Postęp technologiczny oraz własna determinacja to czynniki grające bardzo ważną rolę w procesie usamodzielniania się osób z dysfunkcją wzroku. Coraz więcej czynności jesteśmy w stanie wykonać sami czy to za pomocą dodatkowych urządzeń lub programów, czy też własnych, wypracowanych doświadczeniem życiowym patentów. Mimo to istnieje nadal wiele sytuacji, w których, czy tego chcemy czy nie, niejednokrotnie jesteśmy zmuszeni poprosić o pomoc przypadkowo napotkane osoby.
Wskazówka potrzebna do znalezienia zagubionej drogi czy podanie numeru nadjeżdżającego autobusu to najbardziej chyba oczywiste z długiej listy przykładowych sytuacji, w których pomoc osoby trzeciej okazuje się być nieoceniona. Sytuacje takie u wielu osób niewidomych wywołują uczucie dyskomfortu. Przez niektórych są one postrzegane wręcz jako piętnujące, przypominające stale o obecności w naszym życiu wstydliwych ograniczeń. Wiele powstających obecnie startupów, a także od lat funkcjonujących usług i portali internetowych jest odpowiedzią na różnorakie potrzeby społeczne. Służą wymianie informacji oraz wzajemnej pomoc, odpowiadając na palące potrzeby nie tylko osób niewidomych czy niepełnosprawnych w ogóle. Wielu użytkowników nowoczesnych technologii uważa, że istotnym czynnikiem rozwoju osobistego jest możliwość zadawania pytań i proszenia o pomoc. Jedną z takich sytuacji jest podróż lub przeprowadzka w nowe, nieznane dotąd miejsce. Wtedy wsparcie członków społeczności lokalnych, albo zwykła porada udzielona turyście przez mieszkańców, determinuje pierwsze kroki w obcym zakątku świata. Korzystając z pomocy innych, nie tylko szybciej coś załatwimy lub poradzimy sobie z nowym problemem, lecz także nawiążemy nowe znajomości, co pozwoli nam zbudować sieć bezcennych kontaktów w każdym miejscu na ziemi, poznać kulturę spotykanych przy okazji ludzi, blaski i cienie życia codziennego, które zwykłemu, korzystającemu z tradycyjnych form turystyki podróżnikowi po prostu umkną, a niejednokrotnie zaoszczędzić trochę pieniędzy. Na podstawie doświadczeń zebranych przeze mnie podczas rocznej wymiany międzyuczelnianej w Niemczech opiszę, w jaki sposób technologia pomogła mi w aklimatyzacji oraz podróżowaniu.
Czasami wystarczy Facebook
Portale społecznościowe to potężne platformy, które ogromem swoich możliwości są w stanie przytłoczyć niejednego zaawansowanego użytkownika Internetu. Większość z nas korzysta na co dzień jedynie z drobnego ułamka wszystkich oferowanych przez nie opcji. Doskonałym przykładem takiego serwisu jest Facebook, kojarzący się większości Internautów z obserwowaniem poczynań naszych znajomych oraz natychmiastową z nimi komunikacją. Tymczasem ta popularna sieć kryje w sobie wiele opcji, które mogą okazać się pomocne zarówno osobom nowym w mieście, jak i zasiedziałym mieszkańcom poszukującym nowej formy spędzania czasu wolnego lub chcącym nawiązać nowe kontakty.
Znajomi w pobliżu
Jest to jedna z funkcji ukrytych w menu „Więcej” mobilnej wersji aplikacji. Wielu użytkowników ma opory przed jej włączaniem i słusznie, ponieważ pozwala ona na śledzenie obecnego miejsca przebywania naszych znajomych, a sytuacje kiedy taka informacja mogłaby okazać się użyteczna można policzyć na palcach jednej ręki. Lecz jedną z tych rzadkich sytuacji jest przyjazd w nowe miejsce. Dzięki „Znajomym w pobliżu” w prosty sposób przekonamy się, czy któryś z naszych znajomych nie przebywa właśnie w okolicy, co mogłoby umożliwić nam spotkanie. Oprócz informacji o położeniu geograficznym naszych znajomych uaktualnianemu w czasie rzeczywistym, sekcja ta przedstawia również listę znajomych mieszkających w mieście, w którym się znajdujemy oraz tych, którzy swoją obecność w pobliżu zaznaczyli meldując się w jednym z okolicznych miejsc. Od czasu do czasu będziemy także otrzymywać powiadomienia od aplikacji Facebook na temat znajomych, którzy właśnie pojawili się niedaleko nas. Znalezienie znajomych mieszkających w konkretnym mieście, pracujących w interesującej nas firmie bądź studiujących na tej samej uczelni jest także możliwe dzięki wpisaniu odpowiedniej frazy w wyszukiwarkę.
Poznawaj ludzi
Nie każdy posiada rozległą listę znajomych w wielu miejscach na świecie. Takim osobom z pomocą przychodzi funkcja „Poznawaj ludzi”. Ta relatywnie nowa funkcja Facebooka wymaga z naszej strony udostępnienia jak największej liczby informacji o sobie celem jak najtrafniejszego dopasowania osób, niemniej jednak ułatwia ona aklimatyzację w nowym miejscu pracy lub na nowej uczelni.
Na podstawie informacji o wspólnych znajomych, miejscu zamieszkania, pracy oraz odbywania studiów, a także historii wydarzeń, w których braliśmy udział, podpowie ona w sposób inteligentny osoby, których poznaniem możemy być zainteresowani. Z tego miejsca możemy zdecydować, czy chcielibyśmy wysłać osobie o konkretnych powiązaniach z wiadomość bądź zaprosić ją do znajomych. Być może to niezły pomysł na start w przyszłość w nowej instytucji lub mieście, słowem, jest to dobre narzędzie ułatwiające zadomowienie się w miejscu, z którym będziemy związani na dłużej.
Grupy
Jest to jedna z bardziej oczywistych funkcji Facebooka i portali społecznościowych w ogóle. Jednak odwołanie się do grup, gdy zjawiamy się w nowym miejscu zamieszkania, nie jest pierwszym sposobem skorzystania z portalu społecznościowego, jaki przychodzi do głowy większości użytkowników i nie jest to niczym niezwykłym. Mnie samemu zajęło kilka miesięcy nim przyszedł mi do głowy pomysł dołączenia do grup Polaków mieszkających w Essen. Choć moja aktywność w tychże ograniczała się do czytania postów publikowanych przez innych, uzyskałem dzięki nim cenne informacje na temat wydarzeń polonijnych mających miejsce w mieście i okolicy, ofertach pracy czy przedmiotach na sprzedaż, a także przekonałem się, że można prosić tam o pomoc w najróżniejszych sprawach: od wsparcia podczas wypełniania dokumentów meldunkowych, po polecenie punktów handlowych i usługowych, gdzie pracuje polskojęzyczna obsługa.
Zapoznanie grupy Polaków mieszkających w obcym kraju to niejedyne zastosowanie tej funkcji Facebooka, jakie może nam pomóc odnaleźć się na obczyźnie. Warto sprawdzić, czy nasza uczelnia lub miejsce pracy nie mają już założonej grupy. Bardzo popularne są także grupy wszystkich obcokrajowców na danym terenie lub hobbystów z danego miasta. Mogą one okazać się interesujące z uwagi na spotkania, które członkowie wspólnoty organizują od czasu do czasu. Kolejnym nietypowym zastosowaniem grup, z jakim spotkałem się w czasie studiów w Niemczech były grupy, gdzie studenci umawiali się na wspólny zakup biletów grupowych, co zdecydowanie obniżało koszty podróży i zwiedzania odległych miast. Kreatywność pod tym względem nie ma granic i czasem warto po prostu wpisać nazwę miasta, do którego się właśnie przeprowadziliśmy w wyszukiwarkę Facebooka, a następnie przełączyć zakładkę wyników na pozycję „Grupy”.
Wydarzenia
Czasami brak nam pomysłów na to, jak spędzić weekend ze znajomymi w naszym rodzinnym mieście, albo po prostu mamy ochotę zrobić coś z innymi, często zupełnie nieznanymi sobie ludźmi. Każdy powód jest dobry, aby wyjść z domu, technologia natomiast niekoniecznie musi nam w tym przeszkadzać, a wręcz przeciwnie, może pomóc nam w znalezieniu inspiracji.
Facebook pozwala na odkrywanie interesujących wydarzeń w okolicy o dowolnie wskazanym przez nas czasie. Po wejściu w sekcję wydarzeń w aplikacji mobilnej, należy wybrać zakładkę „Odkrywaj”, gdzie następnie szukamy wydarzeń w pobliżu. Na ekranie, który się ukaże, możemy zmienić miejsce, jeśli nasza obecna lokalizacja nam nie odpowiada, a także przesunąć datę na dzień następny, najbliższy weekend, przyszły tydzień lub dowolnie wybrany przez nas dzień. Następnie wystarczy jedynie usiąść wygodnie i przeglądać listę wydarzeń, które się pojawiły. Sam odkryłem dzięki tej funkcji wiele interesujących aktywności: od ciekawych warsztatów, koncertów i pokazów filmowych po prywatne imprezy i nietypowe akcje wśród których w mojej osobistej czołówce znalazło się moje odkrycie z przed kilku dni – konkurs w jedzeniu kebabu na czas. Pewien Amerykanin stworzył kiedyś aplikację wskazującą losowe wydarzenie na Facebooku, na które następnie się wybrał. Choć sam nie wyobrażam sobie prowadzenia takiego stylu życia, muszę przyznać, że jest to ciekawy sposób na wykorzystanie potencjału, jaki niesie ze sobą ta funkcja, ten zaś jest wielki zwłaszcza, gdy w grę wchodzi zrobienie czegoś ciekawego i nawiązanie cennych znajomości. Zdarzało mi się już także publikowanie postów na stronie jakiegoś wydarzenia celem skontaktowania się z osobami z mojej okolicy, które także się na nie wybierają. W ten sposób możemy uzyskać pomoc w transporcie oraz nawigacji po nieznanym nam obiekcie, w którym dana impreza się odbywa. O pomoc możemy także prosić użytkowników, którzy po prostu na wydarzeniu się pojawią, dzięki czemu o nic nie będziemy musieli się martwić.
A jeśli nie Facebook?
Wielu czytelników może nie być przekonanym do idei społecznościowego molocha każdego dnia pożerającego ogromne ilości danych na nasz temat. Twitter, serwis o wiele mniej inwazyjny, a równie popularny, pozwala na nawiązanie kontaktów oraz pozyskanie cennych informacji z miejsc, które mają dla nas znaczenie. Zaawansowane funkcje wyszukiwania udostępnione przez Twittera pozwalają na znalezienie wpisów wysłanych z konkretnego miasta. Czasami wystarczy wpisanie nazwy miasta w wyszukiwarce lub użycie jej jako hasztagu. Aby upewnić się, że wyniki będą jak najbardziej precyzyjne, warto użyć operatora nearby:nazwa miasta. W ten sposób otrzymamy jedynie te tweety, do których dołączone jest położenie geograficzne wskazujące na podane przez nas miasto. Przykładowo, aby wyszukać tweety napisane we Wrocławiu, fraza, którą powinniśmy umieścić w polu wyszukiwania to „nearby:Wrocław” z pominięciem cudzysłowu. Niestety funkcja ta zdaje się nie działać z popularnymi wśród osób niewidomych klientami Chicken Nugget oraz TWBlue. Z powodzeniem udało mi się jednak pobrać tweety z Dortmundu przy użyciu oficjalnej aplikacji Twitter for Android, a wsparcie techniczne Tweetingsa zapewniło mnie, że ich klient również wspiera tę opcję.
Podczas moich pierwszych dni w Essen sam dość często korzystałem z tej metody celem rozejrzenia się, o czym ciekawym pisze się w tym mieście. Dużym zaskoczeniem dla moich rodziców i dla mnie było np. duże obłożenie hoteli w terminie naszego przyjazdu. Odpowiedź ukazała się prawie natychmiast po wpisaniu „Essen” w wyszukiwarkę Twittera. Po odfiltrowaniu mnóstwa niemieckojęzycznych statusów na temat jedzenia oraz przekierowanych z aplikacji Swarm zameldowań w miasteczku o tej samej nazwie w Belgii i w stanie Nowy Jork, doczytałem się informacji, iż pierwszy weekend mojego pobytu w Zachodnich Niemczech skrzyżował się z ogromnym, światowej rangi wydarzeniem, jakim były targi gier planszowych w Essen. Nic więc dziwnego, że trudno było znaleźć miejsce na nocleg. Podobną funkcję pełnią twitterowe trendy, pozwalające nam sprawdzić, jakie wyrazy znajdują się najczęściej w tweetach wysyłanych na danym obszarze. W ten sposób możemy się dowiedzieć o sprawach aktualnie ważnych dla danego regionu. Jeżeli bierzemy udział w wydarzeniu, warto też przeszukać Twittera pod kątem jego nazwy. Istnieje dość duże prawdopodobieństwo, że uzyskało ono swój oficjalny hasztag, pod którym uczestnicy dzielą się swoimi wrażeniami, materiałami video oraz zadają pytania.
Twitter to także dobre miejsce, w którym poprosić można o pomoc lub poradę. Wystarczy jedynie zawrzeć w naszym wpisie hasztag z nazwą miasta, wydarzenia czy instytucji, aby upewnić się, że nasza prośba zostanie szybko dostrzeżona. Wiele instytucji albo osobiście odpisze na nasze zapytanie, albo poda je dalej, aby śledzące ją osoby mogły zabrać głos. Niektóre kraje posiadają także dedykowane hasztagi dla osób poszukujących pomocy. Przykładem takiego hasztagu jest niemiecki #followerpower.
Pewnym, nie do końca oczywistym rozwiązaniem, które sprawdziło się w moim przypadku jest także serwis losowych czatów Omegle. Platforma pozwala nam nawiązać kontakt z osobą losowo wybraną przez system spośród wszystkich aktualnie poszukujących partnera do rozmowy użytkowników bądź tylko tych, którzy spełniają podane przez nas kryteria. Jednym z takich kryteriów mogą być wspólne zainteresowania, co w praktyce oznacza, że system dopasuje nam rozmówcę na podstawie wpisanych przez nas słów kluczowych. Ponieważ taka forma nie stawia nam ograniczeń co do tego, jakimi cechami wspólnymi możemy wykazać się zarówno my, jak i nasz rozmówca, oprócz standardowych tagów takich jak rodzaje słuchanej muzyki czy języki, którymi władamy, możemy tu także umieścić nazwę miasta, do którego się wybieramy lub regionu kraju, w którym to miasto leży. Rozwiązanie takie ma wiele wad i z pewnością nie umieściłbym go w czołówce. Największym problemem Omegle jest brak jakiejkolwiek weryfikacji użytkowników. Korzystanie z serwisu nie wymaga nawet posiadania konta. Nie możemy mieć pewności, że podawane przez napotkane tam obce osoby informacje są prawdziwe, a zamiary tychże osób szczere. Sam serwis, jak i wielu jego naśladowców mają opinię serwisów randkowych. Kolejnym minusem jest ilość przeczesujących czat robotów, które rozsyłają linki do stron ze złośliwym oprogramowaniem lub nagabują nas do kontaktu przez komunikatory zewnętrzne. Łut szczęścia w połączeniu z dozą cierpliwości mogą odnieść pożądany skutek. Mnie samemu udało się już odnaleźć osoby studiujące na tej samej uczelni co ja, bądź poznać kogoś, kto później był moim przewodnikiem po mieście. Dodatkowym atutem jest funkcja dopasowująca zarejestrowanych studentów na podstawie podanych przez nich uczelnianych adresów e-mail, co może okazać się szczególnie pomocne, jeżeli wybieramy się na wymianę międzyuczelnianą. Zawsze jest szansa, że poznamy kogoś, kto pomoże nam zadomowić się w nowej kulturze.
Nocowanie u obcych? Nie takie straszne!
Największą obawą wielu osób, które po raz pierwszy spotykają się z ideą couchsurfingu jest perspektywa spędzenia nocy lub kilku pod dachem zupełnie obcej osoby. Choć taka forma noclegu może budzić spore kontrowersje i zwłaszcza z początku może wymagać sporej dawki odwagi i zaufania, z czasem okazuje się, że idea dobrze zorganizowanej społeczności zweryfikowanych gospodarzy i podróżnych rzeczywiście działa i to już prawie od dwudziestu lat. Couchsurfing to portal pozwalający podróżnym na znalezienie gospodarza, który ugości nas w swoim domu. Czynnikiem, który przez długi czas powstrzymywał mnie od wypróbowania tej formy podróżowania, była obawa, że ja też musiałbym przyjmować gości (tzw. surferów). Okazuje się jednak, że w ciągu swojego istnienia serwis rozbudował swoją ofertę i idąc z duchem czasu zaoferował aplikację mobilną oraz inne funkcje, które umożliwiają wkład w budowanie społeczności couchsurfingu na wiele innych sposobów.
Możliwe jest więc spotykanie osób w naszej okolicy, branie udziału w wydarzeniach organizowanych przez lokalną społeczność surferów czy udzielanie porad w grupach tematycznych i poprzez mechanizm dyskusji w obrębie danego miasta. Takie formy kontaktu ze społecznością pozwalają także nowym, niezdecydowanym użytkownikom, na sprawdzenie, czy taka idea to coś dla nich.
Moim pierwszym surfingowym doświadczeniem było zwiedzanie jarmarku bożonarodzeniowego w Dortmundzie. Nie znalazłszy przewodnika wśród znajomych wpadłem na pomysł skorzystania z pomocy lokalnej społeczności Couchsurfing w tym mieście. Wyszukawszy gospodarzy w Dortmundzie przejrzałem kilka profili, by ostatecznie znaleźć osobę, która w swoim profilu umieściła informację, że jest nauczycielem wspomagającym uczniów z niepełnosprawnością. W pół godziny po wysłaniu prywatnej wiadomości otrzymałem odpowiedź. Co prawda dziewczyna, do której napisałem stwierdziła, że sama nie ma czasu, ale gości u siebie Polaka, który również miał zamiar zwiedzać jarmark, umożliwiła nam więc kontakt. Następnego dnia wybraliśmy się wszyscy, jak się okazało, na średniowieczny jarmark, o którego istnieniu nie miałem pojęcia. W ten sposób odkryłem kolejny ważny aspekt Couchsurfingu – osoby mieszkające przez dłuższy czas w danym miejscu są w stanie polecić mniej znane, a niejednokrotnie o wiele bardziej interesujące atrakcje.
Jeżeli chodzi o organizowanie wydarzeń mających na celu zespolenie lokalnej społeczności oraz wprowadzenie w jej szeregi nawet krótkoterminowego turysty, kreatywność surferów nie zna granic. Pośród organizowanych tam akcji udało mi się już znaleźć wspólne przejażdżki rowerem, autostopem, gotowanie, wyjście na większe wydarzenia w mieście czy nawet prywatne przyjęcia sylwestrowe w czyimś domu. W myśl couchsurfingowego motta „Przyjaciół masz wszędzie, chociaż jeszcze o tym nie wiesz”, lokalne społeczności oferują mnóstwo atrakcji każdemu, kto chciałby przeżyć przygodę w nowym miejscu, a przy tym poznać nowych ludzi. Po uruchomieniu mobilnej aplikacji Couchsurfing, wydarzenia w naszej okolicy będą jednym z elementów, które ukażą się na ekranie głównym. Możliwe jest podejrzenie szczegółów dotyczących danego spotkania i zapoznanie się z profilami jego uczestników i organizatorów. Aby dać tym drugim znać, że również chcielibyśmy wziąć udział, dołączamy do wydarzenia (podobnie jak na Facebooku). Będziemy wtedy także otrzymywać wiadomości od każdego, kto ma coś do powiedzenia w kwestii szczegółów logistycznych spotkania. Możliwe jest także wyszukanie wydarzeń w interesującym nas mieście tak, abyśmy mogli jechać już z konkretnymi planami w głowie. Podczas pobytu w Niemczech, korzystając z pomocy omawianej społeczności, wziąłem udział w dwóch organizowanych przez nią wydarzeniach: bezpłatnym oprowadzaniu po Dusseldorfie, organizowanym przez jedną z międzynarodowych organizacji studenckich, oraz spotkaniu konwersacyjnym, podczas którego miałem przyjemność porozmawiać z mieszkającym w Essen Anglikiem pracującym jako tłumacz języka niemieckiego. Co ciekawe, choć dla obydwu z nas angielski był językiem, w którym łatwiej byłoby nam się porozumieć, posługiwaliśmy się językiem niemieckim.
Najciekawszym aspektem Couchsurfingu jest jednak faktyczne zwiedzanie odległych zakątków wraz ze znalezionym przez platformę gospodarzem. Z tego przywileju miałem również okazję skorzystać. Cała zabawa rozpoczyna się od znalezienia naszego gospodarza. Jeżeli wycieczkę planujemy z przynajmniej dwutygodniowym wyprzedzeniem, to dobrym rozwiązaniem jest stworzenie publicznej wycieczki, która będzie widoczna dla wszystkich gospodarzy w danym mieście. Oprócz wskazania miasta i terminu, w jakim bylibyśmy zainteresowani noclegiem, dobrze jest też wprowadzić krótki opis naszej wycieczki i zachęcić potencjalnych gospodarzy do zaoferowania nam gościny. W naszym opisie warto zawrzeć informację o tym, jak chcielibyśmy spędzić czas oraz czy mamy jakieś szczególne preferencje względem gospodarza. Ja zazwyczaj umieszczam informację o tym, że jestem osobą niewidomą oraz że mój gospodarz powinien oprócz miejsca w swoim domu dysponować także czasem na wspólne zwiedzanie. Teraz zostaję nam już tylko czekać na odpowiedzi ze strony lokalnych surferów.
Jeżeli na około tydzień przed planowanym rozpoczęciem podróży brak jest jakichkolwiek ofert lub wycieczkę planowaliśmy spontanicznie i na krótko przed wyjazdem czy wylotem, to możemy zastosować dwie strategie. Grupy funkcjonujące wokół konkretnych miast są często dobrym miejscem, aby znaleźć gospodarza na szybko. Te przeznaczone do tego celu z reguły noszą w swej nazwie prócz nazwy miasta dopisek „emergency couch” lub podobnie sformułowaną etykietę oznaczającą pomoc dla osób w ostatniej chwili. Możemy także przeszukać profile osób goszczących surferów w danym mieście i zwrócić się z prośbą o nocleg bezpośrednio do osoby, której profil wyda nam się interesujący lub wzbudzi w nas zaufanie. Warto też wtedy wziąć pod uwagę, czy dana osoba zaznaczyła w profilu chęć akceptacji próśb składanych w ostatniej chwili.
Profile to bardzo ważna część Couchsurfingu. To one pozwalają nam na lepsze poznanie naszego gospodarza lub osoby, z którą chcemy się spotkać, lecz także to druga strona może, dzięki szczegółowo wypełnionemu przez nas profilowi, poznać nas lepiej. Sam serwis wymaga wręcz wypełnienia profilu w jak największym stopniu, w przeciwnym razie blokując nam dostęp do pewnych funkcji. Ma to na celu zapobieganie zakładaniu fałszywych profili oraz nadużyciom. Warto więc zapoznawać się dokładnie z profilami osób, które składają nam propozycje noclegu, które sami zamierzamy gościć bądź z którymi planujemy spotkanie. Pomoże nam to we wstępnym rozeznaniu, z kim mamy do czynienia i przełamaniu pierwszych lodów. Niejednokrotnie ciekawe są informacje, które gospodarz czy gość zamieszcza o sobie samym. Oprócz wieku, wykształcenia i obecnego stanowiska pracy, znajdziemy tam często dłuższy opis własny zamieszczony przez użytkownika, wspomnienie jednej wspaniałej rzeczy, jaką zrobił w życiu, znane języki oraz języki, których się uczy, objaśnienie co zmotywowało go do bycia częścią społeczności oraz notka o tym, czego może nauczyć innych, a czego sam chciałby się nauczyć. Szczegółowo wypełniony profil pozwala także na odnalezienie gospodarza spersonalizowanego do naszych potrzeb dzięki zaawansowanym filtrom wyszukiwania. W ten sposób możliwe jest na przykład znalezienie gospodarza o wspólnych zainteresowaniach, przedstawiciela konkretnej grupy kulturowej, jeśli chcielibyśmy poznać kraj lub miast jego oczyma, lub Polaka mieszkającego w odwiedzanym mieście w celu ułatwienia kwestii komunikacji z lokalną kulturą. Będąc gościem, koniecznie trzeba zapoznać się z informacjami na temat miejsca, w którym będziemy nocować. Często oprócz informacji, jakiego typu mieszkanie jest nam oferowane, znajdziemy także szczegółowe zasady przebywania w domu, których należy przestrzegać, odległość od komunikacji miejskiej oraz atrakcji, a także czy gospodarz ma jakieś szczególne życzenie względem suweniru typowego dla kraju, z którego pochodzą jego goście. Osoby dopiero nabierające zaufania do platformy z pewnością będą też chciały dowiedzieć się, czy gospodarz zweryfikował swoje konto oraz jakie opinie wystawili mu poprzedni goście.
Podróżując w ten sposób, można spotkać osoby o nietuzinkowym życiorysie. Podczas mojego pobytu we Frankfurcie (celem uczestnictwa w targach Sightcity), udało mi się uzyskać pomoc surfera pracującego jako koordynator lotów w liniach lotniczych Lufthansa i bardzo dobrze zaznajomionego z lotniskiem, na którego terenie odbywały się targi. Dzięki temu w ciągu dwóch dni udało mi się zwiedzić mnóstwo stoisk z ciekawymi technologiami oraz wysłuchać wielu interesujących historii z życia mojego gospodarza. Na koniec zostałem zaproszony na obiad do stołówki dla pracowników Lufthansy, która choć niczym nie wyróżniała się spośród innych tego typu miejsc, z pewnością była ciekawym dodatkiem do mojej już i tak bogatej we wrażenia przygody.
Moją drugą wyprawą, zorganizowaną po części dzięki couchsurfingowi, była wizyta w belgijskim miasteczku Leuven. Tym razem moim miejscem noclegu okazał się duży dom niedaleko dworca głównego, z długą historią i pełen sztuki malarskiej (w tym tworzonej przez ulicznych artystów na zamówienie mojego gospodarza). Sam właściciel wykazał się dużą dozą zaufania: oprowadziwszy mnie po całym domu, wskazał moją sypialnię, przekazał mi klucz i poinformował, iż mogę wrócić do domu kiedy tylko chce, nie przejmując się porą jego snu. Jako, że w Leuven zjawiłem się z powodu innego wydarzenia i zdarzało mi się kończyć spotkania ze znajomymi dość późno w nocy, często z tego przywileju korzystałem. W wyniku projektów, w których brał udział mój gospodarz, posiadał on w domu kilka brajlowskich planów części miasta oraz najważniejszych zabytków, które ochoczo mi pokazał. Dzięki jego rozległej wiedzy i cierpliwości do nietypowych zachcianek po raz pierwszy miałem okazję skorzystać z carsharingu (usługi miejskich samochodów elektrycznych), skosztować francuskich serów, w tym nietypowych np. z ziarnami gorczycy, oraz wysłuchać koncertu karylionowego (odegranego na specjalnych dzwonach kościelnych zdolnych do wygrywania melodii, popularnych zwłaszcza we Francji oraz krajach Beneluksu). W obydwu przypadkach moi gospodarze płacili za moje podróże wewnątrz miasta oraz jedzenie i nie chcieli słyszeć o jakimkolwiek innym układzie. Mimo to nie zalecam traktowania tego jako reguły i podróżowania z nastawieniem, że nasze wojaże będą wiązać się z brakiem jakichkolwiek kosztów.
Po skorzystaniu z noclegu lub zakończonym spotkaniu ważne jest, byśmy wystawili sobie nawzajem opinie – to one wzmacniają naszą pozycję w społeczności i zwiększają szansę znalezienia gościny lub wyboru nas jako gospodarza. W przypadku noclegu zatwierdzonego przez obydwie strony, prośba o wystawienie opinii pojawi się automatycznie. Jeżeli spotkanie nie zostało oficjalnie odnotowane w platformie o opinie musimy zatroszczyć się sami. Oprócz kilku słów od siebie możemy także wskazać mocne cechy naszego gospodarza bądź gościa, takie jak cierpliwość, bycie pomocnym czy interesująca rozmowa, a także zaznaczyć, czy zdecydowalibyśmy się na gościnę ponownie. Największą bolączką platformy jest obawa jej użytkowników przed wystawianiem negatywnych opinii i istotnie sam nie trafiłem jeszcze na ani jeden taki przypadek. Łatwo jest jednak odróżnić pozytywną, pełną entuzjazmu i ciekawych opowieści notatkę od niedbale napisanych kilku słów i tego typu rozróżnienie może być naszym drogowskazem podczas poszukiwań potencjalnego gospodarza lub gościa.
Meetup
Choć platform służących do organizacji najrozmaitszych wydarzeń istnieje już sporo, dostępne są także rozwiązania dedykowane temu właśnie celowi. Do takich platform z pewnością zalicza się Meetup. Aplikacja oraz strona internetowa pozwalają na tworzenie grup spotkaniowych interesujących się najróżniejszymi tematami. W ramach grup organizowane są spotkania, które odbywają się już poza Internetem. Sam serwis podzielony jest na wiele kategorii od sportu, przez nowoczesne technologie i języki obce, po rodzicielstwo i najróżniejsze hobby takie jak pisanie czy gotowanie. Dzięki aplikacji mobilnej możliwe jest znalezienie tzw. Meetupów, czyli spotkań tematycznych w naszej okolicy. Największym powodzeniem zdają się cieszyć spotkania programistów posługujących się najróżniejszymi językami programowania, jednak w zależności od miasta coś dla siebie powinni też znaleźć ekspatrianci czy miłośnicy wspólnego uprawiania sportu. Ja o Meetupie dowiedziałem się dzięki wspomnianemu już wcześniej zwiedzaniu Dusseldorfu, tak więc i takie wydarzenia są tam rozgłaszane. Jeżeli jednak nasza okolica nie oferowałaby niczego, co leżałoby w kręgu naszych zainteresowań, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy sami zaproponowali temat następnego spotkania.
Gdzie zjeść, co zwiedzić
Czasem zdarza się, że zwiedzamy dane miejsce z grupką znajomych i chcielibyśmy być bardziej niezależni od gospodarzy lub po prostu mamy ochotę na konkretne jedzenie w naszym mieście. I w tej sytuacji siła tłumu może przyjść nam z pomocą. Od najtańszego hostelu po najbardziej nietypowe restauracje i atrakcje – we wszystkim może nam pomóc kilka dobrze znanych aplikacji.
Choć Mapy Google nie kojarzą się z ideałem nawigacji dla osób niewidomych, osobiście używam ich jako narzędzia referencyjnego, najczęściej korzystam z funkcji wyszukiwarki. Czasem przeglądam dostępne tam kategorie w celu zorientowania się w lokalnej ofercie miejsc dookoła mnie, czasem wpisuję typ miejsca, jakiego szukam, a czasem wręcz nazwę konkretnego miejsca, by sprawdzić jego dokładny adres, numer telefonu, adres strony czy godziny otwarcia. Praktycznie zaraz po wyszukaniu interesującego nas lokalu przedstawiane są nam informacje pozyskane dzięki społeczności użytkowników. Wiele miejsc opatrzonych jest wzmiankami o akceptowanych formach płatności, panującej atmosferze czy nawet dostępności dla wózków inwalidzkich. Oprócz tego możemy sprawdzić, jak dużo czasu osoby, które były tam przed nami, spędziły w danym miejscu oraz czy w danej chwili ruch jest tam duży. Jest to przykład poniekąd wymuszonego wkładu jako, że Google kompiluje dane na podstawie lokalizacji pozyskanej z telefonów odwiedzających. Istnieją jednak bardziej dobrowolne formy oceniania danego miejsca. Są nimi opinie, które posiada większość miejsc, zarówno w formie ogólnej (gwiazdek), jak i własnoręcznie napisanych przez użytkowników opisów. Właściciele lokalu mogą na takie opinie reagować, co pozwala im na podnoszenie jakości obsługi oraz urozmaicenie oferty. Sam niejednokrotnie dowiedziałem się o interesujących daniach w karcie restauracji, którą odwiedzałem właśnie w taki sposób. Często sami jesteśmy proszeni o podzielenie się wrażeniami z nowo odwiedzonego miejsca poprzez wysyłane nam przez aplikację map powiadomienie. Możemy w ten sposób rozpocząć naszą przygodę jako lokalni przewodnicy – osoby, które, znając swoje miasto, udzielają porad nowoprzybyłym. Google nagradza najaktywniejszych przewodników bonami upominkowymi do wydania w sklepie Play, więc, jak widać, pomoc się opłaca. Ostatnio wprowadzona została możliwość zadawania pytań o konkretne miejsca, na które inni użytkownicy mogą odpowiadać, oraz zamieszczania filmików nakręconych w danym miejscu, co z perspektywy osoby z dysfunkcją wzroku lepiej niż zdjęcia oddaje atmosferę danego miejsca.
Jeżeli lista miejsc proponowanych przez Google nie okaże się wystarczająca lub jesteśmy ciekawi bardziej abstrakcyjnych porad odnośnie odwiedzanych miejsc, dobrym przewodnikiem może okazać się aplikacja Foursquare, która po rozdzieleniu z wersją do meldowania się obecnie znaną pod nazwą Swarm, stała się typową aplikacją do odkrywania następnego miejsca, w którym zjemy, czy spędzimy noc. Ponieważ to użytkownicy odpowiedzialni są za uzupełnianie bazy Foursquare o nowe miejsca, większa jest szansa znalezienia czegoś małego, czego nie uchwyciła społeczność map Google, umieszczane zaś porady nie ograniczają się jedynie do ogólnej oceny atmosfery, obsługi czy jakości produktów i usług, lecz zawierają także takie ciekawostki jak imię ulubionego przedstawiciela obsługi czy hasło do sieci Wi-Fi.
Osobiście nie wyobrażam sobie również zwiedzania nowego miejsca bez uprzedniego zbadania jego atrakcji w aplikacji Trip Advisor. Aplikacja ta bywa domyślnie zainstalowana w wielu smartfonach z Androidem, często z inicjatywy operatorów. Mimo to jednak wielu znajomych, z którymi rozmawiałem, nigdy do niej nie zajrzało. Mnie samemu zajęło trochę czasu zanim odkryłem jej użyteczność. Jest to jedna z większych baz lotów, hoteli i atrakcji turystycznych na całym świecie, z jakimi miałem do czynienia. Co jednak stanowi o wyjątkowości tej aplikacji, to system zamieszczania opinii na temat każdego zarejestrowanego w platformie obiektu. Dzięki temu możemy zweryfikować, czy miejsce, które chcemy odwiedzić, lub oferta, z której chcemy skorzystać, jest dla nas korzystna, a także na jakie szczegóły zwrócili uwagę zwiedzający. Wiele opinii, zwłaszcza w bardziej znanych atrakcjach większych miast świata, pochodzi od naszych rodaków, którzy sami wybrali się tam jakiś czas temu w celach turystycznych. Wbudowana funkcja tłumaczeń automatycznych ułatwia nam czerpanie informacji zamieszczanych przez zagranicznych turystów, a jako że nie są one w żaden sposób podzielone według języka niejednokrotnie znajdujemy się pośrodku prawdziwej dżungli językowej. Oprócz obiektów takich jak hotele, muzea czy zamki znajdziemy tam także propozycje z dziedziny życia nocnego czy spędzenia czasu wolnego w innej formie, a także sugestie miejsc, w których zjemy smaczny posiłek i wzmocnimy się przed dalszą podróżą. Opinie serwisu Trip Advisor są traktowane bardzo poważnie przez zarządców czy właścicieli atrakcji i odpowiedzialny za obsługę klienta personel chętnie się do takowych opinii odnosi.
Darmowy Internet jest wszędzie…
W czasach, gdy ważne jest by być na stałe podłączonym do sieci, prawie każdemu zależy na jak najdłuższym i możliwie darmowym dostępie do Internetu. Jest to szczególnie ważne w przypadku osób niewidomych, z uwagi na konieczność wykorzystania usług łączących się z chmurami i serwerami takich jak nawigacja online czy usługa asysty przez kamerkę – BeMyEyes. Mimo, iż nowe zasady roamingu uchwalone przez Komisję Europejską gwarantują nam dużo większą swobodę korzystania z usług oferowanych przez polskiego operatora, ilość danych, które możemy wykorzystać za granicą może okazać się niewystarczająca. Czasem zdarza się także, że odbywamy podróż w miejsce, w którym zasady Roam Like At Home nie obowiązują. W takiej sytuacji zbawieniem jest każda restauracja, dworzec kolejowy czy hotel z darmowym dostępem do Internetu. Co jednak, gdy jesteśmy w nieznanym miejscu i nie wiemy, gdzie znajduje się najbliższy hotspot? W tej sytuacji doświadczeni podróżnicy postanowili pomóc sami sobie i tak powstała aplikacja Wi-Fi Map. Jest ona bazą sieci Wi-Fi na całym świecie. Zawiera także informacje, czy sieć jest otwarta, a jeśli nie to jak brzmi aktualne hasło pozwalające na dostęp do niej. Sieci może dodawać każdy i nie obowiązują żadne ograniczenia co do ich rodzaju. W aplikacji możemy znaleźć informacje o sieciach oferowanych przez duże obiekty (hotele czy restauracje), ale też przez prywatne osoby, które chciałyby pomóc zagubionym podróżnym, udostępniając im domowy Internet. Aplikacja ma charakter społecznościowy, informacje o sieciach możemy więc oznaczać symbolem polubienia oraz umieszczać komentarze na ich temat. Są one prezentowane w formie osi czasu, możemy więc szybko przekonać się jak dawno konkretny wpis został zamieszczony oraz umieścić swoje, bardziej aktualne dane. Aplikacja pozwala na pobieranie całych obszarów do użytku offline, możemy więc przed wyjazdem uzbroić się w spis wszystkich działających w danym mieście punktów dostępu do sieci. Możliwy jest także podgląd, jak baza Wi-Fi Map rozwija się w czasie rzeczywistym. W chwili obecnej liczy ona sobie kilka milionów rekordów i co sekundę przybywa nowy punkt dostępu. Podobną funkcję oferuje obecnie aplikacja mobilna Facebook, jednak zamieszczone tam informacje dotyczą jedynie miejsc z otwartym dostępem do sieci tych zaś może być mniej niż chronionych hasłem.
Bądź moimi oczyma
BeMyEyes to jeden z oczywistych przykładów użyteczności crowdsourcingu w służbie niewidomym. Mimo to liczba wolontariuszy ponad 10-krotnie przewyższająca liczbę korzystających z ich pomocy niewidomych pozwala sądzić, że koncept ten jeszcze nie zagościł na dobre w zbyt wielu smartfonach. Idea BeMyEyes jest prosta: rejestrujemy się w serwisie za pomocą aplikacji, określamy języki, w których chcemy otrzymywać pomoc, a następnie, gdy tylko znajdziemy się w sytuacji wymagającej opisania, przeczytania lub znalezienia czegoś przez kamerkę, zgłaszamy prośbę i czekamy na połączenie z widzącym wolontariuszem, który w mig rozjaśni nam sytuację. Choć najczęstsze przypadki użycia, o jakich słyszałem, sprowadzały się do przeczytania tekstu z kartki czy zidentyfikowania opakowania z produktem, spotkałem się już z historią lokalizowania schodów prowadzących z peronu do hali mało uczęszczanego dworca. Z pewnością istnieje wiele sytuacji w czasie podróży, w których BeMyEyes oraz znajdujący się po drugiej stronie ludzie chętni nam pomóc mogą okazać się niezastąpionym kompanem.
Kto pyta nie błądzi
Żadna aplikacja oczywiście nie zastąpi nam zwykłego pytania zadanego osobie, którą udało nam się poznać podczas podróży. To właśnie takie osoby mogą być źródłem bezcennych informacji na temat lokalnych sposobów niesienia wzajemnej pomocy poprzez technologię. Będąc częścią jakiejś większej grupy, np. studentów, pracowników czy stażystów, warto dowiedzieć się, czy grupa ta istnieje już na Facebooku lub czy założyła czat grupowy, w którymś z popularnych komunikatorów internetowych takich jak Messenger czy Whatsapp. Może to okazać się często najszybszą drogą zwrócenia się o pomoc. Warto też dowiedzieć się, czy w danym kraju istnieją lokalne aplikacje i strony internetowe, które mogą poszerzyć naszą wiedzę o tym, co i kto nas otacza. Rozmawiając z Niemcami, dowiedziałem się na przykład o portalu Neben An, pozwalającym na poznawanie naszych sąsiadów i wykorzystywanym do organizowania ciekawych wydarzeń, a także o akcji hasztagowej na Twitterze, dzięki której możliwe było poznanie osób jadących z nami tym samym pociągiem. Polskimi przykładami crowdsourcingu są serwisy Ostrzegator i Pepper.pl. Ten pierwszy to odpowiedź na aplikację Regionalnego Systemu Ostrzegania, publikującego informacje o zagrożeniach na danym obszarze, możliwych awariach i ciekawych wydarzeniach. Ideą Ostrzegatora jest zamieszczanie takich informacji przez samych użytkowników, dzięki czemu mogą one dotrzeć nawet do osób przebywających tam, gdzie oficjalna aplikacja nie uzyskała jeszcze pokrycia. Informacje takie są często zamieszczane w języku angielskim, tak by nawet obcokrajowcy byli na bieżąco poinformowani o tym, co istotne dla ich pobytu. Pepper jest natomiast aplikacją zniżkową i, opierając się na zasadzie zbierania danych z tłumu, pozwala społeczności na wymianę informacjami o interesujących obniżkach i wyprzedażach w sklepach (zarówno tradycyjnych, jak i internetowych).
Warto pamiętać także o tym, że technologia to nie wszystko i nic nie zastąpi po prostu spotkania z człowiekiem twarzą w twarz i rozmowy z nim.
Na koniec
Artykuł ten nie jest bynajmniej wyczerpującą listą wszystkich rozwiązań polegających na wzajemnym wsparciu. Bardziej wnikliwi czytelnicy spostrzegą tu brak choćby takich usług jak Uber, BlaBlaCar czy Airbnb. Nie omówiłem ich, ponieważ albo sam z nich jeszcze nie korzystałem, albo nie przykuły mojej uwagi, chociażby z uwagi na niedostępną aplikację mobilną. Serwisów tego typu powstaje teraz mnóstwo i jest to z pewnością interesujący trend w rozwoju technologii. O nowych obliczach i kreatywnych zastosowaniach crowdsourcingu możemy co rusz przeczytać w popularnych portalach technologicznych. Różnie bywa z popularnością takich rozwiązań na długo po ich premierze, niektóre z nich po prostu umierają przez nieprzemyślany model biznesowy. Naszą rolą, jako osób z dysfunkcją wzroku, jest znalezienie sposobu, w jaki rozwiązania te można wykorzystać, aby ułatwić sobie życie, a przy okazji poznać ludzi, którzy niejednokrotnie mają nam do opowiedzenia wiele ciekawych historii. Korzyść z takiego doświadczenia jest obopólna, ponieważ daje nam ona możliwość przedstawienia naszej perspektywy postrzegania świata, i wiele osób, z którymi się spotkałem, było jej ciekawych, mimo to nie powinniśmy tej perspektywy zbyt rygorystycznie narzucać, jest przecież wiele innych interesujących tematów, na które możemy porozmawiać. Warto też wykształcić w sobie zmysł słuchacza – historie opowiadane przez innych często noszą ze sobą silny ładunek inspiracji i wiedzy na najróżniejsze tematy. Crowdsourcing nie jest też wyłącznie usługą, w której uiszczamy opłatę i uzyskujemy pomoc. Aby idea mogła spełniać swoje zadanie, liczy się także to, co my, jako jej kolejne ogniwa, możemy do niego wnieść, a wnieść możemy wiele. Nawet proste napisanie opinii o nowo odwiedzonym miejscu czy udostępnienie hasła do sieci w miejscu, w którym się znajdujemy, to dużo. Nic nie powstrzymuje nas od ugoszczenia czy chociażby poświęcenia godziny naszego czasu przybyszowi z dalekich stron. Miło jest spotkać się z dodatkowymi korzyściami podczas gościny czy podróży, takimi jak pokrycie części kosztów związanych z naszym pobytem, nie powinno się tego jednak uznawać za regułę i warto w takiej sytuacji rozważyć jakąś formę rewanżu – czy to w stosunku do osoby, od której dobro otrzymaliśmy, czy kogoś komu my wyświadczamy przysługę w ramach crowdsourcingu w myśl zasady „Traktuj innych tak, jak sam chciałbyś być traktowany”.
Mimo swych rozlicznych zastosowań i przyjętych form, crowdsourcing może nie okazać się idealnym rozwiązaniem dla wszystkich i we wszystkich sytuacjach. Ufanie obcym w kluczowych dla nas sprawach może być dość trudne dla części osób lub po prostu, w pewnych okolicznościach, niepraktyczne. Znalezienie przejazdu na BlaBlaCar lub noclegu u użytkownika Couchsurfingu dla rodziny z dwojgiem dzieci, o ile wykonalne, jest wielokrotnie bardziej skomplikowane niż w przypadku jednej lub nawet dwóch podróżujących razem osób. Osobiście miałbym także opory przed proszeniem wolontariusza z BeMyEyes o przypomnienie mi zapomnianego numeru karty kredytowej czy pomoc w odczytaniu poufnej korespondencji. Mimo to przeżyłem dzięki zaletom tej idei wiele dni spędzonych w podróży, a przede wszystkim przekonałem się, jak wielu ludzi o dobrym sercu żyje z nami na jednej planecie, czego, wraz z odwagą do pokonywania samego siebie i własnych ograniczeń, życzę wszystkim naszym czytelnikom.