Logo Tyfloświat
  • Strona główna
  • Potrzeba i możliwości zmian orzekania niepełnosprawności

Obecnie w Polsce przy orzekaniu niepełnosprawności i stopni niepełnosprawności stosuje się kryteria medyczne. Kryteria te nie służą najlepiej rehabilitacji osób niepełnosprawnych oraz udzielaniu pomocy socjalnej. Znacznie korzystniejsze byłyby kryteria funkcjonalne. Tak można by sądzić, bez głębszego wnikania w meritum problemu. Po bliższym przyjrzeniu się sprawa nie będzie już tak prosta, gdyż jedne i drugie kryteria nie są doskonałe. Zresztą zagadnienia związane z orzecznictwem nie należą do łatwych i chociaż władze widzą potrzebę zmian od dawna, nie mogą się na nią zdecydować.

Kryteria medyczne i funkcjonalne

Przy stosowaniu kryteriów medycznych wystarczy ustalić i określić rodzaj schorzenia albo jakość i zakres uszkodzenia organizmu, żeby orzec stopień niepełnosprawności. Ktoś ma amputowaną jedną kończynę, ktoś inny dwie, inna osoba ma uszkodzony rdzeń kręgowy na wysokości kręgów szyjnych i jest całkowicie unieruchomiona, a następna jest głucha albo ma tylko osłabiony słuch, ktoś jest po zawale, a inna osoba po wylewie do mózgu itd. Z oceną takich problemów radzą sobie lekarze.

W przypadku osób z uszkodzonym wzrokiem kryteria medyczne uwzględniają ostrość widzenia, pole widzenia i parę innych czynników, odnoszących się do uszkodzeń narządu wzroku. Z takimi kryteriami radzą sobie lekarze okuliści. Są one łatwiejsze w stosowaniu, ale bardzo ubogie i nie określają zakresu ograniczeń ani pozostałych możliwości człowieka. Są więc niewystarczające do celów rehabilitacji i do dobrego adresowania pomocy socjalnej.

Jak już wspomniałem, lepsze są kryteria funkcjonalne. Według definicji funkcjonalnej niepełnosprawności zawartej w Konwencji praw osób niepełnosprawnych: “niepełnosprawność wynika z interakcji między osobami z dysfunkcjami a barierami wynikającymi z postaw ludzkich i środowiskowych, które utrudniają tym osobom udział w życiu społeczeństwa na zasadzie równości z innymi”.

Z pewnych względów taka powinna być definicja i na jej podstawie orzekanie niepełnosprawności, chociaż została napisana językiem specjalistycznym, który nie dla wszystkich jest zrozumiały. Jednak takie definiowanie i orzekanie może mieć negatywne skutki. Jednym z nich jest fakt, że wówczas trudno jest orzekać niepełnosprawność i jej stopnie. Trzeba bowiem uwzględniać nie tylko fizyczne, sensoryczne i każde inne uszkodzenie organizmu człowieka, ale również właściwości jego psychiki, wolę walki z przeciwnościami, wytrwałość, zdolności, zamiłowania, zainteresowania, poziom motywacji i ogólną zaradność. Uwzględniać też trzeba uwarunkowania społeczne, poglądy na temat niepełnosprawności, poziom cywilizacyjnego rozwoju, poziom kultury, wrażliwość na potrzeby innego człowieka, skłonność do udzielania pomocy i inne okoliczności. Do orzekania niepełnosprawności według tych kryteriów nie wystarczą lekarze, nawet najwybitniejsi. Orzekanie takie wymaga bowiem wiele różnorodnych badań i zaangażowania wielu specjalistów. Nie jest więc łatwym zadaniem.

Poważnym mankamentem stosowania kryteriów funkcjonalnych jest ich bezpośredni wpływ na motywację osób z niepełnosprawnościami. Osoby z niepełnosprawnościami mogą być zainteresowane zakwalifikowaniem do wyższego stopnia niepełnosprawności, niż wynikałoby z ich sprawności, gdyż wiąże się to z mniejszymi lub większymi uprawnieniami o charakterze socjalnym i rehabilitacyjnym. Część osób, żeby nie tracić uprawnień, mogłaby nie być zainteresowana rehabilitacją, aby nie tracić ewentualnych korzyści przewidzianych dla osób z wyższym stopniem niepełnosprawności.

Jako ilustrację uzależnienia stopnia niesamodzielności od innych czynników niż medyczne posłużą poniższe przykłady.

Radek był osobą całkowicie niewidomą i nie miał prawej dłoni. Artur był również osobą całkowicie niewidomą, ale bez dodatkowych niepełnosprawności, a Feliks osobą słabowidzącą również bez dodatkowych niepełnosprawności. U wszystkich orzeczono znaczny stopień niepełnosprawności. Panowie ci nie wyróżniali się wybitną inteligencją ani niczym innym. Wszyscy byli zatrudnieni przy obsłudze automatów wyrabiających jakieś detale z metalu. Wszyscy założyli rodziny i wychowali dzieci. Żyli podobnie jak wiele osób w naszym kraju.

Zenek był osobą całkowicie niewidomą bez nogi, Jan osobą całkowicie niewidomą bez dodatkowych defektów, a Julek osobą słabowidzącą. Wszyscy ci panowie charakteryzowali się przeciętną inteligencją i byli podobni do wyżej wymienionych mężczyzn. Różniło ich jednak coś, co całkowicie zdeterminowało ich życie. Pogodzili się oni ze skutkami niepełnosprawności i nie dążyli do niczego. Utrzymywali się z rent socjalnych, pracy nie podjęli i rodzin nie założyli. Od strony medycznej byli podobni do pierwszej trójki, a pod względem funkcjonalnym różnili się zasadniczo. Byli osobami „bardzie”j niepełnosprawnymi.

Każdy z nas zna osoby całkowicie niewidome, które sobie świetnie radzą i takie, które nie radzą sobie zupełnie. Znamy też osoby słabowidzące, które pokonują skutki niepełnosprawności i takie, które im uległy, zrezygnowały z dążenia do zmian i wegetują.

Zastanówmy się jeszcze nad dwiema osobami całkowicie niewidomymi o podobnych cechach fizycznych i umysłowych. Jedna z nich wychowała się w rodzinie, która pomagała jej w dążeniu do samodzielności, zdobycia wykształcenia, rozwijania zainteresowań, wykorzystywania uzdolnień. Rodzina drugiej zaledwie tolerowała niewidomego członka rodziny. Jego niepełnosprawność uważała za dopust boży, karę za grzechy, wstydziła się go. Niczego od niego nie wymagała, niczego nie oczekiwała i w niczym nie wspierała. Z pewnością osoba ta przez całe życie, jeżeli jakiś wstrząs nie wyrwie jej z marazmu, będzie bardziej niepełnosprawna od osoby, która wychowała się w rodzinie o prawidłowym traktowaniu niepełnosprawnego jej członka.

Można też podać przykłady niepełnosprawności bez niepełnosprawności. Przykładem takim może być dziewczyna, której twarz została oszpecona np. przez poparzenie. Żadna jej funkcja, istotna dla organizmu, nie została uszkodzona i wydawałoby się, że wszystko funkcjonuje jak dawniej, ale tak nie jest.
Dziewczyna ta ma problemy, których wcześniej nie miała. Ludzie zwracają na nią uwagę, młodzi mężczyźni nie interesują się nią tak, jak poprzednio. Zakłócone zostały jej społeczne relacje i obniżona ocena własnej wartości, obniżył się poziom zadowolenia z siebie. A skutki takiego oszpecenia będą zależały od wielu okoliczności, od cech osobowościowych, od uwarunkowań społecznych, od możliwości podjęcia interesującej pracy itp.

Człowiek nie funkcjonuje tak, jak wieloczynnościowy agregat, którego części mogą działać niezależnie od siebie. Na przykład uszkodzenie jednego programu w pralce automatycznej może zupełnie nie ograniczać pracy pralki z innymi programami.

W naszym języku mamy słowo, które dobrze określa człowieka bez żadnych niepełnosprawności, któremu nic w życiu się nie udaje, nic nie wychodzi, za co się zabierze wszystko leci mu z rąk. Słowem tym jest ciemięga. Fizycznie, zdrowotnie jest w porządku, zmysły działają prawidłowo, inteligencja niby również, a skutki są nieoczekiwanie złe.

Potrzeba większego zróżnicowania stopni niepełnosprawności

Obecnie w Polsce orzekane są trzy stopnie niepełnosprawności. Jest to stanowczo niewystarczające.

Na podstawie obowiązujących w Polsce zasad podziału na stopnie niepełnosprawności, do tego samego stopnia trzeba zaliczać osoby z jednym rodzajem niepełnosprawności i osoby, u których występują dwie i więcej niepełnosprawności.
Rozważania swoje ograniczę do osób z uszkodzonym wzrokiem, zaliczonych do znacznego stopnia niepełnosprawności. Stopnie umiarkowany i lekki są chyba bardziej jednorodne. Pominę również problemy orzekania osób z innymi niepełnosprawnościami. Ich zróżnicowanie jest również ogromne, ale zajmowanie się nimi wymagałoby bardzo dużego opracowania.

Do znacznego stopnia niepełnosprawności z tytułu uszkodzonego wzroku zaliczane są osoby:

  • całkowicie niewidome z głębokim niedorozwojem fizycznym i umysłowym,
  • całkowicie niewidome bez rąk albo bez nóg,
  • osoby głuchoniewidome,
  • osoby całkowicie niewidome bez dodatkowych niepełnosprawności,
  • osoby słabowidzące z dodatkowymi niepełnosprawnościami,
  • osoby słabowidzące bez dodatkowych niepełnosprawności.

Dodać należy, że w przypadku osoby z uszkodzonym wzrokiem może również wystąpić głęboka, umiarkowana czy lekka niepełnosprawność intelektulna, może być amputowana jedna kończyna górna albo obydwie, może poruszać się przy pomocy kul albo wózka inwalidzkiego, albo nie poruszać się zupełnie, np. w przypadku przerwania rdzenia kręgowego na poziomie kręgów szyjnych.

Oczywiste jest, że sytuacja życiowa każdej z tych osób jest inna i im większe natężenie niepełnosprawności, tym warunki jej życia są trudniejsze, im więcej występuje niepełnosprawności, tym trudniej walczyć z ich skutkami, tym trudniejsza i mniej efektywna jest rehabilitacja.

Tak więc najwyższy stopień niepełnosprawności, orzekany jest u osób o tak zróżnicowanym natężeniu niepełnosprawności, że jakiekolwiek porównanie ich możliwości życiowych staje się niemożliwe. Podobnie ma się sprawa z orzekaniem niższych stopni niepełnosprawności. Jednak szczególnie jaskrawo wygląda to w odniesieniu do osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. W tym przypadku bowiem może następować kumulacja wielu niepełnosprawności, a każda z nich może występować w stopniu znacznym.
Do problemów, które wynikają z fizycznej lub intelektualnej niepełnosprawności dodać należy inne problemy, które nie są tak łatwe do określenia, a odgrywają niezmiernie ważną rolę. Cechy osobowości i charakteru, postawy, doświadczenia życiowe, wychowanie, warunki rodzinne oraz środowiskowe itp. poważnie wpływają na możliwości człowieka, na możliwości rehabilitacji.

Konieczność zmian zasad orzekania niepełnosprawności

Z wyżej przedstawionych okoliczności wynika, że zmiany w omawianym zakresie są niezbędne. Do takich wniosków może dojść każdy, kto ma możliwości obserwowania wielu osób z niepełnosprawnościami w różnych sytuacjach życiowych. Miałem takie możliwości. Nie będę kierował się fałszywą skromnością i powołam się na własne oceny i propozycje sprzed ponad czterdziestu lat.

W pracy doktorskiej pt. “Funkcjonowanie systemu rehabilitacji niewidomych i słabowidzących w świetle realizacji zadań polityki społecznej”, którą obroniłem w 1979 roku na Uniwersytecie Śląskim, sformułowałem propozycję, polegającą na podzieleniu ówczesnej I grupy (obecnie stopień znaczny) na trzy i pozostawienie grup II (stopień umiarkowany) i III (stopień lekki) bez zmian. Propozycję tę dostosowałem do nowej terminologii i opublikowałem w mojej “Popularnej encyklopedii tyflologicznej”, wydanej przez Fundację “Klucz” w 2020 r. Za pracę doktorską otrzymałem drugą nagrodę w konkursie najlepszych prac magisterskich i doktorskich, przyznawaną przez ówczesne Ministerstwo Pracy, Płac i Spraw Socjalnych. Jednak na podobne próby rozwiązania problemu trzeba było czekać kilkadziesiąt lat. Dodam, że te próby nie doprowadziły do niczego i nadal trwają prace nad zmianami orzecznictwa.

Według propozycji zawartej w „Popularnej encyklopedii tyflologicznej” byłoby pięć stopni niepełnosprawności: najwyższy, wysoki, znaczny, umiarkowany i lekki.

Do najwyższego stopnia niepełnosprawności, według /…/ propozycji, należy kwalifikować osoby całkowicie niezdolne do samodzielnej egzystencji i do pracy zawodowej. Do stopnia tego kwalifikowane byłyby osoby upośledzone fizycznie i umysłowo, agresywne, osoby wymagające pielęgnacji, karmienia, mycia, pampersów – osoby zwane żargonowo roślinami. Z osobami tymi nie można nawiązać niemal żadnego kontaktu i nie są one zdolne do wykonywania jakichkolwiek celowych ruchów. Niektóre osoby natomiast zachowują zdolność wykonywania celowych ruchów, ale są mocno pobudzone, agresywne, nie rozumieją, co i dlaczego czynią, są niebezpieczne dla siebie i dla otoczenia.

Do wysokiego stopnia niepełnosprawności kwalifikowane byłyby osoby niezdolne do samodzielnej egzystencji, ale częściowo zdolne do pracy zawodowej. Takie osoby również istnieją. Można tu wymienić chociażby Michała Kaziowa – ociemniałego pisarza bez rąk, Wincentego Mierzejewskiego, również osobę ociemniałą bez rąk, zatrudnioną dawniej w lubelskiej spółdzielni niewidomych przy wyrobie tak zwanych metalowych zaciskaczy żył, używanych przy transfuzji krwi, czy Januarego Kołodziejczyka – ociemniałego naukowca, botanika.
Podobnie Stephen William Hawking z Cambridge, nie był zdolny do samodzielnej egzystencji, a był genialnym naukowcem światowej sławy i pisarzem.

Bez wątpienia osoby takie nie są zdolne do samodzielnej egzystencji, ale mogą wykonywać niektóre prace.

Do znacznego stopnia niepełnosprawności powinny być kwalifikowane osoby zdolne do pracy i samodzielnej egzystencji, ale wymagające szczególnej pomocy technicznej i organizacyjnej, np. całkowicie niewidome i słabowidzące, których ostrość widzenia nie przekracza 5 procent, albo mają zawężone pole widzenia do 20 stopni, bez dodatkowych poważnych niepełnosprawności. Osoby te są zdolne do samodzielnej egzystencji, muszą jednak korzystać z pomocy innych osób przy wykonywaniu niektórych czynności. Są również zdolne do pracy zawodowej na wybranych stanowiskach i w niektórych zawodach.

Do umiarkowanego i do lekkiego stopnia niepełnosprawności mogłyby być kwalifikowane osoby na obecnie obowiązujących zasadach. Należałoby jednak zrezygnować z określenia “niezdolna do pracy” przy orzekaniu stopnia umiarkowanego.

Proponowany podział na stopnie niepełnosprawności umożliwiałby lepsze adresowanie pomocy, lepsze wykorzystanie możliwości tych osób, bardziej efektywną rehabilitację. I nie jest tu najważniejsze, które z tych osób potrzebują więcej pomocy, a które mniej, chociaż to również ma znaczenie. Pomoc jednak musi być zróżnicowana, dostosowana do potrzeb, do rodzaju i stopnia niepełnosprawności.

Jeżeli wprowadzenie pięciu stopni niepełnosprawności z jakichś względów, np. uwarunkowań międzynarodowych, nie jest możliwe, można obecny znaczny stopień niepełnosprawności podzielić na:

  • stopień znaczny a, czyli najwyższy,
  • stopień znaczny b, czyli wysoki,
  • stopień znaczny c, który oznaczałby najmniejszą niepełnosprawność w ramach stopnia znacznego.

Inne rozwiązanie stosowane było w Polsce w okresie międzywojennym. Otóż niepełnosprawność, jak to wówczas nazywano utratę zdrowia, określano w procentach utraty zdolności zarobkowej. Określanie takie stosowane było w wojsku oraz w ubezpieczeniu społecznym. Wówczas dzielono chorych na 10 kategorii, zależnie od procentowej niezdolności do pracy lub służby wojskowej. Umożliwiało to orzekanie większej niż 100 procent utraty zdrowia, np. 180 procent. Jest to zrozumiałe. Jeżeli przyjmiemy, że całkowita utrata wzroku równa się 100 procent utraty zdrowia, to jednoczesna utrata wzroku, słuchu i kończyn dolnych musi dawać więcej niż 100 procent.

W PRL nastąpiła zmiana zasad orzekania niepełnosprawności. Zamiast procentowego określania utraty zdrowia, zdolności do pracy i do służby wojskowej wprowadzono trzy grupy inwalidów. Jednak utrata lub ograniczenie zdolności do pracy pozostała podstawą zaliczania do jednej z nich.

Określenie “grupy inwalidów” przetrwało do 1997 r. – występuje jeszcze w ustawie z dnia 9 maja 1991 r. o zatrudnianiu i rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Dopiero w ustawie z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych określenie “grupy inwalidów” zostało zastąpione określeniem “stopnie niepełnosprawności”. Zmiana ta jednak polegała tylko na nazewnictwie. Wprowadzone trzy stopnie niepełnosprawności dokładnie odpowiadają wcześniejszym trzem grupom inwalidów. No i w świadomości społecznej wielu osób niepełnosprawnych i w ich języku pozostało określenie “grupy inwalidzkie”. Celowe było natomiast zastąpienie określenia “inwalidztwo” określeniem “niepełnosprawność” i pozostawienie określeń “inwalidztwo i inwalida” dla określania inwalidów wojennych i wojskowych.

Podział osób z niepełnosprawnościami na trzy, bez znaczenia czy grupy inwalidów, czy stopnie niepełnosprawności, jest stanowczo niewystarczający, a zmiana nazewnictwa ma niewielkie znaczenie.

Podejmowane próby zmian zasad orzekania niepełnosprawności

Wyżej pisałem, że w dwudziestoleciu międzywojennym osoby z niepełnosprawnościami były dzielone aż na 10 kategorii w zależności od orzeczenia w procentach utraty zdolności do pracy i do służby wojskowej.
W kierunku większego zróżnicowania szły propozycje wprowadzenia czeku opiekuńczego, rozważane od 2011 r. Propozycja ta przewidywała, że czek przyznawany byłby osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności w wysokości zależnej od jednego z trzech stopni niesamodzielności. Wysokość pomocy wynosiłaby od 650 zł do 1000 zł miesięcznie.

Propozycja szła w dobrym kierunku, ale nie byłoby najszczęśliwszym rozwiązaniem wprowadzanie trzech stopni niesamodzielności i utrzymanie trzech stopni niepełnosprawności. Nie byłoby to czytelne dla społeczeństwa. No i propozycja ta po zmianie partii rządzącej w 2015 r. została zarzucona.

Kolejnym podejściem było powołanie w 2017 r. Międzyresortowego Zespołu do spraw Opracowania Systemu Orzekania o Niepełnosprawności oraz Niezdolności do Pracy.

PAP/Rynek Zdrowia 15 marca 2017 r. opublikowały wypowiedź prezes ZUS Gertrudy Uścińskiej na temat prac nad zmianą systemu orzecznictwa niepełnosprawności. Czytamy:

“Zamiast orzekania o niepełnosprawności, należałoby orzec o tym, co człowiek jeszcze może robić – uważa prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska. Jej zdaniem powinien być jeden, zintegrowany system orzeczniczy i jedno orzeczenie. Nowe rozwiązania mają być przedstawione do końca roku.
Obecnie istnieje pięć systemów orzekania o niepełnosprawności i niezdolności do pracy. Szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska przekonuje, że zmiany są potrzebne, bo obecny system orzekania jest zbyt rozproszony i chaotyczny”.

W 2018 r. trwały prace nad wprowadzeniem do polskiego systemu prawnego nowego ryzyka, tj. niesamodzielności.

Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdził, że obecny system orzekania skupia się na dysfunkcjach danej osoby – określając niepełnosprawność jako niezdolność do efektywnego pełnienia ról społecznych oraz używając pojęć “niezdolność do pracy” czy “niezdolność do samodzielnej egzystencji”. Dlatego używanie terminu “osoby niesamodzielne”, według RPO jest niewłaściwe.

Reforma orzekania niepełnosprawności wymaga podjęcia decyzji co najmniej w trzech kwestiach:

  • jakie skutki powoduje niepełnosprawność,
  • jak szczegółowe ma być orzekanie,
  • jakie przyjąć kryteria – medyczne czy funkcjonalne.

W myśl ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych głównymi miernikami niepełnosprawności są zdolność do pracy i zdolność do samodzielnej egzystencji, przy czym osoby, u których orzeczono znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności nie są zdolne do pracy zawodowej, a te ze znacznym stopniem, nie są zdolne również do samodzielnej egzystencji.

Zdolność do pracy albo jej brak jest określeniem trudnym do stosowania i w wielu przypadkach w praktyce nie jest stosowane. Jeszcze gorzej jest z określeniem “niezdolność do samodzielnej egzystencji”.

Odnośnie niezdolności do pracy nie jest łatwo określić, kto jest a kto nie jest zdolny do pracy, do jakiej pracy i w jakich warunkach.

Jest wiele przykładów osób prawnie niezdolnych do pracy, które pracowały i pracują, niekiedy osiągając wysokie wyniki w pracy zawodowej, naukowej czy twórczej. O niektórych z nich wspomniałem wyżej.

Na E-informatorze portalu www.niepelnosprawni.pl z 4 lutego 2020 r. przeczytałem rozmowę z wówczas nowym Pełnomocnikiem Rządu ds. Osób niepełnosprawnych Pawłem Wdówikiem pt. “Zapowiedź rewolucji”. Rozmawiali Ewa Pawłowska i Tomasz Przybyszewski.

Czytamy:

“Czyli jest pomysł, żeby w ogóle zająć się reformą orzekania?

Reforma orzekania to jeden z priorytetów, o których powiedziałem na spotkaniu, gdy pytano mnie o zgodę na objęcie funkcji pełnomocnika. Swoje pomysły wyrzuciłem wtedy z siebie w trybie błyskawicznym sądząc, że one zniechęcą. Jednym z tych pomysłów była właśnie reforma orzecznictwa. Jednak ani reforma systemu orzekania, ani inne pomysły nie zniechęciły moich rozmówców”.

I kolejny cytat z rozmowy z Panem Pełnomocnikiem:

“Wiem jednak na pewno, że zmiana orzecznictwa jest osiągalna i daję sobie 12 miesięcy na to, żeby to przeprowadzić. Wiem też na pewno, że możliwe jest wprowadzenie ustawy konwencyjnej, która zagwarantuje osobie z niepełnosprawnością równe prawa w dostępie do zatrudnienia, kultury, wypoczynku, edukacji na wszystkich poziomach, opieki zdrowotnej itd. Czy będziemy posługiwać się diagnozą stricte funkcjonalną, czy będzie to wyglądało inaczej, tego nie wiem, bo do takich szczegółów jeszcze nie doszliśmy”.

Obawiam się, że diagnoza funkcjonalna, diagnoza medyczna czy inne podejście, nie są to szczegóły, ale fundament, na którym należy budować teorię i praktykę orzekania niepełnosprawności. Zanim jakiekolwiek całościowe zmiany zechce się planować, moim zdaniem, konieczne jest określenie “fundamentu”, na którym będą one budowane. Pan Pełnomocnik podjął niezmiernie ważne zadanie – ważne, ale i niezmiernie trudne. Zadanie to było postulowane od dawna i od dawna podejmowane, lecz bez widocznego skutku. No i zobowiązanie Pana Pełnomocnika nie zostało dotrzymane.

Nie można o to mieć pretensji, gdyż zadanie to jest naprawdę niezmiernie trudne, z czego chyba zobowiązujący się nie zdawał sobie sprawy.
O trudności tego zagadnienia napiszę w następnym rozdziale.

W tym miejscu dodam, że władze mają wiele poważniejszych spraw niż zmiany zasad orzekania niepełnosprawności. Wymienię najważniejsze z nich: wysoka inflacja, spory z Unią Europejską, problemy z “polskim ładem”, pandemia Covid-19, brak jedności w Zjednoczonej Prawicy, a ostatnio wojna w Ukrainie i miliony uchodźców w Polsce. Niemniej jednak zmiany orzecznictwa niepełnosprawności są bardzo ważne i zadanie to trzeba będzie podjąć w przyszłości.

Trudności definiowania i orzekania niepełnosprawności

Jest wiele trudności natury społecznej, medycznej, organizacyjnej, ekonomicznej i pewnie jeszcze jakiejś.

W rozdziale 1. pisałem o kryteriach medycznych i funkcjonalnych. Wspomniałem wówczas o trudnościach stosowania tych drugich, ale i kryteria medyczne nastręczają pewne trudności. Nie wszystko bowiem da się precyzyjnie wymierzyć, opisać, oszacować i wyciągnąć prawidłowe wnioski. Wynika to z wielu uwarunkowań, o których również już wspominałem.

Niezależnie od korzyści i ograniczeń, wynikających z przyjęcia kryteriów medycznych czy funkcjonalnych, należy rozstrzygnąć wiele kwestii, nie tak fundamentalnych, ale ważnych.

Konieczne jest ustalenie, jak szczegółowe ma być orzekanie.

Jak już wykazałem, obecny podział niepełnosprawności jest niewystarczający, gdyż powoduje konieczność zaliczania do tego samego stopnia osób z różnymi niepełnosprawnościami, występującymi w różnym natężeniu, w tym osób, u których występują dwie lub więcej niepełnosprawności.

Jak pisałem wyżej, w okresie międzywojennym niepełnosprawność określano w procentach i dzielono ją na 10 kategorii. Był to bardzo szczegółowy podział.

W dawnej Niemieckiej Republice Demokratycznej osoby z uszkodzonym wzrokiem dzielono na pięć grup. Otrzymywali oni specjalny dodatek w wysokości uzależnionej od orzeczonej grupy – od 30 do 240 marek NRD. W Niemieckiej Republice Federalnej niewidomym przyznawany jest specjalny dodatek blindengelt, ale otrzymują go tylko osoby, których ostrość widzenia nie przekracza 2 procent normalnej ostrości. Dodać należy, że pod uwagę brane są również inne czynniki, na przykład pole widzenia, no i występują różnice w poszczególnych landach. Niezależnie od tego, blindengelt otrzymuje tylko część osób zaliczanych u nas do znacznego stopnia niepełnosprawności, czyli stopień ten jest w jakiś sposób dzielony co najmniej na dwa.

Osoby uczestniczące w zawodach sportowych, na podstawie klasyfikacji medycznej, zaliczane są do grup sportowych, które określają minimum niepełnosprawności uprawniającej do uczestniczenia w zawodach osób z uszkodzonym wzrokiem. I tak do poszczególnych grup kwalifikują się osoby:

  • grupa B1 – całkowicie niewidomi oraz z poczuciem światła, lecz bez rozpoznania przedmiotów ani ich zarysów bez względu na kierunek i odległość,
  • grupa B2 – osoby ze zdolnością rozpoznawania przedmiotów lub ich zarysów, których ostrość wzroku nie przekracza 2/60 albo ograniczenie ich pola widzenia jest nie większe niż 5 stopni,
  • grupa B3 – osoby dysponujące wzrokiem o ostrości od ponad 2/60 do 6/60 albo ograniczeniem pola widzenia od 5 do 20 stopni.

Należy zauważyć, że zaliczanie do trzech grup sportowych obejmuje osoby ze znacznym i z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności z tytułu utraty lub osłabienia wzroku. Gdybyśmy uwzględnili osoby z lekkim stopniem niepełnosprawności, grup byłoby więcej.

Tak więc mamy od trzech do dziesięciu grup lub stopni, w różnych systemach i do różnych potrzeb. A jak byłoby optymalnie? Łatwo stawiać takie pytania, ale trudno na nie odpowiadać. Myślę, że pięć stopni byłoby lepsze niż trzy stopnie.

Różnicowanie stopni niepełnosprawności, chociaż konieczne, jest trudne do wprowadzenia, przede wszystkim z powodów uwarunkowań psychicznych, społecznych, przyzwyczajeń i podobnych. Z pewnością przeciwko wystąpi silny opór osób mniej niepełnosprawnych. Osoby mniej poszkodowane i opiekunowie osób niepełnosprawnych mają większe możliwości artykułowania własnych potrzeb i organizowania nacisku na ich zaspokajanie. Natomiast osoby o najwyższym stopniu niepełnosprawności w niektórych przypadkach nawet nie uświadamiają sobie własnych potrzeb, nie mówiąc już o domaganiu się ich zaspokajania.
Protesty opiekunów osób niepełnosprawnych z 2014 r. dobitnie wykazały, że wprowadzenie większego zróżnicowania uprawnień osób niepełnosprawnych nie będzie łatwym zadaniem.

“Mamy te same żołądki! Chcemy tych samych praw! Precz z dzieleniem opiekunów na lepszych i gorszych!” – takie hasła skandowali opiekunowie dorosłych osób z niepełnosprawnością podczas protestu, który rozpoczął się 27 marca 2014 r. przed siedzibą Sejmu.

“Nie ma niepełnosprawnych lepszych i gorszych i nie ma opiekunów lepszych i gorszych. Wszyscy wykonują ciężką pracę i wszyscy powinni być równo traktowani – mówił Alfred Surma ze Stowarzyszenia Niepokonani 2012, jeden z protestujących”.

Były również wypowiedzi, że osób, które są niepełnosprawne w stopniu znacznym nie można różnicować, bo u nich został orzeczony najwyższy stopień niepełnosprawności. Przecież nic nie może być wyższe od najwyższego. I w tym ostatnim przypadku protestujący mieli rację. Nie można trzymać się za wszelką cenę trzech stopni niepełnosprawności, chociaż niezbędne jest większe zróżnicowanie.

No i protestujący odrzucili propozycję zróżnicowania pomocy w zależności od stopnia niesprawności. A przecież w wielu przypadkach osobę niepełnosprawną w stopniu znacznym można samą zostawić na kilka godzin w domu bez obawy, że sobie krzywdę zrobi, dom podpali czy oknem sprzęty powyrzuca. Mało tego, osoba ta ugotuje obiad, mieszkanie posprząta albo podejmie pracę i będzie zarabiała, mimo że orzeczono u niej znaczny stopień niepełnosprawności.

W niektórych przypadkach jednak nie można zostawić osoby niepełnosprawnej nawet na kilka minut bez opieki albo bez specjalnego zabezpieczenia. Nie można, bo może zniszczyć mieszkanie albo uszkodzić własne ciało.

Nawet w naszym środowisku można spotkać się z dziwaczną oceną skutków niepełnosprawności oraz ich znaczenia dla niewidomych i słabowidzących.

Teresa Dederko w „Pochodni” z maja 2008 r. opublikowała artykuł pt. “Ile kosztuje niewidzenie?”. W artykule tym znalazł się fragment:

“Kiedyś słabowidzący znajomy w czasie dyskusji nad podziałem środków z zakładowego funduszu rehabilitacji, zadał mi pytanie: – A panią ile kosztuje niewidzenie, bo my, słabowidzący musimy kupować okulary i inne pomoce optyczne, a pani tylko raz na parę lat białą laskę”.

Z pewnością trudno byłoby porozumieć się z tą osobą słabowidzącą na temat potrzeby większego zróżnicowania stopni niepełnosprawności, no chyba że przyjęlibyśmy, iż osoba słabowidząca jest bardziej poszkodowana niż całkowicie niewidoma. Na to jednak nie zgodziliby się całkowicie niewidomi.

Starsi Czytelnicy pamiętają, że przed laty PZN udzielał niewidomym i słabowidzącym różnorodnej pomocy. przyznawał prawo zakupu sprzętu rehabilitacyjnego i dotację na jego zakup, przyznawał skierowania na wczasy oraz skierowania do sanatoriów i prewentoriów, wypłacał stypendia lektorskie oraz zasiłki lektorskie działaczom społecznym i niewidomym pracownikom umysłowym, przyznawał zapomogi i może coś jeszcze, o czym nie pamiętam. Tak zawsze było, że na to wszystko brakowało pieniędzy. Trzeba było kierować się różnymi kryteriami, żeby możliwie sprawiedliwie dzielić niewystarczające środki finansowe. Trzeba było uwzględniać:

  • stopień niepełnosprawności i niepełnosprawności dodatkowe,
  • stan rodzinny tych osób i dochody na członka rodziny,
  • rodzaj wykonywanej pracy, a w przypadku młodzieży rodzaj szkoły i jej stopień – inaczej traktować młodzież z ośrodków szkolno-wychowawczej i inaczej ze szkół ogólnodostępnych, inaczej z klas maturalnych niż z młodszych itd.,
  • uwzględniać zaangażowanie społeczne i może to jeszcze nie wszystko.

Wymagało to regulacji prawnych, opracowywania regulaminów. Tak się składa, że przez wiele lat musiałem opracowywać takie regulaminy. Wówczas dążyłem do uwzględniania możliwie wszystkich okoliczności, żeby pomoc była w miarę sprawiedliwa. Musiałem więc różnicować uprawnienia. No i była to ciągła walka z działaczami społecznymi. Jeżeli udało się przepchnąć jakieś zróżnicowanie przez odpowiednią komisję i przez Prezydium ZG, zaczynały się protesty, pretensje, przede wszystkim słabowidzących, i żądania jednakowego traktowania wszystkich, bo wszyscy są członkami Związku i wszyscy płacą jednakowe składki.

Na podstawie tych doświadczeń muszę stwierdzić, że sprawa jest beznadziejna, że niezmiernie trudno jest uzgodnić cokolwiek i jeszcze trudniej przestrzegać tych uzgodnień oraz utrzymać je w mocy.

Nie bez znaczenia, przy zmianie zasad orzekania niepełnosprawności, są również problemy ekonomiczne, kadrowe i organizacyjne. Wyobraźmy sobie komisję orzekającą składającą się z: lekarza specjalisty danych schorzeń, lekarza pracy, zawodoznawcy, psychologa, instruktora rehabilitacji np. orientacji przestrzennej, pracownika socjalnego i może jeszcze innych specjalistów. Wyobraźmy sobie, że np. badania i obserwacje psychologiczne powinny trwać kilka godzin, wyobraźmy sobie, że badana byłaby osoba ociemniała z powodu cukrzycy, konieczny byłby udział w orzekaniu okulisty i diabetologa, jeżeli słabowidząca z uszkodzonym narządem ruchu – okulisty i ortopedy. I tak dalej można by kompletować zestawy specjalistów. A to kosztuje, wymaga lokali, kadr i prac organizacyjnych.

Podsumowanie

Musimy przyjąć, że:

  • Jednakowe fizyczne uszkodzenie organizmu nie musi wywoływać jednakowych skutków w życiu osoby poszkodowanej.
  • Zakres niepełnosprawności warunkują inne czynniki niż tylko rodzaj i stopień uszkodzenia organizmu.
  • Kryteria orzekania niepełnosprawności mogą wpływać na osiąganie celów rehabilitacyjnych.
  • Ze względu na złożoną naturę człowieka, konieczne jest m.in. skomplikowane, różnicujące prawo, i kryteria orzekania niepełnosprawności.
  • Dobre orzekanie niepełnosprawności wymaga uwzględnianie wielu uwarunkowań, różnorodnych badań przez różnych specjalistów, nie tylko lekarzy.

Jeżeli nie wnikniemy w zagadnienie, okazuje się ono bardzo proste i łatwe. Dziwimy się, że dotąd problem nie został rozwiązany. Jeżeli jednak sprawę rozpatrzymy bardziej wnikliwie, bardziej szczegółowo, okaże się, że jej rozwiązanie wcale proste nie jest, ale jest konieczne.

Jak mogliśmy się przekonać, władze widzą potrzebę zmian, ale nie mogą zdecydować się co do ich kierunku. I jest to zrozumiałe. Zaryzykuję nawet hipotezę, że w drodze konsultacji, uzgodnień i uwzględnienia interesów osób z różnymi niepełnosprawnościami, występującymi w różnym natężeniu oraz niepełnosprawnościami złożonymi, nie jest możliwe przyjęcie sensownych rozwiązań. Nie dopuszczą do tego osoby o niższych stopniach niepełnosprawności i ich opiekunowie. Tak różne są poglądy osób niepełnosprawnych i ich opiekunów, różne oczekiwania, różne potrzeby, których nie da się sprowadzić do wspólnego mianownika. Konieczne byłoby zebranie wszystkich postulatów, wniosków, oczekiwań i ocena potrzeb w zależności od stopnia i rodzaju niepełnosprawności oraz możliwości ich realizacji. Na tej podstawie należałoby podjąć dyktatorską decyzję. Inaczej nie da się uregulować omawianych zagadnień. No, chyba że będą to tak “radykalne” zmiany, jak zamiana określenia “inwalidztwo” na “niepełnosprawność”, grup inwalidów na stopnie niepełnosprawności, “osoby niepełnosprawne” na “osoby z niepełnosprawnością” albo lepiej “osoby sprawne inaczej”.

Stanisław Kotowski

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top