Wstęp
– Może byśmy… gdzieś poszli? – Pewnego razu rzuciła pytaniem moja narzeczona. – Gdzie byś chciała, kotku, iść? – Gdzieś do lasu – padła zwięzła odpowiedź.
Ja wiem, że już byli tacy w historii, którzy musieli kupować krokodyla, byli też tacy co to musieli pół świata podbić, aby zadowolić swojego kotka, dlatego ucieszyłem się nawet, że moja pani wymaga ode mnie jedynie miłego spaceru po lesie, którego w ogóle nie znam. Nie jest to dla mnie nowa sytuacja, gdy idę gdzieś, choć nie znam drogi. – Taki masz talent – mówią kolejni instruktorzy orientacji. – Jakoś trafiasz, rozumiesz przestrzeń.
Trudno mi się z nimi nie zgodzić. Zdaję sobie sprawę, że choć nie jestem odosobniony, to jednak nie jest nas aż tak wielu i nie każdy niewidomy musi od razu być mistrzem w chodzeniu po ciemku. Ba, może trudno w to uwierzyć, ale Znam kilka osób widzących , które po wejściu do sklepu, po wyjściu z niego, już nie wiedzą, w którą stronę mają iść. Zgodzić się należy zatem, że nie jest to zwykła sytuacja, że osoba niewidoma z taką łatwością dokonuje rozpoznania i nauczenia się nowej drogi bez angażowania osób trzecich. Mam to chyba po tacie. Pozwólcie, że dokonam jeszcze jednej dygresji, zanim przejdę do właściwego tematu. Dożyłem bowiem czasów, gdzie w komputerze niewiele większym od paczki papierosów w kieszeni nosimy wszystko co jest nam potrzebne, w tym i nawigację. Dziś nie jest to ani nowość, ani nic wyjątkowego, raczej należy się zżymać, że pewne programy, choć wiele obiecują, tak mało robią. Ba, jeszcze nie tak dawno, bo raptem dwadzieścia lat temu, będąc na studiach, wiele razy ze znajomymi lub samemu, po udanej imprezie w akademiku, zwiedzałem starówkę i inne rejony warszawy nocą bez nawigacji, bez gadającego telefonu i zawsze wracałem. Dziś wydaje się to jakimś snem albo science-fiction, dziś tak uzależniłem się od podpowiedzi: „w prawo, w lewo”, że nie wyobrażam sobie, abym mógł zaufać sam sobie do tego stopnia, aby wybrać się bez tego ustrojstwa w kieszeni na dalszą wycieczkę po mieście, o parkach czy lasach nie wspominając.
Było jak było, a teraz jest teraz. Pragnę jedynie na koniec tego wstępu zaznaczyć, że po pierwsze niniejszy artykuł nie będzie szczegółową instrukcją obsługi dwóch najbardziej obecnie preferowanych prze zemnie programów do stworzenia sobie narzędzia służącego do poruszania się obcymi drogami. Po drugie, choć warto się przyjrzeć, jak ja to robię i sprawdzić, czy to działa, to nie jest to gwarancją i panaceum na poradzenie sobie z nową drogą. To mój sposób, a ktoś może mieć zupełnie inny pomysł na tego typu wyzwanie.
Po trzecie, używane przeze mnie programy do stworzenia sobie zarówno pojęcia o trasie, jaką będę pokonywał jak i również bazy punktów, dzięki którym będę czół się pewniej to Grmapa na system Windows autorstwa Grzegorza Złotowicza oraz SeingAssistantMove na telefony z systemem IOS oraz Android, którego producentem jest Transition Technologies SA. Prywatnie dodam, że mniej mam zastrzeżeń do Grmapy niż do SeingAssistantMove, który w ostatecznym rozrachunku poddany realnym wymaganiom sprawuje się bardzo słabo, a szkoda. Dla zainteresowanych jedynie dodam, że jednak lepiej działa wersja na IOS, niż na tańszego, choć dostępnościowo gorszego Androida.
GRMAPA
Chciałbym w tej części artykułu poświęcić kilka słów Grmapie, gdyż uważam, że warto, a jest to program, który już nie jedno krotnie ratował mi przysłowiowe życie i to nie tylko w kwestii rozrywki czy relaksu, ale także pracy. Co to takiego ta Grmapa? Jest to aplikacja komputerowa na system Windows. Służy do dźwiękowej reprezentacji map, którymi są dane z OSM, co znaczy open street map. Ów serwis jest tworzony przez każdego, kto chce dodać cegiełkę informacji na temat danego miejsca. Nie będę tu wchodził w szczegóły techniczne typu szerokość, długość geograficzna, jak i sposoby zapisu i przetwarzania tych danych, ważne jest moim zdaniem to, że są ludzie, którzy to wszystko kumają i potrafią tę wiedzę zamienić w coś użytecznego i zrozumiałego dla przeciętnego wyjadacza samodzielnych podróży. Grmapa pozwala na oglądanie wybranego terenu przy pomocy klawiszy strzałek. Wszelkie obiekty typu droga, budynki, linie komunikacji miejskiej, przystanki, szlaki wodne, lasy, parki, sklepy, banki i wiele więcej są reprezentowane przez symboliczne dźwięki, których brzmienie jest bardzo sugestywne i związane z danym obiektem. Tak więc droga jest odzwierciedlona jako hałas ruchu samochodowego, rzeka, strumień, to po prostu szum płynącej wody, zbiornik wodny łechcze ucho szmerem fal, a sklep dźwiękami kasy i odgłosami tłumu kupujących. Od razu chce się kupować. Nie trzeba się specjalnie uczyć tych dźwięków, aby zorientować się, że niskie grube „bzz, bzz”, jakby stado szerszeni wleciało nam do ucha to znak, że „idziemy” pod linią wysokiego napięcia. Dla tych, którzy chcieliby szczegółowo zapoznać się z wszystkimi brzmieniami występującymi w Grmapie jest oczywiście odpowiednia opcja w programie, która nazywa się „Prezentacja wszystkich dźwięków” i znajduje się w menu (dźwięki), tam możemy zapoznać się z dźwięcznością wszystkich symbolicznych odgłosów odzwierciedlających występujące w Grmapie obiekty. Samo korzystanie z Grmapy jest trudne i łatwe jednocześnie. Nie chciałbym tutaj nikogo zniechęcić do tak wspaniałego programu, ale muszę to jeszcze raz podkreślić, że nie każdemu będzie się intuicyjnie dobrze z tej aplikacji korzystać, gdyż wymagane jest posiadanie na pokładzie własnego komputera osobistego, tego, co go mamy pod czaszką, oprogramowania do wyobraźni przestrzennej. Mam na myśli tu konkretne operacje z zakresu mechanizmów poznawczych, takich jak obrót obiektów w przestrzeni, ocena odległości na podstawie informacji czy to tekstowych, czy to dźwiękowych. Nie każdy to ma i śpieszę z wyjaśnieniem dla tych, którzy mogliby się poczuć zdołowani, że wymienione operacje umysłowe, jak to mówią „mądrzy psycholodzy” od procesów poznawczych, nic wspólnego z widzeniem nie mają, choć o „korę” wzrokową zahaczają, ale to zupełnie inna historia. Zatem jeśli już w Grmapie jesteśmy pod konkretnym adresem i chcemy pokonać daną drogę, to musimy pamiętać o kilku zasadach. Po pierwsze, po uruchomieniu Grmapy zawsze jesteśmy „zwróceni” twarzą na północ. Dla przypomnienia tym, co mogliby zapomnieć tak fundamentalną wiedzę ze szkoły podstawowej napiszę, że w takiej konfiguracji po umownej prawej mamy wschód, po lewej zachód, a za plecami południe. Jeśli ktoś nie wie, gdzie jest prawa i lewa, śpieszę wyjaśnić, że prawa strona jest tam, gdzie kciuk lewej wskazuje na prawą, a kciuk prawej na lewą. Można też poważniej na to zagadnienie spojrzeć i podpowiedzieć, że prawa strona to tam, gdzie na ręku brak zegarka. Niestety, niektórzy noszą zegarek odwrotnie. Myślę, że każdy ma własny patent na to, aby określić, która strona jest lewa, a która prawa. Po drugie Grmapy używamy korzystając ze słuchawek, tak jest najwygodniej. Ważne jest zatem, aby lewy kanał był na lewym uchu, a prawy na prawym. Grmapa po uruchomieniu domyślnie odtwarza losowo wybrane brzmienie w lewym kanale, więc jeśli słyszymy je z prawej strony, należy słuchawki założyć odwrotnie. Jest to ważne dla właściwej orientacji w wirtualnej przestrzeni. Po trzecie, warto zapoznać się ze skrótami klawiszowymi, aby płynnie korzystać z Grmapy. Skróty między innymi pozwolą nam na szybkie obracanie naszej wirtualnej postaci we wszystkie strony świata, zgłośnienie lub ściszanie dźwięków, a także określenie jak „długi” ma być nasz wirtualny krok, czy 5 metrówi), dziesięć, pięćdziesiąt, czy kilometr. Wiedząc to wszystko możemy przystąpić do eksploracji wirtualnego terenu. Naszą „postacią”, jak w grach komputerowych, poruszamy się używając klawiszy strzałek. W górę przemieszcza nas do przodu, w dół do tyłu, prawo / lewo idziemy w bok. Jest to ważne, gdyż, jeśli wyobrazimy sobie, że idziemy konkretną ulicą, to hałas powinien być słyszalny w obu słuchawkach z takim samym natężeniem. Jeśli zbaczamy za bardzo w prawo, to coraz ciszej słyszymy ruch ulicy w prawym kanale, a jeśli w lewo, to w lewym. Wówczas należy skorygować naszą „postać”, by szła możliwie środkiem ulicy. Inne dźwięki też odzywają się po tej stronie, po której się znajdują względem nas, dlatego jest tak ważne, aby właściwie założyć słuchawki. Ponieważ rzadko kiedy się zdarza, aby drogi w naszym kraju biegły prosto, dlatego idąc w danym kierunku, co chwila będziemy musieli korygować naszą wirtualną postać. Wszystkie szczegóły i mankamenty korzystania z programu Grmapa są wyjaśnione przez autora tej aplikacji w pomocy, którą możemy wywołać albo z menu (pomoc), to dobra informacja dla leniwych, co nie lubią skrótów klawiszowych, albo klawiszem (F1), jak w każdej Windowsowej aplikacji. Na koniec tego rozdziału dodam jeszcze, że kluczową sprawą w przygotowywaniu bazy punktów pod nową trasę są zakładki, które wstawiamy klawiszem enter, można je potem zapisać jako plik tekstowy w archaicznym formacie (Loadstone) i wybaczcie mi czytelnicy, że nie podejmuję się napisania o tym, czym był kiedyś Loadstone na stare Nokie z systemem Symbian. To i tak nie ma znaczenia, ponieważ aby dziś z takiej bazy skorzystać, musimy ją konwertować do czegoś bardziej użytecznego, chyba, że ktoś nadal używa starej Noki i programu Loadstone. Do niedawna mógł być to program na system Android (Dotwalker), obecnie pozostał nam jedynie SeingAssistantMove na oba popularne systemy i urządzenia, czyli Android i IOS. Swoją drogą autor Grmapy, gdyby go ładnie poprosić, mógłby spróbować dodać już funkcję zapisu do adekwatnych formatów, z których można skorzystać bez wchodzenia w szczegóły konwersji. Sam program Grmapa jest obecnie w dwóch wersjach, instalacyjnej i przenośnej. Obie możemy pobrać ze strony autora pod adresami:
wersja instalacyjna – http://grmapa.zlotowicz.pl/grmapa102.zip,,
wersja przenośna – http://grmapa.zlotowicz.pl/grmapa102_portable.zip..
Krótki opis funkcji Grmapy znajduje się pod adresem:
http://grmapa.zlotowicz.pl/
SeingAssistantMove
Jak sama nazwa aplikacji może sugerować, jest to coś do nawigacji i na pewno coś widzi, z tym, że jednak zdarza się, że program, jak to program, jest tylko kodem w maszynie i może być bardziej niewidomy od samego użytkownika. Wybacz mi, czytelniku, ale w tym miejscu nie mogę oprzeć się pokusie, aby nie dokonać małego komentarza, a zwłaszcza po przeczytaniu opisów ze strony producenta oraz ze sklepów z aplikacjami na dany system, które pieją niczym dorodne koguty nad użytecznością owej aplikacji i zapewniają, że została ona opracowana w oparciu o konsultacje z niewidomymi fachowcami. Można w tym miejscu zakrzyknąć „Super!”. Czegoś takiego właśnie potrzeba, szkoda tylko, że Googlemaps obsługuje każdy kto chce i to bez fachowego wprowadzenia w temat, natomiast tutaj bez podręcznika lub fachowego szkolenia, przez innych fachowców, dość trudno się połapać w obsłudze tego użytecznego narzędzia do nawigacji. Ilość kombinacji, gdzie wybieramy coś z ekranu używając gestówii) prawo lewo, a czasem jak na wybieraczu jest tak ogromna i wzajemnie się pokrywająca, że sama obsługa programu, a zwłaszcza w wersji na iPhone’a, urasta do rangi wyzwania, ba, wydarzenia, a co tam jakieś chodzenie, tu pamięć i obsługa się liczy. Jest jak jest, dlatego o SeingAssistantMove wiele nie napiszę, gdyż nie jest to podręcznik do obsługi owej aplikacji. Jest to jednak drugie narzędzie po Grmapie, które jest mi niezbędne aby wyruszyć w nieznane. Co czyni ten program tak wyjątkowym? Przede wszystkim to, że w odróżnieniu od wielu komercyjnych rozwiązań służących do nawigacji, daje możliwość wczytania i używania własnych baz zawierających zbiór przygotowanych punktów. Możemy w ten sposób podążać niejako od punktu do punktu, i co prawda program nie każe nam skręcać w lewo, w prawo, ale informuje nas od odległości i kierunku do najbliższego punktu z naszej bazy. Jeżeli odpowiednio przygotowaną bazę wczytamy w programie jako trasę do śledzenia, dowiemy się nie tylko jak daleko jest do pierwszego, w domyśle startowego punktu, ale również na jakiej godzinie w stosunku do nas się on znajduje. Dla tych, którzy już nie znają tarczy analogowego zegara wyjaśniam, że w takim odniesieniu dość mocno upraszczając zagadnienie, jeśli coś jest na godzinie dwunastej, to jest przed nami, na szóstej za nami, na trzeciej po prawo, a na dziewiątej po lewo. Jest jeszcze pierwsza, druga, czwarta i tak dalej. Nie jest to jednak moim zdaniem aż tak ważne, bo najbardziej interesuje mnie to, aby obrócić się tak wraz z telefonem, żeby następny punkt był na dwunastej, czyli przede mną. Kolejna przydatna funkcja tej aplikacji polega na tym, że gdy telefon trzymamy płasko i mamy w nim kompas, co w przypadku iPhone’ów jest raczej oczywiste, możemy nim kręcić, a SeingAssistantMove nam „powie”, czy górna krawędź telefonu wskazuje na punkt, do którego chcemy dotrzeć. Opcja ta nazywa się „tylko, gdy urządzenie położone na płasko” i znajduje się w ustawieniach programu w kategorii śledzenie. Nie podaję tu dokładnej ścieżki poszukiwań tej opcji, gdyż obie wersje programu, tak różnią się w filozofii ekranów, kart i innych zaśmiecających interfejs obiektów, , że wymagałoby to opisania oddzielnie procedur konfiguracji tak dla IOS, jak i dla Androida.
Ważnym natomiast elementem rozpoczęcia eksploracji przygotowanej trasy jest wyłączenie monitorowania, aby program nie informował nas o innych obiektach spoza naszej trasy, chyba, że chcemy o nich wiedzieć. Najłatwiej wykonać to na tak zwanym ekranie głównym, odszukując i dezaktywując opcję „wyłącz monitorowanie”), co po tapnięciu przemienia się w „włącz monitorowanie”. Kolejnym etapem przygotowywania się do wycieczki na tereny, które stanowią dla nas, prócz teorii oczywiście, prawdziwą terra incognita jest wczytanie do programu własnej, przygotowanej z mozołem i cierpliwością trasy. Najłatwiej jest to zrobić importując ją z Dropbox’a. Do ostatniego kroku w nieznane pozostaje nam jedynie wybrać z listy tras przygotowany odpowiednio za pomocą Grmapy plik z punktami, dodać go do śledzonych punktów we właściwej lub odwróconej kolejności i w drogę. Jeśli mamy jakieś obawy, to dobry kop na rozpęd, lub ubicie SeingAssistantMove i ponowne uruchomienie w razie nieprawidłowości, powinno pomóc. Jak optymalnie skonfigurować to wspaniałe narzędzie jakim jest SeingAssistantMove dla obydwu systemów, możemy dowiedzieć się między innymi z podcastu pod adresem: http://www.tyflopodcast.net/konfiguracja-seeing-assistant-move-w-systemach-ios-i-android/, natomiast wersje instalacyjne możemy uruchomić z poniższych linków:
na Iphone’a
https://itunes.apple.com/pl/app/seeingassistant-move/id625286820?mt=8
na Androida
https://play.google.com/store/apps/details?id=pl.com.tt.seeingassistantmove.lite
Przygotowanie trasy
Zapoznaliśmy się już tyle, ile trzeba z Grmapą, z SeingAssistantMove, nadszedł więc ten czas, by podjąć wyzwanie i przygotować własną trasę. Pani karze, sługa musi. Zasiadam zatem do komputera, odpalam Grmapę, upewniam się, że wczytana mapa dla obszaru, który mnie interesuje jest aktualna, jeśli nie, to ją aktualizuję, wpisuję adres, od jakiego punktu będę startował i zaczynam mozolne ustalanie, którędy owędy drogi prowadzą. A w którą stronę, a czy się wiją, a co po lewej, a co po prawej, gdzie są pułapki, mostki podstępne, a gdzie w Grmapie nie oznaczone ostępy? Trudna to sprawa, choć dobra zabawa, czas nieubłaganie znika. Wybrałem sobie proste zadanie. Ma być to las, jest las, a w środku ogródki działkowe, które chcemy obejść po zewnętrznej stronie. Szybko wychodzi na jaw, jak brak wzroku zniekształca wyobrażenia o przestrzeni, myślałem, że działki są mniej więcej wpisane w plan prostokąta, no i może są z lotu ptaka, a my tu na ziemi. Dodatkową niespodzianką jest to, że sam teren działek w ogóle nie istnieje w bazach OpenStreetMap, więc sporą trudność miałem z ustaleniem, gdzie jest hipotetyczna furtka na ich teren, gdyż od niej chcemy wystartować w nieznane. Uporałem się jakoś z tym trudnym zadaniem, sposobów wiele tu praktykowałem, posiłkując się innym jeszcze programem, ale tego nie opiszę. Zalecam wybierać takie tereny, gdzie na brak punktów nie będziemy narzekać. Zatem furtka to punkt numer jeden. Wciskam enter w Grmapie, wpisuję nazwę zakładki, zatwierdzam i zaczynam manipulować strzałkami, chcąc ustalić, w którą stronę należy iść, aby zacząć obchodzić te ogródki działkowe. Z praktycznych rzeczy mogę doradzić, że dość wygodnym systemem jest wstawianie nowych punktów nazywanych też zakładkami co pięćdziesiąt metrów, chyba, że jesteśmy pewni, iż droga przez wiele, wiele metrów będzie prosta, to można sobie i co sto albo i więcej punkt dla pewności wstawić, oraz na skrzyżowaniach, które nas interesują. Pomiotałem się tak chwilkę, aż pewności nabrałem, co prostopadłe, co równoległe, nad skrzyżowaniami podumałem, aż ich wzajemny relacje zrozumiałem, że najpierw łabędzia, potem jakaś tajna, potem Przepiórcza, a potem krecia i znowu Łabędzia. Sporym problemem, na jaki natrafiłem była droga o jakże poetyckiej nazwie Tajnego nauczania, która to wije się jak rzeczka, to znika, to zawraca, to krzyżuje się sama ze sobą. Prawdziwy koszmar, takie dzieło geodezyjno-kartograficzne, gdy nie można spojrzeć z góry na całość planu. Tutaj przydała się rada samego autora Grmapy, aby w tego typu sytuacjach długość kroku zmniejszyć do minimum, czyli do dwóch metrów kwadratowych. Przy okazji, jak już o tym piszę, podam skrót klawiszowy – control+page down zmniejsza długość kroku, a control+page up zwiększa długość kroku. Przy tak małej rozdzielczości można już ogarnąć tę niesforną wężową drogę.
Po godzinie lub trochę więcej sprawdzania, testowania i uczenia się nazw dróg, bo to ich nazwy potem w SeingAssistantMove będę słyszał, gdy wydawało mi się, że układ przestrzenny też już jakoś ogarniam, choć naprawdę okazał się daleki od moich hipotez i wyobrażeń, przyszedł czas, aby zapisać wszystkie powstawiane punkty i przerzucić je do SeingAssistantMove. Wciskam zatem Ctrl+s, nadaję nazwę, potwierdzam. Mam to! Jestem z siebie dumny. Wydaje się to proste, będziemy musieli po prostu ciągle zakręcać w prawo, nie licząc tych wahnięć, które wynikają z krętości leśnych dróg, ale w utrzymaniu właściwego kierunku pomoże nam SeingAssistantMove i jego cudowna opcja wskazywania kierunku do punktu, gdy urządzenie trzymane płasko. Pozostaje jeszcze przekonwertować plik z zapisanymi punktami do strawnego formatu, co robię korzystając z narzędzia online pod adresem http://sa.tt.com.pl/db2move/. Wrzucam rezultat konwersji z pobranych na dropbox’a do folderu route, który jest w odpowiednim pod folderze skojarzonym z SeingAssistantMove, zwykle jest to „DROPBOX\Aplikacje\SeeingAssistant-Move\route\” i dokonuje importu trasy już w samym programie.
Aby zacząć przygodę pozostaje tylko zrobić kanapki, nalać wody do termicznego kubka, zaopatrzyć się w powerbanki, dobre buty, wziąć swoją panią pod rękę, psa na smyczy w drugą, mentalnego kopa na rozpęd i w drogę! Gdzieś w między czasie przez głowę przelatuje mi jeszcze sarkastyczna myśl, że nie pogardziłbym hamakiem i śpiworem, gdyby przyszło jednak nocować w lesie.
Idziemy na spacer
Nadszedł ten czas próby i żeby nie było wątpliwości, to nie jest próba dla mnie, tak o sobie myślę, ale dla narzędzi, z których skorzystałem. Grmapa jak do tej pory spisała się na medal. Zobaczymy jak poprowadzi nas SeingAssistantMove. Gotowi i zwarci włączamy program, z ekranu punkty wybieram listę tras a z niej tę, nad którą się tyle napracowałem. Jeszcze potwierdzam właściwą kolejność odtwarzania punktów, chwytam telefon tak, aby leżał płasko i w drogę! Pies ciągnie żwawo do furtki, bo na znanych trasach jest najlepszym GPS’em, moja pani się mnie trzyma… Ale co to? Pierwszy punkt jest drugim punktem. Nie zgłębiłem tej zagadki i nie wiem dlaczego tak się już kilka razy mi stało, podejrzewałem, że może drugi punkt był bliżej od pierwszego. Jednak przy innych testach okazało się, że to nie prawda. Puki co nie zraża nas to. Docieramy do furtki bo wiemy, gdzie jest i kierujemy się żwawo na godzinę trzecią, czyli w prawo. Szybko kierunek do punktu zamienia się na godzinę dwunastą, czyli dobrze, jest teraz przed nami. Idziemy, suczka lata to w prawo to w lewo, trochę to utrudnia sprawę, telefon wibruje, piszczy, mówi, gdyby być autystykiem można by oszaleć od nadmiaru tych bodźców sensorycznych. Mijamy punkt za punktem, czasem trochę na pierwszą, czasem trochę na jedenastą, ale to droga się wije. W końcu docieramy do pierwszego poważnego rozwidlenia i newralgicznego gwoździa całego eksperymentu. Zakręcamy żwawo w prawo i śmiało wkraczamy na Tajnego nauczania, jest to droga tak tajna, że po kilku minutach znika i zamienia się w łąkę. Według wskazań programu mamy przejść jeszcze dwadzieścia metrów i zakręcić w lewo. Trzymam się wskazówek twardo, choć okazuje się, że zakręt w lewo jest nie możliwy, bo jest tam drewniany płot. Co robić? Idziemy jeszcze kawałek do przodu. Robi się coraz ciekawiej, bo już stąpamy nie po łące, ale wkroczyliśmy w prawdziwy dziki polski busz. Chaszcze, błota i sromota, i jeżyny, w które koncertowo zaplątuje się piesek. Mamy przystanek, moja pani na czworaka wchodzi pod krzak, aby odczepić zwierzę i wyplątać smycz, a ja walczę z inteligencją w moim telefonie. Nie chce być jednak inaczej, coś w przygotowaniu trasy poszło nie do końca tak sprawnie, jak myślałem. Decydujemy się kawałek zawrócić i spróbować poszukać własnoręcznie odpowiedniego odgałęzienia drogi. Udało się. Dalej idzie już jak po maśle. Małe potknięcie, które nas zaskoczyło, do dziś dla mnie jest zagadką; czy to GPS dał ciała z dokładnością, czy jest realna rozbieżność między stanem drogi w rzeczywistości a w bazach OSM. Tym czasem pomykamy „Tajnego nauczania”, aż za nami się kurz unosi.
– Skrzyż Tajnego nauczania z Przepiórcza 45 metrów na godzinę pierwszą. – Wiem, że tak naprawdę na dwunastą, najzwyczajniej w świecie trzeba uwzględniać tak zwane pływanie GPS, jego dokładność nie jest co do metra, a i sam punkt jest jakimś umownym punktem w przestrzeni, a my idziemy, droga się wije, zbliżamy się, pi, pi, pi, znowu wszystko piszczy, wibruje, bo zapomniałem wyłączyć nadmiaru tych brzęczyków, co to pilnują, aby „biedny” niewidomy nie przegapił zaczytany właściwego momentu. Skręcamy w Przepiórczą i tu niespodzianka leśna… dzik. A dzik, wiadomo, jest zły i ma ostre kły. Po drzewach dawno nie chodziłem, więc staram się zachować zimną krew, nie przyspieszać kroku, za to trochę hałasuję. Zwierzęta nie lubią krzyku. Pies też pokorny, nie rzuca się, idzie grzecznie. Żegnani natarczywym „chrum, chrum”, oddalamy się od punktu, którego nawet Grmapa nie mogła przewidzieć. Kolejny zakręt już w Łabędzią i po chwili jesteśmy pod furtką, czyli w m miejscu startu. Ogółem trzy kilometry, żwawym krokiem, z przygodami, jednak bezpiecznie z powrotem. Może to nie krokodyl, ale wycieczka była udana. Narzędzia też moim zdaniem spisały się nie najgorzej.
Podsumowanie
Dotarliśmy do miejsca, w którym przyszedł nieubłagany czas na podsumowanie. Napiszę tak, nie jest to ani łatwe, ani szybkie rozwiązanie. Jednak dla tych, którzy mają taką potrzebę, aby się czy to sprawdzić, czy zwyczajnie wybrać na wycieczkę bez angażowania osób widzących, jak najbardziej możliwe do wykonania. My pokonaliśmy już kilka tego typu tras, opisana tutaj była pierwszą. Bywa tak, że długą trasę pokonujemy na raty. Przygotowuję pewien odcinek i go testujemy, gdy czujemy się już na nim pewnie, dokładam kolejny odcinek, aż trasa zostanie zamknięta. Oczywiście dotyczy to formy aktywnego wypoczynku. Jeśli chodzi o trasy, które muszę pokonać, aby dotrzeć w jakieś miejsce i nie mam jak skorzystać z pomocy czy podpowiedzi ze strony osób widzących, na testowanie nie ma miejsca. Trasę się przygotowuje w Grmapie, wczytuje do aplikacji od nawigacji i w drogę. Są też tacy, którzy samą Grmapę zaprzęgają do pewnego rodzaju nawigacji, bo można ją podpiąć pod GPS, jeśli się taki w laptopie czy tablecie posiada, jednak jest to zupełnie inna historia.
Co do użyteczności SeingassistantMove, to nie chcę się wyzłośliwiać, mnie prywatnie ten program na kolana nie powalił, choć doceniam jego użyteczność. Przeszkadza mi natomiast, i to dość mocno, zupełnie niechlujne wykonanie, bałagan w poleceniach, nie bardzo wiadomo co, gdzie i jakim gestem, bo można tak i można siak, a to zaciemnia jedynie obraz jego funkcjonalności. Uważam, że obecnie na rynku mamy deficyt dobrych programów do tak zwanej małej nawigacji, bez grafiki i map. Nie bardzo jest w czym wybierać, a szkoda. Całkiem fajny jest Lazarillo, prosty, przejrzysty i intuicyjny. Nie posiada jednak możliwości skomponowania własnej trasy, ani dodania prywatnej bazy punktów i posługiwania się nią offline. Co do Grmapy, to uważam, że jest to świetne narzędzie, dzięki któremu można bez wychodzenia z domu zapoznać się z danym miejscem i chociaż teoretycznie mieć pojęcie o układzie przestrzeni. Mam nadzieję, że autor Grmapy będzie ją rozwijał i ulepszał, choć warto podkreślić, że i w obecnej wersji posiada sporo dodatkowych funkcji, choćby sprawdzanie pogody, czy przemieszczanie wirtualnej postaci według wskazań podłączonego odbiornika GPS.
Szerokiej drogi!