Poniższy artykuł, odbiegający nieco od głównego nurtu Tyfloświata, adresuję do czytelniczek, chociaż, jeśli zainteresuje on panów, to oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby go przeczytali. Chciałabym pokazać w nim, że wykonanie codziennego, odświeżającego makijażu przez osobę niewidomą lub słabowidzącą jest możliwe i wygląda dobrze, a nawet bardzo dobrze. Przyznam się, że sama nie chciałam w to wierzyć, ale uwierzyłam, gdy spróbowałam. Jestem osobą całkowicie niewidomą. Moje malowanie ograniczało się do podkładu i bezbarwnej szminki
Jak to się zaczęło?
Któregoś dnia, przeglądając skrzynkę pocztową z mailami, natrafiłam na zaproszenie na dwudniowe warsztaty grupowe z wizażu, organizowane przez Fundację Instytut Rozwoju Regionalnego. Przeczytałam. Pomyślałam, że to nie dla mnie; nie dam rady się nauczyć, no i wreszcie, po co mam się malować. A jak mi nie wyjdzie i będę wyglądać gorzej niż normalnie (bez makijażu)? Jeśli mi nie wyjdzie, to wszyscy zwrócą na to uwagę i albo nie powiedzą nic, albo odpowiednio skomentują, że to pewnie dlatego mi się nie udało, że nie widzę i nie jestem w stanie, co jest rzeczą naturalną, ocenić swojego wyglądu i efektu swoich działań. Dodatkowo moją niechęć spotęgowała informacja, że podczas warsztatów będzie kręcony film. „To już zupełnie nie wchodzi w grę. – pomyślałam – Ktoś jeszcze będzie podglądał kamerą, jak się pacykuję? Nie ma co!” Wobec powyższego postanowiłam przejść nad tematem do porządku dziennego. Okazało się jednak, że los chciał inaczej. Pod koniec ubiegłego roku zadzwonił do mnie pracownik oddziału warszawskiego FIRR z informacją, że są jeszcze wolne miejsca na styczniowe warsztaty z wizażu i zaprosił mnie do udziału. Kiedy zaczęłam tłumaczyć, że nie bardzo jestem zainteresowana tematem i że nie bardzo wierzę w skuteczność takich warsztatów, usłyszałam, że trzeba próbować nowych rzeczy, że nie warto się zamykać na nowe i wreszcie, że nie mam nic do stracenia, a jeżeli nie spróbuję, to nie będę wiedziała. Pomyślałam, że istotnie nic mi się nie stanie, jeżeli spróbuję, tak dla zabawy, z ciekawości. I się zapisałam…
Nadszedł dzień warsztatów
Stary rok szybko się skończył i nadszedł nowy, a wraz z nim weekend z makijażem. Stawiłam się, więc w warszawskim oddziale FIRR, 09 stycznia o godz. 10:00. W grupie było sześć pań, w różnym wieku, w tym dwie osoby zupełnie niewidome, a reszta słabowidząca. Naszą prowadzącą była p. Anna Dławichowska. Na początku czułam się niepewnie, ale gdy okazało się, że nasza instruktorka jest przemiłą, kompetentną osobą, która potrafi nawiązać kontakt z grupą, nieco się rozluźniłam i nawet zapomniałam o krążącym po sali operatorze kamery filmowej.
Wiarygodny instruktor
Warsztaty, jak to zwykle bywa, rozpoczęły się od przedstawienia się wszystkich uczestników oraz określenia ich oczekiwań wobec zajęć. Okazało się, że są wśród nas osoby, które się malują codziennie, niektóre czasami, a niektóre wcale nie lub w minimalnym stopniu. Ale najbardziej ujęła mnie opowieść samej instruktorki Ani (wszyscy przeszliśmy w grupie na „Ty”). Okazało się, że jeszcze dwa lata temu Ania nie malowała się w ogóle, ale w wyniku różnych okoliczności życiowych, zaczęła się interesować kreowaniem wizerunku, czyli między innymi makijażem. Wtedy pomyślałam sobie: o, to podobnie jak ja. Nie maluje się prawie w ogóle, a nawet lepiej, bo nie malowała się wcale, a zaczęła się malować, a teraz stoi tu przed nami i jest naszym instruktorem. Może się jednak da? Wiarę wzmocniło we mnie to, że Ania interesowała się nie tylko samym wizażem, ale również tym, jak przekazać tę umiejętność osobom niewidomym czy słabowidzącym. Ania obejrzała wiele filmów i programów telewizyjnych na ten temat, mało tego, sama trenowała nakładanie makijażu bez patrzenia w lusterko. Wtedy powiedziałam sobie: to jest to! Będzie coś z tego!
Co składa się na nasz wizerunek?
Zajęcia rozpoczęliśmy od kilku słów na temat naszego wyglądu. To jak najbardziej zrozumiałe, że każda z nas chce wyglądać dobrze. Możemy to osiągnąć nie tylko dobierając odzież odpowiednio do naszej sylwetki, jak również pod względem kolorystycznym do naszej cery, ale jak się okazuje, możemy też zmienić nasz wygląd poprzez zastosowanie kosmetyków. Zmieniając nasz wizerunek, przekazujemy otoczeniu konkretne informacje: jestem atrakcyjna, wyglądam pięknie, nie chcę się wyróżniać z otoczenia, mam zły dzień. Wszystko to zależy od tego, jak się ubierzemy i umalujemy. Delikatny makijaż, na co dzień i mocniejszy na wieczorne wyjście, ponieważ wtedy światło jest inne i inaczej nas widać. Ale kreowanie naszego wizerunku to nie tylko informacja dla innych, ale również sposób na poprawienie sobie humoru czy ukrycie zmęczenia. Poprzez zmianę wizerunku działamy nie tylko na innych, ale również na siebie, na własną psychikę. Pracując nad wizerunkiem możemy stawać się odrobinę inne niż zwykle.
Jak dobrać kosmetyki?
Żeby nasz makijaż wyglądał ładnie, najpierw należy zadbać o prawidłowy dobór kosmetyków. Przy doborze kosmetyków należy zwrócić uwagę na kolor oraz ich konsystencję, dostosować je do rodzaju własnej cery i sprawdzić, czy nas nie uczulają. Jeśli chodzi o kremy, to dobieramy je do rodzaju skóry. Każda z nas wie mniej więcej, czy ma tłustą cerę, czy suchą, umie też zaobserwować, czy lepiej czuje się stosując kremy gęste i ciężkie, czy te lżejsze. Jeśli natomiast chodzi o dobór podkładu, cieni do powiek, różu oraz bronzera, to wymagana będzie pomoc osoby widzącej, np. wizażystki w drogerii. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, aby kolor kosmetyku nie odcinał się od barwy naszej skóry. Jeśli zaś chodzi o konsystencję, to same musimy sprawdzić, jaka konsystencja, na przykład podkładu, nam odpowiada, czy wolimy kosmetyki w kamieniu, czy w proszku. Nie bez znaczenia jest także opakowanie kosmetyku. Musimy sprawdzić, czy łatwiej nam korzystać z kosmetyku w tubie, butelce bez dozownika, czy też z dozownikiem. To akurat nie jest trudne, bo można to wszystko przetestować rękami.
Przyszła pora na testowanie
Gdy już sobie tak odrobinę pogwarzyłyśmy o wizerunku i kosmetykach, Ania powiedziała, że przyszłyśmy na te warsztaty, aby się pobrudzić i dobrze bawić. Każda z nas dostała foliowy fartuszek, podobny do tych, z którymi mamy do czynienia np. w zakładzie fryzjerskim i dalejże się mazać! Na pierwszy ogień poszły podkłady. Miałyśmy kilka do wyboru. Jeden był w tubie i był bardzo rzadki, nie bardzo mogłam go wyczuć palcami na twarzy. Nie wiedziałam gdzie go nałożyłam, a gdzie trzeba było jeszcze dodać. Drugi, nieco gęstszy, w szklanej butelce, z korkiem. Chociaż lepiej się rozprowadzał, to jednak za dużo wylewało się go na palce, a co za tym idzie, za dużo go miałam na sobie. Dla mnie najlepszy okazał się trzeci rodzaj, gęsty, w buteleczce z dozownikiem. Zaleta jest taka, że łatwo się rozprowadzał, był wyczuwalny palcami i można go było łatwo odmierzyć. Następnie wzięłyśmy się za pudry. Miałyśmy do dyspozycji pudry w proszku i w kamieniu. Nasze testy wykazały, że lepsze są kosmetyki w kamieniu, ponieważ są bardziej trwałe, a poza tym łatwiej nad nimi zapanować. Puder w proszku jest bardzo drobniutki i sypki, co może spowodować, że całe się nim posypiemy, a przecież nie o to nam chodzi. Z tego samego powodu lepsze są cienie do powiek, cienie i róże. Jeśli chodzi zaś o szminki, to wygodniejsze w użyciu są szminki w formie kredki. Łatwiej je rozprowadzić na ustach, są twardsze i nie trzeba wtedy używać kredki konturówki oraz szminki. Dwa w jednym, taniej i więcej miejsca w naszej torebce lub kosmetyczce.
W jakiej kolejności ten makijaż?
Wiemy już, jakie kosmetyki są nam potrzebne do upiększenia. Na oczyszczoną żelem lub mleczkiem twarz nakładamy krem, następnie podkład, puder, ewentualnie róż, bronzer, cienie i na koniec szminkę. Jak widać z makijażem jest trochę roboty i na początku będzie nam to zajmowało sporo czasu. Zanim dojdziemy do wprawy, dajmy sobie na start 15 minut, potem będzie już lepiej i spokojnie zmieścimy się w 5 minutach. Makijaż odświeżający przed wyjściem zajmie nam dosłownie chwilę. Warto zauważyć, że niewidoma ma wygodnie. Może wykonać go wszędzie, bo przecież lusterka nie potrzebuje.
Jak to zrobić?
Wiemy już, co po czym. To bardzo ważne, ale nie mniej ważne jest, aby wiedzieć jak. Domyślam się, że z umyciem twarzy żadna z nas nie będzie miała kłopotu. Przystąpmy tedy do opisywania, który kosmetyk jak i gdzie nakładamy. Pierwszą i najważniejszą zasadą w makijażu jest im mniej, tym lepiej. Chodzi tu o to, aby nakładać cienkie warstwy kosmetyków, aby nasz makijaż był subtelny, abyśmy wyglądały świeżo, a nie miały wytapetowanej twarzy
Krem. Nakładamy go kolistymi ruchami palców lub wklepujemy w policzki, brodę i nos. Gdy wyczujemy, że jest równo nałożony i jego warstwa jest cienka, to wtedy czekamy chwilkę, aż się wchłonie.
Teraz przyszła pora na podkład. Jak już wspomniałam, najlepszy według mnie jest taki z dozownikiem. Jedno naciśnięcie powinno wystarczyć na policzki, a drugie na nos i czoło. Podkład nakładamy na całą twarz: policzki, nos, czoło i skronie do linii włosów, a także na szyję, ale niewiele. Wyciskamy go na palce dłoni i równomiernymi, kolistymi ruchami rozprowadzamy po twarzy, nie odrywając od niej palców, aby móc wiedzieć, gdzie jest rozprowadzony i czy warstwa jest równa i w miarę cienka. Pod palcami powinniśmy czuć, że nasza twarz jest równa i gładka.
Następnie idzie puder. Do nakładania pudru używamy puszków do pudru lub pędzla. Puszek – jest to mała, puchata, okrągła poduszeczka, z jednej strony puszysta, a z drugiej gładka. Po gładkiej stronie znajduje się pętelka, w którą możemy wsunąć dwa palce, aby ją lepiej chwycić. Otwieramy pudełeczko z pudrem, bierzemy puszek do ręki, kładziemy puchatą stroną na puder, wsuwamy dwa palce w pętelkę i dociskamy go do pudru, jednocześnie wykonując nim drobne okrężne ruchy. W ten sposób puder wchodzi we włoski poduszeczki. Następnie podnosimy puszek i drobnymi ruchami wklepujemy puder w policzki, czoło, brodę i nos. Drobinki pudru przykleją się do podkładu, a jego nadmiar możemy delikatnie usunąć pędzlem lub papierową chusteczką. Jeśli nabieramy puder pędzlem, to opieramy go pionowo o puder tak, jakbyśmy go chcieli postawić, dociskamy, wykonując okrężne ruchy, a następnie strząsamy z niego nadmiar pudru poprzez delikatne uderzenie nim o puder, cały czas trzymając go w pozycji pionowej. Następnie nanosimy nim puder na policzki, nos oraz czoło. Po nałożeniu pudru usuwamy delikatnie jego nadmiar z twarzy. Uważam, że nakładanie pudru za pomocą puszka jest dużo łatwiejsze niż za pomocą pędzla, bo lepiej wyczuwamy pod ręką naszą twarz, a poza tym, nabiera się na niego mniej pudru, niż na pędzel. Jeśli chodzi o ilość okrężnych ruchów wykonywanych pędzlem lub puszkiem, to jest to sprawa indywidualna. Zależy od tego, ile chcemy nabrać kosmetyku. Tu trzeba poprosić kogoś o pomoc, aby spojrzał i ocenił rezultaty naszych działań. W naszym przypadku najlepiej jest, wybrać puder transparentny. Wtedy, jeśli będzie go nawet odrobinę za dużo, to nie będzie tak bardzo widoczny. Zawsze jednak należy pamiętać o usunięciu nadmiaru pudru ze skóry.
Następnym trikiem optycznym, jaki możemy zastosować, jest tak zwane konturowanie twarzy, czyli uwypuklanie policzków. Chociaż pragnę tu zaznaczyć, że nie w każdym przypadku jest to konieczne, ponieważ zależy od kształtu naszej twarzy. Jeśli wiemy, że mamy za mało wyraziste kości policzkowe, to można je uwypuklić. O co tu chodzi? Do konturowania twarzy używamy różu i bronzera. Róż jest jaśniejszy, a bronzer ciemniejszy. Do nakładania jednego i drugiego służy nam pędzel, ale już nie taki puchaty, jak do nakładania pudru. Zanim jednak zabierzemy się do konturowania, musimy wiedzieć, gdzie znajduje się najszersza i najbardziej wypukła część naszej kości policzkowej, ponieważ będzie ona dla nas bardzo ważnym punktem odniesienia. Gdy już to wiemy, to przy konturowaniu twarzy zasada jest taka, że róż nakładamy w kierunku od kości policzkowej do skroni, a bronzer z kolei od ucha do kości policzkowej. Innymi słowy: róż od nosa do skroni (zaczynamy od najszerszego miejsca kości policzkowej), a bronzer od ucha do nosa, ale pamiętamy, że kończymy na najgrubszym miejscu kości policzkowej. Efekt optyczny jest taki, że górna część kości policzkowej jest jaśniejsza, a dolna ciemniejsza. Gdy ktoś patrzy, to wydaje się mu, jakby to, co jest jaśniejsze było bardziej wypukłe, a to, co ciemniejsze, bardziej wklęsłe. Pragnę jeszcze raz podkreślić, że konturowanie twarzy nie jest wcale takie proste i jeśli ktoś nie potrzebuje, nie musi się męczyć.
Teraz przyszła pora na zrobienie oka. Tutaj sprawa wygląda następująco: położenie odpowiednio dobranego cienia na powieki nie jest trudne, bo nabieramy okrężnym ruchem palca cień i nakładamy go na górną i dolną powiekę, przesuwając palcem od kącika oka na zewnątrz. Jeśli zaś chodzi o nakładanie tuszu na rzęsy, to jest to trudniejsze, ale wykonalne. Tusz nakładamy przy pomocy maleńkiej okrągłej szczoteczki tak, jakbyśmy chciały wymodelować nasze rzęsy. Kolejnym sposobem malowania oka jest nakładanie kresek na powieki, ale tego nie polecam, bo to trudne i bez wzroku, moim zdaniem, nie do zrobienia.
Ostatnia sprawa to umalowanie ust., Jeśli ktoś wcześniej tego nie robił, to wymaga to pokazania przez osobę widzącą. Chodzi tu o to, że odpowiednio dobraną szminką, najpierw obrysowujemy kontur ust, a następnie wypełniamy je w środku. Muszę przyznać, że właśnie to, z całych warsztatów, okazało się dla mnie najtrudniejsze. Dzielnie ćwiczyłam przez cały pierwszy dzień.
Efekt ciężkiej pracy
Przyszła pora na podsumowanie. Zdobytą przez siebie wiedzę postanowiłam wykorzystać w praktyce i od razu, w poniedziałek umalowałam się do pracy. Czekałam na to, co powiedzą koleżanki. I usłyszałam: jak ładnie wyglądasz, ślicznie wyglądasz, sama się malowałaś? Miłe, prawda? Postanowiłam jeszcze zasięgnąć informacji na temat swojego wyglądu wśród przyjaciół. Rozmawiałam przez telefon ze swoją przyjaciółką z poza Warszawy i opowiadałam jej o warsztatach, Wykazała zainteresowanie. „Jeśli tobie się udało, to może i ja będę się w stanie nauczyć”. Usłyszałam w słuchawce telefonu. „Przyślij mi zdjęcie, to dam je do oceny mojej siostrzenicy”. Minęło parę dni, wysłałam zdjęcie. Dzwoni telefon. „Twoje zdjęcie jest świetne, a usta to masz pomalowane perfekcyjnie”. „Możesz wystawić na Facebooka”. I tak też zrobiłam, po paru dniach, na swoim profilu widziałam pozytywne komentarze i polubienia. Nie lubię się chwalić, ale piszę tu o tym po to, aby wykazać, że niewidoma dziewczyna czy dorosła kobieta jest w stanie wykonać codzienny, zwykły makijaż. To oczywiste, że będzie potrzebowała na początku pomocy.
Agnieszka Pelczarska