Choć temat Twittera kilkukrotnie przewijał się już na łamach Tyfloświata, powracamy do niego, ponieważ było to już na tyle dawno, iż czas odświeżyć nieco to zagadnienie, tym bardziej, że sam Twitter się zmienia, a aplikacje do jego obsługi też ewoluują. O ile kiedyś forma wpisów na tym portalu dawała się zdefiniować jako typowy mikro blog z wpisami, których długość nie mogła przekraczać 140 znaków, o tyle teraz, prócz tekstu, mogą być to również zdjęcia, inne multimedia i sondaże (ankiety). Staje się więc Twitter bardziej platformą wymiany opinii i miejscem kreowania trendów, niż prostym portalem społecznościowym.
Jedni taki kierunek rozwoju Twittera chwalą, jako że w wyniku zachodzących zmian zwiększa się różnorodność dostępnych użytkownikom środków wyrazu, a kreowana na omawianym portalu przestrzeń upodabnia się nieco do innych serwisów społecznościowych takich jak Facebook i Instagram. Dla innych oznacza on zaprzeczenie szybkości, prostoty i lakoniczności tego medium mikroblogowego, a więc odejście od jego istoty.
Twitter w Polsce nigdy masowo się nie przyjął. Zdominowany jest przez konta popularnych marek, miast, klubów sportowych, uniwersytetów, mediów, instytucji państwowych, osób związanych z technologiami (szczególnie Apple), dziennikarzy, polityków, mediów i osób duchownych, znanych niejednokrotnie już wcześniej z działalności publicznej.
Wydaje się, że Twitter to narzędzie stworzone w sam raz dla niewidomych, gdyż bazuje głównie na tekście i prościej się je obsługuje, niż znacznie bardziej popularnego Facebooka. Sądzę jednak, że nie jest to do końca prawda. Po pierwsze dlatego, że na Twitterze publikuje się coraz więcej zdjęć. Po drugie, obsługa Facebooka nie jest taka trudna, jak mogło by się wydawać, choć trzeba przyznać, że im bardziej skomplikowane operacje chcemy tam wykonać, tym na większe problemy z dostępnością możemy natrafić.
Prostota obsługi Twittera tkwi w aplikacjach, tzw. klientach. To dzięki nim nasza aktywność jest, albo wydaje się być, bardziej efektywna od pracy z Twitterem poprzez stronę WWW. Jednak wypada chyba powiedzieć, że wszystko to kwestia przyzwyczajenia. Twitter jako strona internetowa staje się w miarę swego rozwoju coraz bardziej dostępny, a jego obsługa za pośrednictwem czytników ekranu, z roku na rok jest coraz szybsza i lepsza. Nie każdy jednak lubi pracować z aplikacjami webowymi i co chwilę przełączać się pomiędzy trybem aplikacji, a trybem czytnika ekranu.
W zamieszczonym poniżej przeglądzie klientów do obsługi Twittera znajdą czytelnicy ogólne informacje o każdej z aplikacji, nie wyłączając podstawowego serwisu, dostępnego przez stronę internetową. Ograniczę się jednak do platformy Apple, licząc na to, że w drugiej części mini cyklu na temat Twittera, ktoś opowie na temat windowsowych aplikacji typu Chicken Nugget i TW-Blue, a następnie zrecenzuje aplikacje do obsługi Twittera dla systemu Android.
Twitter poprzez stronę
Zacznijmy od rozwiązania najprostszego, a więc dostępu do Twittera poprzez stronę serwisu, czyli http://www.twitter.com.
Prosty styl i sposób nawigacji nie powinien sprawiać specjalnych problemów, chociaż – jak zwykle – im głębiej,tym trudniej i pewne szczegółowe scenariusze trzeba samemu sprawdzić z używaną przeglądarką i czytnikiem ekranu.
Kto potrafi korzystać z Facebooka, ten zapewne poradzi sobie i na Twitterze. Nie bagatelizuję oczywiście różnic pomiędzy serwisami, ale zwracam uwagę na ich do pewnego stopnia podobny charakter. Oba portale oferują nam możliwość przeglądania subskrybowanych i śledzonych treści, skierowane do nas powiadomienia, możliwość skontaktowania się bezpośrednio z właścicielem danego konta, możliwość wyszukania określonych informacji, multimediów itp.
Natomiast sama nawigacja jest już inna. Na Facebooku, skąd inąd bardzo ociężałym, po zawartości w najprostszy sposób poruszamy się przy pomocy nagłówków. Na Twitterze proponuję od razu przejść do tzw. trybu formularzy, a w przypadku Mac OS wyłączyć szybką nawigację. Wówczas do dyspozycji dostajemy sterowanie, jakie zapewnili nam Twórcy Twittera. I tak możemy skorzystać z następujących klawiszy:
• j – następny Tweet
• k – poprzedni Tweet
• n – nowy tweet
• l – polub
• r – odpowiedz
• t – podaj dalej
• m – prywatna wiadomość
• u – wycisz użytkownika
• b – zablokuj użytkownika
• Enter – otwórz szczegóły Tweeta
• – rozwiń zdjęcie
• / – szukaj
• Cmd Enter – wyślij tweet
• Space – przewiń stronę
• . – załaduj nowe Tweety
• Osie czasu:
• g h – strona główna
• g o – chwile
• g n – powiadomienia
• g r – wzmianki
• g p – profil
• g l – polubienia
• g i – listy
• g m – wiadomości
• g s – ustawienia
• g u – przejdź do użytkownika…
Czy komuś taki sposób pracy się spodoba? Nie wiem. Sądzę, że warto spróbować.
Twitter for iPhone
Darmowy, dostępny, choć może nie najbardziej funkcjonalny, program bezpośrednio od Twittera na system iOS, jak najbardziej jest godny polecenia. Kto wie, czy wielu nie wystarczy. Aplikację obsługujemy zgodnie ze standardami obowiązującymi w naszym systemie operacyjnym. Dostępność tak, ale potraktowana minimalistycznie. Nie mamy możliwości skorzystania z opcji na tzw. „Pokrętle” VoiceOvera iOS, za to możemy sobie włączyć szybkie akcje dla podwójnego (magicznego) stuknięcia dwoma palcami na Tweecie, podobnie jak to można robić na Facebooku. Wtedy do dyspozycji mamy: odpowiedź, przesłanie dalej Tweeta z możliwością umieszczenia swojej adnotacji, polubienie Tweeta i jego wysłanie poprzez wiadomość prywatną. Ta ostatnia opcja zdaje się występować tylko w oryginalnych twitterowych aplikacjach.
Inaczej niż w innych klientach Twittera zorganizowane zostały powiadomienia. Zakładka o tej nazwie oferuje nie tylko wzmianki (mentions) znane z innych programów, ale również właśnie powiadomienia w sensie ścisłym. Czyli, kto polubił, udostępnił nasze tweety, kto zaczął nas śledzić na Twitterze, kto po dłuższej nieobecności zatweetował itp. Co więcej, klikając w Ustawienia, można jeszcze bardziej spersonalizować sobie powiadomienia i włączyć jeszcze bardziej szczegółowe anonsowanie tweetów od wybranych użytkowników.
Przeglądanie zawartości tweetów jest przyjemne, choć może początkowo wydawać się nieco uciążliwe. Dużo informacji, ale też wszystko do kliknięcia, podobnie jak na Facebooku. Kto udostępnił, kto polubił Tweet i inne. Do tego – i to akurat dobra informacja – łatwo możemy przestać, albo zacząć śledzić Użytkownika, zablokować, wyciszyć tweety, albo tylko rozmowę, dodać tweet do chwili itp.
Sam Twitter for iPhone pozwala, jako jedyna aplikacja, na prywatne wiadomości grupowe, dodawanie tweetów do tzw. chwil, tworzenie mini ankiet i inne. Mimo zatem pewnych niedociągnięć czy niedogodności polecam czytelnikom śledzenie rozwoju tej aplikacji, ponieważ to w aplikacjach od Twittera nowości dotyczące sposobów korzystania z Twittera z pewnością pojawią się wcześniej niż gdzie indziej. Warto więc od czasu do czasu sprawdzić, co nowego się pojawiło i jak się to obsługuje.
Twitterrific
To taki synonim dostępnej aplikacji. Od dawna dobrze dostępna, ale od wersji 5.0 jeszcze bardziej. Wyróżnia się ona pod względem dostępności do tego stopnia, że kilkukrotnie społeczność najpopularniejszego i największego anglojęzycznego serwisu o dostępności Apple – Appllevis wyróżniła jej twórców, czyli firmę Iconfactory, bo rzeczywiście, jest za co. Dobre wsparcie techniczne, opisywanie nowości, nie tylko w AppStore, ale też na swoim blogu, wsparcie dla klawiatur BlueTooth, rozmaite opcje dźwiękowe i wizualne ułatwiające używanie aplikacji. To jedna z tych aplikacji na iOS, które lubię najbardziej. Wszystkim polecam, chociaż praca z programem nie do końca przypomina tę z Twitter for iPhone.
W Twitterrific postawiono na integrację z VoiceOver, dlatego bardzo wiele opcji dostępnych jest przez pokrętło czytnika ekranu. Do dyspozycji mamy większość opcji dostępnych dla każdego tweeta (w tym rozbudowane wyciszanie, filtrowanie, tłumaczenie tweetów). Jedyną wadą, która mi przeszkadza w pracy z tym programem, jest niemożność sprawdzenia, kto udostępnił albo polubił interesujący mnie tweet.
Twitterrific, jako jedyny mobilny klient Twittera, informuje użytkownika już podczas przeglądania tweetów o programie, z jakiego są one wysyłane. To może dla wielu niepotrzebna, ale bardzo ciekawa funkcja. Myślę, że zainteresowanie nią jest w pełni zrozumiałe wśród osób szerzej śledzących technologie
Tweetings
Aplikacja ta jest chyba bardziej znana pośród użytkowników Androida niż systemu iOS, co nie znaczy, że nie warto go sprawdzić. Program jest płatny, ale można go zdobyć nawet za darmo w różnych promocjach.
Tweting swoim wyglądem i sposobem prezentacji tweetów, przypomina nieco klasycznego, systemowego, klienta Twittera. Jednakże, podobnie jak Twitterrific, klient ten posiada sporo opcji i podmenu dostępnych z poziomu pokrętła VoiceOver. Program jest bardzo konfigurowalny.
Z ciekawszych rzeczy wskazałbym na: możliwość przesłania dalej i polubienia tweeta za jednym poleceniem, lepsze niż gdzie indziej wysyłanie linkowanych artykułów do usług przechowywania treści : typu Instapaper, Pocket i Reading List, możliwość zobaczenia i otwarcia po kolei linków zawartych w tweecie, tj. obrazków i stron WWW, możliwość automatycznego podziału długiego tweeta na mniejsze (obecnie, po zwiększeniu dozwolonej długości wpisu do 240 znaków, opcja straciła na znaczeniu), dostęp do tweetówprzekazanych dalej, funkcji Twitter Bookmark i wiele więcej.
Brzmi dobrze. Problem w tym, że całość z VoiceOverem działa różnie. Niby wszystko jest czytane poprawnie, a nawigacja zdaje się być zupełnie normalna. Gdy jednak wykonamy jakieś działania na tweedach (retweet, polubienie itp.), to kursor VoiceOvera nie zawsze wraca na ostatnio odczytany tweet. Jednym słowem aplikacja zachowuje się niestabilnie. Po dłuższym używaniu Tweetings for iPhone z VoiceOverem, użytkownik może poczuć się sfrustrowany, faktem, że nie sposób się zorientować, na który tweet przeskoczył kursor. Niby twórcy programu zdają sobie sprawę z problemu i mam wrażenie, że praca z Tweetings ulega jakiejś poprawie, ale opisana niestabilność sprawia, że nie mogę z czystym sumieniem polecić tej aplikacji.
Tweetbot. Nie warto
To bez wątpienia bardzo dobry program,a do tego niezwykle popularny wśród przeważającej liczby blogerów zajmujących się technologiami Apple. Zwykle wskazuje się na jego znaczne możliwości konfiguracyjne i ładny interfejs, a do tego dobrze pomyślane możliwości powiadomień, organizacji i filtrowania tweetów. Prawda jest jednak taka, że systemowy klient dla iOS sygnowany przez Twittera także jest wyposażany w nowe podobne, choć może nie tak zaawansowane funkcje, które jednak wielu użytkownikom prawdopodobnie wystarczą. Tweetbot wciąż utrzymuje dobrą opinię, jak i popularność, pomimo że od pewnego czasu producent – Tapbots, już tak mocno go nie rozwija. Być może ma na to wpływ fakt, że to kilku osobowa mała firma i że obecnie chyba bardziej promowaną przez nich aplikacją jest manager schowka Pastebot. Tego ostatniego nie polecam z powodów, o których poniżej.
Niestety z naszej perspektywy Tweetbot dla systemu iOS w ogóle nie jest wart uwagi. Działanie aplikacji można by nawet zaakceptować, tzn. informacje są czytane przez VoiceOvera, ale o wiele szybciej wszystko zrobimy, wykorzystując do tego celu wyżej wymienione klienty Twittera.
Biorąc pod uwagę układ opcji programu można powiedzieć, że interfejs Tweetbot przypomina Tweetings i Twitter for iPhone, z tą tylko różnicą, że mechanizmy mające wpływ na komfort pracy użytkowników z dysfunkcją wzroku, takie jak pokrętło czy jakiś sposób na interakcję z tweetami z poziomu przeglądania ich listy, po prostu nie działają. Chcąc polubić, udostępnić, czy skopiować tweet, musimy za każdym razem otworzyć go i dopiero w tak otwartym oknie tweeta szukać stosownych opcji. Nadmienię tylko,że w przypadku Tweetbota dla Mac OS jest jeszcze gorzej, bo choć pozornie wszystko jest dobrze, to niestety poważna, ale dość błaha sprawa nie pozwala na jego realne używanie. Mianowicie na liście ;tweetów VoiceOver nie czyta nam nazw użytkowników, a jedynie datę oraz treść tweetów, co uniemożliwia jakiekolwiek sensowne rozeznanie się w sytuacji.
Twitter na Macu
Do niedawna na komputerach Apple mogliśmy z powodzeniem korzystać z darmowego Twittera for Mac. O ile kiedyś klient ten był praktycznie w ogóle niedostępny, o tyle od ładnych kilku lat z powodzeniem mógł być używany przez osoby niewidome. Interfejs był specyficzny, trochę zbliżony do tego, co oferował Twitter for iPhone, wymagał częstych interakcji z elementami aplikacji, ale mimo wszystko można go było w miarę prosto używać. A czy ktoś go lubił, czy też nie, to już kwestia upodobań.
Ponieważ jednak dosyć niespodziewanie Twitter ogłosił koniec wsparcia i możliwości pobierania swojego programu dla systemu Mac OS ze sklepu Mac AppStore, a ponadto Twitter for Mac ma przestać w ogóle działać, tzn. łączyć się z zasobami serwisu Twitter, wygląda na to, że niewidomy użytkownik Maca do dyspozycji ma: osławionego Tweetbota, chłodno przyjętego przez wszystkich, poza niewidomymi Twitterrifica i starego Night own (dawniej Yorufukuro).
Na temat Tweetbota już pisałem. Na Maca zdecydowanie odradzam, jeszcze bardziej, niż na system iOS.
Twitterrific wymagałby pewnie jakiejś osobnej recenzji. Była to pierwsza obok oficjalnego klienta Twittera dla Mac OS aplikacja, której użytkownicy z dysfunkcją wzroku w ogóle mogli używać na swoich Macach. Z czasem, z uwagi na ograniczenia oferowanego przez omawiany tutaj serwis społecznościowy API, używanie aplikacji stało się niemożliwe. Wróciła jednak w dobrym stylu, wykorzystując do tego celu zbiórkę na Kickstarterze. Co ważne, jest dobrze dostępna dla niewidomych użytkowników Maców. Niestety cena nie zachęca. Sto złotych to dużo, gdy weźmie się pod uwagę, że program wprawdzie jest dostępny, ale oferuje jedynie najpopularniejsze funkcje obsługi Twittera. Tak czy inaczej nie ma wyjścia. Jeżeli z VoiceOverem chcemy używać sensownie Twittera, to pozostaje nam kupić właśnie Twitterrific.
Dla nas najważniejszy pozostaje fakt, że to program równie, albo prawie równie dostępny, co jego mobilna wersja i że firma Icon Factory z postulatami dostępności się liczy. I nie ważne, że z uwagi na ponoć nieładny wygląd i dominację Tweetbota pośród zaawansowanych użytkowników serwisów technologicznych, Twitterrific nie zyskał większej sympatii. Cena około 100 zł też nie zachęca, bo trochę wysoka, ale co można zrobić jeśli nie ma się wyboru? Bardzo dobrze, że w ogóle program na Maca wrócił i że jest dostępny, choć daje się w nim zauważyć pewne niekonsekwencje w skrótach klawiszowych, interfejsie i w ogóle błędy sprawiające, że praca z programem od czasu do czasu może nie przebiegać stabilnie.
Inna możliwość to Night Owl (dawniej Yorufukurou). To bardzo szybki, konfigurowalny, bardzo dobrze dostępny już nierozwijany klient Twittera dla Maca. Ten, kiedyś bardzo popularny, program odchodzi już w zapomnienie, chociaż wciąż możemy go używać. Z uwagi na nie do końca oczywisty interfejs, trzeba się troszkę poduczyć jego obsługi.
Istotnym minusem może być fakt niewspierania przez niego długich tweetów, cytowania tweetów w stary sposób, gdzie linki wliczały się jeszcze w opis tweeta. Nowym użytkownikom bym już go nie polecał, ale jeżeli ktoś nie chce kupić Twitterrifica i używa Twitterastosunkowo rzadko, może pokusić się o wypróbowanie Night Owl.
Na zakończenie
W powyższym artykule zaprezentowałem dostępne i możliwe do zainstalowania twitterowe aplikacje dla systemu iOS i MacOS. Teraz czas na testy i dalsze poszerzanie tematu już nie tylko w systemach Apple.