Dawniej, mówiąc “komputer”, myśleliśmy o sprzęcie i programach użytkowych, a mówiąc “internet”, o drogich abonamentach, limitach danych, mniej lub bardziej wolnym wczytywaniu się strony WWW. Choć zdarzają się jeszcze białe plamy na mapie dostępu do Internetu, to obecność stałego łącza, również w naszym kraju, nie budzi już większej sensacji, a opłaty oraz możliwości, jakie oferuje nam Internet są coraz tańsze, coraz większe, a co za tym idzie, coraz bardziej wszechobecne. W zasadzie przez cały czas jesteśmy podłączeni do światowej sieci. Tym samym, komputer i Internet to już jedna niemal nierozerwalna całość. Podstawowym typem programów użytkowych, które pozwalają nam z niego korzystać, są przeglądarki internetowe, a do niedawna były to również programy do obsługi poczty elektronicznej, zwane programami mailowymi, lub krócej i typowo z angielska, mailerami. W niniejszym artykule przypomnę podstawowe wiadomości na temat obu grup aplikacji.
Przeglądarki internetowe
Korzystając z przeglądarek internetowych, już nie tylko czytamy strony internetowe, obsługujemy serwisy bankowe, ale również tworzymy dokumenty, gramy w gry, komunikujemy się ze znajomymi. Od pewnego czasu nie jesteśmy już skazani na jedyną przeglądarkę internetową, zawartą w naszym systemie operacyjnym. Korzystając z wyboru, poza windowsowym Internet Explorerem, do dyspozycji mamy jeszcze Mozillę Firefox i w pewnym zakresie Google Chrome.
Internet Explorer
Internet Explorer, kiedyś Microsoft Internet Explorer, jest jedną z najbardziej znanych i najdłużej obecnych na rynku przeglądarek internetowych. Co ważne, zdaniem wielu specjalistów, jest najlepiej obsługiwana przez płatne screenreadery. Była ona szczególnie popularna w wersji 6.0, która swoją premierę miała w sierpniu 2001 r. i niedługo później stanowiła już integralną część systemu Windows XP. Największa popularność Internet Explorera przypadła w naszym kraju na lata 2003-2007. Choć program był słusznie krytykowany za brak obsługi nowszych standardów sieciowych, otwierania wielu stron w zakładkach (kartach) czy choćby czytnika RSS, to był on dobrze obsługiwany przez screenreadery. Główny konkurent Internet Explorera – Mozilla Firefox dopiero około 2005-2006 stała się zdatna do używania, oczywiście tylko z nowymi czytnikami ekranu. Kolejne wersje przeglądarki Microsoftu bardzo się zmieniły. Począwszy od wersji 7 Explorera (2007 r.) użytkownicy zyskali możliwość obsługi kart, funkcję czytania kanałów RSS, nowe opcje bezpieczeństwa i ustawienia wyszukiwarek. Kolejna wersja programu, oznaczona numerem 8, zadebiutowała wiosną 2009 r. i zaoferowała dalsze rozwiązania, mające zdaniem producenta wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa korzystania z zasobów Internetu. Wśród nowych funkcji należy wymienić możliwość odtworzenia sesji przeglądarki, tryb ścisłej prywatności InPrivate oraz filtr SmartScreen (chroniący przed nieumyślnym zainstalowaniem szkodliwego oprogramowania). Zmiany mające się przyczynić do poprawy bezpieczeństwa w sieci, były kontynuowane w dziewiątej wersji tej przeglądarki, ostatniej dla systemu Windows Vista, nieimplementowalnej w systemie Windows XP, oraz w dziesiątej, dostępnej już tylko z systemami z rodzin Windows 7. Najnowsza, jedenasta wersja Internet Explorera jest obecna tylko w systemie Windows 8 i poza dalszym ulepszeniem bezpieczeństwa i nowościami stricte technicznymi, związanymi ze standardami tworzenia stron internetowych i aplikacji webowych, wzbogacona została o możliwość synchronizacji naszych zakładek (ulubionych) oraz innych opcji z kontem SkyDrive, dostępnym w ramach chmury oferowanej przez Microsoft.
Wszystkie najnowsze wersje czytników ekranu bardzo dobrze współpracują z Internet Explorerem w wersji 10 i 11. Wcześniejsze pracują odpowiednio ze starszymi wersjami aplikacji. Wyjątek od reguły stanowi program NVDA, któremu od początku istnienia zawsze było bardziej po drodze z omówioną poniżej Mozillą Firefox. Nie oznacza to bynajmniej, że wspomniany tu czytnik nie poradzi sobie w obsłudze przeglądarki Microsoftu, bo współpracować z nią oczywiście będzie, ale bardziej ociężale niż z Firefoxem.
Przypomnę, że jakiś czas temu Kamil Żak napisał bardzo szczegółową instrukcję dostosowania Internet Explorera do naszych potrzeb. Artykuł można znaleźć na portalu Tyfloświat.
Mozilla Firefox
Problemy z bezpieczeństwem, jakie miała przeglądarka firmy Microsoft, sprawiły, że na popularności szybko zyskiwać zaczął darmowy, otwarty projekt o nazwie Mozilla, potem Mozilla Firefox. Program wywodził się ze stworzonego na bazie Netscape Navigator pakietu Mozilla Suite. Stworzony w ten sposób w 2004 r. Firefox miał być szybki i bezpieczny, nie miał pochłaniać dużej ilości zasobów komputera i pozwalać na rozszerzanie swojej funkcjonalności poprzez różnego rodzaju dodatki. Wyróżnia się ich trzy rodzaje. Motywy (skórki) pozwalają na modyfikację wyglądu przeglądarki, dodatki pełnią rozmaite funkcje, od drobnych specjalnych ustawień konfiguracyjnych po niemal osobne aplikacje, za pomocą których możemy z poziomu Firefoxa wykonać określone działania, np. pobrać specyficzne typy plików, przetłumaczyć tekst za pomocą Google Translate albo wrzucić link z podpisem do naszego ulubionego serwisu społecznościowego. Wtyczki zaś to specjalne rozszerzenia, tworzone najczęściej przez dostawców multimediów albo innego typu plików, nieobsługiwanego w podstawowej wersji przeglądarki, np. PDF i Flash firmy Adobe.
Mniej więcej do początku 2007 r. Firefox nie był dobrze obsługiwany przez czytniki ekranu, jednakże, gdy tylko stało się to możliwe, program zyskał dużą rzeszę wielbicieli, pomimo że screenreadery początkowo działały z nim nieco gorzej niż z Internet Explorerem. W jakiejś mierze jest tak do dnia dzisiejszego, ale zarówno twórcy screenreaderów, jak i samej przeglądarki wiele zrobili, by możliwości współpracy tych programów, jak najbardziej ulepszyć, toteż zdaniem wielu użytkowników różnice w działaniu czytników ekranu z obiema przeglądarkami są niemal niezauważalne, a dodatkowo sporo zyskujemy, instalując Firefoxa. Po pierwsze możliwość personalizacji i stworzenia kopi zapasowej i synchronizacji danych na wszystkich komputerach oraz smartphonach, po drugie dostęp do wielu pożytecznych funkcji, realizowanych dzięki wspomnianym wtyczkom, po trzecie możliwość używania wersji przenośnej programu.
Firefox najlepiej działa z darmowym czytnikiem ekranu NVDA oraz Jawsem i Window-Eyesem w swojej najnowszej wersji. Użytkownicy starszych screenreaderów do wersji Window-Eyesa 7.2 oraz Jaws 10.1178 włącznie, powinni używać Firefoxa w wersji 3.6 z marca 2012 r. Posiadacze nowszych czytników ekranu w zasadzie mogą aktualizować program i używać jego najnowszej wersji. W chwili pisania tego artykułu jest ona oznaczona numerem 23. Tak duże przyspieszenie numeracji wersji wzięło się ze zmiany polityki twórców Firefoxa. Od wiosny 2012 r. kolejne wersje programu ukazują się co mniej więcej 6 tygodni, na wzór przeglądarki Google Chrome.
Profile użytkownika, kopie zapasowe i synchronizacja
Przeglądarka Mozilla Firefox korzysta z profili użytkownika. Oznacza to tyle, że w ramach jednego konta użytkownika, możemy stworzyć kilka profili z różnymi ustawieniami programu, gdyby kilka osób na jednym komputerze wykorzystywało aplikację. Przydatność profili docenić też mogą osoby nieco bardziej eksperymentujące z ustawieniami i niestabilnymi wtyczkami. W razie potrzeby zawsze mogą przełączyć się na swój podstawowy profil, a źle działający usunąć.
Raz skonfigurowaną przeglądarkę w stosunkowo prosty sposób można przenieść na nowy komputer, z całymi naszymi ustawieniami, hasłami i zakładkami. Aby tego dokonać, trzeba w odpowiednie miejsce wkleić skopiowany uprzednio folder z naszym profilem. Można jednak znacznie to zadanie uprościć i użyć do tego celu zewnętrznego programu pomocniczego, który nazywa się Mozbackup. Zadanie synchronizacji naszych danych na kilku komputerach, a nawet urządzeniach z systemem Android i zainstalowanym Firefoxem, zrealizuje najpełniej usługa Firefox Sync. Więcej na ten temat w artykule Kamila Żaka, zamieszczonym na łamach naszego portalu Tyfloświat.
Zasygnalizuję jeszcze, że od pewnego czasu mobilny Firefox działa w systemie Android, udźwiękowionym przez TalkBack. Tu obok specjalnych gestów trzema palcami, służących do nawigacji po stronach, również możemy używać naszego konta Firefox Sync.
Omijanie kodów z obrazka
Tym, co przekonało wiele osób niewidomych i słabowidzących do skorzystania z Firefoxa, była wtyczka o nazwie WebVisum. Dzięki niej, można rozpoznać, bez pomocy osoby widzącej, obrazkowe kody CAPTCHA, uprzykrzające życie użytkownikom Internetu. W tym celu trzeba utworzyć specjalne konto, zalogować się i gotowe. Od teraz, w polu edycyjnym służącym do wpisania słów z obrazka, należy nacisnąć kombinację klawiszy ‘Alt+Ctrl+6’ i poczekać kilkanaście-kilkadziesiąt sekund, aż usłyszymy, że treść rozpoznanego kodu znalazła się w schowku. Następnie wystarczy ją wkleić w standardowy sposób. Wtyczka działa czasem niestabilnie. Wówczas proponuję wylogować się i zalogować ponownie na konto WebVisum. Niekiedy wtyczka zmienia sposób wyświetlania przez czytniki ekranu stron internetowych, wtedy warto ją wyłączyć całkowicie i używać w razie potrzeby. Wtyczka ma jeszcze kilka funkcji, ale nie są one tak bardzo istotne, jak wspomniana możliwość rozpoznawania CAPTCHA. Szczegółowo działanie WebVisum opisywał na portalu Tyfloświat Michał Dziwisz w artykule pt. „WebVisum, czyli nasza internetowa pomoc”.
Adblock Plus – sposób na blokowanie reklam
Kolejnym istotnym dodatkiem, po jaki sięgają, nie tylko zresztą użytkownicy z wadami wzroku, jest dodatek o nazwie AdBlock Plus. Sprawia on, że zablokowana zostaje większość reklam w postaci ramek, wplecionych w artykuł czytany na stronach internetowych. Rozszerzenie dostępne jest zarówno dla Firefoxa, Chrome, jak i ostatnio Internet Explorera – niestety w przypadku tej ostatniej przeglądarki nie udało mi się go uruchomić. Dodatek budzi sporo kontrowersji, bowiem dyskusyjne z etycznego punktu widzenia przez niektórych może być omijanie reklam na stronach internetowych, które z tych reklam żyją i które udostępniane nam są za darmo. Niestety, w przypadku użytkowników niewidomych twórcy wielu reklam zapominają zupełnie o aspektach dostępności, efektem czego jest jedynie frustracja, zamiast zapoznania się z treścią właściwej reklamy. Adblock Plus do pozbywania się reklam korzysta z tzw. list filtrów. Listy te tworzone są przez lokalne społeczności, bowiem w różnych regionach świata wyświetlane są reklamy różnego typu, tak więc nie ma sensu zabezpieczać się przed treściami wyświetlanymi np. w Chinach, gdy mieszkamy w Polsce, a na dodatek nie znamy języka chińskiego. Takie przeładowanie filtrami byłoby zgubne w skutkach dla zasobów naszego komputera, listy filtrów wybierajmy więc z głową. Obowiązkową listą dla polskiego użytkownika jest ta, którą znajdziemy na stronie http://adblocklist.org/. Listę dodajemy, wybierając po prostu odpowiednie łącze na wspomnianej wyżej stronie, opisane jako ‘Subskrypcja polskiej listy’. Po wykonaniu tej operacji oraz po jej zatwierdzeniu o uciążliwych reklamach możemy zapomnieć, a strony internetowe powinny ładować się nieco szybciej. Jeśli bardzo przeszkadzają nam wszelkie reklamy, możemy również odznaczyć pole wyboru ‘Zezwalaj na nienatrętne reklamy’, dzięki czemu pozbędziemy się nawet tych mniej uciążliwych, jak choćby te generowane przez wyszukiwarkę Google.
AddThis – udostępnij to szybciej
Ile razy chcieliśmy udostępnić na Facebooku albo Twitterze czytany właśnie artykuł. Oczywiście można to zrobić ręcznie, wchodząc w osobnej karcie na stosowną stronę i wklejając link do artykułu. Można skorzystać z widgetów serwisów społecznościowych, które często, niestety wpływając na pogorszenie dostępności serwisu, instalowane są na blogach i portalach internetowych. Można wreszcie uprościć sobie życie i zainstalować wspomniany dodatek o nazwie AddThis. Za jego sprawą, w menu ‘Narzędzia’ przeglądarki Firefox pojawia się podmenu ‘Add This’, a w nim ‘Share’. Dalej możemy określić serwis, na którego łamach chcemy coś zamieścić. Mamy tu do wyboru ponad 20 pozycji, m.in.: Facenook, Twitter, Gmail, Blogger, możliwość wyświetlenia tzw. strony do wydruku. Klikając w ‘Więcej’, zyskujemy dostęp do jeszcze większej liczby serwisów pocztowych, blogowych i społecznościowych z wielu krajów, czasem już nieistniejących albo w fazie przeobrażeń. Wymienię tylko te najbardziej u nas popularne: Gadu-Gadu, Yahoo, WordPress, Evernote. Dodatkowo, w ustawieniach dostępnych z poziomu podmenu AddThis, można decydować m.in. o kolejności i sposobie logowania do poszczególnych serwisów. Niestety opcje te nie są w 100% dostępne.
Google Translator for Firefox szybszym sposobem przetłumaczenia pożądanej treści
Nie muszę chyba opowiadać o usłudze Google Translate, dzięki której możemy przetłumaczyć część lub całą stronę internetową z jednego języka na drugi. W ostatnich latach mechanizm tłumaczenia znacznie się poprawił. Nie można więc dziwić się, że usługa zyskała sporą popularność. Poza tradycyjnym sposobem korzystania z niej, istnieje kilka dodatków, które zadanie to mogą nam ułatwić. Ja polecam Google Translator for Firefox, który po naciśnięciu odpowiedniego klawisza, pozwala na przetłumaczenie zaznaczonego tekstu albo całej wyświetlonej strony internetowej.Opisywał go dogłębnie Michał Dziwisz na portalu Tyfloświat.
Wersja przenośna przeglądarki
Na koniec omawiania zalet Firefoxa wspomnę jeszcze, że występuje on w wersji przenośnej. Gdy używamy usługi Firefox Sync, nie musimy się martwić o integralność naszych danych i o to, gdzie w wersji Portable wrzucić stosowne pliki i foldery naszego profilu. Folder z uprzednio przygotowaną wersją, swobodnie możemy skopiować na inny komputer i po prostu zacząć używać aplikacji.
Google Chrome
Ostatnia omówiona tu przeglądarka jest obecnie najrzadziej używana przez użytkowników niewidomych. Chrome to produkt stworzony przez Google i mający na celu być przeglądarką łatwą w konfiguracji, używaniu i bardzo szybką. Istotnie, zarówno instalacja, jak i konfiguracja nie jest skomplikowana. Dla niewidomego użytkownika jedynym kłopotem może być przestawienie się z używania standardowego, dialogowego okna opcji na coś w rodzaju strony internetowej ze sporą ilością przycisków i pól wyboru. Chrome to także możliwość synchronizacji zarówno naszych danych, jak i otwartych kart pomiędzy różnymi urządzeniami, w tym mobilnymi. Niewątpliwą przewagą nad Firefoxem jest to, że Google Chrome posiada swoją wersję dla systemu iOS, czego nie da się powiedzieć o “Ognistym Lisku”. Z perspektywy użytkownika posługującego się czytnikem ekranu trzeba przyznać, że nie jest źle, choć mogłoby być lepiej. Chrome współpracuje z programami odczytu ekranu NVDA oraz JAWS, zauważyć można także częściową zgodność z najnowszą wersją Window-Eyesa. Podstawowe, proste strony odczytuje bez większych kłopotów. Problemy pojawiają się wówczas, gdy strona jest interaktywna, wykorzystuje różne nietypowe i niekoniecznie zgodne ze standardami sieciowymi rozwiązania, pomijające np. obsługę z klawiatury. W takiej sytuacji często zmuszeni będziemy posiłkować się na danej stronie którąś z opisanych wcześniej przeglądarek. Google Chrome posiada część użytecznych dodatków analogicznych, jak w przeglądarce Mozilla Firefox, np. Addthis czy Adblock Plus. Każdy, kto zawita na obcojęzyczną stronę internetową, od razu doceni zintegrowanego z Chrome tłumacza Google, który bez konieczności instalacji dodatkowych rozszerzeń zaproponuje nam przetłumaczenie takiej witryny w locie na zrozumiały dla nas język. To, czego mi bardzo brakuje w tej przeglądarce, to dostępny czytnik kanałów RSS. Wszystko, co testowałem, nie nadawało się po prostu do użytku.
Programy mailowe
Kolejnymi, po przeglądarkach stron WWW, często używanymi przez większość użytkowników komputerów programami są aplikacje do obsługi poczty elektronicznej. Z pomocą klienta poczty prowadzimy służbową i prywatną korespondencję mailową, czytamy wiadomości z list dyskusyjnych i grup newsowych, czasem nawet blogów i kanałów RSS.
Dzięki nowym standardom tworzenia aplikacji internetowych, takim jak HTML5, przeciętnemu widzącemu użytkownikowi komputera trudniej odróżnić aplikację zainstalowaną na naszym komputerze, od tej uruchomionej w naszej przeglądarce. Za przykład niech posłuży nam bardzo popularna usługa poczty elektronicznej Gmail, oferowana przez Google.
Niewidomi użytkownicy, ze względu na niedoskonałości czytników ekranu i samych aplikacji powstałych w oparciu o stronę WWW, wciąż jeszcze korzystają, chętniej niż inni, z zewnętrznych programów mailowych, takich jak: Outlook Express, Poczta Systemu Windows i Windows Live Mail, Microsoft Outlook, Mozilla Thunderbird czy The Bat.
Poniżej scharakteryzuję je pokrótce i wskażę wybrane aspekty pracy z nimi.
Programy pocztowe Microsoftu
Już od czasów Windowsa 95, częścią składową okienek, poza przeglądarką Internet Explorer, był program pocztowy o nazwie Outlook Express. Niemal wszyscy, którzy zetknęli się z komputerem w czasach Windowsa 98 oraz XP, używali krócej lub dłużej tego właśnie programu. Nie sprawiał on szczególnych problemów użytkownikom z wadami wzroku, gdyż bardzo szybko producenci czytników ekranu zadbali o komfort pracy z nim. Był on krytykowany przez zaawansowanych użytkowników, ze względu na nieprawidłowy sposób cytowania podczas odpowiadania na wiadomość (treść cytowana znajdowała się pod naszą odpowiedzią, a nie nad nią). Było to szczególnie uciążliwe podczas prowadzenia korespondencji na listach dyskusyjnych oraz grupach newsowych. Ponadto Outlook Express czasem źle wyświetlał znaki narodowe, miał problemy z dużymi załącznikami i ich pobieraniem poczty za pomocą wolnego łącza modemowego. Prócz tego sporą niedogodność stanowił sposób przechowywania maili w specjalnych plikach DBX, na skutek czego migracja danych pomiędzy komputerami była bardzo utrudniona, a odzyskanie danych z popsutych plików bazy uciążliwe. Pomimo tych kłopotów, Outlook Express z racji jego obecności w każdym windowsowym komputerze, był używany bardzo powszechnie, aż do czasów ekspansji webowego Gmaila i rozwoju programu Mozilla Thunderbird i wreszcie zmniejszenia się udziału w rynku Windowsa XP.
Wraz z pojawieniem się następnej wersji systemu, nazwanej Windows Vista, producent zaproponował nową odsłonę programu mailowego, nazwaną Poczta Systemu Windows. Już teraz nie stanowiła ona integralnej części systemu i trzeba ją było samemu doinstalować, tak jak przeglądarkę internet Explorer 7. Inna rzecz, że programy te były już niemal gotowe do instalacji i nie trzeba się było trudzić, żeby je znaleźć i ściągać. Zapowiadane zmiany i nowości wprowadzone do Poczty Systemu Windows wyglądały bardzo zachęcająco i stanowiły odpowiedź na dawne bolączki, jakich doświadczali użytkownicy Outlooka. Przede wszystkim zrezygnowano z plików DBX na rzecz tekstowego formatu EML, dzięki czemu można było podejrzeć w zewnętrznym programie pojedyńczy list. W końcu producent umożliwił użytkownikom decydowanie, czy podczas odpowiadania na list kursor ma domyślnie znaleźć się nad czy pod cytowanym tekstem. Poza tym pojawił się filtr antyspamowy, kalendarz, czytnik RSS i trochę nowych ustawień. Niestety odtąd Poczta Systemu Windows i jej następcy oferowały bardzo niekorzystną dla użytkowników czytników ekranu metodę nawigacji po folderach. Sprawia ona, że w miarę odczytywania listy folderów, kursor od razu przechodzi z niej na listę wiadomości. Dzieje się to na tyle szybko, że screenreadery nie nadążają z jej odczytaniem, co bywa dezorientujące.
Kontynuację omawianej aplikacji stanowi Windows Live Mail, którego pojawienie się wiąże się, nie wchodząc w szczegóły, z powstaniem systemu Windows 7 oraz pakietu programów i usług zwanych Windows Live. Program ten w zasadzie nie różni się od swojego poprzednika, za wyjątkiem jednej istotnej cechy, a mianowicie, znanej z pakietu Office, wstążki. To zdaniem wielu użytkowników screenreaderów kolejny powód, by pożegnać się z tą aplikacją. Nie można powiedzieć, by z Jawsem albo Window-Eyesem działał on źle, choć w tym przypadku, im nowsza wersja screenreadera, tym lepiej. Ze screenreaderem NVDA też da się go używać, ale lista wiadomości odczytywana jest niezbyt komfortowo. Sam Windows Live Mail, zdaniem wielu, w tym piszącego te słowa, nie jest tak stabilny jak dawny Outlook Express. Do tego wciąż słabe wsparcie dla IMAP, szczególnie Gmaila, sprawiło, że wiele osób przesiadło się na Thunderbirda. Nim jednak przyjrzę się mu dokładniej, napiszę jeszcze kilka słów na temat “większego” Outlooka, czyli programu będącego częścią składową pakietu biurowego Microsoft Office.
Microsoft Outlook, bo o nim mowa, to bardzo rozbudowany program, który, poza obsługą poczty elektronicznej, zawiera zintegrowane z nią: kontakty, kalendarz, wydarzenia i zadania. Z wersji na wersję staje się coraz bardziej sieciowy i serwerowy. Jego wczesne wersje cieszyły się względną popularnością. Z Jawsem działały bardzo dobrze. Od wersji 12 (2007) również tutaj mamy do czynienia ze wstążką. Do tego sam program w wersji 12 nie cechuje się taką stabilnością i mimo zmian technicznych nie radzi sobie dobrze z pocztą IMAP. Najnowsze wersje są według mojej wiedzy jeszcze rzadziej używane niż Windows Live Mail. Program, choć dostępny, nie ma zbyt dużej liczby skrótów klawiszowych i posiada na tyle rozbudowany interfejs, że często nawet osoby widzące skarżą się na mnogość opcji. Pamiętać przy tym należy, że tak na prawdę nie jest on przeznaczony do pracy dla pojedyńczego użytkownika. Jego potencjał docenią za to pracownicy większych firm, korzystający z centralnego serwera Microsoft Exchange, na którym współdzielone są kontakty, kalendarze oraz inne dane.
Mozilla Thunderbird
Poza opisywaną wcześniej przeglądarką Firefox, Fundacja Mozilla wypuściła już dawno temu na rynek program mailowy Thunderbird. Od lat wzbogacany jest o nowe funkcje, a jednak nie zmienia się tak bardzo jak konkurencyjne rozwiązania i kolejne wersje oferują podobny sposób obsługi. Pracuje pod różnymi systemami operacyjnymi, z czytnikami ekranu dla systemu Windows działa dobrze od wersji 2. Jego nowe wersje współpracują najlepiej z darmowym screenreaderem NVDA, jednakże komercyjne screenreadery oferują również przyzwoite wsparcie pracy z tym programem. Może nie jest ono aż tak dopracowane jak w przypadku programów Microsoftu, za to prosty interfejs samego Thunderbirda i szereg przydatnych opcji zdecydowanie przemawiają za jego używaniem. W chwili obecnej to, moim zdaniem, najlepszy dla użytkowników screenreaderów, program do zarządzania pocztą elektroniczną. Nie posiada skomplikowanej wstążki a klasyczne menu. Nie ma ogromnej ilości skrótów klawiszowych, wywołujących rozmaite funkcje, ale nie jest też ich w ogóle pozbawiony. Cechuje go prosty interfejs użytkownika, którego elementy można modyfikować. W ten sposób dano nam możliwość nawigowania pomiędzy listą folderów i wiadomości. Dobrze wyświetla maile w wątkach na listach dyskusyjnych oraz grupach newsowych, wspierając prawidłowe cytowanie i redagowanie korespondencji. Bardzo płynnie działa z mailowym protokołem IMAP, w szczególności zaś z kontami Google. Pozwala łatwo dodawać nasze konta mailowe, często bez konieczności wpisywania szczegółowych parametrów serwerów pocztowych (IMAP, SMTP, POP3). Występuje również w wersji przenośnej (portable). Gdyby ktoś potrzebował, Thunderbird dysponuje możliwością subskrybcji grup newsowych oraz kanałów RSS. Od niedawna też posiada funkcję komunikacji w czasie rzeczywistym, tzw. chatu z użytkownikami: Twittera, Facebooka, Jabbera (XMPP) oraz IRC. Funkcja ta nie działa najlepiej, do tego, z perspektywy użytkowników screenreaderów i obsługii z klawiatury, nie należy do zbyt intuicyjnych. Thunderbird posiada oczywiście jeszcze więcej zaawansowanych funkcji. Nie są one jednak powszechnie używane i to nie one zaważyły na popularności tego programu wśród użytkowników screenreaderów.
Legendarny The Bat
Ponad 10 lat temu pojawił się na rynku płatny program mailowy mołdawskiej firmy Ritlabs o nazwie The Bat. Szybko został okrzyknięty mianem najlepszego i najbardziej zaawansowanego klienta mailowego dla Windows. Pozwalał i nadal pozwala na niespotykaną gdzie indziej modyfikację interfejsu, sposobu wyświetlania, skrótów klawiszowych. Bardzo dawno temu umożliwiał: tworzenie folderów wirtualnych i wyszukiwanie (podobne do mailowego modułu przeglądarki Opera oraz do poczty IMAP), montowanie filtrów antyspamowych. Potrafił szyfrować wiadomości i, w niespotykany w innych rozwiązaniach sposób, zarządzać nagłówkami wiadomości na serwerach POP3, a potem IMAP. Jego cechą charakterystyczną, która od razu rzucała się w oczy, były szablony wiadomości, osobne dla adresów mailowych, folderów i kont. Pozwalały one na modyfikację i zarządzanie redagowanym tekstem za pomocą makr oraz wyrażeń regularnych. Za sprawą kilku zaawansowanych, niewidomych subskrybentów listy dyskusyjnej Typhlos w latach 2003-2007 The Bat cieszył się nawet względną popularnością. Dzięki bardzo ciekawym, choć nieco innych niż w konkurencyjnych aplikacjach, skrótom klawiszowym, można go było obsługiwać w miarę poprawnie ze wszystkimi czytnikami ekranu, jednakże wymagało to szeregu zabiegów, począwszy od wyłączenia niektórych opcji wyświetlania i dostosowania widoku interfejsu samego programu, na zmianie podświetleń i innych parametrów screenreadera skończywszy. Do tego dochodził problematyczny sposób wyświetlania treści maili, w formie jakby czystego tekstu, bez wsparcia nawigacji za pomocą technologii MSAA. Co gorsza proponowane zabiegi nie przynosiły zawsze pożądanego skutku, zależnie od wersji systemu, rodzaju karty graficznej i czytnika ekranu. Wszystko to sprawiło, że wielu porzuciło mołdawskie rozwiązanie na rzecz omawianego wcześniej Thunderbirda jako programu bardziej przewidywalnego i prostszego w konfiguracji. Nie zmienia to faktu, że gdyby The Bat posiadał nieco inaczej zaimplementowany sposób wyświetlania maili, byłby to chyba wymarzony program pocztowy dla bardziej wymagających niewidomych użytkowników komputera.
Zakończenie
Okazuje się więc, że mamy wybór, jeśli chodzi o programy do pracy w Internecie. Pozostaje mieć nadzieję, że stan ten nie ulegnie pogorszeniu, a czytniki ekranu będą nadążały za rozwojem poszczególnych aplikacji.
* Michał Kasperczak jest absolwentem historii na UAM w Poznaniu. Od prawie 20 lat interesuje się i praktycznie wykorzystuje technologie tyfloinformatyczne w pracy i nauce. Współuczestniczył w dostosowaniu i testach interfejsu aplikacji biznesowych SAP ERP dla niewidomych. Był współpracownikiem firm tyfloinformatycznych. Obecnie pracuje nad kształtem portalu www.tyfloswiat. pl i pomaga we współtworzeniu Tyflopodcastu.