W dobie inteligentnych urządzeń domowych, dziś już nikogo nie dziwi, że inteligentny może być nie tylko człowiek, ale także odkurzacz czy nawet lampa na biurko, sic, kupowanie „głupich” sprzętów może wydawać się irracjonalne. Oczywiście nieco przekornie nazywam głupimi, przymiotnik ten jest w poprzednim zdaniu wzięty w cudzysłów, urządzenia, które do działania nie potrzebują Internetu, nie są samobieżne czy obsługiwane przez aplikacje na telefon. Wciąż na rynku wiele jest tego typu rozwiązań, a ich zwolennicy moim zdaniem wcale nie stanowią jakiejś ogromnej mniejszości. Pomijam już dostępność inteligentnych urządzeń, która nie zawsze jest satysfakcjonująca.
Ostatnio do mojego mało inteligentnego domu przybył odkurzacz. Nie, nie inteligentny. Zwykły, na kablu, z rurami i ssawkami. Trafił z konieczności, gdyż jego poprzednik, wysłużony odkurzacz firmy Electrolux, ostatecznie zdezerterował i postanowił się nie włączać. Dlaczego nie zdecydowałem się na samobieżnego robota sprzątającego? Po pierwsze nie chce mi się najpierw porządkować mieszkania, aby zapewnić takiemu urządzeniu bezpieczny dostęp do wszelkich zakamarków. Posiadam wypożyczonego robota firmy Samsung, co prawda jest już leciwy, ale nie daje sobie on rady ze stojakiem pod keyboard, na który namiętnie chce wjechać, a potem nie zjeżdża, lecz bezradnie majta kółeczkami w powietrzu wzywając pomocy oraz plącze się w leżące luzem przewody. Ja jako operator standardowego odkurzacza nie mam z tym problemu. Po drugie cena, bo nie da się ukryć, że roboty, przynajmniej te, które naprawdę sprzątają, a nie tylko wybierają się na przejażdżkę po mieszkaniu, kosztują w porównaniu do zwykłych odkurzaczy dużo więcej. Po trzecie nieufność. Jakoś nie mogę uwierzyć, może to z powodu imienia, że robot dotrze wszędzie tam, gdzie rura z ssawką, wiedziona moją ręką.
Te właśnie argumenty, bardzo subiektywne, skłoniły nas, czytaj: żonę i mnie, do zakupu standardowego, workowego odkurzacza. Postawiliśmy tym razem na niemiecką markę Miele. Zresztą ja nie brałem czynnego udziału w wyborze urządzenia. Wolałem pozostawić to widzącej małżonce, dla której design odkurzacza nie jest tak mało istotny, jak dla mnie. Opinie o mającej tradycje sięgające dziewiętnastego wieku firmie Miele są dobre. Zresztą niemiecka solidność w kontekście różnorakich produktów to coś, co w naszym kraju uchodzi za synonim doskonałej jakości,.
Odkurzacz Miele Guard S1 Junior jest stosunkowo nowym produktem. Nie posiada on wyrafinowanych funkcji i raczej zaliczyłbym go do kategorii lite niż premium. Ma za to wszystko, czego ja oczekuję od odkurzacza, czyli worek, rury, ssawki i regulację mocy ssania. Jest to odkurzacz z wylotowym filtrem i workiem na śmieci o pojemności 3,5 litra. Ten ostatni mocowany jest w specjalny sposób tak, aby maksymalnie wykorzystać moc ssącą, a jednocześnie wpasować się dokładnie w wylotowy otwór rury, co zapobiega przedostawaniu się nieczystości do komory wewnętrznej odkurzacza. Producent nazwał mocowanie worka systemem ComfortFit1. Zasięg pracy to 10 metrów. Na tyle pozwala długość zasilającego przewodu. Ja na mój gust jest on nieco toporny i gruby, ale ktoś inny mógłby użyć określenia: solidny. Nie trzeba go rzecz jasna rozwijać na maksymalną długość. Przewód nie zwija się automatycznie, a dopiero po naciśnięciu specjalnego przycisku w tylnej części obudowy odkurzacza. Po drugiej stronie, naprzeciwko przycisku zwijacza, umiejscowiono włącznik. Między nimi na wierzchu obudowy znajduje się pokrętło wyboru mocy ssania. Jest to pokrętło skokowe. Użytkownik ustawia odpowiednią siłę ssania w zależności od czyszczonej powierzchni. Producent informuje, iż wartości siły ssącej zostały dopasowane do odkurzania twardych podłóg, dywanów i wykładzin, tapicerki, a nawet zasłon czy tkanin.
W komplecie z odkurzaczem znajdują się: giętka rura, dwie proste rury aluminiowe, wykonany z mocnego plastiku wygięty element, który służy za rękojeść, na której znajduje się dodatkowy regulator osłabiający siłę ssania przez uchylenie szczeliny, ma on kilka skoków, oraz cztery końcówki: do dywanów i podłóg z wysuwanym włosiem, do tapicerki, do kurzu z miękkim włosiem i szczelinowa. Warto zwrócić uwagę na mocowanie poszczególnych elementów. W dotychczas używanych przeze mnie odkurzaczach ssawki i dodatkowe rury umieszczało się na wcisk. Irytowało mnie to szczególnie w przypadku szczotki i innych końcówek, które w trakcie odkurzania potrafiły się po prostu wysuwać. W przypadku Guard S1 Junior nie jest to możliwe. Wszystkie elementy mocowane są na wcisk, ale z dodatkowym klipsem, który zapobiega mimowolnemu wysunięciu się którejkolwiek z części. Wszystko spasowane jest tak, że podczas pracy nie czuć luzu ani klekotania. Na minus można zapisać odkurzaczowi fakt, że aluminiowe rury nie są rozsuwane teleskopowo. Stanowią dwa odrębne elementy, a zatem odpada jakakolwiek regulacja długości pod kątem użytkownika. Trzeba zdecydować się na trzy opcje: najkrótsza, czyli bez dodatkowej rury, gdy szczotkę mocujemy bezpośrednio do wygiętej rękojeści, dłuższa, gdy używamy jednej tylko prostej rury i najdłuższa, a więc z dwiema aluminiowymi rurami.
Moc odkurzacza to 890 watów. Poziom hałasu silnika wynosi 76 decybeli. Nie jest to ani dużo, ani mało moim zdaniem. Odkurzacz natomiast jest wyjątkowo lekki i zwrotny. Waży niecałe 6 kilogramów, a jego kółka obracają się lekko i swobodnie, co zapewnia komfort pracy i brak konieczności używania siły przy przemieszczaniu urządzenia po mieszkaniu.
Seria Miele Guard Junior pojawiła się na rynku w lutym 2025 r. Jest to zatem nowość, choć trudno doszukać się w tym modelu czegoś wyjątkowego. Ot po prostu solidny, standardowy odkurzacz o niewielkich rozmiarach. Ja kupiłem go przez Internet w Media Expert za 879 zł, ale pewnie cena ta może być w innych sklepach różna. Warto pochwalić sklep za błyskawiczną dostawę, bo produkt pojawił się u mnie nazajutrz po zamówieniu, co jest o tyle godne uwagi, że było ono składane w niedzielę.
Może i Guard S1 Junior nie jest inteligentny, ale za to poręczny i niewymagający uprzedniego porządkowania pomieszczeń pod kątem odkurzania ani personalizacji przez Internet. Nie zaplącze się w kable, nie utknie na wystającej przeszkodzie, ani nie zaklinuje się pod kanapą, jak to czasem zdarza się robotom sprzątającym, a że wymaga przytrzymania mu rury i towarzyszenia podczas sprzątania, to już inna sprawa. Zresztą ruch jest zalecany dla zdrowia!
Tomasz Matczak