Logo Tyfloświat

Dziś zabieram się za próbę znalezienia odpowiedzi na pytania, na które nam niewidomym odpowiedzieć jest bardzo trudno. Im zaś, widzącym, jeszcze trudniej jest pytać. Wspólnie mamy chyba równie trudno, gdy próbujemy do doświadczenia świata poprzez nie-widzenie podejść z należnym zagadnieniu dystansem.

Ależ to takie proste

Każdy chyba wykład dotyczący zagadnień istotnych dla człowieka można rozpocząć od: Już starożytni Grecy. Nasze poszukiwania także trzymają się doskonale tej reguły. Już bowiem Arystoteles i Platon w swoich rozważaniach twierdzili, że wzrok i słuch to najważniejsze zmysły człowieka. Wszystko, co przez wiele stuleci filozofia miała do powiedzenia o naturze ludzkich procesów poznawczych opierało się na analizie doświadczenia wzrokowego. Sztuka, kultura, religia, stosunki społeczne, wszystko to ludzkość zbudowała na doświadczeniu pozyskiwania i wymiany informacji za pomocą wzroku. Dlatego w czasach, gdy cywilizacja dorosła do tego, by docenić różnorodność, by podjąć trud uznania innego niż własne doświadczanie świata za wzbogacające, warto pokusić się o próbę odpowiedzi na pytanie o nie-widzialność, o nie-wzrokowe bycie w świecie.

To przecież wystarczy zgasić światło, albo jeszcze lepiej, zamknąć oczy.

Nieadekwatność takiego podejścia do problemu poraża swoją oczywistością. Kamila Albin w

artykule zatytułowanym: „Wcielić się nie znaczy zrozumieć” poddaje krytycznej analizie problem symulacji doświadczenia niepełnosprawności jako sposobu przybliżenia osobom pełnosprawnym stanu bycia osobą niepełnosprawną. Zdaniem autorki efektywność takiego podejścia można kwestionować. W najlepszym razie, o ile symulacji takich używają osoby bardzo dobrze przygotowane, o ile symulacjom takim towarzyszy bardzo dobrze przygotowana warstwa edukacyjna, można mówić o pewnej, nie wielkiej, choć być może wartej trudu, przydatności takich prób. W każdym jednak innym wypadku symulacje takie zdaniem autorki należy uznać za kontra skuteczne o ile wręcz nie za szkodliwe. Trzeba ponadto stwierdzić, że bariera nie-widzialności jest równie trudna do sforsowania także od drugiej strony. Memy, emotikony, opisy zdjęć, o opisach jakości malarskich nie wspominając, są równie trudne do przybliżenia niewidomym jak przybliżenie nie-widzialności widzącym.

Moda na nie-widzialność

Jaki rodzaj ciekawości wywołuje idący ulicą niewidomy? No jak to? Każdy pyta, czy mam tak od urodzenia i mówi, że mnie podziwia, że on by tak nie mógł. Dobrze, ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. A zatem? Czemu oni pytają?

Wachlarz możliwych odpowiedzi jest bardzo szeroki. Od jak dobrze, że to nie ja – w takim wypadku pytanie służy upewnieniu się, że osoba pytająca jest po bezpiecznej, widzącej stronie mocy – poprzez: jestem silny, sprawczy, widzący i mogę ci dać coś z tej mojej siły – tu mamy do czynienia z postawami od samo utwierdzającej do empatycznej – i wreszcie na przeciwległym krańcu naszego spektrum znajdują się ci, dla których nieznane im doświadczenie świata i istnienia w nim jest powodem by pytać. Ci ostatni chcą wiedzieć, bo wiedza sama w sobie jest wartością. Jak więc widać zagadnienie jest bardzo skomplikowane. Teraz skomplikujemy je nieco bardziej. Jak? Zapytamy o oczekiwania osób z dysfunkcją wzroku. Jak mają się zachowywać osoby pełnosprawne? Chcecie, żeby zachowywały się tak, jakby waszej niepełnosprawności nie było? A może chcecie, żeby brały niepełnosprawność pod uwagę, czy wręcz widziały was poprzez niepełnosprawność? Co właściwie znaczą w praktyce te dwa sposoby postępowania?

Jarmark czy edukacja?

Gdy już stwierdziliśmy, że na żadne z powyższych pytań nie ma łatwej odpowiedzi, czas na to by zmierzyć się z rzeczywistością. Z roku na rok powstaje coraz więcej miejsc, w których osoby pełnosprawne mogą zetknąć się z doświadczaniem niepełnosprawności. Mamy więc w Warszawie Niewidzialną Wystawę, w Łodzi Black World, a w Katowicach Ważne Miejsce. Podobne placówki istnieją chyba we wszystkich dużych miastach w Polsce.

Osobom pracującym w takich placówkach jak i zwiedzającym te miejsca zadałem pytania o to, co zyskały zwiedzając, po co pracują w takiej placówce. Poniżej spróbuję uporządkować wiedzę, którą zdobyłem w tych rozmowach.

Zacznijmy od gości

W postawach osób odwiedzających interesujące nas placówki można wyróżnić cztery elementy. Są to:

  • ciekawość – tu mieszczą się wszelkie poszukiwania odpowiedzi na pytania od jak to jest, poprzez czy tacy ludzie cierpią z powodu utraty/nieposiadania czegoś, co jest fundamentem normalnego życia, do co bym zrobił, gdyby mnie coś podobnego spotkało;
  • opiekuńczość – ktoś z moich bliskich jest zagrożony utratą wzroku, mam w kręgu rodziny lub przyjaciół kogoś, kto właśnie utracił wzrok;
  • lęk – grozi mi w bliskiej perspektywie utrata wzroku, tracę wzrok i wywołuje to mój niepokój;
  • i wreszcie niskie poczucie własnej wartości – przychodzę tutaj, żeby upewnić się, że jestem silniejszy, mogę więcej, mogę okazać litość i w ten sposób dodać sobie znaczenia.

Bardzo istotną, przekraczającą wszystkie powyższe kategorie motywacją, która może skłonić do wejścia w nie-widzialność jest zwykła chęć rozrywki. Ileż razy śmialiśmy się, gdy w komedii filmowej bohater ślizgał się na skórce banana, siadał na torcie… wariacji jest tyle, ile tylko możemy sobie wyobrazić. Np. obiad w ciemności – lepiej zawiąż sobie śliniaczek i nie maluj się zbyt intensywnie, bo podadzą buraczki; randka w ciemności – uważaj, żeby nie pocałować fotela zamiast narzeczonej. Podobnych pomysłów może być bardzo wiele.

A po co to niewidomym?

Placówki eksploatujące nie-widzialność pełnią dla środowiska osób z dysfunkcją wzroku bardzo ważną funkcję.

  • Po pierwsze, dają pracę. To nie jest praca dla każdego, ale już fakt, że niepełnosprawność jest atutem wystarczy, by powiedzieć, że dla osób z dysfunkcją wzroku taka praca może być szansą na spełnienie zawodowe.
  • Po drugie, takie miejsce może spełniać funkcję terapeutyczną i rehabilitacyjną. Osoby, które tracą wzrok jako dorosłe mogą tutaj oswajać niepełnosprawność. One wiedzą, że mogą wykonywać potrzebną pracę, że w otoczeniu innych, którzy są do niepełnosprawności dobrze zaadaptowani, mogą wszystkiego się nauczyć, mogą rozpocząć od nowa.
  • Po trzecie, przestrzenie nie-widzialności mogą pełnić doskonale funkcję czegoś w rodzaju pracowni rehabilitacyjnych. Mam tutaj na myśli zajęcia dla osób starszych, które z różnych przyczyn widzą bardzo niewiele lub całkowicie utraciły wzrok.

Uzdrowić relacje

Całe powyższe rozważania poświęciłem próbie odpowiedzi na pytania o rolę jaką pracownie nie-widzialności (wydaje się, że taki termin jest lepszy niż muzea czy wystawy, ponieważ pozwala na bardziej otwartą, szerszą formułę aktywnej obecności w przestrzeni społecznej), mają do spełnienia z punktu widzenia niewidomych, czy widzących uczestników tego doświadczenia. Na koniec czas by zastanowić się nad tym, co nazywam częścią wspólną, przestrzenią interakcji.

Impulsem do napisania niniejszego tekstu było spotkanie, w którym uczestniczyłem w łódzkim Black Worldzie. Oto dziewczynka lat dziewięć, może dziesięć, po zakończeniu zwiedzania, oglądania, uczestniczenia we wszystkich przewidzianych programem zajęciach, zapytana o wrażenia powiedziała:

– Bo ta pani, co nas oprowadzała to nie widzi?

– Tak – odpowiedziałem.

– I chodzi tutaj do pracy?

– tak. A czemu pytasz?

– Bo ona tak codziennie jak mamusia chodzi do pracy? – Dziewczynka pyta dalej bardzo zaaferowana. – No tak. I ta pani też jest mamą – odpowiadam zgodnie z prawdą.

– Acha. To ona nie widzi, ale jest normalna, jak mamusia.

Dziewczynka uspokoiła się, a potem słyszałem, jak koleżankom opowiada, że to niewygodnie nie widzieć, ale to nic strasznego, bo ta pani chociaż nie widzi, to robi wszystko jak mama.

Dzieci są najlepszymi nauczycielami. Wolne od ograniczeń poprawności politycznej umieją uchwycić to, co w życiu jest najważniejsze. Brak wzroku to niepełnosprawność, której skutki funkcjonalne coraz lepiej umiemy dzięki rozwojowi różnych technologii niwelować. Jednak, aby postęp technologiczny przekładał się na poprawę jakości życia, na zmianę zachowań społecznych potrzebujemy przestrzeni, gdzie takie działania mają szansę powodzenia. Miejsca, gdzie pełnosprawni mogą dotknąć nie-widzialności są potrzebne, by mogli oni tam pokonywać lęk. Nie jakiś wydumany lęk, o którym nikt nigdy nie słyszał, ale ten prosty, chwytający za gardło, za nogi, za ręce lęk, gdy nocą nagle zgaśnie widzącemu światło na schodach, albo gdy okazuje się, że po wizycie u okulisty trzeba koniecznie jechać do domu taksówką bo po kroplach oczy jakoś nie chcą działać. Spotkanie niewidomych, którzy są aktywni, kontrolują sytuację, mają do pokazania swoisty, niepowtarzalny kawałek rzeczywistości może „rozpuszczać” barierę wyrażaną najlepiej stwierdzeniem „jak dobrze, że to nie ja”.

Z drugiej strony medalu jest pomniejszanie własnej wartości, nieakceptacja siebie. Osoba niepełnosprawna, która z jednej strony dowiaduje się, że jej niepełnosprawność to inny sposób istnienia w świecie, nie gorszy, wykastrowany, zgruchotany, naznaczony tragedią, traumą, utratą, rozpaczą, ciemnością, opisy można mnożyć, ale inny, ma szansę zobaczenia swojej niepełnosprawności jako swego rodzaju wartości dodanej. Taka osoba może o sobie powiedzieć: jestem potrzebny, bo dzięki mojej obecności w świecie jest on bardziej różnorodny i ciekawszy.

Potencjał niewidzialności

Na koniec wypada powiedzieć kilka słów o tym, co wszyscy możemy zyskać eksploatując, eksplorując nie-widzialność.

Stworzenie przestrzeni naturalnej interakcji widzących i niewidomych może z czasem przełożyć się na zmianę stereotypu osoby z dysfunkcją wzroku, co w efekcie da nam np. większą obecność takich osób na rynku pracy, w przestrzeni działań artystycznych, w działalności społecznej i politycznej.

Zmiana podejścia do niepełnosprawności i potraktowanie jej jako zasób, a nie jak to ma miejsce obecnie, w kategoriach deficytu, może spowodować pojawienie się nowych interesujących form wypowiedzi artystycznej. Niewidomy literat, który pozwoli sobie na pisanie utworów w sposób wolny od widzenia da nam być może ciekawy i unikalny sposób rozumienia/doświadczania rzeczywistości.

Wykorzystywanie nie-widzialności otwiera nowe, dotąd rzadko używane instrumentarium teatralne.

A co z rozrywką?

Jak wiemy jedną z definicji człowieka jako istoty społecznej jest homo ludens. Uwolnienie dysfunkcji wzroku od piętna może zaowocować powstaniem np. nowych dyscyplin sportowych. Być może ktoś kiedyś spróbuje zawiązać widzącym oczy i zaprowadzi ich do kuchni, żeby próbowali tam gotować i współzawodniczyć z drużyną takich, co nie widzą od zawsze? Pomysł na program telewizyjny jak sądzę równie zły albo równie dobry jak wiele innych. A może ktoś inny zapyta czy to lub tamto da się jakoś zrobić nie widząc?

Pomysłów w tej uwolnionej od tabu przestrzeni może być bardzo wiele. Może więc warto wzorem niegdyś sławnego zespołu Perfekt zawołać: chcemy być sobą, uwolnić nie-widzialność i jak amerykańscy niewidomi powiedzieć: Be proud of your cane (bądź dumny z białej laski).

Damian Przybyła

 

Partnerzy

 Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego                     Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych

Back to top