Mec. Andrzej Kurowski, olsztyński radca prawny, stracił wzrok w młodym wieku, jeszcze przed maturą. Pomimo tego zdał celująco egzamin dojrzałości, a potem uzyskał kompetencje zawodowe, kończąc uniwersyteckie studia prawnicze oraz aplikację. Pytamy go, jak odnajdują się w naszym świecie osoby, które utraciły zdolność widzenia.
Osoby zaliczane do grupy niewidomych mają zdolność widzenia ograniczoną w różnym stopniu. Jedni nie widzą zupełnie nic, inni dostrzegają jednak zarysy przedmiotów czy postaci. Co jest dla nich wszystkich największym problemem?
– Niestety wciąż bariery architektoniczne. Ulice naszych miast pełne są różnych pułapek czyhających na osoby pozbawione możliwości widzenia. Zdarza się także, że niektóre udogodnienia wprowadzone z myślą o niewidomych, przeszkadzają ludziom w pełni zdrowym. Na przykład sygnał dźwiękowy informujący na przejściu dla pieszych, że oto masz zielone światło. Zdarza się, że na skutek protestów wyłącza się i stoi wtedy taki niewidomy i czeka na zmianę światła, i czeka, i czeka…. A zmiany nie słychać. Poza tym te sygnalizatory dźwiękowe na przejściach dla pieszych nie zawsze są umieszczone w odpowiedni sposób i wtedy osoba niewidoma nie potrafi rozróżnić, czy sygnał dźwiękowy wskazuje akurat jej kierunek ruchu, czy może prostopadły do niego. Dodatkowo mamy w Polsce ruch prawostronny i niewidomi poruszają się zwykle prawą stroną chodnika. Chcąc zatem włączyć przywołanie zielonego światła na przejściu dla pieszych, szukają odpowiedniego przycisku po prawej stronie tego przejścia. A tymczasem przyciski są z reguły umieszczane po lewej stronie. Nie muszę tłumaczyć, jak to utrudnia życie osobom niewidzącym.
Kolejną, naprawdę przy tym niebezpieczną, barierę tworzą stojące na chodnikach słupki ze znakami drogowymi. Są one pomalowane na takie kolory, że nie odróżniają się wcale od tła. Idzie więc osoba słabo widząca i wpada na nie – czasem z rozpędem. Jeżeli ma duży brzuch, to odbije się od słupa w miarę miękko. Nie znaczy to przy tym wcale, że popieram otyłość. Jeżeli jest go jednak pozbawiona, to odbije się od tego słupa własną twarzą. Dlatego niewidomi noszą czasem kapelusze z szerokim rondem. Ono daje pewną ochronę przed taką niespodzianką. Dlaczego nie powiesi się ich nad ulicą? A dwa wózki dziecięce już się tutaj nie wyminą. Na tym tle korzystnie odróżniają się ciemne słupki ustawiane w okolicach skrzyżowań. One są przynajmniej dobrze widoczne na tle betonowych słupów i chodników.
Tutaj pomoże zapewne biała laska, której święto obchodzi się dzisiaj na świecie?
– Proszę pamiętać, że laska pozwala zlokalizować przeszkody na wysokości nóg albo ocenić podłoże, po którym stąpamy. Zwróćmy jednak uwagę, jak wiele przeszkód „czyha“ na wysokości naszych twarzy. Za nisko umieszczone tablice ogłoszeniowe. Przechylone słupki, w które uderzamy. Niezabezpieczone drzewa, gałęzie których mogą uderzyć nas w głowę albo dokonać poważnego uszkodzenia wrażliwych organów naszej twarzy. Możemy także wyrżnąć z rozpędu głową w nisko pochylony pień takiego drzewa, stojącego na chodniku.
A ścieżki rowerowe?
– Kiedy są tylko namalowane, to osoby niewidome także mają kłopot. Bo na przykład na Węgrzech ścieżka dla rowerów jest zawsze kilka centymetrów niżej, niż reszta chodnika i łatwo ją wtedy wyczuć przy pomocy białej laski albo nawet po prostu stopami. W Olsztynie też zaczęły się już takie pojawiać. Ale tam, gdzie są one tylko namalowane, to jak je rozpoznasz przy pomocy białej laski albo stóp? A rowerzysta pędzi taką ścieżką i nie używa przy tym dzwonka, sądząc, że ja go widzę. No i jeżeli nie zdążę zejść ze ścieżki na czas, nie widząc go, to on w pewnym momencie może nie zdążyć wyhamować przede mną. Bo na przykład nie zobaczy z daleka, że trzymam w ręku białą laskę sygnalizującą osobę niewidomą. Albo ścieżka rowerowa wymijająca przystanek. Skąd ten niewidomy ma wiedzieć, że ona tam w ogóle jest?
Przydałoby się jakieś oznaczenie – zgrubienie podłoża wyczuwalne podeszwami butów…
– Spotkałem takie rozwiązanie w Liverpool w Anglii. Kiedy zbliżasz się do przeszkody typu schody – czy to na ulicy, czy na przykład w dużym sklepie – podłoże, po którym stąpasz staje się bardziej „szorstkie“. To sygnał dla ciebie, że za chwilę będziesz szedł w dół albo w górę. Także w Olsztynie niektóre galerie handlowe stosują takie rozwiązania, pozwalające wyczuć, że za chwilę będą na przykład schody. A z drugiej strony czasem ten pasek wyczuwalnego butami chropowatego chodnika jest na ulicy tak wąski, że możesz nawet niechcący przez niego przekroczyć, kiedy go nie widzisz. Kiedy byłem w Liverpoolu, to takie wyczuwalne butami oznaczenie przeszkody terenowej miało szerokość dwóch metrów. Wtedy naprawdę osoba niewidoma ma szansę uniknąć spadnięcia ze schodów albo wpadnięcia pod samochód.
Jest taki punkt w pobliżu mojej kancelarii, kiedy wprost z ulicy schodzi się po schodach w dół do restauracji. Osoba niewidoma może tam niestety spaść, jeżeli nie zauważy w porę, co się dzieje, ponieważ nie ma tam żadnego ostrzeżenia dla niej.
A nie wymaca tych schodów swoją białą laską?
– Wymaca. Gdyby się jednak zagapiła, to poleci wtedy w dół. Laska jest na pewno dla osoby niewidomej wielką pomocą, ale tutaj przydałoby się jednak ostrzeżenie wyczuwalne stopami. Marzy mi się także taki czujnik, jaki włącza się w samochodzie podczas cofania – ostrzegający kierowcę przed przeszkodą. Bo laską wymacasz przeszkodę na poziomie nóg. A przecież mogą się trafić przeszkody usytuowane wyżej, na które możesz, niestety wpaść, jak na przykład pochylone drzewa, o których już rozmawialiśmy.
Spotkałem się też z sytuacją na drodze, kiedy podczas malowania pasów na przejściu dla pieszych rozstawiono przenośne słupki i położono pomiędzy nimi sznurek ostrzegający pieszych, by tam nie wchodzili. A jak miałaby osoba niewidoma wyczuć ten sznurek przy pomocy swojej białej laski? Ostatnio odwiedzałem jeden z zakładów pracy, gdzie w dobie koronawirusa powieszono łańcuch zmuszający do zatrzymania się i zadzwonienia po obsługę, która cię wpuści do środka. Tylko ja nie widząc go, wyrwałem przy okazji „pół ściany“ wpadając na tę niespodziewaną przeszkodę.
Ponieważ, jak słyszę, takie nieoczekiwane bariery utrudniające poruszanie się są niemal codzienną praktyką osób pozbawionych wzroku, czy nie warto by uczyć państwa padów, takich, jakie znają na przykład judocy? To pozwoliłoby uniknąć wielu niepotrzebnych urazów.
– Na pewno nie zaszkodzi. Ja akurat, z racji uprawiania różnych sportów we wczesnej młodości, mam to przerobione i czasem się te umiejętności przydają. Co nie znaczy, że nie zdarzyło mi się wejść na przykład pod samochód. Na przejściach dla pieszych, które nie są wyposażone w dźwiękowe sygnały dla niewidomych, czekamy, aż pojawi się ktoś po tych pasach przechodzący. I tutaj, niestety, zdarza się, że taka osoba przebiega jeszcze na żółtym świetle, a ty – idąc za nią – wchodzisz już na czerwonym. No i, niestety, zostałem już dwa razy potrącony przez samochód.
Wszystkie udogodnienia dla osób niepełnosprawnych, jak choćby wspomniane wyżej – dające się wyczuć stopami – płyty ostrzegające o zbliżaniu się do schodów, zwiększają koszty inwestycji. Czy można jednak inaczej?
– Jeżeli mówimy o przyjaźni dla zwierząt, to zadbajmy także o ludzi, niezależnie od kosztów. Wszystkie osoby niepełnosprawne i tak mają w życiu mnóstwo trudnych sytuacji spowodowanych swoją ułomnością. I bez tych udogodnień nie zawsze mogą docierać do miejsc, do których osoby pełnosprawne mają nieograniczony dostęp. Nie każdy ma także odwagę zaczepiać ludzi na ulicy i prosić ich o pomoc.
A szyby w drzwiach do hipermarketów? Czy nie zdarza się czasem osobie niewidomej z nimi zderzyć?
– Niestety, jeżeli się słabo widzi, to może w taką szybę uderzyć i zrobić sobie krzywdę. Gdyby chociaż ktoś jakoś tę przeszkodę oznakował, nalepiając na przykład kolorową folię. Tak samo, jak wspomniane wcześniej słupy stojące na chodnikach powinny być wymalowane tak, żeby odróżniały się od tła. Dla osób z niewielką możliwością widzenia taka kontrastowość jest czymś naprawdę zbawiennym. One nie mają przecież możliwości widzenia trójwymiarowego i szary słup zlewa im sie po prostu z chodnikiem. Kiedy taka osoba widzi wieczorem ciemny kształt na chodniku, to nie wie, czy to jest cień, czy może ktoś tam leży, a może jest to dół wykopany w ziemi?
I wtedy ten wspomniany wcześniej kapelusz z dużym rondem może być bardzo przydatny?
– O tak. Ochroni twarz przed uderzeniem w słup czy też oczy niewidomego przechodnia przed atakującymi je gałęziami. Inny przykład z mojego życia, kiedy nie miałem akurat tego kapelusza na głowie. Duży dźwig samobieżny stanął przed przejściem dla pieszych w taki sposób, że ciężki, stalowy hak zwisał już nad samym przejściem. Potłukłem wtedy dosyć boleśnie swoją twarz i skończyło się na szyciu rozciętego łuku brwiowego.
Niestety nie wszyscy – i chyba nawet raczej mało kto – myślą o potrzebach osoby niewidomej, która może nie zauważyć stworzonej właśnie przez nas przeszkody.
– Tu nie chodzi wyłącznie o osoby niewidome. Ktoś może zapomnieć na przykład okularów i wtedy pewnych rzeczy już nie zobaczy. Idzie znajomą drogą i wpada na coś, czego tam wcześniej nie było. Podam teraz przykład niemieckiego miasta Bielefeld. Pokazywano mi tam wiele lat temu niewielkie urządzenie generujące dźwięk o różnej sile głośności. Głos w słuchawce mówił na przykład: „drzwi, drzwi, drzwi“ albo „schody ruchome, schody ruchome, schody ruchome“ i tak dalej. Kiedy zbliżałem się do schodów do metra, dźwięk stawał się silniejszy, kiedy od nich oddalałem – słabszy. Potem głos prowadził mnie do kasy oraz na peron.
Teraz to można już mieć taką aplikację w telefonie.
– W telefonie to jeszcze jej nie mam, ale dostałem już takie niewielkie urządzonko, które mieści się w kieszeni i które nawiązuje kontakt w sieci bezprzewodowej z nadjeżdżającym autobusem. Kiedy stanie on już na przystanku, słyszymy wtedy komunikat z głośnika autobusowego: „autobus linii takiej to a takiej“. A kiedy skierujesz to urządzonko w stronę elektronicznej tablicy informacyjnej na przystanku, to usłyszysz to, co inni pasażerowie, normalnie widzący, po prostu na niej odczytują. Na przykład za ile minut odjedzie twój autobus i tak dalej.
I gdzie można dostać taką mówiącą maszynkę?
– Trzeba zgłosić się do Polskiego Związku Niewidomych i oni udzielą wszelkich informacji w tej sprawie.
Inny przykład, to odlana z brązu makieta starego miasta ustawiona na rynku obok starego ratusza, opisana także w alfabecie Braille‘a – punktowym piśmie dla niewidomych.
– To fantastyczna wskazówka i tu kłaniam się pomysłodawczyni tej produkcji, pani Elżbiecie Milowicz. Choć nie jest wcale łatwo odnaleźć tę makietę, kiedy nie zna się miasta. Przydałaby się przy Wysokiej Bramie informacja dla niewidomych, zapisana braillem lub nawet dźwiękowa, jak tam trafić. A najlepiej byłoby, gdyby ustawić ten „trójwymiarowy plan starego miasta” po prostu tuż przy Wysokiej Bramie. Wtedy osoba niewidoma miałaby możliwość zapoznania się z jego topografią od razu na wejściu. Kiedyś byłem w Bazylei i tam w punkcie widokowym umieszczono podobną makietę dla osób niewidomych, które mogły dzięki temu także podziwiać panoramę miasta, badając ten obiekt dłońmi i czytając opisy poszczególnych zabytków w alfabecie Braille’a.
Zadbano zatem także o turystów pozbawionych możliwości widzenia.
– Pamiętajmy, że nie wszyscy niewidomi są „stuprocentowcami“. Niektórzy mają na przykład zaćmę. Inni widzą po prostu w ograniczonym stopniu, mając choćby wyczucie światła i kontrastów w obrazie, co ma naprawdę duże znaczenie. Najgorzej jest wtedy w pełnym słońcu albo po deszczu, kiedy te kontury ulegają rozmyciu. Każda niepełnosprawność ma swoje problemy. Wózkowicze na przykład borykają się z podjazdami, schodami albo ciasnymi przejściami, w których nie mogą się zmieścić. Wiele już zrobiono w naszym mieście w celu zniesienia barier architektonicznych dla osób niepełnosprawnych i wiele pozostało jeszcze do zrobienia.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Źródło: https://www.olsztyn.com.pl/artykul,wywiad-pamietaj-ze-nie-kazdy-widzi-tak-dobrze-jak-ty,30594.html