Logo Tyfloświat

Kot to najlepszy przyjaciel człowieka

Pewnie się zgodzicie, że zdanie to dla wielu brzmi dość kontrowersyjnie.
Właściciele psów uznają je za po prostu nie do przyjęcia.

Jak to? Kot? Ten samotnik i niewdzięcznik, chadzający własnymi ścieżkami miałby być moim najlepszym przyjacielem?
Przyznam, że i ja – przez większość życia nie byłem zwolennikiem kociej obecności w swoim domu. Nie lubiłem kotów i nie wyobrażałem sobie, że mógłbym zapałać sympatią do tych dziwnych stworzeń.

Teraz pod moim dachem mieszkają trzy mruczki. Ja zaś myślę (chociaż to jeszcze pewnie melodia przyszłości), nad założeniem hodowli kotów.

Czyżbym więc zwariował? Mam nadzieję, że nie.
Poznałem po prostu i zrozumiałem kocią naturę oraz zaakceptowałem koci sposób bycia.
Okazało się, że kot kotu nie równy. Kocie ścieżki zaś, choć często bywają pokrętne (podobnie jak i kocia logika), często prowadzą do całkiem sensownego celu.

Im dłużej trwa nasza przyjaźń, tym bardziej przekonuję się, że koty wcale aż tak bardzo się od nas nie różnią. Mało tego – nabrałem przekonania, że te inteligentne zwierzaki przejmują niektóre cechy swoich właścicieli. Niestety (jak się okazuje) nie zawsze są to zachowania pozytywne.

W poniższym artykule podzielę się doświadczeniami, które nabyłem w trakcie trzech lat obcowania ze swoimi pupilami, przy czym skupię się jedynie na przedstawicielach rasy Cornish Rex. Nie zamierzam tutaj nikogo na siłę do kotów przekonywać. Pragnę raczej zachęcić czytelników do tego, aby dali kotom szansę, zaś przysłowiowe rozważania nad wyższością świąt wielkiej nocy nad świętami bożego narodzenia zostawiam na później.
Celem moim jest, by pokazać, że jakkolwiek opieka nad kotem lub kotami może być dla osoby niewidomej trudniejsza i bardziej wymagająca aniżeli dla widzącej, to nie jest ona w żadnym razie niemożliwa.

Na dobry początek
Czyli kot to nie pies i warto wziąć to pod rozwagę

Zacznijmy od tego, że specyficzna natura kotów nie każdemu musi przypaść do gustu. Kocie zachowania i nawyki są dość szczególne i mam świadomość, że ich akceptacja może nie być łatwa. Mnie samemu też trochę czasu zajęło pogodzenie się z tym, że czworonożni mieszkańcy mojego domu nie tuptają jedynie po podłodze, że jeśli coś mogą zrzucić, to z pewnością to zrzucą, zaś najlepszą zabawką interaktywną jest dla nich człowiek – znaczy się ja.

W odróżnieniu od psa, kot nie zawsze ochoczo przybiegnie do nas, kiedy go zawołamy. Wystarczy mu podniesienie głowy i spojrzenie w naszą stronę. Z perspektywy osoby niewidomej takie nawiązanie kontaktu może być więc mało wygodne. Jednak koty, to (przynajmniej w większości), ogromne łasuchy. Wystarczy więc zastosowanie prostego tricku i uświadomienie naszemu kotu, że opłaca się mu podjąć wysiłek i przyjść do nas. Nagrodą będą bowiem smaczki, za którymi koty przepadają.

Pamiętajmy także, że kota można nauczyć lub oduczyć pewnych zachowań. Nie liczmy jednak na to, że wytresujemy i ułożymy go tak jak psa.

W moim domu koty nie mają np. przyzwolenia na chodzenie po stole. Kiedy więc tylko zauważam, że na niego wskakują od razu temu stanowczo przeciwdziałam. Nie jestem jednak naiwny i wiem, że kiedy tylko moja uwaga będzie skupiona na czymś innym lub nie będzie mnie w kuchni, atak zostanie ponowiony. Staram się więc aby na blacie i meblach nie było rzeczy, które łatwo jest zrzucić (a trudno później znaleźć), takich, których upadek spowodowałby znaczne szkody oraz przede wszystkim jedzenia.

Z drugiej jednak strony kota nie musimy wyprowadzać na spacery. Jest to także stworzenie o wiele bardziej czyste od psa. Koty myją siebie (a nie rzadko także innych domowników) kilka razy dziennie.

Nie musimy się też martwić tym, że zrobią przykrą niespodziankę w domu, kiedy nas nie będzie. Jeśli tylko będziemy dbali o czystość a zdrowie kota nie będzie szwankować, to do załatwienia potrzeb fizjologicznych zawsze wybierze on kuwetę a nie podłogę czy kanapę.

Nie jestem w żadnym razie behawiorystą i nie chciałbym wygłaszać tez nie mających pokrycia w rzeczywistości. Chciałem jedynie zasygnalizować pewne tematy ważne dla przyszłych kocich właścicieli. W Internecie jest poza tym sporo artykułów, z których można dowiedzieć się wiele o kociej psychice oraz o tym, jak koty różnią się od psów czy innych zwierząt domowych.

A jeśli już się zdecyduję
Skąd wziąć tego kota i co brać pod uwagę przy zakupie?

Pisząc o „kupowaniu” czuję się nadal trochę dziwnie. Jednak kot to nie rzecz z określonym terminem przydatności, nie posiada gwarancji i nie podlega zwrotowi. Tak czy inaczej, choć moje koty traktuję powiedzmy nie przedmiotowo, to jednak kota kupiłem.

Zdecydowałem się na zakup od prywatnego właściciela.
Nie uczyniłem tego z powodu jakiegoś snobizmu. Znam wiele osób, które dały dom kociakom ze schronisk i nie miały ze swoimi podopiecznymi większych problemów.
W moim przypadku decydująca była raczej kwestia alergii oraz to, że kupując kota rasowego miałem większą pewność co do jego charakteru.

Kot z udokumentowanym rodowodem to także większa pewność co do ewentualnych chorób i obciążeń genetycznych. Dla mnie jako jego przyszłego opiekuna to była jednak bardzo istotna kwestia.

Do ogłoszeń o sprzedaży kotów, których wiele możemy znaleźć w Internecie, Trzeba podchodzić z ogromną dozą ostrożności. Uważam, że to nie objaw naszej paranoi a wręcz obowiązek aby w możliwie największym stopniu „prześwietlić” hodowcę i jego hodowlę.
Upewnijmy się więc, że hodowca, od którego mamy zamiar wziąć kota jest zarejestrowany w Polskim Związku Felinologicznym a jego hodowla jest uznawana przez WCF.
Warto zaproponować także spotkanie w celu przeprowadzenia rozmowy na żywo oraz aby sprawdzić w jakich warunkach faktycznie przebywają koty. Będzie to miało bowiem znaczenie także dla rozwoju zwierzęcia oraz jego przyszłej socjalizacji w naszym domu.

Nie bądźmy zaskoczeni jeśli otrzymamy kota już wykastrowanego. Niektórzy właściciele kastrują koty przeciwdziałając w ten sposób nielegalnemu ich rozmnażaniu i zakładaniu nielegalnych hodowli.

W moim przypadku kocur nie był wykastrowany i ten obowiązek spoczął na mnie. Podpisałem zobowiązanie, w którym deklarowałem, że nie zamierzam zakładać hodowli i nie będę wykorzystywał zakupionego kocura w celach rozpłodowych. Warto w tym miejscu również dodać, że zakup kota z hodowli jest obarczony również obowiązkiem podatkowym no chyba, że kosztuje poniżej tysiąca złotych, co w dzisiejszych realiach jest raczej niemożliwe. Podatek PCC wynosi 2 procent wartości zwierzaka i tyle właśnie musimy przelać Fiskusowi.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, alergia. Każdy, kto zmaga się z tą dolegliwością z pewnością mnie zrozumie, że to prawdziwa udręka – wziąć na ręce, pogłaskać i poprzytulać puchatego zwierzaka i praktycznie od razu zacząć kichać i się drapać. Niektórym wystarczy już nawet sama obecność kota w pobliżu aby odczuć swędzenie oczu czy doznać mało przyjemnych objawów związanych z górnymi drogami oddechowymi.

Warto w tym miejscu więc nadmienić, że są pewne rasy kotów uczulających o wiele mniej od innych. Zaliczają się do nich z pewnością: kot syberyjski, Sfinks, Cornish Rex oraz Devon Rex.
W mniejszym stopniu będą także uczulały kotki aniżeli kocury. A to dlatego, że posiadają mniej gruczołów łojowych. Kastracja samca może również zmniejszyć jego produkcję a tym samym nasze objawy alergiczne. Ponadto – jak wynika z badań, koty o ciemnym umaszczeniu mogą być bardziej alergizujące od swoich pobratymców o jasnym kolorze sierści.

Mitem jest jednak – jak sądzi wielu, że człowieka uczula kocia sierść. To nie ona jest przyczyną całego zła. Alergiczną reakcję wywołują enzymy zawarte w kociej ślinie. A, że koty (jak już wcześniej wspomniałem) myją – a więc po prostu wylizują nader chętnie nie tylko siebie ale także pozostałych domowników, alergicy mogą mieć przechlapane i to dosłownie!
Jednak jeśli nasz pupil będzie miał dłuższy włos to nawet jeśli będziemy unikali głaskania go i podziękujemy mu za mycie nas, to jego sierść i tak będzie obecna wszędzie, doprowadzając nas do szału.
Ja zdecydowałem się więc na kota , który ma krótkie futerko oraz takiego który będzie uczulał mnie w jak najmniejszym stopniu.

Jak jednak wspomniałem, przy wyborze kierowałem się także charakterem rasy. Chciałem aby mój przyszły, czworonożny przyjaciel był chętny nie tylko do zabawy, jedzenia i spania ale także przejawiał chęć do czułości, pozwalał brać się na ręce i ogólnie lubił kontakt z człowiekiem.
Zdecydowałem się więc na przedstawiciela rasy Cornish Rex.

Na zdjęciu autor artykułu z biało-kremowym kocórem rasy Cornish Rex na rękach

Cornish zwany „korniszem”
Co to za rasa?

Jest to fascynujący wynik przypadkowej mutacji genetycznej, która miała miejsce w latach 50. XX wieku w hrabstwie Cornwall, w Wielkiej Brytanii.
Wówczas to właścicielka hodowli znalazła wśród kociąt swojej kotki krótkowłosego kociaka o wyjątkowo miękkim, jedwabistym futrze. Nazwano go Kallibunker i stał się on protoplastą nowej rasy.

Koty Cornish Rex wyróżnia na tle innych ras ich charakterystyczne, falowane futro. W przeciwieństwie do innych kotów, które posiadają trzy warstwy włosów – podszerstek, włos okrywowy i włoski strukturalne – koty Cornish Rex posiadają jedynie włoski strukturalne, które są miękkie i skierowane w stronę ciała. To właśnie ta cecha nadaje im jedwabisty wygląd i delikatność dotyku.
Dotykając kornisza można odnieść wrażenie, że głaszcze się królika. I – jak się zdaje, chyba nie bez kozery. Człon „Rex” nawiązuje bowiem do takiej właśnie rasy królików.

Trzeba jednak pamiętać, że ze względu na swoje specyficzne owłosienie są one bardziej czułe na zmiany temperatur. Nie służą im przeciągi a w zimne dni warto ubrać je nawet w przeznaczone do tego kocie ubranka.

Na zdjęciu kot siedzący na kolanie Wojtka ubrany w granatowoszare ubranko

Ich ciała są smukłe i elastyczne, z delikatnie zarysowanymi mięśniami, co daje im elegancki wygląd. Niektórzy określają je nawet kocimi chartami. Duże, szeroko osadzone uszy oraz wyraziste oczy nadają im wyjątkowy urok. Koty tej rasy charakteryzują się także długimi, giętkimi ogonami, które dodatkowo podkreślają ich zwinność.

Cornish Rex to rasa inteligentnych i ciekawskich kotów. Są bardzo towarzyskie i przywiązują się do swoich opiekunów, często towarzysząc im (niemal jak psy) na każdym kroku.

Pierwsze chwile w naszym domu
Czyli co robić a czego nie aby nasz kociak dobrze poczuł się w nowym dla siebie otoczeniu

Nie da się ukryć, że pierwsze wrażenie możemy zrobić tylko raz. Podobnie jest z pierwszymi chwilami, które nowy członek naszej rodziny będzie spędzał pod naszym dachem. Dobra wiadomość jest taka, że zdecydowanie łatwiej aklimatyzacja będzie przebiegała w przypadku małego kocięcia i gdy będzie on pierwszym – a co za tym idzie, jedynym mruczkiem w naszym stadzie. Im więcej kotów zdecydujemy się posiadać, tym adaptacja może być trudniejsza dla nowych przybyszów. Koty bowiem są bardzo terytorialne. W takim przypadku, celem uniknięcia kłopotów, niezbędne jest przeprowadzenie tzw. Socjalizacji z izolacją. Załóżmy jednak, że na początek zdecydowaliśmy się na jednego kota.

Postarajmy się zatem aby nasz nowy przyjaciel wszystkie potrzebne mu akcesoria miał „pod łapą” i w zasięgu wzroku. Najlepiej będzie umieścić go w mniejszym pomieszczeniu, z którego stopniowo – wiedziony wręcz przysłowiową kocią ciekawością, będzie mógł w stosownym dla siebie czasie wyruszyć na oględziny swojego nowego terytorium.

Jeśli to możliwe, to zalecałbym, by przez kilka pierwszych dni spędzać z kotem jak najwięcej czasu. Kuweta, miska na wodę oraz jedzenie w naszej sypialni na pewno zostaną dobrze odebrane przez naszego pupila. Ale spokojnie, to tylko na kilka dni. Zapewniam, że dłuższe życie w niewiedzy absolutnie nie leży w kociej naturze.
Kiedy zaś mały przybysz już raz opuści pierwsze pomieszczenie, możemy bez obaw przenieść bufet oraz kuwetę w inne, dogodne dla nas miejsce.

Oczywiście, zwłaszcza na początkowym etapie, kotu może pomylić się umiejscowienie wyżej wymienionych przedmiotów. W naszym przypadku było tak, że jakiś czas po zmianie lokalizacji kuwety, nasz futrzak szukał jej bezskutecznie i z uporem maniaka tam, gdzie ona wcześniej była. Nie ma jednak strachu. Kociak głośno miałczał czym jasno i klarownie oznajmiał, że jest zbulwersowany albowiem musi za potrzebą. Wystarczyło go więc przenieść i wsadzić do kuwety. Od tego czasu już nic mu się nie myliło.

Pielęgnacja

Dużą zaletą kotów z całą pewnością jest to, że potrafią same o siebie zadbać. Wliczając w to także mycie – siebie ale także (o czym już wcześniej napomknąłem) innych przedstawicieli swojego gatunku oraz właścicieli.

Jeśli jednak jesteśmy w posiadaniu tylko jednego kota, to pewne czynności dotyczące higieny będziemy musieli wykonać za niego. Na szczęście nie codziennie a raczej raz w tygodniu.

Mowa tu przede wszystkim o wyczyszczeniu uszu z nagromadzonej wydzieliny. Bez zbędnych trudności dokonamy tego przy użyciu zwykłego patyczka do uszu czy wacika. Oczywiście – podobnie jak i przy własnych uszach – zaleca się daleko idącą ostrożność. Kornisze mają jednak naprawdę duże uszy, więc nie tak łatwo zrobić im krzywdę, a ich stan sprawdzimy stosunkowo łatwo za pomocą naszych palców.

Co się tyczy obcinania pazurów, tego niestety sami (jako osoby niewidome nie zrobimy) a przynajmniej ja nigdy tego się nie podjąłem i mam spore obawy. W tym przypadku wolę zdać się na osobę widzącą lub wręcz weterynarza.
Jeśli jednak zapewnimy naszemu mruczkowi odpowiednią ilość drapaków kot sam będzie dbał o długość pazurów. Od czasu do czasu jednak oczywiście będziemy musieli mu je skrócić. Tak jak i w przypadku ludzi, jednym kotom będą rosły one szybciej, innym wolniej. Myślę, że jest to kwestia osobniczo zróżnicowana. Proponowałbym jednak manicure nie rzadziej niż raz w miesiącu.

Choć może wydawać się to dziwne i nietypowe, warto także zahaczyć o kocie oczy. W zależności od gatunku a co za tym idzie budowy anatomicznej kota, mogą bowiem zbierać im się w kanalikach przynosowych tzw. Śpiochy. Substancję tę należy usuwać aby udrażniać kanaliki łzowe. Wystarczy zlokalizować kącik oka od strony nosa i (w razie potrzeby) usunąć z niego zalegającą wydzielinę.

Na koniec wyczesywanie, którego w przypadku korniszy akurat nie trzeba stosować. Ten model wystarczy po prostu w zależności od wrażeń dotykowych, przetrzeć lekko wilgotną szmatką. Mój kocur wymaga tego zwłaszcza w momentach kiedy czymś bardzo się negatywnie podekscytuje. Wówczas jego gruczoły łojowe zaczynają bowiem pracować na zdwojonych obrotach co doskonale można wyczuć na jego futerku. Przekłada się to także natychmiast na zwiększenie się u mnie odczynu alergicznego.

Do wyczesywania dłuższego futra natomiast polecam nie szczotki a raczej zgrzebło. Jest to drewniany przedmiot, używany także do pielęgnacji włosia końskiego. Posiada on bardzo wąsko rozstawione zęby. Jest ponadto łatwy w stosowaniu i czyszczeniu. Wystarczy przemyć go pod wodą i dobrze wysuszyć.

Kota warto od czasu do czasu wykąpać. Zwłaszcza gatunki posiadające dłuższy włos. Raz lub Dwa razy do roku powinno w zupełności wystarczyć. Bardziej puchate okazy zmieniają bowiem okrycie na zimę i cieplejsze dni, Wtedy warto dobrze je wyczesać a następnie zafundować im kąpiel w ciepłej wodzie z dodatkiem kociego szamponu.

Wbrew obiegowej opinii, nie wszystkie koty unikają wody jak ognia. Starajmy się jednak oswajać je z tym żywiołem. Kot wrzucony do wody z Nienacka na pewno nie będzie tym zachwycony. Warto jednak w trakcie naszej kąpieli zostawić otwarte drzwi do łazienki. Wspominałem bowiem o kociej ciekawości. Ta ponad wszelką wątpliwość skłoni go do odwiedzenia nas w trakcie porannych lub wieczornych ablucji.

Żywienie

Niestety, kornisze to ogromne i wręcz przysłowiowe żarłoki.
Ze względu na dynamiczny rozwój naszego futrzaka karmienie nie będzie problemem mniej więcej do ukończenia pierwszego roku życia. W tym czasie możemy karmić Mruczka praktycznie na zawołanie.
Jednak w późniejszych latach trzeba będzie zachować odporność na koci stalking i wymuszenia. Dorosły kot nie może otrzymywać zbyt dużej ilości pożywienia z podobnych względów co człowiek. Na szczęście kornisze (w odróżnieniu od niektórych właścicieli) to koty niezwykle aktywne, dlatego też nie tyją szybko. Ich aktywność powoduje jednak wzmożony apetyt. Bywa więc, że kornisz potrafi domagać się następnej porcji już w dwie godziny po pochłonięciu poprzedniej.

Dlatego też warto zaopatrzyć się w specjalną tackę silikonową, która spowolni proces spożywania pożywienia przez naszego łasucha. Jest ona skonstruowana w ten sposób, że kot musi namęczyć się aby wydobyć pokarm z przygotowanych w tym celu kanalików. Jeśli kornisz dostanie jedzenie w zwyczajnej misce czy na spodeczku to po prostu je pochłonie. Zauważyłem także, że moim kotom o wiele przyjemniej i wygodniej korzysta się z tacki aniżeli z miski. Może to mieć związek z kocimi wąsami, które często ocierały im się o ranty miski. Koty zaś nie lubią gdy coś podrażnia ich wibrysy. Pamiętajmy tylko o częstym (raz dziennie) czyszczeniu takiej tacki z pozostawionych resztek jedzenia. To bardzo ważne zwłaszcza w ciepłe dni kiedy mięso może szybciej ulegać rozkładowi.

Osobniki tej rasy niechętnie piją wodę. Warto więc aby ich pożywienie było możliwie jak najbardziej mokre. Wodę jako taką polecam zaś nalewać do misek porcelanowych. Wielkość miski powinna być uzależniona od ilości pijących.

Całość (miskę oraz tackę) sugeruję ponadto umieścić na zwykłej tacy z wysokim rantem, używanej w kuchni. Tacę taką bez problemu nabędziemy w każdym sklepie z akcesoriami domowymi. Piszę o tym dlatego,. Że kornisze (delikatnie rzecz ujmując) nie jedzą w sposób nader estetyczny. Dzięki temu zabiegowi więc będzie nam po prostu łatwiej zachować czystość.

Na zdjęciu taca z umieszczoną na niej porcelanową miską z wodą oraz silikonową tacką na jedzenie

Co do tego czym powinny być karmione nasze pupile, zdania są podzielone. Wielu weterynarzy poleca różnego rodzaju puszkowe karmy mokre oraz te suche. Przekonując, że zaletą takich pokarmów jest ich właściwe zbilansowanie pod kątem wartości odżywczych.
Mam ponadto świadomość, że puszka to bardzo wygodny sposób karmienia. Zwłaszcza patrząc z perspektywy osoby niewidomej.
Również hodowcy – mając na względzie żywieniową niewiadomą kotów, które różnie przecież mogą trafić, starają się przyzwyczaić je od początku raczej do suchego pożywienia i jedzenia z puszki
Ja także, do pewnego momentu, karmiłem swoje koty w ten sposób. Ograniczałem jedynie ilość suchej karmy, która dla korniszy w większym natężeniu może być szkodliwa. Jest ona jednak im potrzebna ze względu na możliwe problemy z dziąsłami. Kornisze po prostu – od czasu do czasu, powinny sobie troszkę pochrupać. Ułatwi to im także pozbycie się kamienia nazębnego.

Sytuacja jednak zmieniła się diametralnie, kiedy moje koty uległy ostremu zatruciu pokarmowemu po spożyciu karmy z puszki. Dodam w tym miejscu, że puszki były zakupione w niedługim czasie przed zatruciem. Były właściwie przechowywane. Nie były nieszczelne.
Może więc mieliśmy pecha trafiając na wadliwą partię. Ja jednak nie miałem zamiaru już więcej ryzykować i postanowiłem zmienić dietę swoich podopiecznych na BARF.

„BARF” (Biologically appropriate raw food) czyli biologicznie odpowiednie surowe jedzenie, to dieta oparta o dostarczanie kotom surowego mięsa, warzyw oraz owoców w formie, która zbliżona jest najbardziej do ich naturalnego pożywienia. Idea diety BARF jest bardzo prosta. Kot jako naturalny mięsożerca będzie czuł się najlepiej, jeśli będzie spożywał to, do czego jego organizm jest przystosowany.

Mieszankę sporządza się w oparciu o:

  • surowe mięso (najlepiej różne gatunkowo) –drób, wołowinę lub wieprzowinę. Ja jednak proponuję by ze względów bezpieczeństwa mięso ugotować.
  • Podroby – mogą być również drobiowe – serca i żołądki.
  • Wątróbka – najlepiej indycza.
  • żółtka jaj (również warto je ugotować) oraz właściwe suplementy, do których zaliczymy:
  • witaminy „D” i „E” oraz tauryna.
  • sproszkowane skorupki jaj czyli suplement wapnia. Przyznam, że to wygodniejsze od własnoręcznego rozdrabniania i blendowania.
  • Drożdże browarnicze, które dostarczą witamin z grupy “B”.
  • suplement żelaza lub bogatą w żelazo suszoną hemoglobinę.

Jod

  • Olej rybny dla zdrowej skóry i błyszczącej sierści.

Właściwie sporządzona mieszanka powinna w 90-95% składać się z mięsa i podrobów, gdzie 70-75% stanowi mięso a 20% podroby. Pozostałe 10% posiłku to dodatki, takie jak warzywa, owoce, jaja, olej rybny. Warzywa i owoce w mieszance nie powinny przekraczać 5%.

Monitorujmy jednak ilość podawanych w mieszance składników. To również niezwykle istotne.
Wątróbka dla przykładu, to bogate źródło witaminy “A”. Jednak gdy jest jej za wiele, może dojść do hiperwitaminozy.

Dla zdrowia naszego kociego towarzysza naprawdę warto upewnić się, że podajemy mu dobrej jakości surowe mięso z zaufanego źródła. W surowym mięsie niewiadomego pochodzenia mogą znajdować się bowiem pasożyty i bakterie niebezpieczne dla kota.

Zdaję sobie sprawę, że taki pokarm może początkowo wydawać się skomplikowany do przygotowania. Kiedy bowiem zaczyna się sporządzać posiłki dla swojego kota samodzielnie, trzeba zwrócić uwagę na wiele aspektów. Od tego, jakie podajemy mięso, po to, czy zawartość witamin i minerałów w diecie nie przekracza dziennej normy.
Cała procedura jest też niestety bardziej czasochłonna i wymaga o wiele więcej naszego zaangażowania aniżeli otwarcie puszki.

Sądzę jednak, że z biegiem czasu można nabrać w tym wprawy. Dodatkowo nie każdy – tak jak ja – posiada aż trzy koty. A wiadomo, że im mniej chętnych do jedzenia, tym mniej będzie trzeba go przygotować.
A jeśli już zdecydujemy się na dietę BARF to możemy nawiązać kontakt z hodowcami, którzy nierzadko sami przygotowują i sprzedają jedzenie kocim opiekunom.

Ja przygotowuję mieszankę własnoręcznie. Mam w tym już niejaką wprawę i doświadczenie.
Nie polecam zatem blendowania. Uważam, że lepsze jest mielenie mięsa za pomocą maszynki elektrycznej, po jego uprzednim ugotowaniu. Mięso takie (prócz tego, że pozbędziemy się z niego ewentualnych pasożytów i bakterii) ma też jeszcze jedną zaletę – jest mianowicie bardziej zwarte, co ułatwia późniejsze mieszanie z resztą składników. Do tego jego zapach jest mniej drażniący dla ludzkiego nosa.
Jeśli chodzi o warzywa, to moje koty preferują marchewkę. Dodaję im ją zatem również do mieszanki, po uprzednim ugotowaniu i zmieleniu w maszynce. Owoców nie dodaję.
Całość, tj. mięso, warzywa oraz żółtka jaj mieszam razem ręcznie w wielkiej plastikowej misie.
W osobnej misce rozrabiam z dodatkiem ciepłej wody suplementy, które także trafiają do reszty mieszanki. Z uwagi na fakt, iż niektóre składniki trzeba ważyć sugeruję także zaopatrzenie się w mówiącą wagę o możliwie dużej dokładności.

Ilość mięsa, suplementów i wszystkich innych pozostałych składników, dozuję w oparciu o specjalnie stworzoną w tym celu (i całkiem dostępną dla czytnika ekranu VoiceOver) aplikację „Kalkulator Barfny Świat”.
Wystarczy wpisać w niej wszystkie wymagane dane a program sam stworzy przepis oraz wyliczy dzienne spożycie dla naszego futrzaka.
Na zapoznanie się z programem rzecz jasna trzeba poświęcić chwilę. Jednak co najważniejsze, da się dzięki niemu w dość wygodny sposób samodzielnie tworzyć różnorodne przepisy. Można się nimi także dzielić z innymi.

Ekran tworzenia przepisu aplikacji "Kalkulator Barfny świat"

Aplikację pobierzecie z App Store oraz sklepu Play. Odpowiednio za około 8 i 6 złotych.

Gotowy produkt pakuję do litrowych woreczków jednorazowych. Polecam wybrać jednak nie strunowe, lecz te z zamknięciem typu „ziplock”. Jest to rodzaj suwakowego zamknięcia. Dla mnie jest ono o wiele wygodniejsze, zwłaszcza przy pakowaniu mięsa.
Cały proces – czyli mieszanie i porcjowanie odbywa się u mnie w możliwie jak najbardziej higienicznych warunkach, używam w tym celu jednorazowych rękawiczek.

Tak przygotowane pożywienie ląduje w zamrażarce, skąd mogę na bieżąco wyciągać je ku ogromnej uciesze moich futrzastych głodomorów.
I – wierzcie mi lub nie, ale im nigdy to się nie nudzi. Jedzą kilka razy co dzień to samo i zawsze z równie wielką radością.

Pozwolę sobie jeszcze dodać, że w śród wielu pozytywnych zmian, które zaszły po zastosowaniu nowej kociej diety zmienił się także (a raczej zniknął zupełnie) bardzo przykry zapach towarzyszący kociemu kuwetowaniu. Karmiący puszkami z pewnością wiedzą o czym piszę.
Teza, że jesteśmy tym co jemy w tym przypadku na prawdę jest mocno wyczuwalna i namacalna.

Na koniec. Co jeszcze warto wiedzieć i gdzie zajrzeć?

Myślę, że nie ma potrzeby pisania o tym w jaki sposób bawić się ze swoimi pupilami. Dodam jedynie, że warto to robić dla obopólnej frajdy i przyjemności. Koty uwielbiają wszelkiego rodzaju wędki i szeleszczące zabawki. Możemy użyć nawet folii spożywczej aby zająć ich uwagę na dłuższy czas. Wystarczy, że zwiniemy ją w kulkę.
Sądzicie, że tylko psy aporrtują? Jako właściciel dwóch korniszy mogę z całą stanowczością zapewnić, że nie tylko.

Obowiązkowo zaopatrzcie swojego mruczka w drapak a najlepiej kilka. Z czego jeden taki, który umożliwi mu wspinanie się i wylegiwanie na miękkich półkach na wysokościach.
Dobrze wychowany kot z pewnością odwdzięczy się wam, używając do zdzierania swoich pazurów właśnie drapaków a nie waszej kanapy czy mebli.

Na zdjęciu biało-kremowy cornish siedzi na wysokim, kilkupiętrowymdrapaku

Co do żwirku, to sugeruję troszkę poeksperymentować. Jak już bowiem wspomniałem, kot kotu nie równy. Może zatem tak się zdarzyć, że pewne rodzaje kuwetowego wypełnienia nie będą odpowiadały waszemu czworonogowi. W moim przypadku jednak najlepiej sprawdza się marka Cat’s Best. To drewniany, zbrylający, a do tego biodegradowalny żwirek. Znakomicie absorbuje koci mocz. Jest bardzo łatwy w wybieraniu i można go wyrzucać do toalety. Ponadto jest on dość gruboziarnisty co ułatwia jego odkurzanie z podłogi.
W trosce o higienę zalecam całkowite opróżnienie kuwety i jej wymycie raz na kilka tygodni.

Są różne miejsca, w których nabędziecie wiele kocich zabawek, przysmaków i innych akcesoriów. Polecam na pewno sklep Zoopplus, który posiada również wiele oddziałów stacjonarnych, w których będziecie mogli przekonać się jak dany produkt wygląda faktycznie.

A jeśli zachęciłem was do własnoręcznego przygotowywania pokarmu dla waszych milusińskich, to zapoznajcie się z forum „Barfny świat”. Znajdziecie tam mnóstwo rad i porad – nie tylko dotyczących żywienia.
Polecam także lekturę książki Agnieszki Cholewiak-Góralczyk, która jest znakomitym poradnikiem kucharskim dla kotów.

Jeśli macie obawy, że wasz kot będzie wychodził na eksploracyjne wędrówki z waszego mieszkania proponuję założyć mu obrożę z lokalizatorem. Odradzam jednak stanowczo zawieszanie na tej obroży dzwonka. Wasz przyjaciel nie będzie z tego zadowolony. Koci słuch jest bowiem o niebo czulszy od ludzkiego. Warto również dokonać niezbędnych adaptacji w naszym mieszkaniu, w postaci osiatkowania balkonu i założenia odpowiednich kratek w oknach, co może uchronić zdrowie, a niekiedy życie naszego wąsatego przyjaciela.

Żywię cichą nadzieję, że po lekturze tego artykułu przekonacie się do kotów w ogóle, a może tak jak i ja, pokochacie przedstawicieli rasy Cornish Rex.
Są to bowiem szalenie inteligentne stworzenia. Są też, wbrew utartej opinii bardzo ciepłymi i kochającymi towarzyszami życia.
Mają swoje humorki i nastroje. Ale – któż z nas ich nie ma?
Zapewniam także, że nawet jeśli nadepniecie im na ogon (co w moim przypadku zdarza się dość często) nie będą chowały urazy. No, a na pewno nie zbyt długo. Wystarczy odrobina czułości oraz zaapelowanie kilkoma smaczkami do ich wąsatego pyszczka aby dały się udobruchać.
A parafrazując znane przysłowie: czym chata futrzata, tym rada.

Wojciech Dulski

 

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top