O tym jak się będzie zmieniać postrzeganie osób niewidomych przez pracodawców i o tym, że osoby niewidome również mogą chcieć spojrzeć na siebie i swoje kompetencje inaczej.
Wiele przedsiębiorstw, w tym te najlepiej rozwinięte, coraz częściej napotyka na barierę wzrostu, której źródła znajdują się w poziomie zaangażowania pracowników. Przedsiębiorstwa tworzą ludzie. Bez nich i bez ich chęci do pracy nie powstaną nowe produkty ani usługi. Wiemy z badań, że nawet jeżeli wynagrodzenie osiągnie taki poziom, aby troska o bezpieczeństwo materialne własne i najbliższych była zaspokojona, to tak czy inaczej nie będzie ono stanowiło wystarczającego elementu kształtującego wyższy stopień zaangażowania. Za pieniądze można w najlepszym razie kupić schematy i powtarzalność. Nie można kupić wyobraźni o potrzebach rynku, kreatywności rozwiązań, wytrwałości i dbałości o wykonanie.
Te cztery kompetencje pochodzą bowiem z innych źródeł: z satysfakcji zawodowej, ale przede wszystkim z jak najpełniejszego doświadczania własnej tożsamości, także, a może przede wszystkim, w środowisku pracy. To z kolei wymaga, żeby przedsiębiorstwo, w którym i dla którego pracujemy, reprezentowało samo sobą coś więcej niż dobrze zorganizowaną maszynę. Coraz więcej pracodawców dąży zatem do tego, żeby tworzone środowisko pracy dawało możliwość przeżywania własnej tożsamości – bycia sobą. To wielka nadzieja dla osób z niepełnosprawnościami.
Obok oceny skuteczności technicznej rekrutujący będą szukali u przyszłych pracowników zupełnie nowych kompetencji i coraz pełniejszej świadomości samego siebie.
Jakie to kompetencje? Wymieniłem już te cztery podstawowe. Powtórzmy: to wyobraźnia, kreatywność, wytrwałość i dbałość. Ta pierwsza potrzebna jest do zrozumienia, jak dany produkt czy usługa może być odebrana przez klienta. Czy wzbudzi pozytywne czy negatywne emocje? Jak intensywne? Druga to kreatywność potrzebna do rozwiązywania problemów, przeciwstawnych wymagań, osiągnięcia czasami bardzo trudnej równowagi pomiędzy potrzebnym a możliwym. Trzecia jest równie istotna. Dobrze wykonywana praca wymaga bowiem zdolności do dążenia do celu w czasie. Systematycznego i cierpliwego pokonywania trudności i oporu, a gwarancją tego jest przecież wytrwałość. Wreszcie dbałość, która wymaga gotowości zakwestionowania samego siebie lub swoich nawyków, żeby sprostać oczekiwaniom jakości.
Czy osoba niepełnosprawna ma jakieś specjalne predyspozycje, żeby mieć te, coraz bardziej potrzebne kompetencje? Czy są one większe niż u osób pełnosprawnych? To ostatnie pytanie wydaje się zresztą być nieco nie na miejscu, bo przecież prawie każdy z nas żyje z jakąś mniej lub bardziej zauważalną niepełnosprawnością. Myślę, że to oczywiście zależy przede wszystkim od postawy każdego.
Znam zaledwie kilka osób niewidomych, które obdarzyły mnie zaufaniem i podzieliły się swoim doświadczeniem i mogę się mylić w swojej intuicji i wyobraźni. Samo zamykanie oczu i nalewanie wody do szklanki nie wystarczy, żeby poczuć, doświadczyć jak to jest być niewidomym, zrozumieć, co jest potrzebne, żeby móc normalnie i samodzielnie żyć. Ale te doświadczenia i rozmowy mówią mi, że przełamywanie braku wzroku wykształca albo może wspomagać wykształcanie tych tak pożądanych we współczesnym środowisku pracy kompetencji. Nie widząc, jak mnie widzą, przeżywając ciążące podejrzenie bycia obserwowanym, osoba z dysfunkcją wzroku musi sama zbudować jakiś, z konieczności do pewnego stopnia wirtualny, model interakcji z otoczeniem. – Czy to nie wymaga wyobraźni?
Jak, nie widząc, poradzić sobie z wypłatą z bankomatu czy inną sytuacją, w której nikt nie pomyślał o dostosowaniu środowiska do potrzeb osób niewidzących? Czy to nie wymaga kreatywności?
A zdobywanie umiejętności orientacji w przestrzeni – czy to nie wymaga mobilizacji pamięci i słuchu? No właśnie, słuchania czyli aktywnego odbioru rzeczywistości, czego większość ludzi widzących po prostu nie potrafi, ponieważ są oni przytłoczeni nadmiarem informacji wizualnej.
Ale jedno to być w sytuacji, która wymusza kształcenie kompetencji, a drugie – to ich rzeczywiste posiadanie i świadome stosowanie. Zasadnicza różnica pomiędzy posiadaniem a doświadczaniem kompetencji to oczywiście poziom świadomości. Umiejętność rozróżnienia, oceny, nazwania. Marzy mi się więc program aktywizacji osób niewidomych, który tę umiejętność pomoże wykształcić. I wydaje mi się to ważniejsze niż aktywizacja poprzez naukę pracy z komputerem czy obsługą telefoniczną, choć i bez tych kompetencji technicznych nie można wykonywać swoich zadań skutecznie. Program taki, albo przynajmniej jego część, miałby za zadanie pozwolić zrozumieć, kiedy i jaka sytuacja rzeczywiście zmobilizowała te kompetencje. Pozwoliłoby to uczestnikom nie tylko na zbudowanie/wzmocnienie poczucia wartości, ale przede wszystkim na nauczenie się, jak danej kompetencji używać i jak ją prezentować. To ostatnie może wydawać się banalne i nieistotne, ale przecież w praktyce poszukiwania i nawiązywania relacji pracy jest bardzo ważne. Nie wystarczy bowiem coś mieć. Trzeba jeszcze umieć przekonać rekrutującego, że tak jest i że kompetencja ta może być użyteczna. Rekrutowany ma bowiem tak naprawdę jedno zadanie. Spowodować, żeby osoba rekrutująca miała ochotę pracować z nowym kandydatem. Mieć ochotę to uwierzyć w użyteczność kompetencji i szczerość motywacji.
Wobec tego na zakończenie może jeszcze kilka słów o prezentowaniu swoich umiejętności. Dobra prezentacja zaczyna się od słuchania, nie zaś od tego, czego często doświadczamy w postaci słowotoku produkowanego przez różnego rodzaju sprzedawców. Słuchanie ma służyć rozpoznaniu potrzeby. Ma nam odpowiedzieć na pytanie, czego tak naprawdę rekrutujący szuka.
Dopiero po uzyskaniu dobrego zrozumienia i wyobrażenia o tym, co należy do zakresu obowiązków, ale przede wszystkim, zrozumieniu tego, co tak naprawdę jest potrzebne przy ich wykonywaniu, wolno nam zacząć przedstawiać, jak byśmy te zadania wykonywali. Uwiarygodnienie przez przykłady i analogię może nam pomóc, a sposób narracji przekaże naszą ochotę i prawdziwą motywację do pracy na tym właśnie stanowisku, w tym właśnie przedsiębiorstwie i, co najważniejsze, z tymi właśnie ludźmi je tworzącymi.
*Stefan Dunin-Wąsowicz – ekonomista, był wieloletnim dyrektorem w korporacjach międzynarodowych we Francji, Niemczech i USA, mieszka obecnie w Polsce, jest przedsiębiorcą i doradcą HR, członkiem Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego i członkiem Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.