowymi sformułowaniami. Jednak nawet w tej formie da się wychwycić kilka istotnych faktów technicznych, które mówią sporo o możliwościach sprzętu.

Czarny, cylindryczny głośnik stoi na drewnianej podłodze tuż przy jasnej ścianie z białą listwą przypodłogową. Po lewej stronie na ścianie widoczne jest podwójne gniazdko elektryczne, do którego nic nie jest podłączone. Za urządzeniem biegnie czarny kabel zasilający w stronę prawej krawędzi zdjęcia. Głośnik jest nowoczesny, minimalistyczny, z otworem po jednej stronie.

Sub Mini na żywo robi naprawdę eleganckie wrażenie. To głośnik o bryle walca, której proporcje sprawiają, że wygląda harmonijnie, bez poczucia, że jest przesadnie wysoki czy toporny. Jego kształt i wymiary powodują, że łatwo wpasowuje się w przestrzeń salonu – może stać obok mebla, w rogu pokoju albo bardziej wyeksponowany, i w każdym ustawieniu prezentuje się dobrze. Dwa 6-calowe przetworniki niskotonowe, skierowane do środka obudowy, rozmieszczono po przeciwnych stronach – to charakterystyczny element konstrukcji. Jeśli wyobrazimy sobie małe wiaderko, w którego ściankach wycięto po bokach owalne otwory, to mniej więcej tak wygląda układ głośników w Sub Mini. Wkładając tam dłoń, po jednej stronie możemy poczuć membranę jednego głośnika, a po drugiej – drugiego.

Pomiędzy tymi otworami, na zewnętrznej stronie obudowy, mniej więcej na wysokości dolnej krawędzi, umieszczono okrągły, lekko wklęsły przycisk parowania. Górna powierzchnia jest zupełnie gładka, ozdobiona jedynie subtelnym logo Sonos. Na spodzie znalazły się cztery solidne, gumowe podkładki o owalnym kształcie, a także zagłębienie z portem zasilania, gniazdem Ethernet i nadrukowanym PIN-em potrzebnym do parowania urządzenia. W dotyku obudowa sprawia wrażenie solidnej i świetnie spasowanej, a matowe wykończenie daje poczucie pracy z produktem klasy premium.

Z kolei Era100, choć często opisywana jako następca popularnego modelu Sonos One, w rzeczywistości jest konstrukcją zaprojektowaną od nowa – i to widać od pierwszego kontaktu. Obudowa ma kształt lekko spłaszczonego walca. Boki są pokryte metalową siatką, która gładko przechodzi w tylny panel z tworzywa o szerokości około 3 centymetrów. W dolnej części tego panelu znajduje się fizyczny suwak wyłączający mikrofon, powyżej gniazdo USB-C, a tuż przy górnej krawędzi – przycisk parowania. Z przodu, na górnej krawędzi siatki, wyczuwalny jest w dotyku metalowy napis „Sonos”, będący subtelnym, ale charakterystycznym akcentem.

Podstawa głośnika została wyposażona w pierścień antypoślizgowy, centralny gwintowany otwór do montażu na uchwycie oraz gniazdo zasilania wbudowane w obudowę. Górny panel to miejsce największych zmian względem wcześniejszych modeli – centralnie poprowadzono delikatnie wklęsłe „korytko” dotykowe do regulacji głośności. Przy tylnej krawędzi znajduje się przycisk włączania i wyłączania mikrofonu, po lewej i prawej stronie – przyciski do przewijania utworów, a pośrodku – przycisk play/pauza. Wszystkie są dotykowe i niewyczuwalne pod palcami w postaci osobnych elementów – użytkownik orientuje się w ich położeniu wyłącznie dzięki znajomości układu głośnika.

Biały głośnik Sonos Era 100 zamontowany pionowo na ścianie, z białym przewodem zwisającym w dół. Ściana jest gładka i pomalowana na jasnoszary kolor. Głośnik znajduje się w rogu pomieszczenia.

Całość, zarówno Sub Mini, jak i Era100, od razu daje poczucie obcowania ze sprzętem przemyślanym pod względem konstrukcji, wykonania i estetyki. To produkty, które nie tylko grają, ale też dobrze wyglądają w przestrzeni mieszkania – i to niezależnie od tego, czy stoją na widoku, czy zostały wkomponowane w aranżację wnętrza.

Specyfikacja Sonos Sub Mini:

  • Oba cyfrowe wzmacniacze impulsowe zostały doskonale dostrojone do wyjątkowej architektury akustycznej głośnika.
  • Podwójne 6-calowe głośniki niskotonowe są skierowane do wewnątrz, co gwarantuje tłumienie drgań.
  • Uszczelniona obudowa neutralizuje zniekształcenia i poprawia pasmo przenoszenia basów.
  • Pasmo przenoszenia częstotliwości zaczyna się już od 25 Hz.
  • Głośnik łączy się z siecią Wi-Fi zarządzaną przez dowolny router 802.11a/b/g/n obsługujący częstotliwości 2,4 GHz lub 5 GHz.
  • Głośnik posiada port 10/100 do przewodowego połączenia z routerem.
  • Wysokość: 305 mm
  • Szerokość: 230 mm
  • Głębokość: 230 mm
  • Waga: 6,35 kg
  • Kolory: matowy Czarny i Biały

Specyfikacja Sonos Era100:

  • Trzy cyfrowe wzmacniacze impulsowe doskonale dostrojone do wyjątkowej architektury akustycznej głośnika pozwalają cieszyć się niezrównanymi doznaniami dźwiękowymi.
  • Dwa zakrzywione głośniki wysokotonowe zapewniają wyraźne i precyzyjne przenoszenie wysokich tonów oraz podział stereofoniczny.
  • Jeden głośnik średniotonowy zapewnia wierne odtwarzanie średnich częstotliwości dźwięku głosu oraz głębokie brzmienie basu.
  • Układ dalekosiężnych mikrofonów wykorzystuje zaawansowane kształtowanie wiązki i wielokanałową eliminację pogłosu, co umożliwia szybką i precyzyjną aktywację sterowania głosowego oraz regulację Trueplay. Wyłącz za pomocą przełącznika mikrofonu.
  • Można użyć pojemnościowych przycisków dotykowych, aby odtwarzać, zatrzymywać odtwarzanie, pomijać utwory, ponownie je odtwarzać, regulować głośność, wyciszać asystenta głosowego i grupować lub rozgrupowywać produkty Sonos.
  • Głośnik jest zgodny z Wi-Fi 6. Połącz się z siecią Wi-Fi zarządzaną przez dowolny router 802.11a/b/g/n/ac/ax obsługujący częstotliwości 2,4 GHz lub 5 GHz.
  • Bluetooth 5.3 obsługuje przesyłanie strumieniowe dźwięku z dowolnego urządzenia z obsługą Bluetooth.
  • Źródło dźwięku można podłączyć za pomocą kabla pomocniczego 3,5 mm i adaptera wejścia liniowego USB-C Sonos
  • Procesor Czterordzeniowy 4 x A55 1,9 GHz
  • Pamięć 2GB pamięci DDR4, 8GB pamięci eMMC
  • Obsługuje sterowanie głosowe Sonos Voice Control oraz Amazon Alexę w zależności od kraju
  • Wysokość: 182,5 mm
  • Szerokość: 120 mm
  • Głębokość: 130,5 mm
  • Waga: 2,02 kg
  • Kolory: matowy Czarny i Biały

Pomieszczenie odsłuchowe

W recenzjach sprzętu audio bardzo często pomija się jeden z kluczowych elementów całej układanki – opis warunków, w jakich faktycznie odbywa się odsłuch. Tymczasem to właśnie one w ogromnym stopniu wpływają na odbiór dźwięku. Akustyka pomieszczenia, jego umeblowanie, materiały wykończeniowe, a nawet rozmieszczenie sprzętów codziennego użytku potrafią diametralnie zmienić to, jak brzmi nawet najlepszy zestaw. Dlatego zanim opowiem o tym, co usłyszałem, chciałbym dokładnie przedstawić przestrzeń, w której sprzęt Sonos grał u mnie na co dzień.

Mój salon to pomieszczenie prostokątne o długości około 5,5 metra, szerokości 4,5 metra i wysokości 2,5 metra. To dość standardowe proporcje, ale przy tej wielkości każdy element ma znaczenie. Kanapa, która pełni funkcję głównego miejsca odsłuchowego, ustawiona jest przy krótszej ścianie. To właśnie z jej perspektywy opiszę cały układ.

Na przeciwległej ścianie, centralnie na wysokości wzroku siedzącej osoby, zawieszony jest telewizor. Bezpośrednio pod nim, na półce w linii twarzy, stoi soundbar Sonos Beam II – jego położenie jest tak dobrane, aby dźwięk z kanału centralnego trafiał bezpośrednio do uszu.

Czarny soundbar marki Sonos, ustawiony na drewnianej szafce pod białą ścianą. Z tyłu urządzenia widać wychodzące przewody. Soundbar ma zaokrąglone rogi i minimalistyczny design, a na jego froncie znajduje się logo "SONOS". Na górze obudowy widoczne są delikatnie podświetlone wskaźniki i przyciski dotykowe.

Za moimi plecami, na wysokości około 1,2 metra od podłogi, zamontowane są tylne głośniki Era100. Każdy z nich jest skierowany pod kątem około 45 stopni do środka pomieszczenia, co pozwala na równomierne rozprowadzanie efektów przestrzennych. To ustawienie sprawia, że podczas oglądania filmów czy słuchania muzyki dźwięki „otulają” słuchacza, a scena staje się szersza i bardziej realistyczna.

Po prawej stronie, przy ścianie bocznej, ustawiony jest głośnik niskotonowy Sub Mini. Został on skierowany tak, aby jego otwory znajdowały się pod kątem 45 stopni zarówno do ściany, jak i do środka pokoju. Taka pozycja pomaga w równomiernym rozchodzeniu się fal niskich częstotliwości i unikaniu efektu dudnienia w konkretnych miejscach.

Podłogę w salonie pokrywają panele, bez żadnego dywanu. To rozwiązanie praktyczne, ale mające wpływ na akustykę – twardsza powierzchnia odbija więcej dźwięków, co w przypadku basu może podbijać pewne częstotliwości. W pomieszczeniu znajduje się kilka mebli – biurko z fotelem, stół z krzesłami, jedna szafa oraz sprzęt treningowy. Nie jest to przestrzeń przesadnie zagracona, więc dźwięk ma swobodę rozchodzenia się, ale też nie ma ryzyka całkowitego pogłosu jak w pustym pokoju.

Całą lewą ścianę zajmują okna, przez które wpada sporo naturalnego światła. Są one przesłonięte firanami, które delikatnie rozpraszają odbicia wysokich tonów. Na parapetach stoi kilka kwiatów w donicach – niby drobiazg, ale rośliny również pochłaniają część fal dźwiękowych, co może mieć niewielki, ale pozytywny wpływ na akustykę.

Prezentuję ten opis tak szczegółowo, ponieważ wiem z doświadczenia, że akustyka pomieszczenia jest równie istotna jak sam sprzęt. Możemy mieć najdroższe głośniki świata, ale jeśli ustawimy je w złym miejscu lub w akustycznie problematycznym wnętrzu, efekt będzie daleki od oczekiwanego. Z kolei odpowiednie rozmieszczenie urządzeń, nawet przy średnim budżecie, potrafi wyciągnąć z systemu to, co najlepsze.

Konfigurowanie i łączenie systemu

Podmiana tylnych głośników Sonos One na nowe Era100 nie była dla mnie szczególnie trudna, ale warto zaznaczyć, że mając w systemie jednocześnie dwie różne pary urządzeń, cała procedura przebiega nieco inaczej niż w przypadku identycznych modeli. To może być istotne dla osób, które planują stopniowo modernizować swój zestaw.

Kiedy otrzymane na testy Era100 trafiły już na swoje miejsca i podłączyłem je do zasilania, od razu uruchomiłem aplikację Sonos na iOS. Sprzęt został wykryty bez problemu, ale szybko napotkałem pewien kłopot z dostępnością cyfrową. W kreatorze konfiguracji przed każdą nazwą przycisku – takim jak „Dalej” czy „Anuluj” – VoiceOver natrafiał na element, który nie był opisany, przez co czytnik milczał. W praktyce oznaczało to, że stuknięcie w widoczny przycisk aktywowało dopiero kolejny element na liście, co potrafiło wprowadzić zamieszanie. Aby przejść dalej, musiałem najpierw „trafić” w ten pusty obszar, co aktywowało właściwy przycisk.

Każdy głośnik ma nadrukowany unikalny PIN służący do przypisania go do konta użytkownika. Sonos jednak przewidział alternatywny, a w moim przypadku znacznie wygodniejszy sposób – przesyłanie PIN-u w formie dźwiękowej. Głośnik odtwarza specjalny sygnał, który mikrofon w telefonie odbiera i przekazuje bezpośrednio do aplikacji. Dzięki temu osoby niewidome nie muszą w ogóle szukać i przepisywać numerów.

W trakcie parowania pojawia się także etap potwierdzania, który głośnik aktualnie dodajemy. I tutaj spotkała mnie ciekawa różnica. Przy pierwszym parowaniu obu testowych Era100 musiałem nacisnąć fizyczne przyciski na ich obudowie. W aplikacji pokazano ich położenie na rysunku – na szczęście są to zawsze te same przyciski: umieszczone z przodu, na górnej krawędzi, służące do przewijania utworów do przodu i do tyłu. Należało je nacisnąć równocześnie i przytrzymać, aż głośnik wyda charakterystyczny dźwięk. Przy drugim głośniku wiedziałem już dokładnie, czego się spodziewać.

Zaskoczenie przyszło, gdy później kupiłem swoje własne Era100. W tym przypadku procedura przeszła automatycznie – głośnik wyemitował dźwiękowy PIN, a aplikacja sama go sparowała, bez konieczności naciskania czegokolwiek. Nie wiem, czy to zmiana w oprogramowaniu, czy różnica między egzemplarzami, ale warto odnotować, że takie sytuacje mogą się zdarzyć.

Zupełnie inaczej wygląda sprawa z podłączaniem głośnika niskotonowego Sonos Sub Mini. Tutaj, niestety, bez pomocy osoby widzącej trudno sobie poradzić. Ze względu na to, że Sub Mini odtwarza jedynie dźwięki w niskim paśmie, nie jest w stanie przesłać PIN-u w formie słyszalnej dla mikrofonu telefonu. Jedyną opcją jest ręczne wpisanie numeru, gdy aplikacja o to poprosi. Problem w tym, że PIN znajduje się na spodzie głośnika, wewnątrz zagłębienia z gniazdami, i to jeszcze na bocznej ściance tego wgłębienia.

Kiedy testowałem biały egzemplarz z Agencji Sarota, sprawa była jeszcze do opanowania – wystarczyło połączenie wideo z kimś widzącym i numer został szybko odczytany. Ale w momencie, gdy zamówiłem już dla siebie wersję czarną, zaczęły się schody. Czarny napis na czarnym tle w zacienionym, wąskim wgłębieniu to przepis na misję „prawie niemożliwą”. Musiałem zrobić kilkadziesiąt zdjęć, zanim udało się uzyskać kadr, na którym numer był czytelny dla drugiej osoby. Do dziś uważam, że Sonos powinien ten element rozwiązać lepiej – choćby prostą naklejką z kontrastowym nadrukiem.

Po sparowaniu każdego urządzenia aplikacja automatycznie aktualizowała jego oprogramowanie. Cały proces – od dodania głośnika do momentu, gdy jest gotowy do pracy – trwał około 10 minut. Co mi się podoba w tym etapie? To, że po wstępnym autoryzowaniu głośnika cała reszta dzieje się praktycznie sama, a rola użytkownika sprowadza się do stuknięcia w „Dalej” kilka razy.

Gdy wszystkie głośniki są już w systemie, trzeba jeszcze przypisać im odpowiednie role w konkretnym pomieszczeniu. W przypadku tylnych głośników kreator pyta jedynie, czy siedząc na kanapie przodem do telewizora, dźwięk dobiega z lewej, czy z prawej strony. Dodanie subwoofera jest jeszcze prostsze. Wystarczy w aplikacji wskazać, który głośnik niskotonowy ma zostać przypisany do danego pomieszczenia.

Po zakończeniu konfiguracji w ustawieniach pojawiają się dodatkowe opcje – możemy regulować parametry zarówno głośników przestrzennych, jak i niskotonowego. To pozwala na precyzyjne dostrojenie całego systemu do własnych preferencji i akustyki pomieszczenia.

Jak to wszystko brzmi?

W tym momencie dochodzimy wreszcie do tego, co od samego początku jest najważniejsze. Chodzi o to, czy taki zestaw faktycznie robi wrażenie i czy dodanie głośnika niskotonowego zmienia odbiór całości w sposób odczuwalny. Postanowiłem sprawdzić to w możliwie rzetelny sposób, przełączając się między różnymi konfiguracjami: sam soundbar, soundbar z głośnikami przestrzennymi oraz pełny zestaw z subwooferem.

W pierwszych dniach od podłączenia moje wrażenia były mieszane. Wymiana tylnych głośników z Sonos One na Era100 przyniosła poprawę, ale nie był to skok jakościowy, który powala na kolana. Brzmienie stało się trochę pełniejsze i wyraźniejsze, jednak nie było tu efektu, że mógłbym powiedzieć „znalazłem się w innym świecie”.

Większe oczekiwania miałem wobec Sub Mini. Liczyłem na to, że gdy tylko go włączę, poczuję mocny rezonans w niskich częstotliwościach, taki, który odczuwam nie tylko uszami, ale i w klatce piersiowej czy w meblach stojących w pokoju. Tymczasem różnica była początkowo subtelna. Basy były odrobinę pełniejsze, jednak nie na tyle, by od razu uznać, że wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych jest w pełni uzasadniony.

Zacząłem więc eksperymentować z ustawieniami. Pierwszym krokiem była kalibracja przy pomocy Trueplay. To funkcja, która za pomocą mikrofonów w smartfonie analizuje akustykę pomieszczenia, a następnie dostosowuje equalizer tak, aby dźwięk był jak najlepiej dopasowany do warunków. W moim przypadku efekt tej kalibracji nie przypadł mi do gustu. Brzmienie stawało się wtedy bardziej płaskie i matowe, traciło głębię, a scena wydawała się mniej wyraźna. Po kilku próbach wyłączałem Trueplay i wracałem do ręcznych ustawień.

Kluczowe okazało się odpowiednie podniesienie głośności subwoofera oraz tylnych Era100. Gdy ustawiłem je nieco powyżej domyślnego poziomu, system nabrał życia. Basy stały się miękkie, ale jednocześnie wyraziste, scena muzyczna zrobiła się szersza, a separacja instrumentów lepsza. Przy muzyce z wyraźnym dołem, na przykład w jazzie czy elektronice, od razu poczułem, że to jest to.

Kiedy przyszła pora na filmy i seriale, różnica stała się jeszcze bardziej wyraźna. Wcześniej oglądanie produkcji z dobrym dźwiękiem przestrzennym było przyjemne, ale teraz burza na ekranie potrafiła wypełnić pokój zarówno od strony przestrzeni, jak i niskich częstotliwości. Strzały w scenach akcji nabrały energii i masy, a dźwięk silników w wyścigach samochodowych brzmiał tak, jakby samochody przejeżdżały tuż obok.

Dzięki temu, że Sub Mini przejął zadania związane z niskim pasmem, reszta głośników mogła grać czyściej w swoim zakresie. Dialogi pozostały wyraźne, efekty przestrzenne precyzyjne, a całość miksu filmowego stała się bardziej klarowna. Gdy wyłączałem subwoofer, system nadal brzmiał poprawnie, ale brakowało mu tej energii i pełni, która powoduje, że można się wciągnąć w seans jeszcze mocniej.

Podsumowując, dodanie subwoofera i nowszych głośników tylnych nie sprawia, że świat nagle staje się inny, jednak to zmiana, którą słychać i czuć. Jest subtelna, ale znacząca, szczególnie w filmach, koncertach i muzyce, gdzie niskie częstotliwości odgrywają dużą rolę.

Na zakończenie

Jak wspominałem na początku tego tekstu, zakup kolejnych głośników od Sonos był dla mnie czymś, co długo uważałem za zbędny luksus. Przez wiele miesięcy potrafiłem powtarzać sobie, że obecny zestaw gra świetnie i że inwestowanie w kolejne elementy to jedynie fanaberia. Jednak prawda jest taka, że dopóki samemu się czegoś nie sprawdzi, trudno mieć pełną perspektywę.

W moim przypadku propozycja od Agencji Sarota, aby wypożyczyć Sonos Sub Mini oraz Sonos Era100 i przetestować je w moich domowych warunkach, była punktem zwrotnym. Wystarczyło kilka dni odsłuchów, żebym zaczął myśleć o tym, jak bardzo chciałbym mieć taki zestaw na stałe. To nie była decyzja podjęta w emocjach po pierwszej godzinie słuchania. Wracałem do tego pomysłu po każdym kolejnym seansie filmowym, po każdej sesji z muzyką, której znałem każdy detal.

Rozbudowa systemu audio działa trochę jak przechodzenie na wyższy poziom w grze. Startujemy z pewnego pułapu jakości, który już nas satysfakcjonuje. Potem dodajemy kolejny element i nagle okazuje się, że to, co do tej pory uważaliśmy za świetne, może być jeszcze lepsze. Rzadko jest to zmiana rewolucyjna. Najczęściej to poprawa subtelna, ale na tyle wyraźna, że zaczynamy odczuwać brak, gdy wrócimy do poprzedniej konfiguracji.

Tak było u mnie. Po odesłaniu sprzętu testowego muzyka, której słuchałem na co dzień, wydała mi się bardziej zwyczajna i mniej angażująca. Sceny filmowe straciły odrobinę głębi. Dopiero ponowne podłączenie własnego Sub Mini i Era100 przywróciło ten efekt pełnego zanurzenia w dźwięku. Do tego dochodzi jeszcze jeden praktyczny plus – moje dotychczasowe Sonos One mogłem przenieść do innych pomieszczeń. Dzięki temu muzyka i dźwięk są teraz obecne w większej części mieszkania, a ja mogę płynnie przechodzić z odsłuchem z jednego pokoju do drugiego.

Patrząc z perspektywy czasu, decyzja o rozbudowie była dla mnie trafiona. Nie chodzi tylko o samą moc czy ilość basu, ale o całościowe wrażenie. O to, że każdy seans, każdy koncert i każda płyta mają teraz odrobinę więcej energii, szczegółów i przestrzeni. A to jest coś, co dla kogoś takiego jak ja – kogo muzyka i dźwięk napędzają na co dzień – ma ogromne znaczenie.

 

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top